LGBT+ Film Festival 2022 – relacja

Trzynasta edycja LGBT+ Film Festival zawitała aż do ośmiu polskich miast, dając widzom niepowtarzalną okazję kontaktu z queerowymi tytułami z całego świata. Organizatorzy dołożyli wszelkich starań, aby program tegorocznego wydarzenia był różnorodny, zarówno pod kątem treści, jak i formatu. Tytuły sekcji dokumentalnej, w zależności od posiadanej wiedzy, mogły okazać się faktograficznym smaczkiem, poszerzeniem wiedzy bądź też być pierwszym kontaktem z częścią historii, która znacząco wpłynęła na środowisko LGBT+ na świecie. Festiwalowe fabuły okazały się emocjonalnym kalejdoskopem, drogą do odkrywania siebie, nie tylko w trakcie niepewnego okresu dorastania, ale także wtedy, kiedy wiemy (przynajmniej teoretycznie) kim jesteśmy i niewiele jest nas w stanie zaskoczyć. Było zarówno zabawnie, jak i słodko-gorzko, ale też uwierająco i refleksyjnie, czyli tak, jak w kinie być powinno.

1. PRIVATE DESERT (Deserto Particular, Aly Muritiba, 2021)

Kiedy Jane Campion dokonywała dekonstrukcji toksycznej męskości w Psich pazurach [NASZA RECENZJA], cofając się do lat dwudziestych XX wieku, Aly Muritiba swoją opowieść o meandrach maczyzmu skonfrontowanych z tłumioną seksualnością osadził we współczesności. Private Desert, brazylijski kandydat do Oscara za ubiegły rok, jest klimatyczną, wielowarstwową opowieścią portretującą dwoje zagubionych ludzi, których dzieli praktycznie wszystko, a łączy brak zrozumienia i samotność w świecie.

Reżyser, będący również współautorem scenariusza, narrację snuje w sposób surowy, chropowaty i pozbawiony przekupstw. Smaku opowieści dodają sensualne kadry Luisa Armandy Arteagi, znanego chociażby ze zdjęć do Dziedziczek Marcelo Martinessiego. Jego operatorski styl idealnie oddaje psychologiczne portrety bohaterów, a przyprawiony „Total Eclipse of the Heart” Bonnie Tyler tworzy emocjonalną tkankę, która wbija się mocno pod skórę. Twórcy nie próbują przy tym sprzedać nam na siłę dobrego czy złego zakończenia, ale autentycznie „opiekują się” swoimi bohaterami, chcąc dać im faktyczną, namacalną zmianę, opartą na prawdziwym wyborze. Racje tutaj podzielone są równo, bo sytuacja nie jest zero-jedynkowa. Co jest zatem prawdziwe? Może tylko miłość, wolność i szczerość – przede wszystkim ta wobec siebie.

2. MAGDALENA (Filip Gieldon, 2021)

Debiutujący pełnym metrażem Filip Gieldon opowiada historię młodej, niemej kobiety, która musi pogodzić wychowanie córki z chęcią realizacji własnej, muzycznej pasji, ale przede wszystkim zmierzyć się z traumą sprzed lat. W tle zaś wszystkimi barwami świeci Polska matek i osób z dysfunkcjami – żyjąca od pierwszego do pierwszego, zmęczona, zdana tylko na siebie. Przysłowiowym światłem w tunelu dla tytułowej bohaterki (Magdalena Żak), może okazać się relacja z DJ-ką, Julią (Natalia Sikora). Warto przy tym zaznaczyć, że nieheteronormatywność bohaterek nie jest ukazana w kontekście homofobii, do czego przyzwyczaiło nas kino operujące queerowymi postaciami, a stanowi całkowicie „normalny” element narracji, co jak na polskie kino, ciągle „wychodzące z szafy”, jest dość wyjątkowe.
 

