Na co do kina? Cotygodniowy przegląd premier #21

W tym roku nie było jeszcze tak mocnego zestawu. Do kin trafia aż 11 premier. Zarówno widzowie żądni rozrywki jak i tacy, którzy szukają intelektualnego wysiłku znajdą coś dla siebie. Uciekajcie przed słotą do kina, naprawdę jest na czym zawiesić oko.

PREMIERA TYGODNIA: Po tamtej stronie

WYBIERAMY SIĘ: A Ghost Story, Thor: Ragnarok, Borg/McEnroe, Inxeba. Zakazana ścieżka, Łagodna, Śmierć nadejdzie dziś, Piła, Skazany, Dziewczyna bez rąk

INNE PREMIERY: Między nami wampirami

Za premierę tygodnia po wielu przepychankach (gdyby zawsze był taki dobrobyt) wybraliśmy „Po tamtej stronie”. Aki Kaurismäki nadal śni o swoich wyrzutkach, przegranych, zmarginalizowanych. Nośna problematyka uchodźca to nie trampolina, żeby wypromować film w zagranicznych mediach, lecz jeden z elementów układanki społecznej. Tym bardziej, że zawsze empatia Fina wobec każdej postaci podszyta jest typowo skandynawskim śmiechem przez łzy. Firmowe zagrania Akiego odhaczone: inscenizacja bezbłędna, kadry Salminena tak symetryczne, że Wes Anderson zrobił z radości fikołka, za scenografię nadal robią zgrzebne lokale, a ostre i szczere dialogi podawane są z kamienną twarzą przez jego stałych aktorów (Kuosmanen, Koivula, Outinen). Film mądry i przezabawny jednocześnie.

Do końca z fińskim komediodramatem o miano filmu tygodnia naszej redakcji rywalizował hit tegorocznych Nowych Horyzontów. Pełne sale wrocławskiego kina i płacz tych, którym nie udało się się dostać na seanse świadczą, że na „A Ghost Story” czeka mnóstwo osób. Poniżej Marcin Kempisty analizuje dlaczego sporo widzów może kręcić nosem na film Davida Lowery’ego:

"A Ghost Story" dokonuje interesującego podziału na linii zwykli widzowie-recenzenci. Spora dysproporcja pomiędzy zachwytami krytyków a sceptycyzmem widowni może wynikać z oczekiwań, z jakimi podchodzi się do tego filmu. Produkcja Davida Lowery'ego przyciąga znanymi nazwiskami (Rooney Mara, Casey Affleck), jak również ogólnymi opisami, zapowiadającymi mariaż "Uwierz w ducha" z "Ps. Kocham cię"". Tymczasem to powolna, melancholijna opowieść o próbie poradzenia sobie ze stratą ukochanej osoby. Wszelkie filmowe tricki zostają tutaj odrzucone, a priorytetem staje się przedstawienie życia w całej okazałości. Film Lowery'ego na pewno wielu zniechęci, niemniej jednak warto czasami odrzucić pewne przyzwyczajenia i dać się porwać estetyce niby nie z tego świata, a jednak tak umiejętnie odzwierciedlającej rzeczywistość.

Marcin Kempisty
Marcin Kempisty
A Ghost Story
"A Ghost Story"

Na niedawno zakończonym Warszawskim Festiwalu Filmowym pokazywano „Łagodną” Siergieja Łoźnicy. Dzieło autora „Szczęście, ty moje” wyraźnie usatysfakcjonowało gusta naszego  Naczelnego, który w relacji z festiwalu pisał:

Łoźnica zabiera nas na podróż po Rosji, nie jest to bynajmniej wycieczka turystyczna, ani szwendanie się bez celu, a zadanie do wykonania. Tytułowa "Łagodna" chce bowiem doręczyć paczkę siedzącemu w więzieniu mężowi. Okazuje się jednak, że nie jest to takie łatwe. Na jej drodze nie stoi jedynie bezduszna biurokracja, ale też otaczający ją źli ludzie, którym nasza bohaterka nie ma siły się przeciwstawić. Błaha czynność taka jak próba załatwienia wizyty w więzieniu staje się też pretekstem do pokazania światu wschodniego społeczeństwa skażonego kombinatorstwem, uwielbieniem komunizmu i pijaństwem. Oczywiście nie wszyscy tutaj są źli, mamy pełne spektrum charakterów. Jednak trzeba przyznać, że postaci pozytywne często nie mają siły przebicia w świecie pełnym szumowin, tak jest też tutaj. Łoźnica tworzy swoją fabułę z wrażliwością dokumentalisty, co sprawia że nawet najprostsze sceny, takie jak rewizja osobista potrafią być poprowadzone z niebywałą precyzją i stworzyć niezapomniane sekwencje. Moim zdaniem jedno z najlepszych dzieł tegorocznego Cannes.

Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż

Inną propozycją, której musicie szukać raczej w kinach studyjnych jest „Inxeba. Zakazana ścieżka”. Adrian widział kandydata do Oskarów z Republiki Południowej Afryki w Zwierzyńcu na Letniej Akademii Filmowej:

Film ukazuje świat rytuałów inicjacyjnych do dziś praktykowanych w RPA. Główni bohaterowie to opiekunowie na obozach dla chłopców, mających przejść okrutną próbę. Ich podopiecznym okalecza się genitalia, a następnie celebruje czas gojenia się ran ("inxeba" to w języku zulu właśnie "rana"). Jednak dla Xolaniego i Vija przyjazdy na coroczny rytuał to nie kwestia wiary w zabobony. Obaj są kochankami, którzy tylko w tym momencie mogą spędzać ze sobą czas. Ich relację komplikuje pojawienie się młodego Kwanda, negującego sens tradycji i zdającego się dostrzegać uczucie, jakie obaj mężczyźni ukrywają. "Inxeba" to z jednej strony pobieżny wgląd w przesądną Afrykę, z drugiej gejowski melodramat z klasycznym motywem trójkąta bohaterów. Obie materie się przeplatają, gdyż tradycja, której efektem są jedynie ból i cierpienie, staje w opozycji do "zakazanej miłości". Niestety to bardzo przewidywalne ideowo kino, nakręcone w ospałej, dusznej atmosferze. Ma to swój urok, postaci są dobrze napisane, lecz ckliwa strona opowieści wydaje się za bardzo górować nad potrzebą wpijania się w temat. Ostatecznie otrzymujemy niedosyt, choć z pewnością nazwanie filmu "banalnym" byłoby nadużyciem.

Adrian Burz
Adrian Burz
Łagodna
"Łagodna"

Od środy w kinach gości najnowszy produkt ze stajni Disneya czyli „Thor: Ragnarok”. Czy Nowozelandczyk Taika Waititi poradził sobie z wysokobudżetową produkcją o bogu piorunów? O swoich wrażeniach z seansu pisze  Maciek Kowalczyk:

Marvel nadal żywy, choć pewne schematy fabularne nadal obowiązują. Patrząc krytycznie nie sposób nie zorientować się, że pierwszy akt "Thora: Ragnoroka" ma nadmierną ekspozycję. Podczas tej rozbiegówki musimy dowiedzieć się co najmniej dwa razy co dotąd wydarzyło się w galaktyce i spotkać Benedicta Cumberbatch (scenę w domu Doktora Strange można wyciąć z filmu i nikt by tego nie zauważył, choć działa ona dobrze jako kilkuminutowy gag). Potem jednak nie sposób się nudzić, bo Taika Waititi (autor cudownych "Co robimy w ukryciu" i "Dzikich łowów") idzie po bandzie. Patos rozbija cringowym przeciągniętym humorem (być może dla niektórych wyda się to nieskończonością), syntezatory i cukierkowa scenografia wiodą ku "Flashowi Gordonowi" i "Masters of the Universe", a każdy z superherosów dostaje nową bardziej ludzką twarz za sprawą improwizowanych scen. Nigdy dotąd w tym świecie postaci nie były tak niewinne i szczere: odsłaniają się pyszałkowaty Thor, oba wcielenia Hulka: potwór to rozwrzeszczany dzieciak, człowiek to zagubiony neurotyk. Nawet szczwany jak lis Loki kryje wewnątrz ból. Oczywiście nie jest to sesja terapeutyczna, bo reżyser daje wybrzmieć tym skrywanym traumom w ramach oddechu od festiwalu celnych ripost (żadnych tam one-linerów - tutaj po prostu dowcipnie się dialoguje), upadków i wybuchów.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

Słynny tenisowy pojedynek na kortach Wimbledonu doczekał się wreszcie  ekranizacji. Wielu czekało z niecierpliwością na film Janusa Metza, autora dokumentu „Armadillo – wojna jest w nas”. Podczas Filmweb Offline Marcin Prymas miał szansę przekonać się czy „Borg/McEnroe” w istocie zasługuje na uznanie:

Pod koniec tego roku dostajemy dwa filmy o tenisie i jeśli „Battle of Sexes” okaże się choć w podobnym stopniu tak udane jak „Borg/McEnore” to fani tego sportu powinni zaczynać tańce radości. Szwedzka produkcja jest swoistą tenisową odpowiedzią na genialny „Wyścig” Rona Howarda sprzed paru lat tu również mamy rywalizacje dwóch wielkich sportowców i filozofii życia i kariery. W odróżnieniu od Brytyjczyka Janus Metz skupia się na jednym konkretnym momencie, jednym konkretnym meczu co pozwala głębiej zanurzyć się w bohaterów, ich stan i emocje w danej chwili. Świetna gra aktorska - Shia LeBouf przypomniał, że istnieje jakiś powód dla którego wciąż znajdują się szaleńcy chcący go zaangażować, i zaskakująco udane pokazanie meczu jako elementu filmu to powody czemu naprawdę warto wybrać się na seans.

