35. Warszawski Festiwal Filmowy – redakcyjny top 10

Po wielu dyskusjach udało na m się w końcu wyłonić najlepsze filmy minionego Warszawskiego Festiwalu 35. edycja obfitowała w wiele niespodzianek, a ostateczny kształt tego zestawienia zaskoczył nas samych Na te tytuły warto polować, czy to na innych festiwalach, VOD, czy też kinowej dystrybucji. Oto top 10 tegorocznego WFF według redakcji Pełnej Sali.

10. Babyteeth

Ciepło przyjęty na Festiwalu w Wenecji “Babyteeth” miał niedawno okazję zaprezentować się polskim widzom na Warszawskim Festiwalu Filmowym, gdzie zajął czwarte miejsce w plebiscycie publiczności. Co interesującego ma w sobie historia śmiertelnie chorej nastolatki i jej osobliwego związku z chłopakiem z marginesu? Okazuje się, że debiutująca reżyserka Shannon Murphy nadała tym wytartym kliszom nowej świeżości. 

(…) Filmy o dojrzewaniu będące jednocześnie opowieściami o umieraniu to grząski grunt. Ukazanie nastolatków w obliczu śmiertelnej choroby, desperacko łaknących ulatującego życia, stanowi duże ryzyko zastosowania szantażu emocjonalnego. A łzawe melodramaty to ostatnie, czego mi w kinie potrzeba. Okazało się jednak, że “Babyteeth” przez większość czasu zręcznie te pułapki omija, umieszczając w centrum nie samą żmudną walkę z rakiem, a to, co pomiędzy, czyli chwile pozornej zwyczajności. Zamiast zimnych szpitalnych sal reżyserka woli pokazywać pogodne przedmieścia i ciepłe wnętrza. Tę wybiórczość podkreśla podział filmu na rozdziały, których tytuły na ekranie, często dowcipnie, komentują kolejne etapy w życiu Milli. Humor pracuje tu zresztą w służbie narracji, co nie tylko pozwala uniknąć minorowego tonu, ale dla bohaterów pełni rolę wentylu bezpieczeństwa. Zarówno rodzice protagonistki, jak i ona sama próbują obrócić w żart to, czego nie są w stanie zaakceptować. 

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny

9. Lalka

Końcówka lat 90. w Algierii. Zaostrza się konflikt aparatu państwowego reprezentowanego przez juntę wojskową z radykałami z Islamskiego Frontu Ocalenia. Kraj tak naprawdę wciąż zmaga się z wojną domową, którą rozpoczął zamach stanu w 1992 roku przeprowadzony przez armię po tym, jak islamiści zdołali zdominować pierwsze wolne wybory parlamentarne. Opinię publiczną może by te walki gigantów nie obeszły, ale co rusz wybuchają bomby przygotowane przez zwolenników zaostrzenia prawa szariatu. Oddolnie organizują się także grupy wymuszające na Algierczykach odrzucenie wszystkiego co zagraniczne i życia zgodnie z zasadami Koranu. Rozpoczynają szeroko zakrojoną akcję potępiającą kobiety, które nie noszą hidżabu, tym samym obrażając Allaha – na plakatach zachęta do zasłaniania ciała połączona jest z groźbą śmierci.

(…) Najważniejszą sceną “Lalki” wydaje się ta, w której śmiejemy się i jednocześnie po chwili smucimy, bo dociera do nas prawda o tym, jak religia zmieniła ten zakątek świata. W odwiedzinach u matki Nedjma i jej siostra, dziennikarka Linda, słuchają, jak ich rodzicielka dowcipnie opowiada o sposobach noszenia haika, czyli tradycyjnej chusty z Maghrebu, którą tutejsze muzułmanki zasłaniają włosy i ciało przed obcymi. Otóż będąc panną, można pokazać nieco włosów, jakby nęcąc przyszłego męża, żony już jednak szczelnie chowają za zasłoną wszystko oprócz twarzy i dłoni, dla religijnych dam istnieje jeszcze trzeci sposób, czyli cyklop – tak noszony haik odkrywa tylko jedno oko. Matka przytacza również anegdotę o tym, jak podczas wojny Algierki mamiły żołnierzy francuskich (zwanych tu „czarnymi stopami” – pieds noirs) nagimi kostkami, gdy pod zasłoną niosły Kałasznikowa dla swoich pobratymców. Nedjma na skutek tej opowieści i tragedii, jaka ma miejsce dosłownie chwilę później, wymyśla, że jej walką z systemem będzie zaprojektowanie kolekcji uszytej z haików. Pokaz mody ma być połączeniem tradycji i feministycznego zrywu. Czy takimi małymi krokami można wyważyć wieko zamordyzmu i mizoginii?

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

8. Walka Atbaia

Trzeba powiedzieć bez ogródek, że stały bywalec Warszawskiego Festiwalu Filmowego Adilchan Jerżanow nie należy do apologetów obecnego systemu panującego w Kazachstanie. Każdym dotychczasowym dziełem udowadniał, że nie może się pogodzić z faktem, że społeczeństwo przymyka oczy na moralną zgniliznę klasy politycznej, urzędników czy funkcjonariuszy policji, że apatia i rosnąca przemoc idą w parze z panującymi na każdym szczeblu kolesiostwem i korupcją.