Mimo tematyki to obraz wymykający się typowym, społecznym kliszom, stawiającym na portret głównej bohaterki jako jednostki w konflikcie wewnętrznym. Kino mocne, surowe emocjonalnie, opowiedziane własnym językiem, ale co najważniejsze zostawiające sporo poza kadrem, a tym samym dające widzowi przestrzeń dla własnych myśli i emocji. Dzieło Gieldona ciągle podbija zagraniczne festiwale, jak chociażby Massachusetts Independent Film Festival (nagroda dla najlepszego filmu, za reżyserię i za rolę kobiecą) czy Nottingham International Film Festival (najlepszy film). Nie do zapomnienia jest tu kreacja aktorska Magdaleny Żak, budująca postać drobnymi gestami i niuansami, które dosłownie rozsadzają ekran.

3. RANDKI Z AMBER (Dating Amber, David Freyne, 2020)

David Freyne, irlandzki reżyser w swoim zaledwie drugim pełnometrażowym filmie, kreśli bardzo dojrzały, słodko-gorzki świat wchodzenia w okres dorastania, kiedy w znaczący sposób odstaje się od reszty rówieśników.
 
Oto irlandzka prowincja lat 90. XX wieku. Eddie (Fionn O’Shea) i Amber (Lola Petticrew), chodzą do jednej klasy i obydwoje nie pasują do reszty społecznej układanki, dla której głównym miernikiem grupowej przynależności są sukcesy w kontaktach z płcią przeciwną. Nie byłoby większego problemu, gdyby nie fakt, że obydwoje są zainteresowani osobami tej samej płci, ale wróćmy do początku akapitu: prowincja, lata 90-te… W celu uniknięcia podejrzeń i zapewnienia przysłowiowego świętego spokoju Amber wpada na szalony pomysł udawania pary. Mimo początkowej niepewności, „gra w hetero” wychodzi im z każdym dniem coraz lepiej, aż do przypadkowej (czy przypadki istnieją?) wizyty w queerowym barze w mieście i poznania Sarah, która dla Amber stanie się punktem zapalnym do życiowych zmian. Jak jednak w tej sytuacji poradzi sobie Eddie? 
 

Film Freyne’a jest opowieścią niezwykle urokliwą, ciepłą i szczerą, ale przede wszystkim trafnie punktującą naturę coming outu i to, że każdy ma swój czas na „wyjście z szafy”. Jedni mają więcej odwagi, drudzy potrzebują pomocy innych. Jest też ciekawą panoramą tkanki społecznej,  kształtujących się postaw równościowych i niechlubnego kontrastu między prowincją a miastem.

4. DZIEWCZYNY (Girl Picture, Alli Haapasalo, 2022)

Nikt chyba nie potrafi tak trafnie i namacalnie oddać trudów dorastania, jak twórcy z państw nordyckich. Obok świeżych, pozbawionych maniery norweskich produkcji – serialu SKAM autorstwa Julie Andem czy Psycholki Martina Lunda, dostajemy niemniej elektryzujący, tym razem fiński tytuł Dziewczyny, w reżyserii Alli Haapasalo, laureata Nagrody Publiczności na festiwalu Sundance i zwycięzcy tegorocznej edycji LGBT+ Film Festival Poland.
 
To opowieść o trzech rówieśniczkach próbujących odnaleźć swoje miejsce na mapie zbliżającej się dorosłości. Mimmi (Aamu Milonoff) jest zadziorna i bezkompromisowa, ale pod maską przebojowości kryje zadry rodzinnych relacji. Rönkkö (Eleonoora Kauhanen) mimo usilnych starań nie potrafi czerpać satysfakcji ze stosunków seksualnych, co budzi w niej coraz większą frustrację. Emma (Linnea Leino) trenuje łyżwiarstwo figurowe i jest pod ciągłą presją trenerki oraz oczekiwań związanych z kwalifikacjami do Mistrzostw Europy. Nie potrafi dać sobie chwili dla siebie, aż do momentu poznania Mimmi i wybuchu uczucia, która da im dwóm to, czego szukały, ale też pokaże, jak łatwo skrzywdzić bliską osobę, nawet przy najlepszych intencjach, jeśli przelewa się na nią swoje problemy i traktuje jako środek, a nie cel sam w sobie. 
 

