Już dziś zaczyna się Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji, więc śpieszymy z naszym tradycyjnym artykułem z omówieniem tytułów walczących o Złotego Lwa. Nasi redaktorzy postarali się przybliżyć twórczość, styl i dotychczasowe dokonania autorów pozycji konkursowych, a także, przez pryzmat ich dorobku, ocenić czego można oczekiwać po najnowszym projekcie.
Poniżej przeczytacie m.in. o trzecim w karierze fabularnym romansie Fredericka Wisemana, najnowszym projekcie Kōji Fukady, biografii Normy Jeane Mortenson czy ponownej współpracy Luki Guadagnino z Timothée Chalametem. Dowiecie się, co tym razem na Lido pokażą zwycięzcy poprzednich edycji (Darren Aronofsky, Jafar Panahi, Gianni Amelio), a także czego można się spodziewać po filmach Alejandro G. Iñárritu, Joanny Hogg, Floriana Zellera czy Martina McDonagha. Otwierające festiwal The White Noise Noaha Baumbacha opisał Jan Lubaczewski z warszawskiego kina Amondo. To naturalnie dopiero początek naszego relacjonowania weneckiego Biennale – wyczekujcie recenzji i pierwszych wrażeń od naszego korespondenta Marcina Prymasa, a także tekstów gościnnych.
CAŁE TO PIĘKNO I KREW / ALL THE BEAUTY AND THE BLOODSHED
reżyseria: Laura Poitras
kraj: USA
dystrybucja: Against Gravity
Amerykańska dokumentalistka Laura Poitras nigdy nie bała się poruszać trudnych tematów społeczno-politycznych. W swoim pierwszym filmie, Flag Wars (2003), przyglądała się w stylu cinéma vérité gentryfikacji robotniczej dzielnicy w Columbus w stanie Ohio i konfliktom między zamieszkującymi ją afroamerykańskimi rodzinami a sprowadzającymi się do okolicy białymi osadnikami ze społeczności LGBT. W 2006 reżyserka pojechała do Iraku, gdzie nakręciła Mój kraju! – portret sunnickiego lekarza startującego w wyborach jako prodemokratyczny i antyamerykański kandydat. Ten ukazujący rzeczywistość okupowanego państwa film przyniósł Poitras pierwszą nominację do Oscara w kategorii poświęconej dokumentom, lecz również ściągnął na nią zainteresowanie Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego USA, co spowodowało m.in. regularne zatrzymywanie jej na lotnisku, ilekroć wracała do kraju z zagranicy. Reżyserka nie dała się jednak zastraszyć i w 2010 premierę miała Przysięga – opowieść o szwagrach z Jemenu, którzy pracowali kiedyś dla Al-Kaidy, za co jeden z nich został osadzony w więzieniu Guantanamo. Poitras kontynuowała tym obrazem rozpoczętą od Mój kraju! trylogię 9/11, mającą opowiadać o Stanach Zjednoczonych po zamachach na World Trade Center.
Ostatni film z tego cyklu autorka chciała poświęcić problemowi inwigilacji obywateli przeprowadzanej przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Agency, NSA) pod przykrywką wojny z terroryzmem. Na czas pracy nad tym projektem przeprowadziła się dla bezpieczeństwa do Berlina. W styczniu 2013 skontaktował się z nią anonimowo, pod pseudonimem „Citizenfour”, mężczyzna, o którym niedługo miał usłyszeć cały świat. W czerwcu tego samego roku Poitras, wraz z Glennem Greenwaldem i Ewenem MacAskillem z „The Guardian”, spotkała się w Hongkongu z Edwardem Snowdenem, który za ich pośrednictwem upublicznił tajne dokumenty poświadczające nielegalne, masowe zbieranie prywatnych danych przez NSA. Reżyserka nagrała spotkania z informatorem, by wokół jego sprawy skomponować swój planowany film. Rok później premierę miał Citizenfour, który – obok Oscara dla najlepszego pełnometrażowego dokumentu – przyniósł Poitras m.in. nagrody BAFTA czy Independent Spirit; za udział w sprawie Snowdena otrzymała również (wspólnie z pozostałymi zaangażowanymi w nią reporterami) liczne dziennikarskie wyróżnienia, w tym Nagrodę Pulitzera i George Polk Award. Po tym sukcesie autorka w większym stopniu poświęciła się produkcji filmów dokumentalnych innych twórców. Z własnych projektów ukończyła kręcone od 2010 roku Ryzyko (2016), niejednoznaczny portret założyciela WikiLeaks, Juliana Assange’a, zaś w 2021 jej Terror Contagion (o śledztwie dot. programu szpiegującego Pegasus) znalazł się w antologii Rok nieustającej burzy.
All the Beauty and the Bloodshed ma opowiadać o amerykańskiej fotografce Nan Goldin i jej działalności aktywistycznej przeciwko rodzinie Sackler, właścicielom koncernu farmaceutycznego Purdue Pharma, odpowiedzialnego za eskalację kryzysu opioidowego w USA. Goldin, która sama przeszła uzależnienie od produkowanego przez firmę oksykodonu, założyła w 2017 roku organizację PAIN w celu destygmatyzacji narkomanii i pociągnięcia do odpowiedzialności sprawców epidemii. Dzięki presji wywieranej przez nią na finansowanych przez Sacklerów instytucjach kultury, wiele muzeów i galerii sztuki (m.in. Luwr) zerwało więzy łączące je z biznesmenami. Dokument Poitras ma dotyczyć także samej Goldin i jej fotografii dokumentujących bliską artystce nowojorską subkulturę gejowską oraz tamtejszą scenę muzyczną, dotykających również problemu uzależnienia od narkotyków (opis filmu na stronie internetowej reżyserki wspomina słynny pokaz The Ballad of Sexual Dependency z 1985 oraz poświęconą tematyce AIDS wystawę Witnesses: Against Our Vanishing z 1989). All the Beauty and the Bloodshed wydaje się zatem wpisywać w główne trendy twórczości jego autorki – wygląda na to, że prowadzona z lewicowych pozycji wypowiedź na gorące tematy społeczno-polityczne będzie się tu (podobnie jak w filmach z trylogii 9/11) łączyć z indywidualnym portretem zaangażowanej w nie osoby. Istotnym novum w karierze Poitras jest za to udział w konkursie głównym jednego z największych europejskich festiwali. Już niedługo przekonamy się, czy ten wenecki debiut przyniesie Amerykance kolejne laury.
ARGENTINA, 1985
reżyseria: Santiago Mitre
obsada: Ricardo Darín, Peter Lanzani, Alejandra Flechner
kraj: Argentyna
Argentyńczyk Santiago Mitre w swej ojczyźnie jest kojarzony raczej z fachem scenarzysty, choć równocześnie rozwijał się jako reżyser. Jego pełnometrażowy debiut, El estudiante (2011), zyskał uznanie na wielu festiwalach w kraju i za granicą (m.in. wyróżnienie od Jury w Locarno, nagroda za scenariusz w Gijón). Jeszcze więcej hałasu narobiła Paulina (2015), do której trafiły choćby laury w Cannes (najlepszy film Tygodnia Krytyki oraz nagroda FIPRESCI), San Sebastián, Hawanie, Miami czy Pekinie. Przy okazji trzeciego w dorobku La Cordillera (2017) Mitre zanotował awans w hierarchii twórców, gdy w Cannes jego film został zakwalifikowany do sekcji Un Certain Regard. W tym politycznym thrillerze młody twórca mógł pozwolić sobie także na zatrudnienie gwiazd (Ricardo Darín, Daniel Giménez Cacho, Christian Slater) czy znanej z Dzikich historii Eriki Rivas. Wiosną 2022 roku premierę miało Petite fleur, czyli międzynarodowa koprodukcja utrzymana w komediowych tonach z Danielem Hendlerem, Sergi Lópezem, Françoise Lebrun i Melvilem Poupaudem w obsadzie.
Zakwalifikowana do konkursu głównego w Wenecji Argentina, 1985 jest piątym dziełem w dorobku reżysera. Fabuła została zainspirowana prawdziwą historią prokuratorów Julio Strassera i Luisa Moreno Ocampo (w tych rolach Ricardo Darín i Peter Lanzani). W tamtym roku odważyli się oni rozpocząć proces, który miał za zadanie zbadać i ścigać osoby odpowiedzialne za dyktaturę wojskową z lat 1976-1982. Podczas sądowej batalii zeznawało aż 833 świadków (w tym były prezydent-generał Alejandro Lanusse i pisarz Jorge Luís Borges). Scenariusz filmu Mitre napisał wspólnie z Mariano Llinásem, z którym pracował już wcześniej przy każdym ze swoich obrazów. Llinás może być znany stałym bywalcom festiwalu Nowe Horyzonty, to bowiem jeden z najaktywniejszych przedstawicieli artystycznego kina argentyńskiego: oprócz pisania, zajmuje się produkcją oraz reżyserią (na swoim koncie ma dwa znakomite tytuły: Opowieści niezwykłe i La Flor).
Mitre motywował zainteresowanie opowieścią o rozliczeniu zbrodni junty własnymi wspomnieniami: „Wciąż pamiętam ten dzień, w którym Strasser zamknął akt oskarżenia: ryk na sali sądowej, wzruszenie moich rodziców, ulice w końcu mogły świętować coś innego niż mecz piłki nożnej, ideę sprawiedliwości jako aktu uzdrowienia. Proces z 1985 r. sprawił, że argentyński system sprawiedliwości uznał i rozważył od dawna spóźnione roszczenie”.
Film będzie pokazywany oprócz Lido również na festiwalu w San Sebastián oraz w regularnej dystrybucji w Argentynie (od 29 września), a następnie trafi do oferty platformy Prime Video, która zakupiła prawa do rozpowszechniania na rynku amerykańskim.
ATHENA
reżyseria: Romain Gavras
obsada: Alexis Manenti
kraj: Francja
dystrybucja: Netflix
Romain Gavras, najmłodszy syn Michèle Ray-Gavras i Costy-Gavrasa, z racji rodzinnych uwarunkowań od szczenięcych lat związany jest z przemysłem filmowym. Już jako nastolatek, wraz z przyjaciółmi z dzieciństwa – Kimem Chapiron i Toumani Sangaré, współtworzył artystyczny kolektyw Kourtrajmé. Wraz z wiekiem znalazł jednak własną ścieżkę, zaczął kręcić wideoklipy i teledyski. Trudno oszacować ich dokładną liczbę, a także spamiętać wykonawców, z którymi współpracował: M.I.A., Kanye West, Jamie xx, Justice. Realizował reklamy m.in. dla Adidasa, Yves Saint Laurent, Louis Vuitton, Diora, Powerade czy PlayStation 4. Równocześnie reżyserował autorskie projekty fabularne i dokumentalne, krótkie i pełne metraże. W 2018 roku jego The World Is Yours prezentowano w sekcji Quinzaine des Réalisateurs canneńskiego festiwalu.
