Minął tydzień do zakończenia wyjątkowego, bo odbytego online, ale równie fantastycznego jak zwykle, Festiwalu Filmowego „Pięć Smaków”. W tym roku przyglądaliśmy się z dużą uwagą koreańskiemu piekiełku (sekcja „Parasites”), frapowaliśmy polityczną sytuacją w Hong Kongu (sekcja „Hong Kong dziś”) czy zajadaliśmy azjatyckie smakołyki (sekcja kulinarna). Nie zabrakło też oczywiście wycieczek do takich krajów jak Filipiny, Indie, Japonia, Malezja czy Tajlandia. Przemyśleliśmy obejrzane filmy i stworzyliśmy dla Was listę 10 naszych ulubionych filmów tej edycji.
10. Szczęściara Chan-sil (2019, reż. Kim Cho-hee)
Producenci najnowszego filmu Honga Sang-Soo p.t. Woman Who Run (NASZA RECENZJA) niestety nie zgodzili się na pokazy online w Polsce. Ale nie ma tego złego! Producentka koreańskiego mistrza depresyjnej komedii Kim Cho-hee w ubiegłym roku zdecydowała się zadebiutować za kamerą, a w sekcji Parasites tegorocznego Festiwalu Pięć Smaków mogliśmy oglądać efekt tej decyzji – Szczęściarę Chan-sil.
Ta na poły autobiograficzna produkcja, zgodnie z prawidłami kina gatunkowego, rozpoczyna się od trzęsienia ziemi, w tym przypadku śmierci wcale-nie-Honga, która wyrzuca na bezrobocie tytułową Chan-sil. Kobieta, która poświęciła swoją sobie karierę współpracy z jednym twórcą musi na nowo zdefiniować swoją egzystencję i aspiracje. W tym celu podejmuje pracę u młodej aktorki jako jej asystentka.
Kinofilskie dialogi, humor podszyty melancholią i depresją, pytania o sens życia i co naprawdę jest w nim ważne. Czyli wszystko to, co festiwalowa publika lubi najbardziej. Pod wieloma względami Szczęściara Chan-sil przypomina rewelację Pięciu Smaków – Mikrosiedlisko. Podobnie jak w filmie Jeon Go-wonn tematami stają się społeczne bolączki Korei Południowej, panująca w społeczeństwie mizoginia i powszechność umów śmieciowych. Szczęsciara Chin-sil chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się niepozorną pozycją, to bez dwóch zdań jest godna wszelkiej uwagi. Kino bardzo lekkie, a zarazem nie pozbawione znaczenia.
9. Córki (2020, reż. Hajime Tsuda)
Koreańskim, społecznym podejściem do tematu macierzyństwa w 14. edycji Festiwalu Filmowym Pięć Smaków jest film Kim Ji-young, urodzona w 1982. W bardziej pogodnym wydaniu japońskim mierzenie się z losem matki w zurbanizowanym środowisku zostało ukazane w Córkach z sekcji Nowe Kino Azji.
Hajime Tsuda zna projektowanie stylowych produktów od podszewki. Po ukończeniu studiów został reżyserem kreatywnym wydarzeń modowych. Do swojego debiutu filmowego podszedł z podobną empatią w portretowaniu stylu życia millenialsów i pracy ściśle powiązanej z mediami społecznościowymi, jaką wykazuje Tajlandczyk Nawapol Thamrongrattanarit, choćby ukazując w Ataku serca samotnego pracoholika i w BNK48. Dziewczyny nie płaczą śledząc poczynania nastoletnich idolek z grupy BNK48.
Przyjaciółki Koharu i Ayano mieszkają razem nad rzeką Meguro w Tokio. Mają podobne zawody i są na tym samym etapie życia. Nie utrzymują bliskich kontaktów z krewnymi, ale ich wspólną przestrzeń wypełnia ciepło. Przyjaźń młodych kobiet przechodzi próbę, kiedy podczas pewnego posiłku Ayano (Junko Abe) oznajmia, że jest w ciąży i jest zdecydowana, aby urodzić dziecko. Zszokowana Koharu (Ayaka Miyoshi) początkowo reaguje typowymi pytaniami w takiej sytuacji: „Dobrze to sobie przemyślałaś? Czemu to się stało?” Wraz z biegiem czasu angażuje się w pomoc kumpeli w samotnym macierzyństwie. W Japonii samotne matki wciąż są stygmatyzowane. W filmie wszystko jest ukazane w sposób stonowany, co pozbawia tematu tabu.