Mimo, że formalnie era Nursułtana Nazarbajewa jako przywódcy narodu minęła, a od 20 marca tego roku władzę przejął Kasym-Żomart Tokajew, nikt nie wątpi, że w kraju nic nie dzieje się bez wiedzy i zgody starego radzieckiego kacyka. Status quo pasujący wąskiej elicie zostanie utrzymany – nie będzie rewolucji, reform, nowych twarzy. Dlatego dramat sportowy (w lubianej konwencji “od zera do bohatera”) jakim początkowo może się jawić “Walka Atbaia” przerodzi się z czasem w coś więcej i posłuży jako platforma do opowieści o totalnej niesprawiedliwości społecznej, rozdaniu kart jeszcze przed rozpoczęciem gry, z ducha orwellowskim podziale tortu (są równi i równiejsi).

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

7. Wspomnienia. Geneza "Obcego"

Czterdzieści lat po premierze „Obcego – 8. pasażera „Nostromo” powstał dokument o przełomowym filmie, który odcisnął piętno na kulturze masowej, obejmując zasięgiem kilka generacji w przód. Wiele osób nie wyobraża sobie życia, w którym miałoby nie być zacnego miejsca dla niebezpiecznego pasożyta pozaziemskiego.

(…) Wędrówka przez szereg inspiracji jest jak szybka wizyta w muzeum, gdzie wybrano co ciekawsze wystawy, a czas na zwiedzanie jest ograniczony. Trzeba jednak oddać słuszność zamysłowi twórcy. Ciekawym aspektem produkcji jest przybliżenie mitologicznych korzeni postaci Obcego. Wiedza o przedwiecznych bóstwach z „Księgi Umarłego Prawa” H.P. Lovecrafta, które panowały przed człowiekiem na Ziemi i czekają na możliwość powrotu, posłużyła H.R. Gigerowi do stworzenia własnej wizji przerażającego i demonicznego biomechanicznego świata przyszłości.

Anna Strupiechowska
Anna Strupiechowska

6. And Then We Danced

„Wszędzie świecące prostokąty, kiedyś tańczyliśmy” mógłby melancholijnie powtórzyć za Taco Hemingwayem Merab (Levan Gelbakhiani), wspominając w 2019 roku wydarzenia sprzed około dekady. Wtedy właśnie był czołowym tancerzem drugiego składu Gruzińskiego Baletu Narodowego. Wtedy właśnie dojrzał. Film opowiada o tych kilku kluczowych miesiącach z jego życia.

(…) Mówi się czasami, że jakiś film „nie jest dla każdego”. „And Then We Danced” to jednak jest właśnie film dla każdego. Kino, które bywa schematyczne i odtwórcze, ale sprawdzone formuły wykorzystuje mistrzowsko. Bawi, wzrusza i ekscytuje, pozwala się widzowi zrelaksować, lecz nie pozostawia go bez przemyśleń. Wybierzcie się w podróż na Kaukaz przy dźwiękach tradycyjnej adżarskiej muzyki.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

5. Zgubiłam swoje ciało

zgubiłam swoje ciało plakat

Debiutancka animacja Jeremy’ego Clapina okazała się jednym z hitów tegorocznego Cannes. Oparta na książce scenarzysty „Amelii” Guillaume’a Lauranta to błyskotliwe połączenie romansu, body horroru, slapstickowej komedii i opowieści o wspomnieniach oraz zarówno dosłownym, jak i metaforycznym odseparowaniu i wyobcowaniu. Przygody odciętej dłoni przemierzającej Paryż w poszukiwaniu właściciela przeplatają się z historią  imigranta Naoufela, który żyjąc przeszłością nie potrafi odnaleźć swojego miejsca w świecie.Reżyser doskonale oddał na ekranie doświadczenia zmysłowe jako nośnik pamięci. Retrospektywne znaczenie dotyku i dźwięku zostało ukazane z prawdziwym kunsztem. A to tylko jedna z wielu przygotowanych atrakcji. Przygody dłoni z jednej strony  sprawdzają się jako zabawny przerywnik w stylu pogoni wiewióra z „Epoki lodowcowej” za orzechem, a z drugiej jako metafora determinacji w dążeniu do wewnętrznej  spójności. Do tego dochodzi naprawdę angażująca historia miłosna. Film wzbogaci ofertę Netflixa już 29. listopada, a dam sobie rękę uciąć, że będziecie zadowoleni z seansu. 