Jego najnowszy projekt – Athena – po premierze w Wenecji trafi na Netfliksa. Scenariusz powstał we współpracy z Ladjem Ly (Nędznicy, NASZA RECENZJA), a w głównej roli zobaczymy Daliego Benssalaha (poboczna rola w Nie czas umierać). W obsadzie znaleźli się także Anthony Bajon (Srebrny Niedźwiedź za występ w Modlitwie), debiutujący na ekranie Sami Slimane, Ouassini Embarek (Baise-moi, Podwójny blef), i znany z Nędzników Alexis Manenti. W opisie dystrybucyjnym możemy przeczytać, że Gavras w swoim drugim pełnometrażowym filmie opowie historię trójki rodzeństwa, która po tragicznej śmierci w niewyjaśnionych okolicznościach ich najmłodszego brata wpada w spiralę problemów i życiowego chaosu.
Po krótkim teaserze dostępnym na Netfliksie można oczekiwać kolejnego we współczesnym francuskim kinie podejścia do uchwycenia buntu i niezadowolenia młodych mieszkańców przedmieść. Nakręcona na jednym ujęciu sekwencja portretuje bowiem tlące się barykady, ulice wypełnione dymem i sklepowymi wózkami oraz uczestników rebelii. Oby tylko połączenie społecznego komentarza z kinem akcji wyszło Gavrasowi lepiej niż w The World Is Yours.
THE BANSHEES OF INISHERIN
reżyseria: Martin McDonagh
obsada: Colin Farrell, Brendan Gleeson, Kerry Condon
kraj: Irlandia, USA, Wielka Brytania
dystrybucja: Disney
Urodzony w Londynie Martin McDonagh dosłownie wyssał irlandzkość z mlekiem matki, gdyż oboje rodzice pochodzili z tamtych stron, a każde lato dzieciństwa przyszły reżyser spędzał w górzystym regionie Connemara. Choć większości polskich widzów znany jest głównie z niedawnych oscarowych sukcesów, twórca ten swoją reputację zyskał w pierwszej kolejności jako człowiek teatru. W latach 90., jeszcze przed trzydziestym rokiem życia, osiągnął właściwie wszystkie prestiżowe sukcesy, jakie liczą się w małym świecie anglojęzycznego dramatu, w tym pokazy na West Endzie i Broadwayu oraz nominacje do nagród Tony i Laurence Olivier Awards (później także trzy sztuki tej drugiej statuetki). Jego teksty ceniono za niecodzienne połączenie wrażliwości sielskiej prowincji z pierwiastkiem wielkomiejskiego zamętu, żywiołów tragedii i grobowego komizmu oraz przemocy i wulgarności przesłaniającej szczery humanizm.
Kariera filmowa McDonagha, na której postanowił się skupić na początku XXI wieku, to również nieustanne pasmo sukcesów. Zaczął od Oscara za krótki metraż Six Shooter (2004), a potem była bardzo chwalona, gorzka, erudycyjna oraz przewrotna wariacja na temat opowieści gangsterskiej, umiejscowiona w czyśćcowej Brugii i znana w naszym kraju pod tytułem Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj (2008). Bardzo dobrze przyjęła się też samoświadoma czarna komedia z gwiazdorską obsadą 7 psychopatów (2012), a drążące dylematy zemsty, uprzedzeń i samosądu Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (2017) doczekały się m.in. dwóch Oscarów, czterech Złotych Globów oraz nagrody za scenariusz w Wenecji.
Duchy Inisherin to adaptacja dramatu wymyślonego przez McDonagha w 1994 roku – jedynego do tej pory niewystawionego. Opowiada o dwóch przyjaciołach z irlandzkiej wyspy Inis Mór, Padraicu i Colmie, z których ten drugi postanawia zakończyć znajomość bez słowa wyjaśnienia. Padraic nie daje za wygraną i z pomocą siostry Siobhan oraz młodego narwańca Dominica walczy o to, żeby starszy kolega znowu go polubił. Jego upór może przynieść krwawe skutki.
Gwiazdami filmu są Colin Farrell i Brendan Gleeson, stali współpracownicy reżysera grający wcześniej główny duet jego brugijskiego antykryminału, a w obsadzie towarzyszą im Kerry Condon oraz Barry Keoghan. Zwiastun zapowiada kolejną dziwaczną opowieść będącą pretekstem dla ciętych dialogów łączących pozorną błahość z egzystencjalnymi dylematami, co z pewnością zadowoli fanów reżysera. Produkcję wprowadzi do naszych kin Disney.
BARDO (OR FALSE CHRONICLE OF A HANDFUL OF TRUTHS) /
BARDO, FALSA CRÓNICA DE UNAS CUANTAS VERDADES
reżyseria: Alejandro G. Iñárritu
obsada: Daniel Giménez Cacho, Griselda Siciliani, Ximena Lamadrid
kraj: Meksyk
dystrybucja: Netflix
Alejandro Gonzáleza Iñárritu wymienia się często jako jednego z najpopularniejszych meksykańskich reżyserów. Wraz z Alfonsem Cuarónem, Guillermo del Toro czy Carlosem Reygadasem kojarzony jest z pokoleniem twórców odrodzenia tamtejszej kinematografii określanego mianem Nowego Kina Meksykańskiego. Karierę zaczynał jako prezenter radiowy, gdzie po raz pierwszy miał możliwość łączenia słowa i dźwięku w narracyjną całość. Pod koniec lat osiemdziesiątych skupił się wyłącznie na muzyce, komponując ścieżkę dźwiękową dla kilku meksykańskich filmów. Podjął również studia filmoznawcze w USA, był producentem telewizyjnym i filmowym. We współpracy ze scenarzystą Guillermo Arriagą stworzył na początku lat dwutysięcznych tzw. „trylogię śmierci” – Amores perros (pełnometrażowy debiut reżysera), 21 gramów i Babel – która okazała się dużym sukcesem artystycznym i komercyjnym. Choć pierwszy z filmów przepełniony był jeszcze stylistyką i problematyką charakterystyczną dla Nuevo Cine Mexicano, kolejne korzystały już z bardziej uniwersalnej tematyki i międzynarodowej obsady. Wszystkie trzy nominowane były do najważniejszych nagród filmowych. 21 gramów walczyło o Złotego Lwa w Wenecji, gdzie Sean Penn uhonorowany został Pucharem Volpiego.
Otwierający wenecki festiwal w roku 2014 Birdman okazał się kolejnym popisem narracyjnym i realizacyjnym Iñárritu. Tym razem historia starzejącej się gwiazdy kina opowiedziana została linearnie, jednak dzięki zamaskowaniu cięć montażowych uzyskano efekt ciągłego ujęcia. Film otrzymał kilkadziesiąt najważniejszych filmowych wyróżnień, w tym cztery Nagrody Akademii Filmowej. Autor został pierwszym meksykańskim reżyserem uhonorowanym Oscarem w kategorii Najlepszy film. Kolejny jego obraz, Zjawa, powtórzył sukces poprzednika i przyniósł dalsze nominacje i nagrody.
W tegorocznym programie festiwalu w Wenecji meksykański twórca zaprezentuje swoje najnowsze dzieło, Bardo (or False Chronicle of a Handful of Truths). Współprodukowany przez Netfliksa obraz skupiać się ma na problemach dziennikarza i reżysera filmów dokumentalnych, który po latach powraca do Meksyku. Zapowiadany jako komedia, wydaje się być jednocześnie powrotem Iñárritu do tematów, które kształtowały jego kino na początku kariery. Autorem zdjęć jest Darius Khondji, zaś w roli głównej wystąpił Daniel Giménez Cacho, którego polska publiczność kojarzyć może z tytułowej roli w Zamie Lucrecii Martel.
BEYOND THE WALL /
SHAB, DAKHELI, DIVAR
(شب، داخلی، دیوار)
reżyseria: Vahid Jalilvand
obsada: Navid Mohammadzadeh, Diana Habibi, Amir Aghaee
kraj: Iran
Każdy festiwal ma swoich ulubieńców, nad którymi selekcjonerzy sprawują pieczę od zawodowego niemowlęctwa. Kimś takim dla Biennale jest Pers Vahid Jalilvand, przedstawiciel nowego pokolenia irańskich twórców urodzonych w latach 70., wchodzących w dorosłość w okresie wielkich sukcesów międzynarodowych Abbasa Kiarostamiego czy Mohsena Makmahlbafa. Podobnie jak Mohammad Rasoulof czy Shahram Mokri pochodzący z inteligenckich kręgów Jalilvand w swojej twórczości skupia się na metaforycznej krytyce politycznego i społecznego systemu panującego w ojczyźnie. Po wielu latach pracy w telewizji, nie tylko jako reżyser, ale i aktor, w wieku 39 lat wszedł na kinowe salony właśnie na Lido. Jego debiutancka Środa, 9 maja w weneckim Orizzonti wyróżniona została przez FIPRESCI. Twórca inspirując się włoskimi neorealistami, z trzech perspektyw pokazywał tytułowy dzień, w którym zamożny filantrop ma podarować równowartość 25 000$ osobie w potrzebie, ale co zrobić, gdy w rządzonym nierównościami społecznymi kraju wszyscy są w potrzebie. Rozpoznawalność i uznanie przyniosło mu jednak dopiero Bez daty, bez podpisu z 2015 roku, którym reprezentował Iran na Oscarach. W Orizzonti uznany został najlepszym reżyserem, a Navid Mohammadzadeh wcielający się w patologa, który pewnego dnia odkrywa niepokojąco znajome ciało, otrzymał statuetkę aktorską. Jalilvand musiał wtedy uznać wyższość swojej tegorocznej weneckiej rywalki Susanny Nicchiarelli, ale dobre recenzje w połączeniu z trwającym w tamtym czasie wzmożonym zainteresowaniem perskim kinem, pozwoliły mu wyrobić sobie międzynarodowe nazwisko.
