"Znikające góry", reż. Yuxi Cui
Ocena: 3,5/5
Odkąd w latach 80. XX wieku nauka zaczęła zajmować się procesem postępującej globalizacji, zaczęto zauważać coraz to nowe problemy związane ze zwiększającym się znaczeniem korporacji międzynarodowych oraz wzrostem natężenia i tempa komunikacji za pomocą nowych technologii. Tworzący się na naszych oczach jeden zunifikowany świat ze zmniejszającym się znaczeniem podziałów na narodowości i grupy etniczne doprowadził do zaniku wielu języków i homogenizacji kultury.
Yuxi Cui, chiński filmowiec, malarz i kaligraf, spędził wiele lat na obserwacji azjatyckiej grupy etnicznej Yao (inaczej Mien lub Dao) liczącej niewiele ponad 3 miliony ludzi, z czego zdecydowana większość mieszka w Chinach i Wietnamie. W Państwie Środka większość osad Yao znajduje się w prowincjach Guangdong, Hunan czy Jiangxi. W pierwszej z nich mieści się górska wioska Nangang uważana za najstarszą, największą i najlepiej zachowaną wieś ludu Yao. Tam też reżyser „Znikających gór” znalazł inspirację do swojego filmu.
Chiński twórca stworzył proste formalnie, ale przejmujące i przepełnione melancholią dzieło. Towarzyszymy wraz z reżyserem dokumentu starszemu małżeństwu Tang żyjącemu samotnie, odkąd ich dwie córki wyszły za mąż i wyjechały do miasta. Bohaterowie dzielą się z nami historią wioski i opowiadają o zwyczajach Yao. Widzimy ich w tradycyjnych strojach, słuchamy jak grają na bębnach, pokazują wyroby rzemieślnicze i odtwarzają lokalne tańce. Niemal wszystkie dialogi są przez nich wyśpiewywane, dzięki czemu wywołują skojarzenie ze średniowiecznymi pieśniami bardów. Taki sposób wypowiedzi ułatwia im komunikację w górskich obszarach prowincji Guangdong.
Do świata ludu Tao wkracza z buciorami cywilizacja. Młodzi w większości opuścili wioskę w poszukiwaniu pracy w dużych metropoliach. Wiele okolicznych osad przestało już istnieć. Wydaje się, że jedynym ratunkiem dla lokalnej społeczności jest pomoc państwa i inwestycja w turystykę. Specjalistyczne strony internetowe już teraz polecają pobyt w wiejskich warunkach wśród przyrody, obiecują niezwykłe zetknięcie z nieskażonym cywilizacją miejscem. Organizowane są szkolne wycieczki i pobierane opłaty od wstępu. Czy jednak tworzenie tego typu „rezerwatów” to właściwa droga dla ochrony mniejszości etnicznych? Nie spodziewajmy się jednak po seansie „Znikających gór” łatwych rozwiązań danych nam na tacy.