Harun Farocki urodził się na początku stycznia 1944 roku; od najmłodszych lat jego życie było wieczną podróżą – zaraz po wojnie wraz z rodzicami wyjechał z Europy, by wrócić do niej będąc już nastolatkiem. Zafascynowany dziełami Dzigi Wiertowa, Bertolda Brechta czy Jean-Luca Godarda tworzył wideoeseje – przez całe życie nakręcił łącznie 90 projektów. Jak wyliczał na łamach „Der Tagesspiegel” Gregory Dotzauer – Farocki był „dadaistą, sytuacjonistą, dydaktystą, konstruktywistą i dekonstruktywistą”. Zaplecze teoretyczne autora opierało się głównie na filozofii lewicowej, podtrzymywał niemiecką tradycję krytyków obrazu spod znaku Waltera Benjamina czy Siegfrieda Kracauera. W swoich esejach potępiał kapitalizm z pozycji antyimperialnych; w jednym z pierwszych dzieł, Ogniu nie do ugaszenia, przybliżył problem produkcji napalmu. Jego filmy opierały się zwykle na obserwacji, często eksperymentował z obrazem i montażem, tworząc niezależne domowe projekty. Przykładem takiego home movie jest jeden z najambitniejszych dokumentów wojennych w historii kina – Wideogramy rewolucji.
Współtworzony z Andrei Ujicą zapis rewolucji rumuńskiej opiera się na tytułowych wideogramach, ścinkach z telewizji państwowej i zagranicznej. Zarejestrowany materiał jest de facto pełną ewidencją upadku reżimu małżeństwa Ceaușescu i przemian społecznych, jakie dokonały się na ulicach Bukaresztu. Reżyserski duet zgromadził łącznie 125 godzin nagrań, jednak finalny metraż Wideogramów rewolucji wyniósł zaledwie 107 minut. Przy stole montażowym projekt Farockiego i Ujicy dokończył Egon Bunne – niemiecki dokumentalista, który z Harunem współpracował wcześniej przy Image und Umsatz oder: Wie kann man einen Schuh darstellen?. Podobnie jak w innych pracach Niemca nie zabrakło tu krytycznej refleksji, tym razem nad rolą kamery w wydarzeniach historycznych. Efektem końcowym jest imponujący, etnograficzny portret rumuńskiego społeczeństwa, które uwierzyło w możliwość obalenia zdegenerowanej władzy. Pełen scen walk i przemocy, zawierający sekwencję szturmu na pałac głowy państwa niczym z Października Eisensteina.
W tym przedstawieniu insurekcji mieszkańców Bukaresztu kamera pełni podwójną rolę. Z jednej strony w rękach operatorów obserwowała i rejestrowała materiał źródłowy. Jednocześnie stała się jednak uczestnikiem rewolucji, obecnym wszędzie tam, gdzie Rumuni dawali wyraz swojemu gniewowi. „Wygraliśmy! Telewizja jest z nami” – krzyczał ochoczo w obiektyw jeden z demonstrujących, którzy podjęli okupację budynku państwowej rozgłośni. „Zróbcie miejsce dla wozu transmisyjnego. Niech cały kraj nas zobaczy!” – nawoływał ktoś z tłumu, gdy dwa samochody próbowały przedrzeć się przez wypełnioną protestującymi ulicę. Zarówno twórcy Wideogramów rewolucji, jak i bohaterowie wydarzeń z grudnia 1989 roku najwidoczniej zdawali sobie sprawę z tego, jak ważna jest obecność medium filmowego na polu walki. Ich wspólna determinacja, by obiektyw uwiecznił wszystkie kluczowe momenty obalenia dyktatury Ceaușescu zaowocował rewelacyjnym kolażem chaotycznego przewrotu politycznego, jaki dokonał się wówczas nad Dymbowicą.