Czy mięso w McDonaldzie jest halal? – recenzja filmu „Chłopiec z niebios” – Afrykamera

Tarik Saleh, mimo przynależności do drugiego pokolenia egipskich imigrantów w Szwecji, buduje swoją karierę na próbie stania się kluczowym głosem w filmowej dyspucie o paradoksach i słabościach ojczyzny swoich ojców. W piątym pełnym metrażu, w pięć lat po zachwycie Szwedów i Amerykanów Morderstwem w Hotelu Hilton, powraca ze scenariuszem do Kairu. Czy nagrodzony w Cannes Chłopiec z niebios stanowi artystyczny przełom w jego twórczości?

Opierając się na wspomnieniach swojego dziadka z czasów studiów na legendarnym kairskim uniwersytecie Al-Azhar, jednej z najstarszych uczelni na świecie, założonej w X wieku, Saleh fikcjonalizuje rok 2010 i okoliczności wyboru Ahmeda el-Tayeba na stanowisko Wielkiego Imama Al-Azhar, jedną z najważniejszych teologicznych ról w świecie islamu. To właśnie takie tło wybiera dla swojego politycznego thrillera szwedzki twórca. Dość jawnie inspirując się Sługami Ivana Ostrochovsky’ego (NASZA RECENZJA), snuje on opowieść o wierzącym studencie z prowincji, dla którego wygrana na loterii w postaci przyjęcia na studia w Al-Azhar staje się biletem do piekła, gdy wbrew sobie zostaje wplątany w zimną wojnę między ratuszem a ołtarzem.

Początkowa sekwencja filmu w aż podwójny sposób podkreśla symbolikę bohatera, niejako określając jednocześnie ton całej opowieści – to thriller polityczny, w którym nie ma miejsca na metaforyczne subtelności. Zatem grana przez Tawfeeka Barhoma (palestyński aktor znany z głównej roli w Idolu z ulicy dwukrotnie nominowanego do Oscara Hany Abu-Assada) postać nie tylko nosi imię biblijnego Adama, ale jest także synem rybaka, zawodu mającego dość jasne biblijne konotacje.

W szerokich kadrach Francuza Pierre’a Aïma (Nienawiść Kassovitza, ale także komedie Dany’ego Boona czy większość twórczości Saleha) niewinny Adam wchodzi zatem w świat zepsucia, niejednoznaczności i wzajemnych inwigilacji w momencie, gdy pierwszego dnia studiów umiera Wielki Imam i rozpoczyna się walka o schedę na tym stanowisku. Siły podległe prezydentowi Mubarakowi pod wodzą generała Al Sakrana (Mohammad Bakri) delegują pułkownika Ibhaima (Fares Fares) na odcinek uniwersytecki, by osobiście doglądał korzystnej dla nich zmiany i wyboru liberalnego kandydata. Z drugiej strony stronnictwo religijne ma swojego lidera, teologa Ślepego Szejka (Makram Khoury), i nie cofną się przed niczym, by pozostać przy władzy. Wszystko dodatkowo komplikuje się wraz ze śmiercią jednego ze studentów, najbliższego przyjaciela Adama.

Podobnie jak w Morderstwie w hotelu Hilton Tarikowi Salehowi zdaje się tu jednak brakować cierpliwości, zamiast mozolnego budowania intrygi i świata przedstawionego otrzymujemy zatem dość chaotyczny sprint między postaciami i dialogami. Poszczególne polityczno-filozoficzno-moralne pozycje nie mogą tu wybrzmieć przez ciągły niepokój twórców o utrzymanie uwagi widza. Osiągnięty zostaje przez to efekt całkowicie odwrotny do zamierzonego, to znaczy co prawda treść pozostaje przejrzysta, ale cała intryga staje się nieznośnie prosta i nieciekawa.

