Coś za nimi chodzi – recenzja filmu „Cztery córki” – OFF Cinema

Kaouther Ben Hania, jedna z najważniejszych reżyserek współczesnego kina tunezyjskiego, w 2021 roku przyniosła krajowi pierwszą w historii nominację do Oscara. Bardzo możliwe, że jej najnowsze, docenione na festiwalu w Cannes dzieło, również znajdzie się w zaszczytnym gronie pięciu tytułów nominowanych w kategorii najlepszy film międzynarodowy. Pokazywane na poznańskim festiwalu OFF Cinema w sekcji Granice dokumentu Cztery córki to dzieło totalne, wykraczające poza schematy gatunku oraz kulturowe wyobrażenia na temat kobiecości w świecie arabskim.

Filmowy wielogłos Kaouther Ben Hani orbituje między doświadczeniami bycia matką, córką i siostrą w kraju, u którego światopoglądowych podstaw leży tradycja patriarchalna. Cztery córki jako intymna, nosząca znamiona terapii grupowej kronika przeżyć tunezyjskich kobiet okazuje się niesłychanie uniwersalną opowieścią o więzach krwi, pokoleniowych traumach oraz przeobrażających się wzorcach kobiecości. Dzieło balansujące na granicy gatunków i emocji jest jednocześnie eksperymentem formalnym, jak i psychologicznym. Fabularyzowany charakter filmu dokumentalnego nie tylko pozwala bohaterkom zdystansować się od dawnych sytuacji kryzysowych, ale również stwarza atmosferę zwierzeń, nadając Czterem córkom formę quasi-spowiedzi.

Początki realizacji filmu sięgają 2016 roku, kiedy Ben Hania po wysłuchaniu historii Olfy Hamrouni i jej nastoletnich córek, zdaje sobie sprawę, że do uwiecznienia ich przeszłości potrzebuje czegoś więcej niż możliwości, jakimi dysponuje klasyczny dokument. By zilustrować na ekranie dawne przebłyski radości i rozpaczy rodziny, reżyserka postanawia wprowadzić do filmu wątki fabularne. I tak w domu Olfy, Eyi i Tayssir pojawiają się profesjonalne aktorki: mająca wcielić się w głowę sfeminizowanej rodziny Hend Sabri oraz dwudziestoparoletnie Nour Karoui i Ichrak Matar, grające i niejako zastępujące nieobecne w domu starsze córki Olfy – Rahmę i Ghofrane.

Fasadowe członkinie rodu zaczynają wnikać w herstorię kobiet, powoli odtwarzając ich wspomnienia sprzed ponad dziesięciu lat. Hend początkowo wchodzi w rolę Olfy tylko w momentach, gdy ta czuje, że nie jest w stanie przywołać przed kamerą doznanego cierpienia. Z kolei Nour i Ichrak, ze względu na wizualne podobieństwo, niemal od początku traktowane są w domu jak dawno niewidziane córki i siostry. Z czasem Olfa, Eya i Tayssir coraz bardziej otwierają się przed reżyserką, fikcja zaczyna mieszać się z rzeczywistością, a zatrudnione przez produkcję aktorki stają się nierozerwalną częścią dysfunkcyjnej, lecz bardzo kochającej się rodziny. Na oczach widzów rodzi się siostrzeństwo mające choć na chwilę zagłuszyć ból i uczucie pustki pozostawione przez odejście prawdziwych Rahmy i Ghofrane.

Ben Hania nie zdradza z początku, co naprawdę wydarzyło się ze starszymi córkami Olfy. Ta wyjawia jedynie, że pożarły je wilki, tak jakby dla dziewczyn, w odróżnieniu od baśniowego Czerwonego Kapturka, nie zdecydowano się napisać happy endu. Reżyserka nie pospiesza bohaterek, zapewniając im bezpieczną, niemal laboratoryjną przestrzeń do rozdrapania nadal gojących się ran. Eya i Tayssir sięgają pamięcią do zarówno bolesnych, jak i szczęśliwych chwil z dzieciństwa oraz okresu dojrzewania, które ukształtowały je jako wkraczające w dorosłość kobiety. Inscenizowane scenki żywcem wyjęte są z umysłów bohaterek, stanowiąc polifoniczną mieszankę subiektywnych wizji. Co najważniejsze, aktorskie wstawki nie rażą sztucznością i pozbawione są melodramatycznego sznytu. Emocjonalne mury wokół sióstr i matki upadają, a łzy radości mieszają się ze łzami smutku.  

Pomiędzy introspekcjami Ben Hania przysłuchuje się intymnym dyskusjom odkrywających swoją kobiecość córek z konserwatywną i wiecznie trwożącą się o swoje „dziewczynki” matką. Gdy Eya tłumaczy Olfie, że jej ciało należy tylko do niej, nie do wyimaginowanego przyszłego męża, którego jeszcze nie zna, kobieta nie może wybaczyć bluźnierstw wygadywanych przez córkę. Chwilę później chwali się jednak bezceremonialnie do obiektywu, że sama za młodu podczas nocy poślubnej wolała spuścić lanie swojemu świeżemu małżonkowi, niż tak po prostu oddać mu cnotę. Olfa to bohaterka o wielu twarzach – walecznej lwicy broniącej swoje młode; pracującej w pocie czoła siłaczki oraz skrzywdzonej przez rodziców i wszystkich napotkanych w życiu mężczyzn ofiary.

