Ambiwalencja – recenzja filmu „Szarlatan”

Znachorstwo to jedno ze wzbudzających największą ambiwalencje zajęć. Z jednej strony ludowa mądrość i ziołolecznictwo budzą jakiś inherentny podziw, podskórny szacunek należnym tym, którzy wiedzą coś, co nam nigdy nie będzie dane. Jednocześnie nie sposób pozbyć się z głowy wizji hochsztaplerów w rodzaju Jerzego Zięby czy pseudoreligijnej szarlatanerii nawołującej w centrach miast przez megafony, jak to modlitwą leczą nowotwory. To wewnętrzne skojarzeniowe rozdarcie niewątpliwie stanowi jeden z odprysków odwiecznego konfliktu między ludowością a cywilizacją, naturą a nauką. Kolejny epizod dopisuje do tej walki Agnieszka Holland swoim Szarlatanem, który właśnie trafia na ekrany film za sprawą Gutek Film.

Słowo „znachor” w polskiej popkulturze na stałe związało się z dramatyczną historią profesora Rafała Wilczura, wymyśloną i spisaną w latach 30. ubiegłego wieku przez Tadeusza Dołęgę-Mostowicza, a potem, za każdym razem z gigantycznym sukcesem kasowym, przenoszoną na ekran przez Michała Waszyńskiego (w 1937 roku) i Jerzego Hoffmana (w 1981). Innym skojarzeniem może być postać Babki z popularnego serialu Ranczo. Chociaż postać, która może się kojarzyć z Babką pojawia się na drugim planie Szarlatana, to filmowi Agnieszki Holland bliżej do jej Europy, Europy, czy nawet pożałowania godnego Zieji Roberta Glińskiego, niż do klasyka Hoffmana. To przedstawiciel dość rozpowszechnionego w Europie Środkowej nurtu opowieści o człowieku rzuconym na wody wielkiej historii. Wszak tylko w naszym regionie możesz się urodzić w Cesarsko-Królewskiej Monarchii, młodość spędzić w biednej, acz dumnej, niezawisłej republice, doświadczyć nazistowskiego terroru, budować socjalistyczny ład pod czujnym okiem towarzyszy ze wschodu, a następnie przez tych samych towarzyszy zostać zgnieciony, upokorzony i zniszczony. A to wszystko nie wyjeżdżając poza swoją gminę. Ta niestabilność losów i światów, kalejdoskop politycznych zmian, które wpływają na życie nawet tych, którzy ponad wszystko chcą stać z boku, stanowi wymarzony materiał na film. Trzeba go tylko umieć wykorzystać.

Tytułowym Szarlatanem jest Jan Mikolášek, jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w XX-wiecznej historii naszych południowych sąsiadów. Miał diagnozować choroby za pomocą obserwacji próbek moczu, a następnie prowadzić terapię ziołoleczniczą lub kierować do zawodowych lekarzy. W filmie także pojawia się sugestia, że umiał „wyczuć” zbliżającą się śmierć pacjenta. O ile to drugie jest niewątpliwie dyskusyjne, to w tym pierwszym był całkiem utalentowany, czego dowodem jest lista pacjentów, na której znajdziemy między innymi pierwszego prezydenta Czechosłowacji Tomáša Masaryka, szefa kancelarii Trzeciej Rzeszy Martina Bormanna czy komunistycznego prezydenta Antonína Zápotockiego, który prywatnie był jego przyjacielem. Śmierć tego ostatniego zaowocowała zresztą popadnięciem w niełaskę nowych władz i w efekcie skazaniem za kolaborację z nazistami i zamknięciem prywatnej kliniki na prowincji.