Trzeci projekt Jalilvanda (już zawczasu zbanowany w Iranie, do Wenecji kopia dotarła nielegalnie przez Niemcy) jeszcze bardziej bezpośrednio uderza w aktualne władze państwa. Rzecz została zainspirowana poezją perską, która stała się w ostatnich latach niezwykle ważna dla reżysera. Poszukiwał on drogi do opowiedzenia o konieczności posiadania nadziei w kraju jej pozbawionym. Do Wenecji w tym roku przyjeżdża z Beyond the Wall, alegoryczną opowieścią o woli istnienia mimo przeciwności i pragnieniu czynienia dobra. Na pierwszym planie obserwujemy niewidomego mężczyznę, który po uratowaniu przed próbą samobójczą zaczyna opiekować się uciekinierką polityczną – kobietą, ściganą przez władze za udział w strajku, która teraz desperacko próbuje odzyskać kontakt ze swoim czteroletnim synem. Zatopiony w światłocieniach obraz skupia się na tragizmie jednostek uwięzionych metaforycznie w systemie, a dosłownie w murach nieprzyjaznej kamienicy.
BLONDE
reżyseria: Andrew Dominik
obsada: Ana de Armas, Adrien Brody, Bobby Cannaval
kraj: USA
dystrybucja: Netflix
Andrew Dominik pokazał, że ma talent do kreowania przekonujących portretów postaci o złożonych osobowościach już przy okazji pełnego brutalności i czarnego humoru debiutu Chopper o mordercy z zasadami. Australijczyk do realizacji adaptacji bogatego życiorysu słynnej jasnowłosej piękności przymierzał się od dekady. Kubanka Ana de Armas wcieliła się w bohaterkę ukształtowaną w książce Blondynka Joyce Carol Oates. Film Blondynka oparty jest zatem na faktach z życia gwiazdy, lecz nie jest wierną biografią, podobnie jak feministyczna powieść, z której kart wyłania się nieślubne, zranione dziecko o gołębim sercu i kobieta tęskniąca za bliskością, pragnąca rozpaczliwie poznać swego ojca. Dominik podkreśla w wywiadach, że skupiono się na oddaniu wpływu deficytu rodzinnego ciepła w dzieciństwie celebrytki na dorosłe życie – odsłonięciu ran, które nie pozwoliły Monroe zaznać szczęścia w życiu prywatnym mimo owocnej kariery. Norma Jeane Mortenson (prawdziwe nazwisko gwiazdy) mówiła o sobie, że jest podrzutkiem – jako dziecko trafiła do sierocińca i do wielu rodzin zastępczych, a jako czarująca kobieta porzucała stare znajomości i wikłała się szybko w nowe, tymczasowe relacje. W wywiadach dodawała, że nie była przyzwyczajona do bycia szczęśliwą – nigdy na to nie liczyła. Ze zwiastunów produkcji wyłania się bogini celuloidowego ekranu, pożądana przez wszystkich idealna blondynka. Zaangażowanie w rolę Any de Armas i reżysera w temat świadczą o tym, że podjęto wysiłki, aby zbliżyć się do ukazania prawdziwej osobowości Monroe jako uroczej osoby z życzliwością obserwującej swoje otoczenie, dbającej o dobro innych. Ze względu na zacieranie się granic i rozmywanie znaczeń, jakie charakteryzuje współczesne czasy, najnowsze dzieło australijskiego twórcy jest niejednoznaczne, co może wywołać sprzeciw u części publiki. Twórca ponadto przyznaje, że film byłby inny, gdyby powstał w okresie szczytu popularności ruchu #MeToo (który finansował produkcję). Oates, która miała już okazję obejrzeć ekranizację swojej książki, wypowiada się tak: „Myślę, że udało się pokazać doświadczenie Normy Jeane Mortenson z jej perspektywy, zamiast ukazywać je pobieżnie, jako kobiecość konstruowaną poprzez męskie spojrzenie. (Dominik – przyp. tłum.) zanurzył się w jej perspektywie”.
Jedna z największych ikon popkultury i feminizmu, ponadczasowy archetyp perfekcyjnej blondynki, kontynuuje pośmiertną karierę od 60 lat. Nieśmiała, lecz ambitna piękność o uwodzącym spojrzeniu czuła się wielka w świetle reflektorów, czemu dawała wyraz w każdym swoim występie. Mimo uznania, jakie Monroe zyskała i powszechnej fascynacji niewielu wie, co skrywała pod nieskazitelną fasadą. Całkiem możliwe, że film Dominika, który wejdzie na Netflixa 28 września, przybliży nas do pewnej wersji prawdy. Zainteresowani mogą obecnie obejrzeć na platformie dokument Tajemnice Marilyn Monroe: Nieznane nagrania, osnuty wokół sekretów otaczających śmierć słynnej amerykańskiej aktorki i modelki.
BONES AND ALL
reżyseria: Luca Guadagnino
obsada: Taylor Russell, Timothée Chalamet, Mark Rylance
kraj: USA
dystrybucja: Warner Bros.
Dla Luki Guadagnino Wenecja, także z racji korzeni, jest niemal drugim domem. To tutaj w 1999 przyjechał ze swoim reżyserskim debiutem The Protagonists, za który otrzymał wyróżnienie od Włoskiej Federacji Klubów Filmowych (FEDIC). W konkursie głównym festiwalu startowali jego Nienasyceni (2015) oraz Suspiria (2018) [NASZA RECENZJA], zaś Jestem miłością (2009) zasilił konkurs Orizzonti. Czy kolejna próba w wyścigu po Złotego Lwa, zakończy się tym razem sukcesem?
Włoski reżyser w swojej twórczości nie raz sięgał po tematy miłości, także tych pierwszych i trudnych, nieoczywistych, wypychanych przez tradycyjne środowiska na margines. Zarówno w Tamtych dniach, tamtych nocach (2017) [NASZA RECENZJA], jak i mini serialu Tacy właśnie jesteśmy (2020), posługując się obszarem dorastania, dawał swoim bohaterom prawo do eksploracji duszy i ciała, popełniania błędów, czerpania przyjemności, ale też wiedzy z obcowania z drugim człowiekiem. Uczył emocjonalnej wrażliwości, ale przede wszystkim wierności własnym potrzebom. W swoim najnowszym dziele, Bones and All, ponownie portretuje młodych ludzi, uczucie rodzące się na tle niesprzyjających warunków zewnętrznych, a wszystko podlewa gatunkowym sosem. I choć narracyjny kunszt stoi u niego zawsze stopień wyżej nad wartością fabularną, to nigdy nie można tej drugiej odmówić autentyczności i serca po właściwej stronie.
Ponownie także stawia na sprawdzone rewiry. O ile przy Tamtych dniach, tamtych nocach czerpał z książki autorstwa André Acimana Call Me By Your Name (2009), a w 2018 oddał hołd kultowemu horrorowi Dario Argento, ubierając go we własną, wysmakowaną stylistykę, o tyle tym razem sięgnął do noweli Camilli DeAngelis, którą na filmowy język pomagał przełożyć David Kajganich, współpracujący już z reżyserem przy Suspirii. Jej główną bohaterką jest Maren Yearly (Taylor Russell), nastolatka marząca o „normalności”, jednak z powodu swoich nietypowych skłonności, rzutujących znacznie na całe jej życie, zmuszona żyć w cieniu i uciekać przed ewentualnymi konsekwencjami swojej natury. Porzucenie przez zmęczoną i nieradzącą sobie z sytuacją matkę okazuje się być bodźcem do wyruszenia w podróż w poszukiwaniu nieznanego do tej pory ojca, który może udzielić odpowiedzi na wiele pytań. Wyprawa ta będzie miała charakter metaforycznej odysei w głąb siebie – własnych pragnień, ale także obaw i lęków. Maren czeka masa niebezpieczeństw, ale też pierwsza miłość, Lee (Timothée Chalamet).
Współpraca z Davidem Kajganichem, scenarzystą dobrze odnajdującym się w thrillerach i horrorach, może nadać gatunkowej warstwie porządnego wymiaru oraz smaku, jak miało to już miejsce w Suspirii, a także wycelować wektor metafory w kierunku nietuzinkowej historii coming of age. Jak Guadagnino sam przyznaje, najważniejsze dla niego przy pracy nad tym projektem było zgłębienie elementów ludzkiej natury, pozostających poza naszą kontrolą, polemika nad możliwością ich przezwyciężenia, a także odnalezienie akceptacji w drugim człowieku. Ta swoista eskapada po inności i życiu z daleka od społecznych dogmatów, będąca jednocześnie obrazem definiowania swojej tożsamości i siły, bijąca w rytmie filozoficznej medytacji, w rękach jednego z największych stylistów i narratorów współczesnego kina, może stanowić bardzo ciekawą propozycję tegorocznego weneckiego konkursu głównego.
CHIARA
reżyseria: Susanna Nicchiarelli
obsada: Margherita Mazzucco, Andrea Carpenzano, Carlotta Natoli,
kraj: Włochy, Belgia
Włoscy artyści w Wenecji to zawsze pewne zagrożenie. Czy w tym roku Susanna Nicchiarelli pójdzie drogą nieudanych weneckich projektów braci d’Innocenzo czy Mario Martone? Nadzieję na lepszy los daje bardzo udana Nico, 1988, rockowa biografia muzy Warhola i The Velvet Underground, która wystąpiła m.in. w Słodkim życiu Felliniego. Za ten film Nicchiarelli triumfowała w weneckim Orizzonti, niestety reszcie kariery Włoszki daję czerwone flagi. Jej debiutanckie Odkrycie o świcie, o kobiecie mogącej się komunikować z sobą samą z przeszłości, mimo ciepłego przyjęcia w ojczyźnie, w szerszym świecie zostało zignorowane. Z kolei Panna Marx, biografia córki legendarnego filozofa, którą Nicchiarelli debiutowała w weneckim konkursie głównym w 2020 roku, została przyjęta bardzo chłodno. Pokazywany w Polsce na Transatlantyku film słusznie krytykowano za brak formalnej kreatywności i podporządkowanie pragnieniu podkreślenia feministycznego przekazu.
Chiara jest filmową biografią XIII-wiecznej świętej – Klary z Asyżu. Ciekawa forma Nico, 1988, a także trwająca w tym momencie moda na kreatywne interpretowanie losów postaci historycznych, co objawiło się m.in. w Jackie i Spencer Larraina czy niedawno W gorsecie, daje nam duże nadzieje na połączenie bardziej awangardowej formy z opowieścią o wyjątkowej jednostce. Nicchiarelli argumentując ten konkretny wybór tematu, podkreśla aktualność dylematu związanego z wpływem świętego Franciszka (przyjaciela i życiowego wzoru Klary) na świeckość. Twórczyni kontynuuje zatem swój cykl opowieści o kobietach, które znajdując się w cieniu uwielbianych mężczyzn, próbowały znaleźć własną podmiotowość. Późniejsza założycielka zakonu klarysek dla reżyserki jawi się jako idealne połączanie naiwnej energii młodości oraz absolutnego oddania większej idei. W zapowiedziach Włoszki niewątpliwie odbijają się echa Teresy, arcydzieła Alaina Cavaliera z 1986 roku.
