Odciski palców – recenzja „Wallace i Gromit: Zemsta pingwina”

Minęło trzydzieści pięć lat od wielkiej wyprawy plastelinowego wynalazcy i jego czworonożnego, milczącego przyjaciela-intelektualisty na księżyc w celu pozyskania sera na podwieczorek. Nominowana do Oscara Podróż na księżyc z roku 1989 przegrała wówczas z innym filmem Nicka Parka, Creature Comforts, w którym zwierzęta wypowiadały się na temat warunków mieszkaniowych panujących w zoo, a głosu użyczyli im uczestnicy prawdziwej sondy ulicznej. Przez ten czas współpracujący ze studiem Aardman Brytyjczyk zdążył zaskoczyć i rozbawić świat kolejnymi nagradzanymi i uwielbianymi przez publiczność epizodami przygód Wallace’a i Gromita, jak również pomysłową wariacją na temat Wielkiej ucieczki czy doświadczeniami sprytnego baranka na farmie.

Czasy się zmieniają, żyjemy coraz szybciej w coraz bardziej niepokojącym świecie, inaczej konsumujemy kulturę, lecz jest coś stałego – co kilka lat dostajemy kolejną, misternie ugniecioną przez zespół entuzjastów, plastelinową animację pełną ciepła i humoru. Oglądając dziś oryginalny, na wpół amatorski, nieco z angielska flegmatyczny film, docenić można pomysłowość i wyobraźnię autorów, którzy przez kolejne dekady uzupełniali hermetyczny świat Wallace’a i Gromita kolejnymi postaciami i wynalazkami. Ewoluowała też forma coraz mocniej nawiązująca do tekstów kultury – twórczości Alfreda Hitchcocka, horrorów wytwórni Hammera, klasyków niemego slapsticku czy absurdalnych animacji spod znaku Looney Tunes.

I znów pod koniec roku 2024 ci Wyspiarze, którzy wciąż korzystają z telewizorów (pozostali musieli poszukać na YouTube), ujrzeli specjalną, świąteczną oprawę kanału pierwszego BBC. Oprócz znajomych bohaterów pojawił się w niej robotyczny krasnal ogrodowy towarzyszący Wallace’owi i Gromitowi w zimowych rekreacjach. Z powrotu do plastelinowego świata brytyjski nadawca publiczny zrobił wydarzenie sezonu, co doskonale korespondowało ze wspomnieniami widzów, którzy z gwiazdkową, rodzinną atmosferą kojarzyli premiery kolejnych epizodów. Bo właśnie z bezpieczną, sympatyczną rozrywką dla całej familii mamy tu do czynienia. Z komedią, która nie obawia się być po prostu zabawna, szalona bez pedagogicznego zacięcia. Dziecięca radość z kuksańców i przewrotek dzieli tu czas ekranowy z nawiązaniami do pism Virginii Woolf czy Dostojewskiego, które w psich przekładach czyta Gromit. Polskiemu widzowi trudność sprawić mogą odwołania do wyspiarskiej popkultury, których twórcy nie odmawiają sobie pomimo szerokiej dystrybucji filmu dzięki współpracy z Netfliksem. Nie jest ich jednak wiele i mogą z powodzeniem posłużyć jako dodatkowe ciekawostki do sprawdzenia po seansie.

Zemsta pingwina nawiązuje bezpośrednio do Wściekłych gaci, drugiego z filmów serii. Zachowana zostaje złota zasada sequeli – otrzymujemy więcej tego samego. Z półgodzinnej krótkometrażówki robi się pełnometrażowa animacja, a kultowy złoczyńca (pingwin w niezwykle cwanym przebraniu kurczaka) wykorzystuje już nie jedną parę elektronicznych spodni, ale całą sforę krasnali ogrodowych zasilanych sztuczną inteligencją. Zaczyna się znów od jednego wynalazku, Norbota (głosu użyczył mu Reece Shearsmith, współtwórca Ligi Dżentelmenów oraz Pod numerem 9), który ma pomóc Gromitowi w jego ogrodniczej pasji. Ten wolałby samotnie medytować nad roślinkami, a pozostały czas przeznaczyć na delektowanie się krakersami i serem przy wspólnej herbatce z Wallace’em. Niestety, niezdarny wynalazca w ciągłym pędzie ku innowacji ułatwiającej życie wpędza całe miasteczko w kłopoty i umożliwia ucieczkę niebezpiecznemu geniuszowi z gumową rękawicą na głowie.

Gag podąża za gagiem, pościg goni pościg, sensacyjna fabuła poprzetykana jest humorem w odpowiednich proporcjach i z odpowiednią dynamiką. Niejednokrotnie Nick Park i Merlin Crossingham puszczają oko do najwierniejszych fanów, nawiązując do innych produkcji studia Aardman. Wszystko to według sprawdzonego schematu, choć tym razem nieco bardziej w cieniu współczesnych dyskusji o zagrożeniach związanych ze sztuczną inteligencją i cyberbezpieczeństwem. W końcu chodzi przecież o to, by nowoczesne technologie nie odebrały nam tego, co najcenniejsze – wspólnej chwili przy starym, dobrym czajniczku herbaty czy odcisku palca animatora na plastelinowym bohaterze. 

Wallace i Gromit: Zemsta pingwina

Tytuł oryginalny: Wallace & Gromit: Vengeance Most Fowl

Rok: 2024

Kraj produkcji: Wielka Brytania 🇬🇧

Reżyseria: Merlin Crossingham, Nick Park

Dystrybucja: Netflix

Ocena: 4/5

4/5