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny

4. Przenieść grób

Widzieliśmy to już wiele razy – z pozoru idealne, poukładane relacje między członkami rodziny podczas wspólnej podróży lub uroczystości zaczynają ukazywać swe prawdziwe oblicze. W “Przenieść grób”, jak podpowiada już tytuł, okazją do spotkania i popadnięcia w konflikt dla rodu Baeków będzie ekshumacja zwłok zmarłego krewnego i uroczyste ich pochowanie w innym niż dotychczas miejscu. Film o rysie na portrecie rodzinnym pokazywany na Warszawskim Festiwalu Filmowym zwyciężył w Konkursie 1-2 i otrzymał nagrodę Jury NETPAC (dla najlepszego filmu z regionu Azji i Pacyfiku)

Jeong Seung-o do opowiedzenia o powolnej apokalipsie familii Baeków (ale służącej temu, aby ze zgliszcz odrodziła się na nowo) używa konwencji kina drogi. Żeby dotrzeć do wioski, skąd pochodzą, bohaterowie będą musieli przebyć długą podróż. Odbędzie się ona nie tylko jako przejazd autem i przepłynięcie na wyspę promem, ale przede wszystkim objawi się w ich rosnącej świadomości. Ten dwutorowy bieg, wspomagany przez humor i bezpretensjonalność, upodabnia film do niezależnych amerykańskich komediodramatów takich jak “Mała Miss” czy dzieła Alexandra Payne’a (“Spadkobiercy”“Nebraska”).

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

3. Pierwsza miłość

Po premierze w Cannes Takashi Miike zapytany dlaczego zatytułował swój nowy film “Pierwsza miłość”, przewrotnie odpowiedział, że dla pieniędzy. A jednak uczucia w nim nie brakuje, choć przede wszystkim tego do eksploatacji i beztroskiej zabawy gatunkowej. Ten szalony mariaż energetycznego kina akcji i smoliście czarnej komedii był niewątpliwie jedną z największych atrakcji tegorocznego Warszawskiego Festiwalu Filmowego.

(…) Mogący się poszczycić  ogromnym reżyserskim dorobkiem, Miike od lat nie był w tak dobrej formie. Główną składową sukcesu jest tu wyjątkowo przemyślany scenariusz Masy Nakamury, który napędza McGuffin w postaci torby z narkotykami i szereg walczących o nią postaci. Nieśmiertelny motyw, wydawałoby się wyeksploatowany przez kino na wszelkie możliwe sposoby, umiejętnie zaserwowany zawsze działa.

(…) Nie oszukujmy się, że znajdziemy w “Pierwszej miłości” realistyczny portret świata japońskiego półswiatka, wyszukane metafory, odkrywcze społeczne diagnozy, czy złożone psychologicznie charaktery. W końcu przyszliśmy tu dla krwawej jatki i błyskotliwych one-linerów przyprawionych odrobiną niespodziewanego liryzmu (Światło poranka nie pasuje niegodziwcom).  Eskapizm w czystej postaci.

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny

2. Atlantyda

Estetyka “Atlantydy” może przywodzić na myśl kino postapokaliptyczne i nie ma w tym przypadku. Wasjanowicz pokazuje nam, że wojna w Donbasie miała znamiona takiej apokalipsy i dla całego regionu może oznaczać absolutną niezdatność do życia. Poznawani bohaterowie i rozmowy z nimi pogłębiają uczucie braku nadziei. Konflikt zbrojny, chociaż już dawno miniony, wciąż pozostaje w głowach tubylców jako wydarzenie przełomowe, stawiające granicę między czymś pięknym, co minęło bezpowrotnie, a teraźniejszością, w której wszyscy wciąż pracują nad naprawą strat materialnych i mentalnych. 

Chociaż “Atlantyda” należy do najbardziej przygnębiających filmów, jakie widziałem, trudno nie doszukać się w nim głęboko humanistycznego przesłania. Wasjanowicz zderzając nas z przenikającą wszystko beznadzieją, pokazuje, że tylko otwierając się przed innym człowiekiem możemy znaleźć wsparcie w walce z własnymi demonami i upragnione ukojenie.

Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż

1. Winona

Opustoszała plaża. Cztery dziewczyny rozbijające nań swój obóz. W tle tylko czyjś samochód i dom na wzgórzu. Nie, to nie podbudowa pod kino grozy, choć wokół unosi się jakaś tajemnica. Młode okularnice będą śpiewać, tańczyć, brykać i przede wszystkim rozmawiać, nim zachód słońca zabierze im dzień. Czy z takiego kina może wyjść coś interesującego? Krótko mówiąc: myślałem, że „nie”, a czas pokazał, że „i to jak!”

(…) Jest jedna rzecz, której jak się domyślacie, nie uświadczymy. Fabuły. A jednak „Winona” roi się od opowieści. Tych fikcyjnych i tych prawdziwych. Dziewczęta dają się poznać właśnie dzięki niezwykłym historiom, które wymieniają, a także wyzwaniom, jakie sobie stawiają. Każdy z tych słowotoków jest tak bezpretensjonalny, że aż boję się o tym pisać, by streszczane, nie dotknęły banału. Pewnym jest jednak, że film nie potrzebował skomplikowanej intrygi wiodącej. Sam w sobie jest bowiem na tyle złożony w warstwie symbolicznej, wizualnej czy emocjonalnej, że to wystarcza. Na co wystarcza? A choćby na to, by stać się moim ulubionym filmem bieżącego roku.

Adrian Burz
Adrian Burz