Pierwszy weekend wakacji za nami, a co za tym idzie sezon ogórkowy w kinach w pełni. Mało kto przecież będzie siedział w ciemnej sali, kiedy pogoda sprzyja plażowaniu i spacerom. Jedyną wysokobudżetową produkcją wśród tegorocznych premier jest więc hollywoodzka komedia „Jestem taka piękna!”, która nie zapowiada się szczególnie obiecująco. Dużo większe nadzieje wiążemy z propozycjami europejskimi. Wśród m.in. nich wybrana przez widzów Scope100 „Ava”, „Isabelle i mężczyźni” z niezawodną Juliette Binoche oraz świetnie zapowiadająca się animacja „Wielki zły lis i inne opowieści”.
PREMIERA TYGODNIA: Wielki zły lis i inne opowieści
WYBIERAMY SIĘ: Ava, Isabelle i mężczyźni
INNE PREMIERY: Jestem taka piękna!, Na głęboką wodę, Kuba Guzik
Jako dowód, że na Pełnej Sali nie dyskryminujemy żadnego z gatunków, premierą tygodnia został „Wielki zły lis i inne opowieści”, który zdążył już zaskarbić sobie sympatię publiczności m.in. na zeszłorocznym Warszawskim Festiwalu Filmowym. Na tę skromną francuską animację spadł już zresztą deszcz nagród, niemal dorównujący głośnemu „Ernestowi i Celestynie” – poprzedniemu dziełu twórców. Film jest adaptacją komiksu „Le grand mechant renard” autorstwa Benjamina Rennera, który osobiście przeniósł go na ekran. Pierwsze, co od razu cieszy oko, to przepiękna klasyczna kreska, będąca miłą odskocznią od wszędobylskich komputerowych animacji. Jak łatwo się domyślić, mamy do czynienia z kompilacją nowelek, na którą składają się trzy historie utrzymane w sielankowej, wiejskiej atmosferze. Tytułowa opowiada o lisie, w wyniku zbiegu okoliczności opiekującym się trójką kurcząt. W kolejnych grupa zwierząt będzie zmuszona zastąpić bociana przynoszącego dzieci oraz Świętego Mikołaja. Liczymy, że pośmiejemy się z pomysłowo zainscenizowanych żartów sytuacyjnych, a dzieci przy okazji dostaną subtelnie podaną lekcję tolerancji przeciw utrwalaniu stereotypów. Co ciekawe, animacja emitowana jest także w TV na kanale Boomerang z polskim dubbingiem. Dystrybutor Bomba Film do kin wprowadza jednak wersję z lektorem.
Kolejna premiera kinowa – „Ava” – trafiła do dystrybucji dzięki zwycięstwu w 4. edycji konkursu Scope100 organizowanego w Polsce przez Gutek Film. Wcześniej można ją było zobaczyć między innymi na festiwalach w Cannes, Toronto i Warszawie. Tak się składa, że mieliśmy swojego człowieka w Scope100:
Nastoletnią Avę poznajemy, gdy spędza wakacje z mamą nad Oceanem Atlantyckim. Gdy dowiaduje się, że cierpi na chorobę oczu, która doprowadzi ją wkrótce do ślepoty, buntuje się i wyrywa spod kontroli. Przełomem okaże się spotkanie na plaży tajemniczego chłopaka. „Ava” to kino intuicyjne, pełne młodzieńczej energii i napędzane charyzmą młodych aktorów. Nie stroni od kontrowersji i trudnych tematów. Nie da się ukryć jednak, że niepozbawione jest również pewnej dozy nieporadności i autorskiego niezdecydowania, a druga połowa filmu nie ma już w sobie takiego drive’u.
Kiedy na planie spotykają się dwie ikony światowego kina – Claire Denis i Juliette Binoche – oczekiwania widzów zawsze są rozbudzone. Nawet jeśli, tak jak w przypadku „Isabelle i mężczyźni”, recenzje zwiastują produkcję dość przeciętną i schematyczną. Krytycy są również zgodni, że jeśli warto na ten film zwrócić uwagę, to ze względu na rolę ikony francuskiego kina. Aktorka znana z „Trzech kolorów” Kieślowskiego czy „Angielskiego pacjenta” udowadnia, że wciąż jest niesamowicie zdolną artystką i piękną kobietą. Cały film jest skoncentrowany wokół jej postaci. Dla frankofili pozycja obowiązkowa, dla pozostałych niekoniecznie.