Chiara kusi widzów i krytyków ekipą zgromadzoną na planie. Za kamerą stanęła Crystel Fournier, która niedawno wlała jedyną wartość do austriackiej Wielkiej wolności, a w portfolio ma między innymi filmy Céline Sciammy. Za ścieżkę dźwiękową w filmie odpowiada jeden z najbardziej uznanych zespołów wskrzeszających muzykę średniowieczną – Anonima Frottolisti. W tytułowej roli z kolei zobaczymy Margheritę Mazzucco, którą świat poznał w jednej z głównych kreacji w serialu Genialna przyjaciółka. Najnowszy film Nicchiarelli jest adaptacją powieści Storia di Chiara e Francesco autorstwa czołowej włoskiej mediewistki Chiary Frugoni (historyczka zmarła w kwietniu tego roku).
A COUPLE / UN COUPLE
reżyseria: Frederick Wiseman
kraj: USA, Francja
Frederick Wiseman to postać bezprecedensowa w historii amerykańskiego dokumentu. Już w latach 60. konsekwentnie zrywał z regułami najbardziej tradycyjnej, ekspozycyjnej formy tego rodzaju filmowego. Odżegnując się chociażby od narracji zza kadru i jednostkowych bohaterów, stworzył autorską formułę reality fictions. Jego realizacyjne modus operandi opiera się na wybraniu interesującej go instytucji, kilkutygodniowym okresie zdjęciowym, bez znaczącego procesu przygotowań, badań czy arbitralnego doboru zagadnień i tez, a następnie składaniu setek godzin materiału w strawną formę filmu pełnometrażowego (owe metraże jednak, szczególnie w nowszej twórczości reżysera, coraz częściej przekraczają standardowe). I choć Wiseman nie przyznaje się do żadnego konkretnego ideologicznego zaplecza, a obserwacyjna forma jego dokumentów mogłaby nieśmiało sugerować próbę obiektywnej rejestracji rzeczywistości, sam twórca nie ukrywa, że sama selekcja pokazywanego widzom materiału ujawnia uczucia, jakie wzbudzają w nim prezentowane zjawiska.
Reżyser w konkursie głównym weneckiego konkursu gości drugi raz, wcześniej miało to miejsce w 2017 roku przy okazji nagrodzonego przez FIPRESCI Ex Libris. Tegoroczne A Couple będzie dla 92-letniego dokumentalisty zaledwie trzecim w karierze romansem z formą fabularyzowaną – po Seraphita’s Diary oraz La dernière lettre (opisywanym w odcinku naszego Projektu: Klasyka poświęconym rocznikowi 2002 – LINK).
Tytułowa filmowa para to Lew Tołstoj i jego żona Sofija, także pisarka i matka trzynaściorga (sic!) dzieci – słynny wolnościowy socjalista był wszak również zagorzałym chrześcijaninem i przeciwnikiem antykoncepcji. Burzliwe losy tego trudnego związku przedstawione będą w formie monologu Sofiji (granej przez francuską aktorkę i scenarzystkę Nathalie Boutefeu) opartego na wybranych fragmentach pamiętników kobiety oraz listów, które, pomimo mieszkania pod jednym dachem, regularnie pisali do siebie partnerzy. Trwającą niewiele ponad godzinę intymną spowiedź z małżeńskich kłótni, ciągłego napięcia między namiętnością a obojętnością, nakręcono w całości na wyspie Belle Île u wybrzeży Bretanii, na tle lasów, klifów i bujnego ogrodu. Natura odzwierciedla tu, zdaniem reżysera, darwinowską walkę o byt. Film zapowiada się na kontynuację poetyki znanej z wyżej wymienionych wyjątków w twórczości dokumentalisty – lektury fragmentów literatury faktu w formie monodramu.
THE ETERNAL DAUGHTER
reżyseria: Joanna Hogg
obsada: Tilda Swinton, Joseph Mydell, Carly-Sophia Davies
kraj: Wielka Brytania, USA
Twórczość sześćdziesięciodwuletniej Brytyjki, Joanny Hogg, z pewnością zyskała na popularności wśród widowni festiwalowej w Polsce dzięki tegorocznej retrospektywie, która miała miejsce na Nowych Horyzontach, choć autorka już od kilku lat coraz wyraźniej zaznacza swoją pozycję na mapie współczesnego kina. Zadebiutowała w 1986 krótkim metrażem Kaprys (obecnie dostępnym w serwisie MUBI). Następne kilkanaście lat poświęciła pracy w brytyjskiej telewizji. Swój pierwszy film pełnometrażowy, Niezwiązanych, zaprezentowała w 2007 na London Film Festival, zdobywając tam nagrodę FIPRESCI. W trzyletnich odstępach zrealizowała kolejne dwie produkcje: Archipelag (2010) oraz premierowo pokazane na festiwalu w Locarno Exhibition (2013). Najważniejszy przełom w karierze Hogg nastąpił jednak w 2019 – Pamiątka (funkcjonująca często pod tytułem oryginalnym The Souvenir / NASZA RECENZJA) wygrała Główną Nagrodę Jury w kategorii dramatu zagranicznego na Sundance Film Festival. Historia młodej kobiety, z jednej strony szukającej własnego głosu jako początkująca reżyserka, z drugiej tkwiącej w toksycznym związku ze starszym, uzależnionym od narkotyków mężczyzną, zdobyła również nominację do Independent Spirit Award i osiem do British Independent Film Awards (BIFA), w tym trzy dla samej Hogg: za najlepszy brytyjski film niezależny, reżyserię i scenariusz. Identyczny zestaw nominacji do BIFA Brytyjka otrzymała za zeszłoroczną kontynuację Pamiątki – The Souvenir 2. Każda z kolejnych części tego minicyklu znalazła się również na szczycie zestawienia najlepszych filmów roku prestiżowego brytyjskiego magazynu „Sight & Sound”, odpowiednio za 2019 i 2021. Już niedługo autorka Niezwiązanych zaprezentuje na Lido swoją szóstą pełnometrażową fabułę – The Eternal Daughter.
Film opowiada historię Julie (w tej roli wieloletnia współpracowniczka Hogg – Tilda Swinton, występująca wcześniej w Kaprysie i dylogii The Souvenir), która wraz ze starą matką wyjeżdża do dawnego domu rodzinnego, niegdyś okazałej posiadłości, obecnie będącego świecącym pustkami hotelem. Bohaterka Swinton pragnie zdobyć informacje dotyczące przeszłości swojej rodzicielki, aby nakręcić o niej film. Pobyt od samego początku będzie utrudniany przez nieprzyjemną recepcjonistkę, obskurność miejsca i niepokojące odgłosy w nocy, a kobiety skonfrontują się z dawno skrywanymi sekretami. Według dostępnych źródeł, The Eternal Daughter przedstawia się jako nowość w filmografii Hogg, dotychczas skupionej na kameralnych dramatach: całość ma przybrać formułę ghost story oraz być utrzymana w klimacie wiktoriańskiej historii gotyckiej. Najnowszy obraz Brytyjki to opowieść o pamięci i stracie, nietracąca, mimo konwencji, humanistycznego charakteru. Nie zabraknie w niej elementów typowych dla twórczości reżyserki, np. trudnych relacji międzyludzkich (w tym przypadku rodzicielskich) oraz ironicznego poczucia humoru. O tym, czy ta obiecująca mieszanka przyniesie satysfakcjonujące rezultaty i czy przekonają się do niej członkowie jury, wręczając Joannie Hogg kolejną ważną nagrodę w jej karierze, przekonamy się z początkiem września.
IL SIGNORE DELLE FORMICHE
reżyseria: Gianni Amelio
obsada: Luigi Lo Cascio, Elio Germano, Leonardo Maltese
kraj: Włochy
Filmy Gianniego Amelia startowały dotąd w weneckim konkursie głównym sześciokrotnie. Pierwszym z nich był terrorystyczny dramat z Jean-Louisem Trintignantem, Cios w serce (1982), kinowy debiut reżysera, który miał już wtedy za sobą dekadę pracy w telewizji. Największe sukcesy w karierze Włocha przyszły z początkiem lat 90. Otwarte drzwi (1990), w których Gian Maria Volonté zagrał sędziego sprzeciwiającego się karze śmierci, wyróżniono 4 Davidami di Donatello, 3 Feniksami (ówczesna nazwa Europejskiej Nagrody Filmowej) oraz nominacją do Oscara. Wiele laurów zgarnął też Złodziej dzieci (1992, w Polsce używany bywa tytuł Złodzieje dzieci Rosetta) – przywodzący na myśl dorobek neorealizmu film drogi o dwójce sycylijskich dzieci, które po aresztowaniu matki mają zostać oddane do sierocińca, oraz eskortującym je młodym policjancie (w tej roli stały współpracownik reżysera w latach 90. – Enrico Lo Verso). Obraz zgarnął m.in. canneńskie Grand Prix oraz 5 Davidów di Donatello – w tym dla najlepszej produkcji roku. Dwa lata później Amelio powrócił na Lido, gdzie odtąd będzie stałym bywalcem, ze swoim być może najważniejszym dziełem. Nagrodzona m.in. Złotą Osellą za reżyserię oraz Feniksem dla europejskiego filmu roku Lamerica (1994) dotyka problemu dramatycznych skutków historycznych przemian. Wysyłając dwóch Sycylijczyków, młodego i starego, w podróż po Albanii, reżyser portretuje chaos i nędzę postkomunistycznego państwa, którego mieszkańcy pragną głównie przedostać się na Półwysep Apeniński – podobnie jak kilka dekad wcześniej doświadczeni wojną i faszyzmem Włosi marzyli o wyjeździe do Ameryki. Kolejny obraz Amelia również dotyczył migracji, ale wewnętrznej w granicach Italii – Echa dzieciństwa (1998, oryginalny tytuł Così ridevano oznacza „Tak się śmialiśmy”) opowiadają o dwóch braciach z Sycylii próbujących ułożyć sobie życie w Turynie. Film okazał się największym weneckim sukcesem twórcy, przynosząc mu Złotego Lwa. W XXI wieku reżyser walczył o tę nagrodę jeszcze trzy razy (w 2004 z Kluczami do domu, 2006 z Zagubioną gwiazdą oraz 2013 z L’intrepido), nie zdobywając jednak żadnych nagród konkursowych. Ostatnie dzieła Włocha, takie jak Czułość (2017) czy Hammamet (2020), są także regularnie nominowane do Davidów di Donatello i innych krajowych laurów.