Finka perfekcyjnie portretuje złożoność nastoletniego życia, kiedy to stawiamy pierwsze kroki w poznawaniu swojego ciała, potrzeb i psychiki, a wszystko jest metodą prób i błędów. Oraz kiedy dźwigamy bagaż traum z okresu dziecięcego i nawet przy wsparciu regulatorów serotoniny, po prostu nie wiemy jak upchnąć go w teraźniejszości tak, żeby nie zajmował w niej z dużo miejsca. Jest w jej języku ogrom szczerości i znajomości emocji, co czyni obraz niezwykle prawdziwym i bliskim sercu.  

5. NO STRAIGHT LINES: THE RISE OF QUEER COMICS (Vivian Kleiman, 2021)

Siłą napędową filmu Vivian Kleiman, będącego adaptacją antologii Justina Halla o tym samym tytule, są portrety pięciu prekursorów queerowych komiksów. Alison Bechdel zaczynała od pasków „Dykes To Watch Out For”, ale uznanie środowiska literackiego przyniosła jej dopiero autobiograficzna powieść graficzna „Fun Home”, ogłoszona jedną z najważniejszych książek roku przez New York Times. Jennifer Camper, twórczyni „Rude Girls and Dangerous Women” i „SubGURLZ”, nigdy nie szukała kompromisu między swoim światem, a otoczeniem, często budząc kontrowersje postaciami narysowanymi naprawdę „grubą kreską”. Podobnie jak Mary Wings, autorka pierwszych opowiadań rysunkowych dla lesbijek „Come Out Comix”, zmęczona brakiem na rynku realistycznych historii o kobietach kochających kobiety. Pragnieniem Howarda Cruise’a, redaktora magazynu „Gay Comix”, było obdarcie osób nieheteronormatywnych z karykaturalnych atrybutów i nadanie im autentyczności, z którą czytelnicy mogliby się identyfikować. Zaś Rupert Kinnard stworzył pierwsze graficzne postaci afroamerykańskich homoseksualistów, wypełniającym tym samym olbrzymią lukę na rynku.
 

Zdobywca nagrody głównej na L.A. Outfest traktuje przede wszystkim o odkryciu komiksu jako środka do opowiedzenia o swoim życiu, w czasach, kiedy drzwi mainstreamu były dla społeczności LGBT+ zamknięte. Obecność bohaterów, z którymi młodzi ludzie stojący w obliczu odkrywania odmienności seksualnej mogliby się identyfikować, była albo mocno marginalizowana albo spłycana. Jednocześnie stanowiło to bodziec do tworzenia własnych historii, opartych na autentycznych doświadczeniach, a nie powielaniu stereotypów.

Bechdel, Camper, Wings, Cruise i Kinnard opisują proces tworzenia queerowych postaci, ich odbiór przez publikę oraz ewolucję niszy, która dość szybko znalazła swoje miejsce na rynku, pozwalając coraz to nowym twórcom poruszać zakazane tematy. Wisienką na torcie tej i tak niezmiernie ciekawej antologii, są przeplatające całość wypowiedzi współczesnych grafików na temat wpływu jaki wywarła na nich twórczość piątki bohaterów filmu i jak w ich kontekście wygląda dzisiejszy obszar queerowego komiksu.

6. MA BELLE, MY BEAUTY (Marion Hill, 2021)

Niech nie zmyli Was powolne, leniwe tempo francusko-amerykańskiej koprodukcji w reżyserii Marion Hill, zdobywczyni nagrody publiczności „NEXT Presented by Adobe” na festiwalu w Sundance. To opowiedziana bardzo niepozornie, miejscami wręcz amatorsko, historia dwóch byłych kochanek, które spotykają się po latach rozłąki, kiedy jedna z nich jest w związku małżeńskim. Napięcie między trójką bohaterów jest niczym przysłowiowa cisza przed burzą – erupcja emocji i odłożonej na półkę na lata namiętności jest tylko kwestią czasu. Ale reżyserka nie zamierza nam fundować taniego romansidła o starych miłościach, a raczej gorzką opowieść o tym, że te same błędy jesteśmy w stanie popełniać wciąż na nowo, jeśli tylko bardzo chcemy i o tym, że rzeczywiście nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki, szczególnie jeśli już za pierwszym razem nie umieliśmy poruszać się wraz z jej nutem. Kino dużo ciekawsze w konkluzjach niż w użytych środkach narracyjnych, niemniej warte uwagi.