8. Rom (2019, reż. Tran Thanh Huy)
Przyznam, że nie darzę kinematografii Wietnamu zbytnią estymą. Kiedy tylko na Festiwalu Pięć Smaków pojawia się film z tego państwa staram się wybierać jakąś alternatywę. Kilka razy, w szczególności w przypadku Pereł Dalekiego Wschodu, otrzymałem bowiem nieznośnie łzawe melodramaty. Tym razem jednak już zwiastun obiecywać coś wyjątkowego, a dyrektor festiwalu zachwalał jako jego ulubiony z tegorocznej sekcji Nowe Kino Azji.
ak się okazało, otrzymałem szaloną mieszankę kina zaangażowanego społecznie z brawurowym filmem akcji. Szczególnie imponująco wyglądają pościgi po zakamarkach przeznaczonej do rozbiórki dzielnicy Ho Chi Minh (dawniej Sajgon). Nastoletni Rom walczy tam o przetrwanie roznosząc kupony na loterie, które jak się okazuje, są szalenie popularne w Wietnamie. Stanowią, w mniemaniu biednych ludzi, jedyną nadzieją na nagłą odmianę losu na lepsze, szansę na koniec głodowania i codziennej beznadziei. Rom niczym diler narkotyków musi walczyć o swój rewir i być zawsze najszybszym z pośredników.
Szczególnie zapadają w pamięć przepiękne zdjęcia towarzyszące bohaterom w biegu i oplatające zaułki dzielnicy. Nieraz miałem silne skojarzenia z nowatorskimi technikami operatorskimi ze słynnego Ja, Kuba Michaiła Kałatozowa. Prawdziwa perła dalekiego wschodu.
7. Wioska Ohong (2019, reż. Lim Lung-yin)
Wioska Ohong to być może najpiękniejszy pod względem wizualnym film tej edycji Festiwalu Filmowego Pięć Smaków. Został on nakręcony na taśmie 16 mm. Faktura obrazu przywodzi na myśl nie tylko twórczość Andrieja Tarkowskiego, ale i wczesne filmy mistrzów tajwańskiej nowej fali, takich jak Hou Hsiao-hsien czy Edward Yang. Podróż ze wsi do miasta to jeden z podstawowych tematów kina Tajwanu. Młodzi ludzie goniąc za marzeniami, pozostawiali za sobą rodziny, tradycyjne życie i religijne obrzędy. Lim Lung-Yin, dla którego Wioska Ohong jest pełnometrażowym debiutem fabularnym, obiera zgoła inną perspektywę. Jego bohater Sheng wraca ze stołecznego Tajpej po siedmiu latach od wyjazdu ze swej rodzinnej wioski. W wielkim mieście nie zrobił kariery – wraca na tarczy, by zrozumieć czego tak naprawdę chce od życia. Jego spojrzenie jest jak wzrok obcego, bo przez prawie dekadę nieobecności znajome zakątki stały się jakby inne, tajemnicze, wręcz egzotyczne. Shengowi wszystko tutaj wydaje się nowe i świeże – ten powolny rytm prowincji, kolektywna rodzinna praca na farmie ostryg, lokalne święta i wierzenia. Wydaje się, że wioska, do której pierwszy raz od 40 lat przyjechała ekipa filmowa jest równie fascynująca dla innej osoby powracającej do Tajwanu. Sam reżyser, po studiach na Akademii Sztuk Scenicznych w Pradze (FAMU) spogląda bowiem na ojczyznę wzrokiem turysty, ale takiego, który zamiast naskórkowego kontaktu z zastaną rzeczywistość stara się zrozumieć jej zasady.
6. Jallikattu (2020, reż. Lijo Jose Pellissery)
Pellissery jest jednym z najbardziej znanych aktywnych reżyserów kina malajalamskiego, czyli tworzonego w tym języku, używanym przez około 50 mln mieszkańców południowo zachodnich Indii. Czynny od 2010 roku reżyser zdobył sławę jako „indyjski Tarantino” za sprawą upodobania do estetyzacji przemocy, długich ujęć, nielinearnej narracji i niekończących się scen dialogowych.
