Przedstawienie musi trwać – recenzja filmu “Song Lang” – Pięć Smaków

Nie tak dawno temu, bo na początku lat 20. ubiegłego wieku, w okresie francuskiego kolonializmu w Wietnamie zaczęła kształtować się opera cải lương, rozkwitająca jako rozrywka klasy średniej. Teraz już promowana jako tradycyjny teatr narodowy, przeżywała swój złoty okres w latach 80. ubiegłego wieku. Przyciągała tłumy swoimi barwnymi strojami, muzyką wykonywaną na żywo i wzruszającymi historiami pełnymi szlachetnych mężczyzn, pięknych kobiet i niesprawiedliwości losu. Co ciekawsze, przedstawienia nie musiały toczyć się jedynie w owianych legendą minionych epokach, często portretowały problemy współczesnego społeczeństwa, miłość wychodzącą poza normy kulturalne. Kierując się tym tropem, Leon Quang Le postanowił nakręcić dzieło, które zawrze w sobie zarówno całą tęsknotę za przeszłością, jak i zanikającą w dzisiejszych czasach sztuką cải lương, tworząc „Song Lang”.

Co jednak kryje się za tajemniczym tytułem? Song Lang to nazwa wietnamskiego instrumentu muzycznego, służącego do wystukiwania rytmu podczas przedstawień wietnamskiej opery. To właśnie jego dźwięk zapadł głęboko w serca wielu Sajgończyków, którzy dawniej ustawiali się w długie kolejki, by zobaczyć swoich idoli na scenie. Dziś pozostało tylko wspomnienie, zarówno o prawdziwym Sajgonie (obecnie Ho Chi Minh), jak i o minionej świetności cải lương. To właśnie sentyment zdaje się główną energią filmu, to on przywołuje łezkę w oczach starszego pokolenia Wietnamczyków i tamtejszych emigrantów. Reżyser rozumie tę tęsknotę, gdyż sam wyjechał do Stanów Zjednoczonych w wieku 13 lat. Teatr nie jest zresztą jedynym elementem osobistego powrotu do przeszłości. Jak mówi jeden z bohaterów: w czasie można podróżować poprzez ludzi, przedmioty i miejsca. Dlatego w filmie usłyszymy popularne piosenki minionych czasów, zobaczymy Contrę na Nintendo, kasety magnetofonowe i przeniesiemy się do praktycznie nieistniejącego już miasta.

Porzucając jednak na chwilę nostalgię, która nie musi budzić się w sercu każdego widza, czy jest jeszcze coś, co „Song Lang” ma nam do zaoferowania? Tym nieoczarowanym przydługimi ujęciami występów i (własnoręcznie!) napisanymi przez Leona Quanga Le pieśniami operowymi pozostaje współczesna warstwa fabularna. Głównym bohaterem jest Dung, małomówny windykator długów zaciąganych z desperacji przez ubogą ludność Sajgonu u lichwiarki, Pani Nga. Choć może się wydawać bezwzględny i zimny, tak naprawdę jest wrażliwy i pełen tłumionej empatii. Pewnego dnia dostaje zlecenie odzyskania pieniędzy od przyjezdnej trupy cải lương, co ożywia w nim wspomnienia dramatycznej przeszłości. Kiedy zaś Dung ratuje podczas bójki w restauracji Linh Phunga, utalentowanego śpiewaka, między mężczyznami zaczyna rodzić się uczucie.

Kiedy osoba z widowni podczas sesji Q&A zadała reżyserowi pytanie, czemu postanowił w tak platoniczny sposób ukazać miłość między dwoma mężczyznami, odpowiedział, że miał już dość tego jaki kino portretuje osoby homoseksualne. Chciał tym samym stworzyć film, gdzie między bohaterami nie ma żadnego fizycznego kontaktu, po to by widownia zaczęła postrzegać ich jako normalnych ludzi. Pomijając słuszność tej decyzji spokojnie można uznać, że czystość relacji między głównymi bohaterami ma swój niewinny urok. Ciężej przychodzi mi zaakceptować telenowelową formę tego zauroczenia: w jeden dzień zbłąkane dusze odnajdują się poprzez romantyczny spacer po mieście, randkę z Nintendo, śpiewanie o zmroku poematu miłosnego i głęboką rozmowę egzystencjalną na dachu. Uwieńczeniem – jak przystało na dobrą operę mydlaną – jest dramatyczne zakończenie, napisane w tak wymuszony sposób, że aż woła o pomstę do nieba. Jedyny sposób, w jaki jestem w stanie zracjonalizować tę artystyczną decyzję reżysera, jest chęć upodobnienia finału do trwającego równolegle spektaklu, jednak nie sprawia to, że budzi ona moją aprobatę.

Mimo moich cierpkich słów skierowanych w stronę filmu, zdaję sobie sprawę, że najprawdopodobniej nie jestem grupą docelową tej produkcji. Słysząc wiele pozytywnych opinii padających z ust polskich Wietnamczyków obecnych podczas pokazu, opowiadających o własnych wspomnieniach związanych z Sajgonem i dawnych czasach, myślę, że jest to produkcja o szczególnym znaczeniu właśnie dla tej grupy. Jednak jeżeli i Wy jesteście amatorami azjatyckiego teatru lub niewinnych romansów, to „Song Lang” może być tytułem dla Was.

Ania Grudziąż
Ania Grudziąż
Song Lang plakat

Song Lang

Tytuł oryginalny: „Song Lang”

Rok: 2018

Gatunek: dramat

Kraj produkcji: Wietnam

Reżyser: Leon Quang Le

Występują: Isaac, Lien Binh Phat, Minh Phuong i inni

Ocena: 2,5/5