Szurotopia – recenzja filmu „Wujek Foliarz”

To w sumie dołujące, że gdy pasta o wujku foliarzu ujrzała światło dzienne, była tylko żartobliwą przypominajką o społecznych odrzutkach, którzy rozpoczęli partyzantkę przeciw globalnym spiskom i pokątnym układom. Dziś kolejne głowy państw zapraszają do współrządzenia patentowanych idiotów, denialistów klimatycznych, antyszczepionkowców, technofaszystów i multimiliarderów w typie podręcznikowych czarnych charakterów. Wujek Foliarz w reżyserii Michała Tylki na podstawie copypasty Malcoma XD ma dziś więc znacznie inny wydźwięk. Tytułowy preppers nie jest już tylko śmiesznym dziwakiem – ma potencjał na ludowego trybuna czy choćby intratne stanowisko w amerykańskiej administracji.

Gdy polski rynek internetowych opowiastek rozsyłanych pocztą pantoflową zyskiwał na znaczeniu, wielu żartowało, że w przyszłości będzie można się na nie powoływać na maturze. Dziś to zupełnie możliwe – adaptacje copypast stają się czymś w rodzaju osobnego uniwersum, chętnie wydawane są również na papierze. Po szybkim zdobyciu kultowego statusu przez krótkometrażowego Fanatyka (2017), producenci chętnie zaczęli inwestować w projekty oparte na motywach twórczości Malcolma XD (np. serial Emigracja XD Canal+). Pisane lekkim piórem, wypchane absurdem komediowe opowieści o współczesności, mogą bowiem stanowić produkt sprzedawany tak młodszej widowni, jak i ogółowi populacji. Wujek Foliarz to spin-off wyżej wspomnianego shorta, ale też przeniesienie optyki z jednej rodziny na całe społeczeństwo.

Na pierwszym planie ponownie gości Kuba Gałecki (w tej roli Mikołaj Kubacki) – pokiereszowany trudnym dorastaniem przedstawiciel pokolenia wychowanego na Wykop.pl i forach obrazkowych. Poznajemy go na obowiązkowej terapii uzależnień, z której nagle zostaje porwany przez własnego wujka (Adam Woronowicz). To z jednej strony gest pomocowy, mający na celu uwolnienie młodego od psychoterapeutycznego drenażu mózgu, z drugiej zaś tytułowy bohater ma w tym konkretny interes. Kuba może się bowiem przydać w prowadzeniu działalności – tropiącej spiski organizacji Prawda TV. To telewizja lokalna i ruch samorządowy zarazem, a przy tym maszynka do zarabiania pieniędzy na internetowych pelikanach łykających każde antidotum na nieistniejące problemy.

Zatrzymajmy się na chwilę przy głównym miejscu akcji – Słupczynie, fikcyjnej wichurze będącej kolażem wyklejonym z różnych odcieni polskiej prowincji. To tam, na uboczu, znajduje się centrum dowodzenia wujka, kilkupokojowy podziemny schron, a także cały zespół współpracowników. Każdy z bohaterów to chodząca karykatura, a zarazem postać znajoma z innych dzieł kultury czy życia codziennego. Adam Woronowicz odgrywa praktycznie 1:1 Darka Wasiaka, w którego wciela się w serialu The Office PL. Andrzej Grabowski to sepleniący stary komuch, który nadal nie pogodził się ze śmiercią Fidela i podtrzymuje jego ducha dymem kubańskich cygar. W zdemenciałego sąsiada wcielił się Marian Dziędziel, lokalną diwę gra Katarzyna Figura, a za niecnego informatyka przebrał się Michał Sikorski, radykalny klecha z netfliksowego 1670.

Zbierając różne wątki z polskiej popkultury, powiatowych legend, internetowych mitów, a nade wszystko dziedzictwa nadwiślańskiego towarzystwa foliowej czapeczki, Michał Tylka rozszerza znacznie świat przedstawiony przez Malcolma XD. Podobnie jak w Fanatyku, fabuła napędzana jest tu konfliktami pokoleniowymi, brakiem wzajemnego zrozumienia i różnicami w mentalności. Ale to tylko tło – stworzone, by zadowolić producentów i widownię. Pod przyziemną obyczajówką o próbie odnalezienia samego siebie w szybko zmieniających się i trudnych do zrozumienia czasach, ukryta jest trzeźwa i ciekawa obserwacja polskiej codzienności. Węszenie spisków i układów stało się w pewnym momencie uniwersalne: dla jednych są to chemtrails lub plandemia, dla innych aktywiści ekologiczni bądź aborcyjni, a dla jeszcze kolejnych – Polski Związek Wędkarski. Skoro złożoności świata nie da się już wytłumaczyć prostymi zdaniami, zwolennicy „zdrowego rozsądku” zaczęli czytać wyłącznie między wierszami.

Po premierze Fanatyka pojawiły się słuszne głosy krytyki, że tak nowatorską formę literacką przedstawiono w bardzo konserwatywnym stylu. Wujka Foliarza również trudno nazwać próbą napisania copypasty kamerą – strona formalna jest tu jedynie narzędziem do opowiedzenia historii i mało ma w sobie świeżości. Jednak pełnometrażowy debiut Tylki wyróżnia się tempem: kolejne wątki zmieniają się jakby reżyser przewijał sceny pociągnięciem palca w górę, tworząc iście tiktokowy strumień świadomości. Czy to wymóg producencki czy pierwotne założenie twórcy – pewnie dowiemy się w jakimś wywiadzie. Ale taki festiwal atrakcji i nagromadzenie wątków działa paradoksalnie na korzyść filmu, dobrze oddając informacyjny tumult i psychotyczny charakter naszych czasów. 

Główną siłą Wujka Foliarza są frywolny humor, mnogość charyzmatycznych postaci i absurdalne zwroty akcji. Pod tym względem przypomina niedawną Apokawiksę [NASZA RECENZJA], komediowy horror ekologiczny o maturzystach i łapczywości bogaczy. Podobnie jak Xawery Żuławski, Michał Tylka nie spina tyłka – proponuje eskapistyczny seans dla całej rodziny, akcentujący wątki społeczne i polityczne. Jeśli polskie kino ma już się zabierać za te tematy, to chyba właśnie tak, bez pretensji, nudy i patosu. Na takich lekkich produkcjach wszyscy wyjdziemy lepiej niż na wtórnych, silących się na głębię i zachowawczych moralitetach zblazowanych fajnopolaków.

Michał Konarski
Michał Konarski

Wujek Foliarz

Rok: 2025

Kraj produkcji: Polska

Reżyseria: Michał Tylka

Występują: Mikołaj Kubacki, Adam Woronowicz, Katarzyna Figura, Piotr Adamczyk i inni.

Dystrybucja: Mówi Serwis

Ocena: 3,5/5

3,5/5