Wielki fan przełamywania granic kina i łączenia widowiskowej formy, jakim bez dwóch zdań Lijo Jose Pellissery nie mógłby sobie pozwolić na to, by „po prostu” zaadaptować opowiadanie polityczne. Zdjęcia, jak zwykle pełne długich ujęć i scen zbiorowych z setkami statystów, zrobił stały współpracownik reżysera Girish Gangadharan, który zresztą odebrał za nie nominację do Asian Film Awards (ostatecznie przegraną z Jeziorem dzikich gęsi – NASZA RECENZJA). Także warstwa dźwiękowa została tu dopracowana, całość przygotowano w technologii dźwięku 3D, przez wiele tygodni ekipa nagrywała różnego rodzaju odgłosy, m.in. chwiejącego się drewnianego mostu, czy deszczu, tak by całość osaczała widza i faktycznie robi to piorunujące wrażenie.
5. Ząb mądrości (2019, reż. Liang Ming)
Ząb mądrości to dzieło niepokorne, odważne pod względem politycznym i obyczajowym. Dzieje się w nim wiele, a jednocześnie atmosfera jest niezwykle senna. Ukrywa ono swoją prawdziwą naturę w najdalej wysuniętej na północ, zasypanej śniegiem prowincji Heilongjiang, znanej przede wszystkim ze swojego festiwalu rzeźb lodowych. Dodatkowo umieszcza akcję filmu w latach 90., co daje reżyserowi przestrzeń do działania, gdyż nie odnosi się bezpośrednio do dzisiejszej rzeczywistości pilnie strzeżonej przez chińską cenzurę. Podobne zabiegi możemy zaobserwować w wielu filmach np. Ślepej górze w reż. Li Yang czy Żegnaj mój synu w reż. Wang Xiaoshuai.
Ząb mądrości czaruje nie tylko scenariuszem i aktorstwem, ale również malowniczymi krajobrazami i nastrojową ścieżką dźwiękową. Na specjalne wyróżnienie zasługuje przede wszystkim hit koreańskiego trota w wykonaniu Sul Woon Do, który możemy usłyszeć aż dwukrotnie. Osobiście jestem oczarowana wielowymiarowością debiutu Liang Ming i mam nadzieję zobaczyć więcej ciekawych filmów od nowego pokolenia niezależnych chińskich twórców.
4. Suk Suk (2019, reż. Ray Yeung)
Paka i Huia dzieli wiele, na czele z podejściem do religii i pochodzeniem, jednak podczas kolejnych spotkań, rozmów, chwil bliskości, wspomnień z młodości, lat ciężkiej pracy i budowy aktualnego dobrobytu Hongkongu zatracają się w sobie, a widz w ich uczuciu. W efekcie otrzymujemy jedną z najwspanialszych queerowych historii miłosnych. Jest taka dzięki swej zwykłości, brakowi poetyckich cytatów i natchnionych monologów z Tamtych dni, tamtych nocy (NASZA RECENZJA) czy charakterystycznej dla wielu filmów o tej tematyce nawałnicy tragedii.
Suk suk to film o zwykłych ludziach, pełnych obaw, wątpliwości, ale i ciepła. O mężczyznach kochających swoje dzieci, dumnych ze swojej pracy, pełnych nadziei na lepszą przyszłość, może nie tyle dla samych siebie, co dla kolejnych pokoleń, by nie musiały się znaleźć w ich sytuacji. I taki właśnie jest ten film. Jak włoska grappa: słodki i, chociaż pozostawiający cierpki posmak, to otulający widza i dający mu nadzieję na to, że po prostu będzie lepiej.
3. Bestie na krawędzi (2020, reż. Kim Yong-Hoon)
Bestie na krawędzi to film bez jednoznacznie zarysowanych głównych bohaterów. Zamiast historii prowadzonej dobrze znanymi widzom schematami twórcy zaprezentowali zbiór enigmatycznie nazwanych rozdziałów, które z początku zdają się nie łączyć się ze sobą zbyt ściśle. Z czasem okazuje się jednak, że tworzą one jedną historię, której centralnym punktem nie jest żadna z postaci, a pewna wypełniona gotówką torba. W pierwszej scenie odnajdują ją pracownik publicznej łaźni niemający pojęcia, w jaką sprawę może się uwikłać, przywłaszczając sobie ten cenny łup. Widz również początkowo może się jedynie domyślać pochodzenia torby, gdyż rozdziały zmontowane są bez zachowania chronologii zdarzeń. Podobieństwo, zarówno w treści jak i formie, do kultowego już Pulp Fiction Quentina Tarantino rzuca się tu w oczy, aż do przesady. Myślę jednak, że sam Koreańczyk nie miał zamiaru tej inspiracji ukrywać, a wręcz przeciwnie, chciał pokazać, że historia ta zasłużyła na odświeżenie i przeniesienie w realia współczesnego Dalekiego Wschodu.