W 2014 roku Amelio zrealizował Felice chi è diverso („Szczęśliwy, kto jest inny”) – dokument poświęcony życiu osób homoseksualnych we Włoszech drugiej połowy XX wieku – i sam przy okazji dokonał coming outu. Jego nowy film również dotyka tematyki gejowskiej (z tego powodu walczy także o Lwa Queer). Il signore delle formiche, co można przetłumaczyć jako „Pan mrówek”, to oparta na faktach historia procesu Aldo Braibantiego, pozwanego przez ultrakonserwatywnego ojca swojego 23-letniego partnera, Giovanniego Sanfratello (trudno nie zauważyć pewnych podobieństw do słynnej sprawy Oscara Wilde’a). Poetę i dramaturga oskarżono na mocy archaicznego paragrafu z czasów faszystowskich o „plagio”, czyli zniewolenie cudzego umysłu na potrzeby własnych złych zamiarów. Jeszcze podczas wstępnej fazy postępowania Sanfratello został porwany przez swoją rodzinę, zamknięty w szpitalu psychiatrycznym i poddany elektrowstrząsom, zaś prowadzony w 1968 roku proces stał się publicznym spektaklem, dodatkowo napędzanym przez komunistyczne asocjacje pozwanego. Skazanie Braibantiego wywołało ożywione debaty w kraju i za granicą, częściowo przyczyniając się do obalenia dyskryminującego prawa. W Il signore delle formiche w rolę oskarżonego poety wciela się Luigi Lo Cascio (polscy widzowie mogą go kojarzyć z drugoplanowej roli w innym dramacie sądowym, Zdrajcy Marca Bellocchia – NASZA RECENZJA); w obsadzie znalazł się także Elio Germano, który prawdopodobnie gra badającego sprawę dziennikarza.
L’IMMENSITÀ
reżyseria: Emanuele Crialese
obsada: Penélope Cruz, Luana Giuliani, Vincenzo Amato
kraj: Włochy, Francja
dystrybucja: Best Film
Jak co roku na najważniejszym festiwalu filmowym we Włoszech nie zabraknie przedstawicieli rodzimego kina. Jednym z twórców reprezentujących Półwysep Apeniński będzie Emanuele Crialese, dla którego to już trzecia próba zdobycia Złotego Lwa. Chociaż do tej pory nie udało mu się uzyskać najważniejszego odznaczenia festiwalu, urodzony w Rzymie reżyser na swoje poprzednie wizyty w Wenecji nie może narzekać. W 2006 roku otrzymał łącznie sześć nagród, ze Srebrnym Lwem na czele, za Złote Wrota – dramat historyczny przedstawiający losy włoskiej rodziny udającej się na emigrację do Ameryki na początku XX wieku. Z kolei Terraferma prezentowana w 2011 roku została uhonorowana Nagrodą Specjalną Jury oraz dwoma innymi statuetkami. Co ciekawe, ów film również podejmował temat migracji, lecz tym razem głównymi bohaterami byli Sycylijczycy, na których życie wpłynęła fala przybywających do Włoch uchodźców.
W swoim najnowszym dziele L’immensità reżyser będzie pokazywał losy rodziny Borghetti, która w latach siedemdziesiątych postanowiła wprowadzić się do jednego z nowo wybudowanych modnych rzymskich osiedli. Przeprowadzka ta, chociaż wydaje się spełnieniem marzeń, ma mieć negatywny wpływ na relacje rodzinne. Zawalczyć o ich poprawę będzie chciała Clara – główna bohaterka filmu grana przez Penélope Cruz. Co ciekawe, hiszpańska aktorka rok temu wyjechała z Wenecji z Pucharem Volpiego za Matki równoległe, niewykluczone więc, że uda jej się zdobyć statuetkę za najlepszą pierwszoplanową rolę żeńską drugi raz z rzędu, zwłaszcza że obserwując zwiastun filmu, łatwo mieć wrażenie, że został on napisany tak, aby największa gwiazda figurująca w obsadzie miała możliwość pokazać się od jak najlepszej strony.
Warto dodać, że niezależnie od tego, czy podczas tej edycji Crialese zostanie nagrodzony, możemy być pewni obecności L’immensità w polskiej dystrybucji. Prawa do filmu zakupił Best Film, jednak data premiery nie jest jeszcze znana.
LOVE LIFE / RABU RAIFU
(ラブライフ)
reżyseria: Kôji Fukada
obsada: Fumino Kimura, Kento Nagayama, Tetta Shimada
kraj: Japonia
Wyniesiona z domu rodzinnego pasja filmowa powiodła Kōjiego Fukadę (rocznik 1980) od buszowania po kolekcji VHS-ów ojca do wieczorowych studiów w Tokijskiej Szkole Filmowej (w dzień studiował literaturę na Uniwersytecie Taishō). Pierwszy film Fukada nakręcił jednak samodzielnie w wieku 21 lat. Gdy trzy lata później, w 2004 roku, Isu pokazano szerszej publiczności, kameralny dramat nie tylko poświadczył o talencie młodego tokijczyka, ale też stał się przepustką do prestiżowej grupy teatralnej Seinendan, założonej przez poważanego dramaturga Orizę Hiratę. Pod jego skrzydłami Fukada doskonalił umiejętności scenariopisarskie i reżyserskie. W 2008 roku opublikował swój drugi pełny metraż, Tōkyō ningen kigeki, czyli Komedię ludzką w Tokio, próbę przełożenia technik narracyjnych Balzaka na język filmu (co ciekawe, po francuskiego klasyka sięgnął także dwa lata wcześniej w krótkometrażowym Zakuro yashiki, swojej jedynej animacji).
Talenty obiecującego filmowca w pełni rozbłysły w Gościnności z 2010 roku – inspirowanym twórczością Hiraty, dopracowanym do perfekcji groteskowym komediodramacie o typowej rodzinie zderzonej z niecodzienną sytuacją: pojawieniem się dawnego znajomego, stopniowo odsłaniającego swoje kolejne oblicza. W Gościnności Fukada sprytnie umieścił historię na solidnym podkładzie z alegorii, rozpoczynając eksplorację tematów, do których powracać będzie w późniejszych latach; poddał próbie mentalność Japończyków, ich stosunek do wszystkiego, co wykracza poza ustalone ramy, zastanawiał się nad kwestiami tożsamości, procesem komunikacji oraz zależnością słowa, myśli i gestu, badał fundamenty rodziny, wydobywając na światło dzienne samotność i separację jednostek w hierarchicznym systemie przenikającym na wskroś sposób myślenia, a jednak możliwym do podważenia. Swoistym wytrychem umożliwiającym wniknięcie w głąb tych zjawisk jest figura tajemniczej osoby o nieustalonym pochodzeniu, zajęciu, a nawet nazwisku i skrywającej oczywiście pewien sekret – tę technikę, zaczerpniętą z teatru, Fukada stosuje w prawie wszystkich swoich dziełach.
Temat zbiorowej traumy po trzęsieniu ziemi i tsunami w regionie Tōhoku stanowi natomiast jądro filmu Sayōnara z 2015 roku, melancholijnej i lirycznej medytacji nad śmiercią i samotnością, tożsamością i relacjami, winą i pamięcią, skąpanej w jeszcze nieskażonej cynizmem rzece slow cinema. Na potrzeby tej kameralnej produkcji Fukada rozwinął jednoaktówkę Hiraty napisaną z okazji rocznicy katastrofy w Fukushimie i podobnie jak w pierwowzorze w jednej z głównych ról obsadził humanoidalnego robota projektu Hiroshiego Ishiguro.
Do rozważań podjętych w Gościnności powrócił w 2016 roku w Okaleczonych, nagrodzonym przez jury canneńskiej sekcji Un Certain Regard, ponurym i szarpiącym emocje dramacie o rodzinie w odmętach traumy, winy i kary; tym razem tokijski filmowiec zwrócił uwagę na obecne nawet wśród najbliższych osób skryte emocje, żal i samotność, poczucie winy, presję wskazania i ukarania winowajcy oraz rodzącą się przemoc. Chyba najpełniej to zrozumienie ludzkiej natury w sieci społeczno-psychologicznych uwarunkowań wybrzmiało w Zaginionej dziewczynie z 2019 roku, złożonej opowieści o następstwach pewnego porwania. Fukada eksplorował tu niewygodne aspekty japońskości z perspektywy bohaterki uwikłanej w tragiczny splot winy i kary, powinności i uczuć, moralności i namiętności, uginającej się pod brzmieniem norm i ról społecznych nakładanym podwójnie ciężko właśnie na japońskie kobiety; dotykał także tematu etyki mediów oraz roli hierarchii i autorytetów w codziennym życiu.
Fascynacja Rohmerem może wyjaśniać szczególną popularność Kōjiego Fukady na rynku francuskim, lecz mimo czytelnej formy, przystępnych historii oraz inspiracji sięgających od Fritza Langa po Nowe Hollywood jest on twórcą bardziej wymagającym dla zachodniego widza niż np. niedawno odkryty Ryūsuke Hamaguchi. Jednak podobnie jak Shinji Aoyama czy Kiyoshi Kurosawa Fukada ma także inne, pogodniejsze oblicze. Nagrodzona w Tallinnie, Nantes i Tokio Hotori no Sakuko z 2013 roku to wakacyjna opowieść o ostatnich dniach przed wkroczeniem w dorosłość – dniach spowitych dezorientacją i zagubieniem, odkładaniem decyzji na potem, ucieczkami przed siebie, próbami zrozumienia złożonych relacji międzyludzkich i własnej tożsamości, szukaniem kierunkowskazu na dalszą drogę. W Umi o kakeru z 2018 roku Fukada, zapatrzony w Siostrę na lato Ōshimy, rozmarzonym okiem przyglądał się wakacyjnej młodzieńczej przygodzie, choć figlarnie snuty wątek miłosny i lekkie tony skrywały złożoną refleksję nad rodzinną przeszłością oraz trudną historią Japonii i Indonezji; na szkielet fabularny Hotori no Sakuko reżyser narzucił swe ulubione motywy, zabarwione tym razem realizmem magicznym.
Wydaje się, że w 2019 roku Fukada otworzył jeszcze inny nurt swojej twórczości, po raz pierwszy bowiem zaadaptował dzieło innego autora niż Hirata, w dodatku na potrzeby telewizji. Podstawą scenariusza 10-odcinkowego serialu Honki no shirushi (z którego złożono później 4-godzinny film Żarliwość) jest manga Mochiru Hoshisato, przewrotne love story między młodym salarymanem a niekonwencjonalną dziewczyną. Udało się Fukadzie w tej opowieści nie tylko odnaleźć motywy fabularne, po jakie sięgał w przeszłości (tajemnicze osoby pojawiające się znikąd, wywracające świat bohaterów do góry nogami, a jednak nieodparcie fascynujące swym irracjonalnym postępowaniem), ale też zawrzeć interesujące spostrzeżenia społeczno-psychologiczne, tym razem ubrane w formuły kina gatunkowego (wszak już w Zaginionej dziewczynie można dostrzec motywy rodem z thrillera).