Marcin Prymas
Marcin Prymas
Thor: Ragnarok
"Thor: Ragnarok"

Ten weekend w kinach ściśle związany jest ze zbliżającym się Halloween. Toteż dystrybutorzy nie mogli zrezygnować z horrorów. Wśród nich znajdziemy „Śmierć nadejdzie dziś„. Jest to slasher utrzymany w klimacie „Dnia świstaka”. Główna bohaterka każdego ranka budzi się w swoim łóżku, by wieczorem zostać zasztyletowana przez zamaskowanego killera, a następnie wszystko powtarza się od nowa. Tylko pokonanie mordercy zdaje się być ucieczką przed pętlą czasową. Ten młodzieżowy straszak wśród krytyków oraz fanów gatunku ma całkiem niezłe noty. Z odpowiednim nastawieniem, wydaje się znakomitą alternatywą dla maratonów grozy.

Inna horrorowa propozycja to „Piła: Dziedzictwo” (tytuł oryginalny Jigsaw). Seria powraca z ósmą odsłoną po siedmiu latach. Ze zwiastuna wiemy już, że tytułowy morderca ponownie zaczął zabijać. Zapowiada on też lżejszy klimat, bliższy kinu przygodowemu, ze skoczną muzyką oraz obowiązkowym okazjonalnym żartem jak w kinie Marvela. Czy ma to uzasadnienie w samej produkcji, czy też jest to jedynie kolejny mylny zwiastun który ma poszerzyć krąg widzów? Czy „Jigsaw” jest godnym następcą tej spójnej serii filmów? Mediakrytyk i Metacritic narazie w tej kwestii milczą, IMDb uspokaja oczekiwania oceną społeczności powyżej 7.0. Więcej dowiecie się z naszej recenzji już w ten weekend!

Ric Roman Waugh, twórca filmów „Skazaniec” („Felon”) i Infiltrator („Snitch”) nakręcił ostatnią część swojej „Trylogii Więziennej”. „Skazany” („Shot Caller”) to gratka dla fanów kina więziennego. Reżyser udowadnia tym samym, że tak mocno wyeksploatowany temat stanowi niewyczerpane źródło pomysłów. Kibicujemy (pogodzonej z losem) postaci odgrywanej przez Nikolaja Coster-Waldau, co pogłębia dwoiste uczucie niepokoju-ukojenia i wywołuje dreszcz emocji. Poruszany jest ważny temat: przemoc rodzi przemoc w komercyjnym systemie więziennictwa u USA. Dowiemy się również co dzieje się z bohaterem po odsiadce w ośrodku typu „szkoła gladiatorów”. Na horyzoncie można wypatrywać naszej recenzji.

Śmierć nadejdzie dziś
"Śmierć nadejdzie dziś "

Niezbyt głośną, ale niewątpliwie interesującą premierą jest „Dziewczyna bez rąk„. To adaptacja baśni braci Grimm, obiecująca mroczą podróż głównej bohaterki przez magiczną krainę. Tytułowa bohaterka to córka młynarza, okrutnie potraktowana przez własnego ojca, wyrusza w świat w poszukiwaniu nadziei. Nietypowa to animacja, niekoniecznie też skierowana do dzieci. Wszakże mimo przyjętej formy, na ekranie zobaczymy okrucieństwo i powracający temat cielesności. Widzowie chwalą jednak obraz, za zachowanie wyważenia między surrealizmem, a poprawiającą nastrój przypowieścią. Wiele kin „Dziewczyna bez rąk” nie zagra, ale jeśli macie okazję, wypada skorzystać. 82% na metacriticu to wszakże solidny wynik.

Obligatoryjną tanią produkcją dla dzieci w tym tygodniu będzie „Między nami wampirami”, czyli druga już filmowa adaptacja bestselerowego holenderskiego cyklu powieści dla dzieci „Mały Wampirek”. Aktorski film sprzed 17 lat zdobył jakąś popularność, na świecie zarabiając ponad 30 mln $ i animacja chętnie do niego nawiązuje. Ciekawym smaczkiem (niestety co oczywiste niedostępnym polskim widzom) jest powrót w tutejszym dubbingu oryginalnej ekipy aktorskiej. Trójwymiarowa animacja jest na zaskakująco wysokim poziomie, pozytywnie wybijając się w świecie niskobudżetowych bajek. Jeśli chcecie na coś zabrać dzieci, to „Między nami wampirami” będzie lepszym pomysłem, niż się wydaje po tytule.