Chłopiec z niebios

Reżyser chwali się, że scenariusz do Chłopiec z niebios konsultowany był z imamami, dlatego teologiczne twierdzenia i argumentacje użyte w filmie są zgodne z prawdziwą sunnicką wykładnią. Nie rozwiązuje to jednego elementarnego problemu opowieści. Gdy Ivan Ostrochovsky tworzył swoje neo-noir o klerykach w rządzonej przez komunistów Czechosłowacji, łatwo było wskazać winnego. Tragiczna postać będącego na usługach służb specjalnych doktora Ivana (Vlad Ivanov), który zdawał sobie sprawę ze znajdowania się po inherentnie złej stronie, lecz jednocześnie nie miał żadnej przyszłości poza swoimi wyborami, w przeszywający sposób podkreślała zgniliznę systemu, który nie dawał możliwości zaistnienia jakiemukolwiek dobru. Tak jasnych podziałów w rzeczywistości Bliskiego Wschodu przed Arabską Wiosną nie uświadczymy. Dyktatorska władza co prawda niszczy niezależność instytucji i nie cofa się przed łamaniem karier i żyć w celu utrzymania swojej dominacji, jednakże w tym samym czasie, w imię słusznych argumentów obrony uciśnionych muzułmanów m.in. w Palestynie, skupieni wokół Al-Azhar teolodzy nie mają żadnych oporów przed jawnym wspieraniem bojowych dżihadystów.

W tej niejednoznaczności kryła się popisowa opowieść o niemożliwości zaistnienia jednoznacznego dobra w jednoznacznie złym świecie, coś do cna wszak noirowego. Niestety w filmie potencjał ten pozostaje niewykorzystany. Zamiast szarości i niejednoznaczności mają być szybkie emocje i zwroty akcji oraz niezwykle patetyczne zakończenie, wraz ze słowami „nie jesteś już uczniem, pojąłeś istotę pisma”, chociaż przez cały obraz protagonista zdaje się nie brać udziału w ani jednym wykładzie, bardziej zajęty bieganiem niczym bohater gry komputerowej od postaci A do B.

Saleh jednocześnie stara się pokazać pozostałość całej rywalizacji, co ujawnia się w scenie, w której ważny przedstawiciel skrzydła teologów wysyła Adama z zamówieniem do McDonalda. W tej interpretacji współczesny Egipt, a za nim cały świat islamu jawi się po prostu jako zbiór ideologicznych fanaberii na ciele niezagrożenie dominującego amerykańskiego kapitalizmu. Chociaż takie spojrzenie na rzeczywistość jest niezwykle kuszące – stawia się wtedy zarówno satrapów, jak i terrorystów w pozycji bezzębnych stańczyków wywijających dzwoneczkami i kutasami wobec niewzruszonej potęgi światowego systemu – to trudno nie uznać go za dość upupiające. Chcąc zrealizować „kairskie House of Cards” (cytat za opisem Marcina Pieńkowskiego z Nowych Horyzontów), szwedzki twórca całkowcie ignoruje lokalną specyfikę czy sposób myślenia objawiający się w istnieniu chociażby tzw. ekonomii arabskiej.

Podobnie jak w Morderstwie w hotelu Hilton Tarik Saleh pokazuje zatem w swoim najnowszym dziele brak pełnego zrozumienia dla sytuacji i problematyki państw arabskich. Chociaż to samo w sobie nie stanowi kardynalnego błędu, to w połączeniu z ograniczonym warsztatem twórczym reżysera widzowie otrzymują zdecydowanie za długi film, w którym próżno szukać jakiejkolwiek świeżości poza beznamiętnym realizowaniem gatunkowych założeń. Jednym istotnym czynnikiem odróżniającym Chłopiec z niebios od chłodno przyjętego i wprowadzonego w Polsce bezpośrednio na VoD amerykańskiego debiutu reżysera – Najemnika, jest miejsce akcji. To boleśnie smutna prawda o Salehu, kuglarzu kryjącym za własnym pochodzeniem filmową i kreatywną miernotę, co pozwala mu zdobywać nagrody na międzynarodowych festiwalach.

Marcin Prymas
Marcin Prymas
Chłopiec z niebios plakat

Chłopiec z niebios

Tytuł oryginalny:
Boy from Heaven

Rok: 2022

Kraj produkcji
: Szwecja, Finlandia, Francja, Dania

Reżyseria: Tarik Saleh

Występują: Tawfeek Barhom, Fares Fares, Makram Khoury i inni

Dystrybucja: M2 Films

Ocena: 2,5/5

2,5/5