Być może w podobnym kierunku – kina dyskutującego z konwencjami gatunkowymi, niewyzbytego jednak głębszych przemyśleń – podąży czekający na premierę w Wenecji Love Life. Sam scenariusz filmu, powstający ponoć od dwudziestu lat, zainspirowany jest tytułową piosenką z wydanego w 1991 roku albumu Akiko Yano, jednej z najważniejszych japońskich artystek muzycznych. Codzienność Taeko (Fumino Kimura) zostaje zburzona przez pojawienie się byłego małżonka, Koreańczyka Parka (Atom Sunada), ojca kilkuletniego Keity (Tetsuta Shimada), którego kobieta wychowuje wraz z drugim mężem, Jirō (Kento Nagayama). Sytuację komplikuje dodatkowo odnowienie znajomości Jirō z dawną sympatią (Hirona Yamazaki). Taeko będzie musiała zadać sobie pytanie, jaką ścieżką życia podążyć i czy pomóc głuchoniememu byłemu partnerowi, w wyniku zdarzenia losowego pozbawionemu dachu nad głową. Reżyser w wywiadach podpowiada, że w Love Life skupi się na samotności, miłości, winie, smutku i cierpieniu, ściśle powiązanych i przenikających się w rodzinnych relacjach. Miejmy nadzieję, że ulubione przez Japończyka motywy fabularne ponownie otworzą szerokie pole do społeczno-psychologicznych refleksji.
MONICA
reżyseria: Andrea Pallaoro
obsada: Trace Lysette, Patricia Clarkson, Adriana Barraza
kraj: Włochy, USA
Andrea Pallaoro, choć na koncie ma zaledwie dwa filmy, to już na artystycznym starcie dał się poznać jako twórca posługujący się własnym, unikalnym językiem, z wyjątkową precyzją i wiarygodnością portretujący ludzką psychikę. Zarówno jego debiut, poetycki i wysublimowany Medeas (2013), jak i wytrącająca z dziennego rytmu Hannah (2017), miały swoją premierę na Międzynarodowym Festiwalu w Wenecji: ten pierwszy w konkursie Orizzonti, drugi zaś walczył o Złotego Lwa i choć głównej statuetki nie wygrał, wcielającej się w tytułową postać Charlotte Rampling przyniósł Puchar Volpiego. Medeas zaś dał stawiającemu pierwsze kroki reżyserowi szereg nominacji i nagród takich jak 'Best Innovative Budget’ w Wenecji, nagrodę za reżyserię na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Marrakeszu, 'New Voices/New Visions Grand Jury Prize’ na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Palm Springs, zaś rodzime Camerimage doceniło Chayse’a Irvina w Konkursie Debiutów Operatorskich. Monica zamyka – symbolicznie i fizycznie, ze względu na geograficzną premierę – trylogię poświęconą postaciom znajdującym się w życiowym kryzysie, uwikłanym w toksyczne, rodzinne relacje.
Kobieta jako podmiot stanowi swoiste jądro twórczości włoskiego reżysera. W Medeas zestawiał jej eteryczne piękno, pragnienie intymności i bliskości, z despotyczną, toksyczną, twardą „ręką” mężczyzny. Bohaterka Hanny musiała stawić czoła winie, jaka spoczywała na jej mężu, transferowanej na nią przez społeczeństwo oraz wewnętrzne poczucie odpowiedzialności za człowieka, z którym dzieliła niemal całe życie. Obydwa te filmy portretują samotność w związku oraz rozpaczliwe poszukiwanie przestrzeni dla siebie, która byłaby gwarantem jakiejkolwiek wolności. Dokonując wiwisekcji osamotnienia, twórca stawiał pytania o granice ludzkich relacji oraz powinność do walki o własne szczęście. Monica zaś jest obrazem wyrastającym z jego własnych doświadczeń związanych z chorobą matki, konfrontacją z przeszłością i psychicznym odrzuceniem, którego zaznał z jej strony. Film stanowi intymny portret Moniki (Trace Lysette), dojrzałej kobiety, która po latach nieobecności wraca do rodzinnego domu i umierającej matki Eugenii (Patricia Clarkson). Spotkanie z rodziną może stanowić zapowiedź pojednania, a co za tym idzie odkupienia wzajemnych win i pożądanej akceptacji. W tym wszystkim zaś słychać echa upływającego czasu, będącego tutaj bohaterem samym w sobie oraz dźwignią zmian.
Pallaoro ponownie połączył pióro z Orlandem Tirado, z którym napisał dwa wcześniejsze filmy. O ile przy tamtych tytułach współpracował ze wspomnianym wyżej Chayseym Irvinem, o tyle w Monice za zdjęcia odpowiedzialna będzie Katelin Arizmendi, szerokiej publiczności znana chociażby z Niedosytu (2019). Na ile ten krok będzie miał wpływ na finalny efekt, dowiemy się po projekcji. Trudno jednak nie mieć obaw – to również dzięki Irvinowi Medeas i Hannah stanowiły niespotykaną, wizualną ucztę. Jego znak rozpoznawczy: nieoczywiste, sensualne, wręcz malarskie kadry, oddające hołd cielesności jako nośnikowi treści, konfrontujące jednostkę z siłą przestrzeni, przez źrenice zaglądające do duszy, są elementami, których brak może rzutować na dzieło, odbierając mu wizualną poetyckość. Trzeba jednak mieć zaufanie do Pallaoro, który z pewnością nie „skrzywdziłby” swojego „dziecka” i kolejny raz zafunduje nam surowy, psychologiczny rys relacji rodzinnych i związkowych, reorganizując nasz przedseansowy ład – a chyba na to zawsze liczymy, obcując z kinem festiwalowym.
NO BEARS / KHERS NIST
(خرس نیست)
reżyseria: Jafar Panahi
obsada: Jafar Panahi, Naser Hashemi, Vahid Mobaser
kraj: Iran
W lipcu tego roku Jafar Panahi został uprowadzony przez irański system (nie)sprawiedliwości. Reżyser ma spędzić sześć lat w więzieniu, na co skazano go w 2010 za wsparcie dla protestów po ponownym zwycięstwie Mahmouda Ahmadinejada w wyborach prezydenckich (urzędującej władzy zarzucano fałszerstwo). Ponad dekadę temu Panahiemu udało się wyjść na wolność – został wypuszczony za kaucją dzięki poparciu międzynarodowych organizacji praw człowieka oraz środowiska artystycznego, choć wciąż ciążyła na nim druga część wyroku – dwudziestoletni zakaz kręcenia filmów, pisania scenariuszy, udzielania wywiadów mediom krajowym oraz zagranicznym, a także opuszczania kraju z wyjątkiem leczenia i pielgrzymki do Mekki.
Jednemu z najważniejszych irańskich reżyserów nowofalowych udało się jednak dalej tworzyć na innych zasadach, niż robił to przy okazji dzieł powstałych przed rokiem 2010 [m.in. nagrodzone w Cannes: Biały balonik (1999) i Crimson Gold (2003) czy zwycięzca 57. MFF w Wenecji – Krąg (2000)]. To nie jest film (2011), pamiętnik z oczekiwania na wyrok, kosztował niewiele ponad trzy tysiące euro i został nakręcony w zaledwie dziesięć dni. Dzięki sprytnemu transportowi (nośnik z materiałem umieszczono w środku ciasta) obraz udało się zaprezentować na Lazurowym Wybrzeżu. Za największy sukces tego niewyobrażalnie trudnego okresu w twórczości reżysera uznaje się Taxi-Teheran (2015). Nagrodzony Złotym Niedźwiedziem na Berlinale film, porównywany wielokrotnie do twórczości Abbasa Kiarostamiego, kreśli pejzaż irańskiego społeczeństwa za pośrednictwem kamerki umieszczonej w samochodzie prowadzonym przez Panahiego.
Najnowsze dzieło filmowca, No Bears, to jego powrót do długiego metrażu po czterech latach przerwy po wyróżnionych w Cannes Trzech twarzach (2018). Film zapowiada się jako thriller polityczny portretujący dwie paralelne historie miłosne, w których bohaterowie zderzają się z niewidzialnymi przeszkodami, unoszącymi się w zatęchłym powietrzu opresyjnego państwa. Protagonistą jest tu sam reżyser, przyglądający się uwarunkowaniom rządzącym lokalnymi społecznościami. Prawdopodobnie otrzymamy tu filmowy pejzaż nieodstający stylistycznie od ostatnich dzieł Panahiego, jak sugeruje zwiastun – trzymający na skraju fotela. Za prawa do dystrybucji No Bears odpowiada paryska firma Celluloid Dreams, która zajmuje się również fantastycznym, debiutanckim komediodramatem Panaha Panahiego, syna Jafara, pt. W drogę! (2021).
Reżysera zabraknie oczywiście na festiwalu. Organizatorzy weneckiej imprezy wystosowali już list wzywający do uwolnienia Panahiego z więzienia, wraz z dwoma innymi reżyserami: Mohammadem Rasoulofem [Złoty Niedźwiedź za Zło nie istnieje (2020)] i Mostafą Aleahmadem. Zostali oni aresztowani za protestowanie przeciwko przemocy stosowanej przez władze Iranu. Panahiego pozbawiono wolności, kiedy w asyście prawników i znajomych odwiedzał biuro prokuratora w Evin w celu uzyskania informacji o stanie i położeniu zatrzymanych wcześniej kolegów po fachu.
OTHER PEOPLE’S CHILDREN /
LES ENFANTS DES AUTRES
reżyseria: Rebecca Zlotowski
obsada: Virginie Efira, Roschdy Zem, Chiara Mastroianni
kraj: Franja
Jednym z najbardziej zaskakujących twórców zaproszonych do weneckiego konkursu jest bez wątpienia Rebecca Zlotowski. Żaden z dotychczas wyreżyserowanych przez nią filmów nie był do tej pory prezentowany w głównej selekcji na którymkolwiek z najważniejszych światowych festiwali, a rodzima akademia nagradzała je raptem pojedynczymi nominacjami do Cezarów, zawsze w mniej prestiżowych kategoriach. Można więc powiedzieć, że samo pojawienie się w Wenecji jest dla reżyserki olbrzymią nobilitacją i szansą na zwiększenie swojego znaczenia w branży.