Samotna Renee (Amy Schumer) pracuje w firmie produkującej elitarne kosmetyki. Utrzymuje witrynę w nudnym biurze zlokalizowanym gdzieś w piwnicy. Perspektywy i przyszłość 36-letniej singielki są niejasne. Kobieta wstydzi się swoich pulchnych kształtów niepasujących do patriarchalnego wizerunku ciała narzuconego przez świat mediów i mody oraz przez niewiarygodnie szczupłe kobiety otaczające ją na siłowni. Pewnego dnia uderza się w głowę podczas ćwiczeń i budzi się, wierząc od tej pory w swe niewielkie rozmiary, obdarzona wynikającą z tego urojoną pewnością siebie. Marka modowa próbuje dotrzeć do „zwykłych” kobiet, co pozwala Renee rozwinąć skrzydła. Film został napisany przez weteranów komedii romantycznej, Marca Silversteina i Abby Kohn („I że cię nie opuszczę”). „Jestem taka piękna!” wpisuje się charakterem w takie produkcje, jak „Brzydula Betty” czy fabuły autorstwa Judda Apatowa. Damska część widowni będzie mogła utożsamić się z bohaterką odbiegającą wyglądem od standardów serwowanych przez Hollywood. Wydaje się, że film może zapewnić widzom dużo śmiechu, napełnić serca optymizmem i sprawdzić się jako seans terapeutyczny dla wszystkich borykających się z presją otoczenia.
„Na głęboką wodę” to kolejna – wydaje się, że ckliwa – historia opowiedziana przez Jamesa Marsha, reżysera odpowiedzialnego wcześniej za „Teorię wszystkiego”. Najnowszy jego film opowiada o familii Crowhurstów, której rodzinny biznes podupada. Aby zapobiec finansowej klęsce Donald, żeglarz hobbysta, decyduje się wziąć udział w wyścigu żeglarskim dookoła świata. Przetrwanie i wygranie zmagań gwarantuje mu nagrodę pieniężną. Film ma świetną obsadę – role główne grają Colin Firth i Rachel Weisz. Na drugim planie dostrzec możemy między innymi Kena Stotta (trylogia „Hobbit”, „Śmietanka towarzyska”) czy Davida Thewlisa („Fargo”, „Królestwo niebieskie”, „Siedem lat w Tybecie”) znanego między innymi z roli profesora Lupina w „Harrym Potterze”. Za muzykę jest odpowiedzialny fenomenalny Jóhann Jóhannsson („Nowy początek”, „Sicario”). Ścieżka dźwiękowa do filmu Marsha to jeden z ostatnich projektów Islandczyka, który zmarł nagle w lutym tego roku. W weekend przekonamy się, czy oprócz świetnej obsady i muzyki „Na głęboką wodę” będzie miało do zaoferowania coś jeszcze.
Tradycyjny wątpliwej jakości film targetowany na dzieci tym razem dostarcza Kino Świat. „Kuba Guzik” to filmowa adaptacja francusko-niemieckiego serialu animowanego z końcówki lat 90. pt. „Przygody Kuby Guzika”. Przenosimy się do baśniowej krainy, gdzie mieści się odcięta od świata wyspa, na której przed laty znalazła się tajemnicza sierota – tytułowy Kuba Guzik. Dekadę później chłopiec z przyjacielem wyruszają na wyprawę w celu poznania prawdziwej tożsamości chłopca. Udostępniane przez dystrybutora fragmenty filmu i zwiastun wskazują na ciut droższą wersję niemieckich adaptacji baśni obecnych w telewizji Puls, ale wysokie oceny wśród ojczystych krytyków (70%) i widzów (średnia 3,8/5) sugerują, że może jednak warto dać temu obrazowi szansę.