To jest nas dwoje – recenzja filmu „Mrok”

W kinie często stykamy się z opowieściami o monstrach. W „Kształcie wody” wodny „wybryk natury” był niebezpieczny dla otoczenia, nie licząc jednostek, z którymi znalazł porozumienie czy odkrył podobieństwo, jak zahukana Elisa. Podobna więź w „Mroku” połączy dwójkę pokrzywdzonych nastoletnich odmieńców, Minę i Alexa.

Pierwsze minuty filmu zapowiadają horror o przeklętym domu. Pewien kapłan zmierza w kierunku „Czarciego leża”, położonego na zachód od Loveland w stanie Kolorado. Pozostaje domysłem, czy reżyser wybrał tę lokalizację przez wzgląd na rozciągającą się tam na dwie mile formację skalną zwaną „Kręgosłupem diabła”. Jak sama nazwa wskazuje, „Czarcie leże” to siedlisko zła. „Przemyka po nim potwór, głodny ludzkiego mięsa i kości. Kiedyś był taki jak Ty i ja… ale spotkało go coś bardzo złego”. Czemu bohaterowi tak bardzo zależy, aby się tam dostać? Bo kto o zdrowych zmysłach zapuszczałby się tam w pojedynkę? Może jest członkiem sekty religijnej porywającej nieletnich i dostał zlecenie, aby przemycić kolejne dziecko? Tylko tym razem natrafił na komplikacje. Intuicja każe podejrzewać, że chce się ukryć, bo jest poszukiwany przez policję. Sami twórcy zrezygnowali z wdawania się w wyjaśnianie wstępu, przez co staje się on niemal odrębną sekwencją.

W pełnometrażowym debiucie Justina P. Lange’a czuć inspirację twórczością Guillerma del Toro. W „Kręgosłupie diabła” duch nawiedzający i dręczący żywych zarazem strzegł ich przed namacalnym, tym najgorszym z możliwych, bo ludzkim wyrachowaniem i bezwzględnością. Podobnie rzecz ma się w „Mroku”, gdzie “zło wcielone” będzie chroniło zmaltretowanego chłopaka. Na uwagę zasługuje również fakt, że reżyser skupił się na stworzeniu historii widzianej z perspektywy potwora. Ten motyw jest clou całego filmu i częściowo usatysfakcjonuje widzów – ale uwaga –  tych głodnych dramatu tkwiącego pod płaszczykiem metafory, a nie pełnokrwistego horroru.

Większość fabuły koncentruje się na mrocznej bajce o dwójce nastolatków, która pada ofiarą nadużyć dorosłych, a antidotum zdaje się być wzajemna więź i nić porozumienia, która połączy parę protagonistów. Oboje strasznie pokrzywdzeni przez los. Ona poluje i zjada każdego, kto tylko zbliży się do jej domu rodzinnego. On zostaje oślepiony przez swoich oprawców. Dziewczynę poznajemy bliżej przez szereg zagadkowych retrospekcji. Z czasem Mina staje się niczym przybrana, starsza siostra dla poszkodowanego Alexa. Koncepcja przywodzi na myśl „Wiecznie żywego” z 2013 roku, gdzie główny bohater jest „nieumarły”, ale wraz z miłością odżywa i od razu zaczyna mu szybciej krążyć krew w żyłach. Ciało zaczyna się regenerować, ale również odczuwać ból. Podobnie też emocje działają na Minę, zagraną z wyczuciem przez Nadię Alexander. Po prostu nie da się po seansie nie poczuć sympatii do granej przez nią postaci.

O ile oddzielnie wyizolowane momenty zapadają w pamięć i robią wrażenie, wprost proporcjonalne do szlachetnych zamierzeń twórców, to dramat sprawia wrażenie wybrakowanego. Widz dowiaduje się niewiele na temat tak istotnego i skomplikowanego dzieciństwa bohaterki, a zamiast tego dostaje miejscami powierzchowną treść, potraktowaną nazbyt chłodno. Summa summarum. „Mrok” wyróżnia się próbą przeniesienia drażliwego tematu na grunt horroru. Dzięki temu całość nie wprawia w zmieszanie, staje się mniej szokująca, co sprzyja rozbudzeniu empatii i uwrażliwieniu widza.

Anna Strupiechowska
Anna Strupiechowska
mrok plakat

Mrok

Tytuł oryginalny: The Dark

Rok: 2018

Gatunek: dramat, horror

Kraj produkcji: Austria

Reżyser: Justin P. Lange

Występują: Nadia Alexander, Toby Nichols, Karl Markovics i inni

Dystrybucja: Kino Świat

Ocena: 3,5/5