W swoich filmach Francuzka lubi portretować niełatwe relacje miłosne. W Grand Central stanowił taką romans zamężnej kobiety, w Gorącym lecie z Sofią – inicjowany przez nastolatkę romans z o wiele starszym i bogatszym mężczyzną (dla dodania kontrowersji tytułową Sofię zagrała Zahia Dehar, która rozgłos zyskała, będąc nieletnią prostytutką, wynajmowaną przez celebrytów, co zaowocowało jedną z największych afer obyczajowych we Francji). W każdym ze swoich dzieł Zlotowski umiejętnie operowała obrazem, tworząc kino niesamowicie zmysłowe i erotyczne. Kolejną wspólną cechą jej twórczości jest skupianie się na kobiecej perspektywie i tworzenie bohaterek targanych emocjami i pozostających przed trudnymi życiowymi wyborami.
Wydaje się, że nie inaczej może być w jej najnowszym filmie. Walczące o Złotego Lwa Les Enfants des autres jest bowiem historią 40-letniej nauczycielki Rachel (Virginie Efira – znana ostatnio chociażby z głównych ról w Benedetcie i Sybilli) i jej świeżo rozpoczętego romansu z Alim (Roschdy Zem). Głównym powodem rozterek moralnych tym razem nie ma być sam romans, ale fakt, że adorator protagonistki to samotnym ojcem, a to jak mocno kobieta będzie w stanie pokochać nieswoje dziecko, zaczyna ją przerażać, wszak w przypadku rozstania z ojcem zerwanie relacji z kilkuletnią córeczką wydaje się nieodzowne.
Problem poruszany przez Zlotowski w dziele prezentowanym na tegorocznym festiwalu zdaje się być, zwłaszcza w czasach licznych rozwodów, niezwykle powszechny, przez co jestem spokojny, że wielu odbiorców odnajdzie w nim własną perspektywę. Znając jednak warsztat reżyserki i jej problemy z prowadzeniem fabuły nie spodziewam się żadnych nagród dla Les Enfants des autres, oczywiście mając świadomość, że na takich imprezach niespodzianki po prostu się zdarzają.
OUR TIES / LES MIENS
reżyseria: Roschdy Zem
obsada: Sami Bouajila, Roschdy Zem, Meriem Serbah
kraj: Franja
Roschdy Zem jest przede wszystkim cenionym francuskim aktorem marokańskiego pochodzenia. Ma na swoim koncie dwie ważne aktorskie nagrody: w Cannes za rolę w Dniach chwały (2006) Rachida Bouchareba (razem z czterema kolegami z obsady) oraz Cezara za Miłosiernego (2019) Arnauda Desplechina. Les Miens (ang. Our Ties), z którym przyjeżdża w tym roku na Lido, to jego szóste dzieło reżyserskie. Już za swój debiut Zła wiara dostał nominację do Cezara (tytuł dostępny jest w iTunes), a drugi film Omar m’a tuer otrzymał dwie nominacje do tej nagrody. Największy sukces odniósł obrazem Chocolat — w samej Francji sprzedano na niego niemal 2 miliony biletów, a tytuł wyróżniono aż pięcioma nominacjami do Cezara, wręczając je w kategoriach najlepszy aktor drugoplanowy i scenografia (tytuł dostępny na kilku polskich platformach VOD).
Scenariusz najnowszej produkcji, który autor napisał wraz z występującą tu również Maïwenn (Poliss, DNA), opowiada historię dwóch braci. Główny bohater, Moussa (w tej roli nagrodzony wcześniej Cezarami, a także w Cannes, Wenecji i Salonikach Sami Bouajila) jest zawsze wspierającym swoich bliskich i kochanym przez wszystkich przeciwieństwem granego przez reżysera egocentrycznego prezentera telewizyjnego, Ryada. Pewnego dnia przypadkowy upadek sprawia, że Moussa doznaje urazu mózgu, co sprawia, że pozbawiony jakichkolwiek filtrów psychologiczno-społecznych zaczyna rodzinie i przyjaciołom wygarniać brutalną prawdę. Kończy się to skłóceniem ze wszystkimi – z wyjątkiem Ryada…
Za zdjęcia do filmu odpowiada Julien Poupard (W pogoni za marzeniami, Nędznicy), a za muzykę Maxence Dussère (operator dźwięku przy filmach High Life i Annette).
Wszystko wskazuje na to, że będzie to dosyć typowy przedstawiciel francuskiego kina społeczno-obyczajowego, który nawet jeśli nie trafi do naszych kin, prędzej czy później wyląduje na którejś z platform streamingowych, najprawdopodobniej Canal Plus, które oczywiście przoduje w dystrybucji kina znad Sekwany.
SAINT OMER
reżyseria: Alice Diop
obsada: Kayije Kagame, Guslagie Malanda, Valérie Dréville
kraj: Franja
dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Saint Omer jest pierwszą pełnometrażową fabułą w dorobku Alice Diop. Urodzona na obrzeżach francuskiej stolicy autorka przez ostatnie lata zajmowała się przede wszystkim dokumentami. Jej ostatni film – My, z przedmieść Paryża wygrał berliński konkurs Encounters. W swoich projektach rozprawia nad stanem współczesnej Francji, nierównościami majątkowymi, przemocą ze strony policji czy opresją doświadczaną przez migrantów. Za Vers la tendresse, 38-minutowy short, w którym pochylała się nad zjawiskiem maczyzmu wśród młodych mężczyzn z paryskich suburbiów, francuska Akademia Sztuki i Techniki Filmowej nagrodziła ją Cezarem. Obraz zadedykowała wszystkim, którzy ucierpieli z rąk służb mundurowych.
Tytuł debiutanckiego projektu Diop pochodzi od Pałacu Sprawiedliwości Saint-Omer, w którym dzieje się akcja filmu. Według festiwalowych opisów (poza Wenecją, produkcja jesienią 2022 pokazywana będzie m.in. w Toronto czy Nowym Jorku) obraz francuskiej autorki jest dramatem sądowym opowiadającym o paryskiej pisarce i dziennikarce imieniem Rama. Główna bohaterka uczestniczy w procesie Laurence Coly, młodej Senegalki oskarżonej o zabicie swojej córki. Celem Ramy jest napisanie książki inspirowanej Medeą Eurypidesa o sprawie Laurence.
Scenariusz do Saint Omer stanowi efekt współpracy Alice Diop z Marie N’Diaye, powieścio- i dramatopisarką (wcześniej współtworzyła skrypt do Białej Afryki Claire Denis). W roli głównej zobaczymy debiutującą na wielkim ekranie Kayije Kagam; Laurence zagra zaś Guslagie Malanga (tytułowa bohaterka w Mojej przyjaciółce Victorii Jean-Paula Civeyraca). Za kamerą stanęła Claire Mathon (Nieznajomy nad jeziorem, Portret kobiety w ogniu), a za montaż odpowiadają współpracująca wcześniej z Diop Amrita David i Faruk Yusuf Akayran. Intrygujący dobór nazwisk pracujących przy tym projekcie i wcześniejszy dorobek reżyserki powoduje, że Saint Omer jawi się jako jeden z najciekawszych tytułów walczących w tym roku o Złotego Lwa.
THE SON
reżyseria: Florian Zeller
obsada: Hugh Jackman, Laura Dern, Anthony Hopkins
kraj: Wielka Brytania
dystrybucja: UIP
Może to zabrzmieć jak przesadny komplement, ale moim zdaniem nie ma powodów, by gryźć się w język: Florian Zeller już w swoim kinematograficznym debiucie rzucił międzynarodową krytykę na kolana. Mowa tu wszak o filmie, który sezon nagród zakończył z kilkunastoma statuetkami, na czele z dwoma Oscarami i taką samą liczbą nagród od Brytyjskiej Akademii, w obydwu przypadkach za rolę Sir Anthony’ego Hopkinsa i scenariusz. Osoby, które były zachwycone Ojcem, bez cienia wątpliwości powinny wyczekiwać na pojawienie się Syna w naszych kinach. Bowiem nie tylko pokrewieństwo między tytułami wskazuje na to, że dzieła te będą miały ze sobą wiele wspólnego.
Przede wszystkim francuski reżyser ponownie adaptuje swoją własną sztukę teatralną, będącą kolejną częścią trylogii, której zwieńczenie stanowi La Mère, czyli Matka. Tak jak przy Ojcu współautorem scenariusza jest doświadczony Christopher Hampton, więc o jakość przeniesienia sztuki na język kina powinniśmy być spokojni.
Głównym bohaterem sztuki Zellera, czyli również jego najnowszego filmu, uczyniono siedemnastoletniego Nicholasa (Zen McGrath), który na skutek depresji przestał chodzić do szkoły. Problem ten przytłacza już mieszkającą z nim matkę Kate (Laura Dern), więc ustala ze swoim byłym mężem Peterem (Hugh Jackman), żeby wziął syna do siebie, licząc na to, że zmiana środowiska da chłopcu pozytywny impuls i napełni go nową energią. Tak jak w przypadku poprzedniego dzieła z trylogii sama historia wydaje się niezwykle prosta. Ale znając zarówno Ojca, jak i czytając, jakie opinie zbierała jego sztuka wśród krytyków teatralnych, możemy być niemal pewni, że zobaczymy świeżą i mądrą opowieść stanowiącą wartościowy głos w sprawie zdrowia psychicznego nastolatków.
Na chwilę obecną nie wiadomo, który dystrybutor będzie wprowadzał film do polskich kin, ale biorąc pod uwagę głośne nazwiska w obsadzie, powinniśmy być spokojni o jego premierę w naszym kraju.
TÁR
reżyseria: Todd Field
obsada: Cate Blanchett, Noémie Merlant, Nina Hoss
kraj: USA
dystrybucja: UIP
Todd Field długo szukał drogi do reżyserskiego debiutu. Wejście do showbiznesu miał dość nietypowe: jako nastolatek przyczynił się do stworzenia marki gumy balonowej Big League Chew. Swoją drogą pełnił wówczas rolę tzw. batboya (chłopca opiekującego się kijami bejsbolowymi) w Portland Mavericks, drużynie należącej do hollywoodzkiego aktora Binga Russella; w jej barwach trenował również syn gwiazdora Kurt, który miał za kilka lat sam zdobyć wielką popularność. 16-letni Field grał na puzonie w jazzowym bandzie m.in. z trębaczem i przyszłym zdobywcą nagrody Grammy Chrisem Bottim. Łączył te przyjemności z pracą jako kinooperator w kinie w Gresham. Niedługo potem musiał wybrać pomiędzy tymi dwoma drogami: mimo stypendium muzycznego na lokalnym uniwersytecie postanowił wyjechać do odległego Nowego Jorku, aby szkolić zdolności aktorskie. Po przeprowadzce zaczął występować w Ark Theatre Company, gdzie mógł łączyć obie swoje pasje.