Portretując Mikoláška polska reżyserka unika pokusy popadnięcia w przesadną i nieznośną telenowelowość, co przydarzyło się na przykład von Donnersmarckowi w Obrazach bez autora. Zamiast tego serwuje nam opowieść poprowadzoną niemal wzorcowo według hollywoodzkich schematów. Zielarza poznajemy tuż przed aresztowaniem, mamy okazję przyjrzeć się jego pracy, charakterowi czy relacji z asystentem Františkiem Palko, zresztą bardzo dobrze wygranej: że nie jest to partnerstwo jedynie na niwie zawodowej, możemy wyczuć na długo przed tym, jak zostanie to wypowiedziane explicite. Wcześniejsze wydarzenia, młodość i rozwój kariery Mikoláška, przedstawiają nam sprawnie zrealizowane retrospekcje, w których na ekranie widzimy Josefa Trojana, czyli syna Ivana – odwórcy roli starego Mikoláška. Zabieg ten, podobnie jak inne obsadowe decyzje, sprawdza się tu bardzo dobrze, chociaż trzeba przyznać, że debiutujący w tak poważnym projekcie Josef póki co nie wykazuje talentu na poziomie ojca. Tym bardziej niezrozumiała dla mnie jest decyzja, by to jego twarz znalazła się na całkowicie zresztą nieudanym oficjalnym plakacie kinowym filmu. Ivan Trojan w Szarlatanie zaprezentował z kolei swoją najlepszą kreację od lat. Żywa legenda czeskiego aktorstwa, zdobywca aż sześciu Czeskich Lwów i jeden z ulubionych aktorów Petera Zelenki, dostał od Holland bardzo duże pole do popisu i sumiennie z tego skorzystał. Jego Mikolášek jest stary i doświadczony, trochę zrezygnowany, ale wciąż przepełniony idealizmem i wewnętrzną siłą, przez większość czasu wyciszony, ale chwilami wybuchający, pewny siebie, lecz gdy przyjdzie co do czego też załamany, wreszcie zakochany, zdradzany i zdradzający. A przy tym wszystkim ani na chwilę nie przestaje być autentyczny i przekonujący. Bez dwóch zdań jedna z najlepszych ról roku w światowym kinie, szkoda tylko, że po czesku i poza konkursem w Berlinie, więc nikogo nie obejdzie.

Tym, co godne pochwały i uwagi w Szarlatanie, jest jego moralna szarość. Czy Mikolášek był zaszczutym pozytywistycznym herosem, czy zepsutym pragnącym pieniędzy i zaszczytów hochsztaplerem i kolaborantem? Jak oceniać jego współpracę z nazistami? Przyjaźń z komunistycznymi dygnitarzami? Sposób, w jaki traktował ludzi mu najbliższych? Tego wszystkiego się nie dowiemy z tego filmu, i to dobrze. Dobrze też, że mimo swojej osobistej fascynacji zielarstwem, której dała wyraz m.in. realizując Pokot, Agnieszka Holland nie zmienia swojego obrazu w hołd dla „metod niekonwencjonalnych”. Zamiast tego, chociaż oczywiście pomnikowo przedstawia badania dokonywane przez głównego bohatera, to całości nie brakuje humoru, a wątpliwości wyrażane przez drugoplanowych bohaterów zazwyczaj nie są rozwiewane. A do tego wszystkiego dochodzi tu jeszcze wątek silnej wiary katolickiej Mikoláška, trudności w godzeniu jej z orientacją czy własnymi przekonaniami. I znów wiara jest tu potraktowana z wyczuciem i bez oceniania, obrażania ani wywyższania.

Szarlatan nie jest filmem, który ma szansę kogokolwiek zaskoczyć, czy to w warstwie scenariuszowej, czy technicznej, to produkcja chwilami boleśnie poprawna, ale w tej poprawności godna uznania. Nie widzę innej możliwości niż to, by Holland odebrała to, co należało jej się w 2013 za Gorejący krzew i reprezentowała Czechy na Oscarach. I może niech kontynuuje ona swoją karierę właśnie za naszą południową granicą, ten klimat jej wyraźnie służy.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Szarlatan

Tytuł oryginalny: „Šarlatán”

Rok: 2020

Gatunek: historyczny, obyczajowy

Kraj produkcji: Czechy

Reżyseria: Agnieszka Holland

Występują: Ivan Trojan, Juraj Loj, Josef Trojan i inni

Dystrybucja: Gutek Film

Ocena: 3/5