Zmarszczki – recenzja filmu „Twoja twarz”

Niezrównany w filmowaniu ludzkiej twarzy Ingmar Bergman powiedział kiedyś, że szczytem możliwości kina jest moment, kiedy odpowiednio oświetlone, wyreżyserowane i zagrane zbliżenie pozwala nawiązać kontakt z duszą drugiego człowieka. Pokazywana na tegorocznych Nowych Horyzontach w sekcji Mistrzowie „Twoja twarz” Tsai Ming-lianga to najbardziej spełniona realizacja tej tezy, jaką szwedzki mistrz mógł sobie wymarzyć.

Koncepcja jest bardzo minimalistyczna: oglądamy 13 ujęć ukazujących ludzkie oblicza. Wśród nich pojawi się ulubiony aktor reżysera, Lee Kang-sheng; w większości jednak są to zwykli starsi ludzie o twarzach przeoranych zmarszczkami. Patrzą w kamerę, niektórzy się delikatnie uśmiechają lub śmieją z zakłopotania; jedni milczą, inni wypełniają ciszę odpowiedziami na zadawane zza kadru pytania. Kilkoro bohaterów snuje opowieści o swoim życiu, jednak nie one są tu najistotniejsze. Tsaia bardziej niż gadające głowy interesuje samo patrzenie, do którego nas zmusza. To czyste kino kontemplacji. Kontemplacji, która w tym wypadku ukierunkowana zostaje na zmieniające się na ekranie oblicza.

Pod tym względem, zwłaszcza oglądana na Nowych Horyzontach, „Twoja twarz” budzi skojarzenia z kinem Jamesa Benninga. Łączy je nacisk położony na obserwację, choć film Tsaia wydaje się mniej wykalkulowany, a bardziej skupiony na emocjach. Obaj twórcy doskonale wiedzą, że długie statyczne ujęcia zachęcają do dokładnego przestudiowania zawartości kadru. Twarze u Tajwańczyka zostały skrupulatnie oświetlone, co skutecznie wyeksponowało wszystkie ich nierówności. W efekcie ludzkie rysy układają się tu niejako w krajobrazy, inny na każdym z oblicz, tak jak pod każdym skrywa się inna osoba i inna historia.

Nieprzypadkowo przed kamerą usadzono osoby starsze. Tsai wskazał w wywiadzie, że jednym z kluczowych aspektów jego dzieła jest upływ czasu. Na obliczach bohaterów czas odzwierciedla nie tylko ich pomarszczona faktura, ale też wydaje się on niemalże widoczny w ich oczach. Z tego samego wywiadu dowiadujemy się, że kilka nagrywanych osób zmarło krótko po zdjęciach. W filmie nie czuć jednak obecności śmierci. Na twarzach odbija się tu raczej życie, przemielone przez bezlitosny czas, ale nadal życie.

Nie sposób również nie wspomnieć o ścieżce dźwiękowej autorstwa Ryûichiego Sakamoto, którego minimalizm świetnie pasuje do stylu przyjętego przez autora “Bezpańskich psów”. Panowie dbają, aby muzyka nie dominowała nad obrazem, jednocześnie nie tracąc własnej wartości na rzecz pustej ilustracji. Udaje się to o tyle, że po filmie faktycznie z dźwięków pamięta się głównie wrażenia, podczas gdy obrazy zostają przed oczami z całym bogactwem szczegółów.

„Twoja twarz” nie należy do dzieł, które zachwycą każdego. Z pewnością pojawią się głosy znudzonych i zmęczonych przyjętą koncepcją, która – mimo stosunkowo niewielkiego metrażu – popada chwilami w monotonię. Z pewnością jednym tchem z tytułem filmu wymieniane będzie słowo „pretensjonalny”. Liczę jednak, że znajdą się też osoby, dla których kontemplacja pomarszczonych twarzy okaże się – tak jak dla mnie – przeżyciem fascynującym, oczyszczającym i najzwyczajniej pięknym.

Jędrzej Sławnikowski
Jędrzej Sławnikowski

Twoja Twarz

Tytuł oryginalny: “Ni de lian”

Rok: 2018

Gatunek: dokumentalny

Kraj produkcji: Tajwan

Reżyseria: Tsai Ming-liang

Występują: Lee Kang-sheng i inni

Ocena: 4/5