Aniołowie o brudnych twarzach – recenzja filmu „Black Flies” – Cannes 2023

Jean-Stéphane Sauvaire to reżyser mocno związany z Cannes. Jego fabularny debiut, Wściekły pies, otrzymał w 2008 roku nagrodę Regard Hope, a kolejny film, Modlitwa przed świtem, w 2017 roku był prezentowany na festiwalu poza konkursem. Chociaż podjęta w ostatniej chwili decyzja o tym, by włączyć Black Flies do konkursu, z całą pewnością jest kontrowersyjna – zważywszy na to, że mówimy o hollywoodzkim kinie sensacyjnym – nie stanowi dużego zaskoczenia, gdyż jest po prostu wyrazem zaufania do związanego od lat z festiwalem twórcy.

W swoim pierwszym nakręconym w Stanach Zjednoczonych filmie Jean-Stéphane Sauvaire postanowił opowiedzieć historię ratowników medycznych (w USA działających jako specjalna paramedyczna jednostka straży pożarnej) pracujących na ulicach Nowego Jorku. Wykorzystał do tego wspomnienia Shannona Burke’a wydane w formie powieści Black Flies. Twórcy scenariusza postanowili jednak zerwać z oryginalnym kontekstem opowieści, jaką stanowiła Ameryka lat 90. i przedstawić ją w możliwie współczesnej formie.

Jean-Stéphane Sauvaire niczym Denis Villeneuve w Sicario stosuje swego rodzaju rozpoznanie bojem. Nim dowiemy się o bohaterach czegokolwiek, mamy okazję już w otwierającej scenie oglądać ich w akcji. Ollie (Tye Sheridan) zostaje wezwany na miejsce strzelaniny. W panice zaczyna poświęcać swój czas niegroźnie rannemu w nogę mężczyźnie, podczas gdy w kolejnym pomieszczeniu o życie walczą kolejni poszkodowani, będący faktycznymi pacjentami, do których została wezwana pomoc. Wtedy niczym rycerz na białym koniu pojawia się on Gane „Rut” Rutkowsky. Grany przez Seana Penna medyk z wielokrotnie dłuższym stażem, emanując spokojem i metodycznym podejściem zaczyna dyrygować głównym bohaterem, dając mu wyraźny sygnał, że może stanowić dla nieopierzonego chłopaka kogoś w rodzaju mentora. Wkrótce potem już oficjalnie okazuje się, że mężczyźni będą partnerami z tej samej karetki, co stanowi początek ich wspólnej pracy, stanowiącej dla Olliego niełatwy poligon doświadczalny.

Reżyser, który w Modlitwie przed świtem przedstawił tajskie więzienie jako niezwykle gwarne i rządzące się swoimi prawami gniazdo szerszeni, bijące w rytm odgłosów bójek wyzwisk i życzeń śmierci, podobnego zabiegu użył podczas portretowania medycznych interwencji. Paramedycy, wchodząc między narkomanów, członków gangów czy do mieszkań sprawców przemocy domowej non-stop działają w sytuacjach  na ostrzu noża. Wiedząc też, że jeśli ich intencje zostaną niepoprawnie odebrane, sami mogą potrzebować pomocy medycznej. Kamera i dźwięk nadążają za wysoką intensywnością doznań, związanych z pracą na pierwszej linii frontu, tworząc wrażenie intensywnej walki o życie wszystkich pacjentów. Z każdą interwencją rośnie pewność siebie Olliego, ale spada jego wiara w to, że wszystkim ludziom należy pomagać. Z czasem coraz bardziej przebija się ten dylemat moralny, pokazując ratowników jako ludzi, którzy za zamkniętymi drzwiami karetki mają prawo decydować, czy dana osoba w ogóle zasługuje na to, by dalej żyć.

Porównanie ratowników do aniołów śmierci samo ciśnie się na ustach, zwłaszcza że twórcy bez większej dyskrecji podsuwają widzom ten motyw. Główny bohater w swoim ciasnym pokoju, wynajmowanym w domu chińskiej rodziny w Chinatown powiesił obraz św. Michała Archanioła, a po zdjęciu munduru bohater zazwyczaj przywdziewa skórzaną kurtkę, ze skrzydłami na plecach. Dyskretna symbolika nie jest z resztą najmocniejszą stroną twórców Black Flies. Sean Penn jako największy twardziel w ekipie non stop żuje wykałaczkę, praktycznie każdy z reprezentujących nowojorską patologię pacjentów pochodzi z mniejszości etnicznej i już po ilości tatuaży czy niestandardowego piercingu możemy poznać, czy będziemy mieli do czynienia z narkomanem.

Z całą pewnością nie możemy traktować filmu Sauvaire’a jako realistycznego obrazu pracy ratownika medycznego. Nie doszukamy się w nim dzieła diagnozującego jakiekolwiek problemy społeczne. Jednak kiedy od samego początku wyjdziemy z założenia, że będziemy oglądać niezwykle intensywne kino akcji, w którym intensywna walka o ludzkie życie przeplata się z ckliwymi moralitetami, dostajemy wciągający obraz, niepozwalający widzowi na chwilę nudy, choć zupełnie nieprzystający do głównego konkursu w Cannes.

Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż
cannes plakat

Black Flies

Rok:
2023

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Jean-Stéphane Sauvaire

Występują: Sean Penn, Tye Sheridan, Mike Tyson i inni

Ocena: 2,5/5

2,5/5