„Skazuje nas na wszystko to, co sama kiedyś przeszła” – tłumaczy do kamery Eya, mając matce za złe kontynuowanie pokoleniowych traum. Nieobecny, agresywny ojciec, molestujący dziewczynki drugi partner Olfy, ciągła kontrola nad prywatnością i cielesnością, a później utrata ukochanych sióstr – Eya i Tayssir doświadczyły u boku mamy niewyobrażalnego cierpienia. W rozmowach o dzieciństwie i surowych praktykach kobiety wobec nieposłusznych córek rolę mediatorki przyjmuje grająca ją Hend Sabri. Wytyka Tunezyjce hipokryzję i brutalność, tłumaczy, że okres, w którym Rahma i Ghofrane umawiały się na schadzki z chłopakami i słuchały metalu, stanowił dla nich formę buntu. Każdy gest wykonany na przekór rodzicielce oznaczał manifestację swojej tłamszonej wolności. W filmie Eya i Tayssir, mimo że fizyczną i werbalną przemoc matki wspominają głównie w żartach, opisują, jak nieraz wyobrażały sobie wendetę za wszystkie krzywdy, jakie zgotowała im kochająca mama. „Ciąży nad nami jakaś klątwa” – woli sobie tłumaczyć Olfa, której duma i jątrzące się rany nie pozwalają nadal na szczery rachunek sumienia.

Feministyczne Cztery córki to przykład kina niesłychanie empatycznego i szczerego, projektującego na widza kobiecą perspektywę brutalnie odczarowującą obraz córectwa i macierzyństwa. Dokument nie koncentruje się jedynie na historii rodziny Olfy, to również odważny i niezwykle cenny głos na temat politycznej, religijnej i kulturowej sytuacji kobiet w Tunezji. Bohaterki zauważają, że aparat władzy, niezależnie od demokratycznych przeobrażeń kraju, zawsze znajdywał jakiś sposób, by je represjonować i sobie podporządkować. Za rządów prezydenta Zina Al-Abidina Ben Alego zakazano nosić hidżab w miejscach publicznych. Zdarzało się, że policjanci aresztowali Tunezyjki za niestosowanie się do prawa i siłą zdejmowali z ich głów chusty. Hidżab oraz nikab stały się symbolem buntu wobec patriarchalnej rzeczywistości i długoletnim rządom prezydenta. Po rewolucji tunezyjskiej w 2011 roku i abdykacji Ben Alego zniesiono ów absurdalny zakaz, a obywatelki zyskały większą sprawczość w kwestii ubioru. Nastoletnie wówczas Rahma i Ghofrane zdecydowały się zakrywać swoje ciała niemal całkowicie, ulegając błyskawicznie rozprzestrzeniającym się w kraju, wpływom islamskich fundamentalistów propagującym życie według praw szariatu.

Podczas gdy Olfa tuż po drugim rozwodzie usiłowała związać koniec z końcem, zarabiając na przyszłość córek w Libii, Rahma i Ghofrane zgłębiały Koran na nowo, indoktrynując przy tym swoje młodsze siostry – trzynastoletnią Eyę i jedenastoletnią Tayssir. Porzucenie swojej fascynacji zachodnią muzyką i wyrzucenie z szaf dziewczęcych ubrań stanowiło pierwszy etap radykalizacji. W domu zapanowały surowe zasady. Regularne biczowanie, przemoc, zmuszanie matki i młodszych sióstr do noszenia nikabu – nie minęło wiele czasu, zanim Rahma i Ghofrane opuściły szkołę, a w końcu rodzinę. Najpierw uciekła Ghofrane, później Rahma, która dołączyła do ISIS, wychodząc za jednego z mężczyzn stojących za zamachem w Susie w 2015 roku.

Olfa do dzisiaj krzywi się na samą myśl o noszeniu nikabu. Pamięta, jak brzydziło ją jej własne odbicie w lustrze. Zdrada córek, które w baśni okazałyby się wilkami w owczej skórze, nie pozbawiła jednak bohaterki matczynej miłości – wręcz przeciwnie. Olfa długo walczyła o ich uwolnienie. Występowała w telewizji, alarmowała lokalne i światowe media – na próżno. Rahmę i Ghofrane skazano na 16 lat więzienia. Do dzisiaj w placówce przebywa z nimi córeczka Ghofrane, która całe dzieciństwo spędzi zapewne w zamknięciu. Eya i Taysirr nienawidzą sióstr za to, że ich opuściły, choć jak same przyznają, cieszą się, że zostały u boku matki. Wiele dałyby za to, by choć na chwilę móc zobaczyć się z utraconym rodzeństwem. Młodsze córki Olfy przeszły już terapię i zakończyły okres żałoby, teraz rozpoczynają życie jako młode, znające swoją wartość, niezależne kobiety. To ich generacja może wreszcie zrzucić z barków ciężar pokoleniowych traum. Dorastająca w więzieniu córka Ghofrane nigdy nie dostanie na to nawet szansy.

Daria Sienkiewicz
Daria Sienkiewicz

Cztery córki

Tytuł oryginalny:
Les filles d’Olfa

Rok: 2023

Kraj produkcji: Francja / Tunezja / Niemcy

Reżyseria: Kaouther Ben Hania

Występują: Hend Sabri, Olfa Hamrouni, Eya Chikhaoui i inni

Dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Ocena: 5/5

5/5