Aktorska kariera Fielda nabrała rozpędu, gdy trafił na plan filmu Woody’ego Allena Złote czasy radia (1987). Potem grał m.in. w Projekcie Manhattan Rolanda Joffé, Ruby w krainie szczęśliwości Victora Nuñeza, Rozmawiając, obmawiając… Nicole Holofcener czy Oczach szeroko zamkniętych Stanleya Kubricka. Krótko po tym Field skupił się na karierze jako scenarzysta i reżyser, jednocześnie porzucając dawny fach. Nieco wcześniej poczynił znaczące przygotowania do tej roszady: za namową Nuñeza i Carla Franklina ukończył kurs reżyserski na prestiżowym AFI Conservatory. Uczył się tam w jednej klasie choćby z Darrenem Aronofskym, z którym w tym roku będzie walczył o Złotego Lwa. Pierwszy krótki metraż (Too Romantic) stworzył w 1992 roku, a trzy lata później inny jego short Nonnie & Alex zdobył nagrodę na festiwalu Sundance.
Pełnometrażowym debiutem okazało się Za drzwiami sypialni (2001). Ten zgrabnie napisany dramat konstruował skomplikowaną relację między Frankiem (Nick Stahl), studentem architektury, a jego rodzicami, Ruth (Sissy Spacek) i Mattem (Tom Wilkinson). Konflikt między nimi imploduje, gdy młody mężczyzna przybywa do rodzinnego domu na wakacje i nawiązuje romans z atrakcyjną sąsiadką Natalie Strout (Marisa Tomei). Związek budzi wątpliwości domowników z uwagi na to, że kobieta ma dwójkę dzieci i pozostaje w separacji z mężem. Za drzwiami sypialni było jednym z najmocniejszych tytułów sezonu nagród. Szczególnie chwalono popisową kreację Spacek (m.in. Złoty Glob, nagroda w Sundance wraz z Wilkinsonem, tytuł aktorki roku według Amerykańskiego Instytutu Filmowego). Wysiłki ekipy poskutkowały pięcioma nominacjami do Oscara, w tym za najlepszy film. Kolejne dzieło Fielda potwierdziło, że należy do najzdolniejszych autorów amerykańskich kina niezależnego. W Małych dzieciach (2006) zaglądał na pozornie sielankowe przedmieścia, dokładnie takie same, na jakich się sam wychował, gdzie czaiła się jednak zgnilizna i zepsucie. Ponownie udało mu się zaprosić do współpracy fantastycznych aktorów (Kate Winslet, Jackie Earle Haley, Patrick Wilson, Jennifer Connelly). Przy scenariuszu pomagał Tom Perrotta (dopiero później tworzył Pozostawionych), co zaowocowało jedną z trzech nominacji do Oscara (pozostałe dla Winslet i Haleya).
Najnowszy film Todda Fielda to powrót do zawodu po 16 latach! TÁR ma być opowieścią o fikcyjnej dyrygentce i kompozytorce muzyki klasycznej, pierwszej kobiecie na czele czołowej niemieckiej orkiestry symfonicznej. O fabule praktycznie nic nie wiadomo, a niewiele wyjaśnia enigmatyczny teaser. Przez większość jego trwania widzimy jak stojąca w ciemnym pomieszczaniu Lydia Tár wypuszcza z ust kłęby dymu, dopiero pod koniec zostaje ukazana w swoim żywiole, czyli podczas dyrygowania. Zaprezentowany niedawno zwiastun wyjaśnia ciut więcej o tej produkcji: jest w nim nutka surrealizmu, zabiegi żywcem wyjęte z thrillerów psychologicznych, erotyczne napięcie między bohaterką i inną kobietą oraz migawki z rdzennymi mieszkańcami, na oko, Ameryki Południowej. Rola tytułowa w TÁR od początku była pomyślana dla Cate Blanchett, Field orzekł nawet, że gdyby australijska aktorka odmówiła, to „film nigdy nie ujrzałby światła dziennego”. Znając dotychczasowy dorobek Blanchett, trzeba upatrywać w niej główną kandydatkę do zdobycia Pucharu Volpiego i prawdopodobnie dalszych sukcesów w sezonie nagród. W obsadzie oprócz dwukrotnej laureatki Oscara znaleźli się znana z Portretu kobiety w ogniu i Paryż, 13. dzielnica Noémie Merlant, dawna muza Christiana Petzolda Nina Hoss czy Mark Strong. Za muzykę, która sądząc po temacie filmu, może być naprawdę kluczowym elementem, odpowiadała Islandka Hildur Guðnadóttir, autorka ścieżek do serialu Czarnobyl czy Jokera (Oscar).
THE WHALE
reżyseria: Darren Aronofsky
obsada: Brendan Fraser, Sadie Sink, Ty Simpkins
kraj: USA
dystrybucja: Monolith Films
Darren Aronofsky jest kolejnym weteranem Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. Aż cztery z jego filmów startowały w konkursie głównym: Źródło (2006), Zapaśnik (2008), Czarny łabędź (2010) oraz Mother! (2017) [NASZA RECENZJA], ale tylko raz, w 2008, opuścił pałacowe mury z tarczą – czyli Złotym Lwem. Pięć lat od premiery swojego ostatniego filmu wraca na wielki ekran z adaptacją głośnej sztuki Samuela D. Huntera, The Whale.
Opowiada ona historię Charliego, granego przez niegdysiejszą gwiazdę kina lat 90., Brendana Frasera, który tym samym wraca do mainstreamu po ponad dekadzie zawodowej przerwy. Słynący niegdyś z zawadiackiego, beztroskiego uśmiechu, ciepłego spojrzenia oraz idealnej sylwetki aktor zmierzył się z postacią człowieka w średnim wieku, ważącego ponad 250 kg, który zaszył się w mieszkaniu w Idaho, czekając praktycznie na śmierć. Potężna otyłość jest skutkiem zajadania bólu po stracie partnera, dla którego zostawił dotychczasową rodzinę, w tym siedemnastoletnią córkę, Ellie (Sadie Sink). Ich relacja, zamrożona na wiele lat, ma szansę na reanimację i danie obydwojgu choćby namiastki straconego czasu, a przede wszystkim wzajemnego zrozumienia i wybaczenia. Hunter nie tylko demaskuje poczucie winy Charliego, ale także przygląda się emocjonalnemu poharataniu nastolatki dorastającej w poczuciu odrzucenia przez rodzica. I choć taki opis zapowiada gęsty dramat osobisty i rodzinny, sztuka obleczona jest ciepłem i humorem – pytanie, na ile uhonorowany licznymi nagrodami reżyser, znany z emocjonalnej surowości i zero-jedynkowych środków wyrazu, będzie potrafił odbarczyć tę historię z jej ciężaru?
Aronofsky kolejny raz po Zapaśniku sięga po bohatera „z przeszłością”, miażdżonego przez klatkę teraźniejszości, do której klucz ma tylko on. Wszelkie wybory wydają się być iluzoryczne, a podjęcie ewentualnych działań daje jedynie możliwość przejścia ostatniej prostej z podniesioną głową. Reżyser przyznaje, że od momentu, kiedy osiem lat temu pierwszy raz zobaczył sztukę Huntera, miał w głowie pomysł przeniesienia jej na srebrny ekran, szczególnie w dobie rosnącej otyłości, a co za tym idzie ostracyzmu społecznego wobec osób z nadwagą, odbiegających od powszechnie przyjętych kanonów piękna. Wybór obsady od razu padł na Brendana Frasera, który podobno idealnie oddaje ciepło postaci Charliego. Dla aktora, który z różnych powodów zawiesił karierę na hak, ta rola wydaje się mieć wyjątkowo osobisty charakter. Już w tej chwili występ jest szeroko komentowany w filmowym środowisku, a nawet nagradzany, jak zapowiada chociażby Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Toronto. Dyrektor wydarzenia, Cameron Bailey, argumentuje przyznanie nagrody dla najlepszej roli męskiej „kreacją o olbrzymiej głębi, mocy i niuansie, będącej jednocześnie jedną z najlepszych tego roku”. Tak ciepłe przyjęcie zapowiada odrodzonej gwieździe wyrównane szanse w wyścigu w sezonie nagród filmowych, otwierając drogę do nominacji od Amerykańskiej Akademii Filmowej i dając duże szansę na wygraną.
WHITE NOISE
reżyseria: Noah Baumbach
obsada: Adam Driver, Greta Gerwig, Don Cheadle
kraj: USA
dystrybucja: Netflix
White Noise to pierwsza adaptacja w karierze Noaha Baumbacha. Pozornie nieadaptowalna powieść mistrza amerykańskiego postmodernizmu, Dona DeLillo, to historia o rodzinie, paranoi oraz komunikacyjnym marazmie. Głównym bohaterem jest Jack Gladney (Adam Driver), profesor na The-College-on-the-Hill, wykładający na katedrze „Hitlerologii”. Jego żona Babette (Greta Gerwig) pracuje z domu, a w wolnych chwilach zastanawia się z mężem, które z nich umrze jako pierwsze. „The Airborne Toxic Event”, czyli wypadek pociągu przewożącego toksyczne substancje sprawia, że wszyscy bohaterowie muszą opuścić rodzinną miejscowość. W połowie książki kompletnie zmienia rzeczywistość bohaterów. Bezfabularna, skomplikowana, niezwykła powieść DeLillo tylko z pozoru wydaje się odejściem od znanych Baumbachowi terenów.
A co to za tereny? Każdy z filmów reżysera opowiada o rodzinie, komunikacji i konflikcie. Za pomocą błyskotliwych dialogów twórca oddaje rytm prawdziwej rozmowy w sposób, którego w Hollywood może pozazdrościć niejeden scenarzysta. Wydaje się, że poszczególne elementy genialnego dzieła DeLillo, takie jak dialogi, szeroko pojęty egzystencjalizm, a także dynamika relacji rodzinnych, mogą być wspólne z zainteresowaniami Baumbacha. Emocjonalna wrażliwość reżysera jest jednak zupełnie inna od chłodnego, wykalkulowanego spojrzenia DeLillo. Stąd decyzja o adaptacji wydaje się wyjątkowo ryzykowna.
Na nieznany sobie teren Baumbach wchodzi wraz z Netflixem, z którym podpisał kontrakt na kilka następnych produkcji chwilę po sukcesie Historii małżeńskiej. Jednocześnie film przekroczył swój budżet prawie dwukrotnie (z 70 mln dolarów do 140 mln), a na jego planie panował podobno niebotyczny chaos. Przynajmniej na papierze White Noise zdaje się zdecydowanie najambitniejszym z projektów Baumbacha. Jak to z takimi przedsięwzięciami bywa, może okazać się jedynie albo wielkim filmem, albo kompletną klapą.