2. Mikrosiedlisko (2017, reż. Jeon Go-woon)
Fasadowy dobrobyt wspierany przez czebole i aparat państwowy przesłaniał przez długie lata autentyczne oblicze tego kraju, w rzeczywistości trawionego przez korupcję policji, skandale polityczne, nierówności społeczne, szklany sufit w korporacjach czy rosnące znaczenie sekt religijnych. W ostatnim czasie w kinie koreańskim zaczęły powstawać kolejne obrazy skupione na analizowaniu właśnie tych zagadnień. Nakręcone w 2017 roku Mikrosiedlisko dotyka kilku problemów z długiej listy koreańskich bolączek: fatalnych warunków bytowych najbiedniejszych obywateli wielkich miast, szalejących cen, klasowej pogardy.
Podobnie jak Agnès Varda w Bez dachu i praw (NASZA ANALIZA), także koreańska twórczyni używa swojej bohaterki niczym papierka lakmusowego. W odróżnieniu od protagonistki nagrodzonego Złotym Lwem filmu, bezimiennej kloszardki spotykającej na drodze zupełnie obcych ludzi, Mi-so odwiedza jednak osoby dobrze sobie znane i zaprzyjaźnione. Więzy co prawda osłabły, nie widziała się z kompanami z kapeli od wielu lat, ale liczy, że dawna zażyłość ich jakoś połączy. Jej wyprawa po Seulu nie ma znamion niebezpiecznej ekspedycji, raczej przypomina podróż do przeszłości czy terapeutyczny seans.
1. Pod otwartym niebem (2020, reż. Miwa Nishikawa)
Nishikawa buduje poruszający portret społecznego wykluczenia, zwracając uwagę widzów na zupełnie niezauważalny przez swoją niewielką skalę problem społeczny. Jednocześnie zdaje się odpowiadać na pytanie, czemu w tak wielu przypadkach resocjalizacja nie działa. Po prostu dla ludzi, którzy raz wybrali karierę w yakuzie, członkowie mafijnych rodzin okazują się nierzadko jedynymi pozostającymi w ciągłej gotowości osobami, które wyciągają do wychodzących z więzienia pomocną dłoń i zapewniają im życie w dostatku. Reżyserka daleka jest od gloryfikowania powrotu w szeregi gangu, wręcz przeciwnie, podstarzałych gangsterów prezentuje jako osoby, dla których takie wybory w dłuższej perspektywie okazały się drogą do zguby.
Mimo poruszania poważnej tematyki Pod otwartym niebem jest dziełem niosącym ze sobą zaskakujące pokłady pozytywnych emocji. Widzimy tu człowieka gotowego zmienić swoje życie na lepsze, jak i wielu ludzi mu życzliwych, którzy chętnie pomogliby mu w potrzebie. Niestety tak się składa, że najwięcej wsparcia protagonista otrzymuje od tych, którzy nie mają zbyt dużej mocy sprawczej, a jedyne, na co może od nich liczyć, to niewielkie wsparcie finansowe czy po prostu dobra rada. Dużo ciepła wlewają też wyjątkowo estetyczne i pełne kolorów kadry, które zależnie od etapu filmu prezentują nam to miejskie panoramy, to ukwiecone ogrody.
Dalsze miejsca:
11. Kim Ji-young, urodzona w 1982 (2019, Kim Do-young)
12. Proch i pył (2019, Park Hee-kwon) NASZA RECENZJA
13. Wersy ulicy (2019, Zoya Akhtar)
14. Nad rzeką Takatsu (2019, Yoshinari Nishikori) NASZA RECENZJA
15. Werdykt (2019, Raymund Ribay Gutierrez)
16. Jedna noc (2019, Kazuya Shiraishi) NASZA RECENZJA
17. Opowieść o gotującym samuraju (2013, Yuzo Asahara)
18. Mój książę Edward (2019, Norris Wong) NASZA RECENZJA
19. Jadłodajnia pod Mewą (2006, Naoko Ogigami)
20. Nieoczekiwany świadek (2020, Fung Chih-chiang)