7. WILDHOOD (Bretten Hannam, 2021)

Debiut fabularny Brettena Hannama jest ciekawym przypadkiem kina drogi łączącym wątek tożsamości seksualnej i etnicznej. To klimatyczna i niespieszna opowieść o nastolatku rdzennego pochodzenia, Linku (Phillip Lewitski), który wraz z młodszym bratem ucieka spod ręki agresywnego ojca w poszukiwaniu ich matki. W podróży poznaje Pasmaya (Joshua Odjick), który również mierzy się z bagażem rodzicielskiego odtrącenia. Między chłopakami bardzo szybko zawiązuje się nić porozumienia, które wkrótce pozwoli odkryć nowy obszar w ich życiu. Obraz zrealizowany z dużym smakiem estetycznym w warstwie formalnej czy w portretowaniu postaci, w warstwie dramaturgicznej niestety pozbawiony wolt, które zostawiłyby go w pamięci na dłużej.

8. REBEL DYKES (Harri Shanahan, Siân A. Williams, 2021)

Dokument autorstwa Harri Shanahan i Siâny A. Williams, wyróżniony na Milan International Lesbian and Gay Film Festival jest kopalnią wiedzy i ważną pozycją w historii lesbianizmu. Mamy tu powrót do Londynu lat 80-tych i  tworzenie się zupełnie nowej tkanki społecznej – bezkompromisowej, pełnej świadomości co do własnej cielesności i potrzeb, łamiącej kulturowe tabu jak chociażby to nieustannie łączące seks ze wstydem. Jednocześnie obraz dekonstruuje ewolucję samego ruchu i nakładanych na siebie ograniczeń, dotyczących chociażby nomenklatury i seksualności, powodujących podziały, których echa słychać do dziś. Bogaty w barwne, odważne postaci, stanowi brawurową i energetyczną kompilację żywej tkanki wspomnień wydarzeń, na których wyrósł współczesny „The L word”.

9. CURED (Patrick Sammon, Bennett Singer, 2020)

Zrealizowany przez Patricka Sammona i Bennetta Singera laureat nagrody dla najlepszego dokumentu na LGBT+ Film Festival Poland przypomina o czasie, kiedy homoseksualizm widniał na liście chorób psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego i skupia się na działaniach aktywistów dążących do zlikwidowania tego zapisu oraz normalizacji ogólnie pojętej niehetronormatywności. Jego najcenniejszą częścią są oczywiście materiały archiwalne, bogate w wypowiedzi osób, dzięki którym dokonały się zmiany. Stanowi sentymentalną podróż w czasie oraz jest swoistym hołdem oddanym tym, którzy walczyli o lepsze jutro.

 

10. TAHARA (Olivia Peace, 2020)

Po debiut fabularny Olivii Peace z pewnością powinni sięgnąć fani Rachel Sennott i Shiva Baby. Młoda aktorka nie jest jedynym wspólnym mianownikiem z pierwszym filmem Emmy Seligman. Tutaj również punktem wyjścia i pretekstem do rozważań nad kondycją młodych ludzi jest uroczystość pogrzebowa – tym razem jednej z dziewczyn z klasy, która popełniła samobójstwo. W samym środku szkolnych pogadanek związanych z tą tragedią, udawanych emocji i wzajemnych pretensji, widzimy dwie najlepsze przyjaciółki: wycofaną Carrie (Madeline Grey DeFreece) i zajętą sobą Hannah (Rachel Sennott). Niewinne ćwiczenie pocałunków między nimi obnaża z jednej strony dawno skrywane fascynacje, z drugiej strach przed wyoutowaniem. Mimo słusznych intencji w portretowaniu dojrzewania jako procesu uczciwego rachunku sumienia, w którym trzeba przedłożyć siebie nad zachcianki czy problemy innych, film grzęźnie w warstwie fabularnej, bałaganem i naiwnością przypominając bardziej szkolną etiudę niż dojrzały, filmowy obraz.

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska