20. Millennium Docs Against Gravity – relacja

Poniżej znajdziecie zbiór naszych recenzji i mini-recenzji związanych z 20. edycją festiwalu Millennium Docs Against Gravity (stacjonarnie 12-21 maja, online: 23 maja - 4 czerwca).

WOKÓŁ FESTIWALU

RECENZJE

KONKURS GŁÓWNY

INNE SEKCJE

MINI-RECENZJE

Werner Herzog radykalny marzyciel

WERNER HERZOG: RADYKALNY MARZYCIEL (Werner Herzog: Radical Dreamer)

reż. Thomas von Steinaecker

Trudno podczas seansu Wernera Herzoga: radykalnego marzyciela nie odnieść wrażenia, że tytułowy bohater nigdy by takiego dokumentu nie podpisał. Reżyser filmu, Thomas von Steinaecker, sięga po wszelkie środki najbardziej kojarzone z biograficznym kinem faktu. Wywiady przed kamerą przeplatają się tu zatem z materiałami archiwalnymi, okazjonalnie pojawia się również odautorski komentarz z offu. Sam Herzog chętnie opowiada o sobie i swoich filmach, inni rozmówcy zaś nie szczędzą pod jego adresem pięknych słów, dokładając swoje trzy grosze do zbiorowego listu miłosnego. Widzowie uczuleni na operujące konwencjonalnymi rozwiązaniami dokumentalne laurki będą zapewne podczas Radykalnego marzyciela przewracać oczami. Warto jednak zadać sobie pytanie: czy film o Herzogu musi być herzogowski? Jak silna nie byłaby pokusa, by odpowiedzieć twierdząco, sądzę, że odmienna strategia przyjęta przez twórców ma także swoje jasne strony.

Steinaecker postawił na klarowną narrację i chronologiczny porządek opowieści, starając się zarysować sylwetkę Herzoga możliwie jak najpełniej. Film odhacza najsłynniejsze punkty biografii Niemca – burzliwą współpracę z Kinskim czy zjedzenie ugotowanego buta w wyniku przegranego zakładu – jednak uwagę poświęca też kontekstom mniej „atrakcyjnym”, a dla portretowanej postaci kluczowym. Bawarskie dzieciństwo, rozwój nowego kina niemieckiego w latach 60., znaczenie, jakie dla tego nurtu miała Lotte Eisner – Steinaecker nie tylko wiedział, że tych wątków w kompetentnej opowieści o Herzogu nie powinno zabraknąć, lecz również zapewnił im właściwy komentarz, zapraszając przed kamerę braci Wernera oraz innych reżyserów z jego pokolenia (Wima Wendersa, Volkera Schlöndorffa), a także oddając głos Eisner poprzez nagrania archiwalne. Sporo miejsca poświęcił też pierwszym, mniej dziś pamiętanym filmom Niemca – Znakom życia i Nawet karły były kiedyś małe, ponadto sprawiedliwie potraktował olbrzymi dokumentalny dorobek Herzoga, wyłuskując z niego z konieczności najbardziej ikoniczne tytuły, jednak starając się przybliżyć w skondensowanej formie postawę swojego bohatera jako filmowca i jego spojrzenie na świat (funkcję tę pełni chociażby krótki montaż nieoczywistych pytań zadawanych przez Herzoga zza kamery bohaterom swoich dokumentów, będący jednym z najmocniejszych punktów Radykalnego marzyciela). Wreszcie, pokazuje Steinaecker bardziej współczesne oblicze autora Fitzcarralda jako ikony popkultury (np. występ w Mandalorianinie czy użyczenie głosu postaci z Simpsonów) oraz – jak zauważa Wenders – ważnej postaci dla wyobrażeń Amerykanów o dzisiejszych Niemcach. Wszystkie te elementy składowe, choć czasem traktowane dość pobieżnie, znajdują w filmie swoje miejsce, łącząc się w sugestywny portret zjawiska o nazwie Werner Herzog. Zatem: owszem, laurka, ale na tyle dobrze uargumentowana, że aż się chce dołączyć do pochwalnego tonu, np. kończąc rekomendację podniosłym stwierdzeniem, że Radykalny marzyciel to cenne przypomnienie, jakim skarbem dla światowego kina jest jego bohater.

Jędrzej Sławnikowski
Jędrzej Sławnikowski
Kino według Godarda

KINO WEDŁUG GODARDA
(Godard seul le cinéma)

reż. Cyril Leuthy

Godard, jaki jest, każdy widzi. Bez względu czy mamy o nim opinię starego, cynicznego dziada, który zbzikował przed śmiercią i zatracił się w rewolucyjnym zapale, odrzucając wymemłaną przez popkulturę nowofalową estetykę, czy z mniejszym lub większym dystansem oraz zrozumieniem wchłaniamy projekty z każdego etapu jego, trwającej ponad siedemdziesiąt lat, twórczości – nazwisko zmarłego we wrześniu autora Historii kina zdaje się stanowić synonim dziesiątej muzy. Z podobnego, dosyć banalnego i pretensjonalnego, założenia, że Godard to Kino, a Kino to Godard, wyszedł Cyril Leuthy w swojej ni to biografii, ni to próbie przybliżenia dorobku Francuza – Kino według Godarda (2022). 

Karkołomna próba streszczenia dekad działalności, stu kilkudziesięciu nakręconych filmów, tysięcy konfliktów, przyjaźni, współprac oraz zamiłowań w godzinie i czterdziestu minutach metrażu, jak można się było spodziewać, spełzła na skromnej przebieżce pełnej anegdot i cytatów, a nie jakościowej egzegezie twórczości. To dosyć jałowa telewizyjno-streamingowa produkcja, biopic, jakich wiele – niewyróżniający się ani formą podania wiadomości, ani ich doborem. Leuthy podzielił ten portret na sześć rozdziałów, w których, trzymając się chronologii, pobieżnie przygląda się spojrzeniu Godarda na medium przez pryzmat różnych etapów w jego życiu, rozwoju twórczym i technologicznym. Jeśli doszukiwać się jednak plusów tak szerokiej próby ujęcia tematu, to właśnie w braku pominięcia okresów działalności Francuza mniej znanych, bo i słabiej dostępnych (by nie powiedzieć przystępnych).

Michał Konarski
Michał Konarski