Top 10: Pierwsze półrocze 2019

Tradycyjnie w lipcu przyglądamy się pierwszym sześciu miesiącom roku w kinach i tworzymy pełnosalowy ranking najlepszych filmów. Pośród dziesięciu dzieł wybranych przez naszych redaktorów znalazło się miejsce dla horroru, dokumentu czy produkcji obsypanej nominacjami oscarowymi. A to dopiero początek. Zerknijcie poniżej i przekonajcie się czy nie ominęliście w kinach jakiegoś skarbu kinematografii. Większość z nich powinna być już dostępna na DVD/BD lub serwisach VOD. Zgadzacie się z naszymi wyborami? A może uważacie, że o czymś niesłusznie zapomnieliśmy?

10. Królowa Kier

„Królowa kier” duńskiej reżyserki May el-Toukhy to dramat opowiadający historię rodziny, której spokojnie i szanowne życie zostaje zakłócone przez przyjazd do domu syna Petera z poprzedniego małżeństwa – Gustava. Tak rozpocznie się subtelnie napisana historia pełna niewypowiedzianych słów oraz gry pozorów, niestroniąca jednocześnie od wulgarnego realizmu. Wiele osób pisze o tym filmie jako o głosie dotyczącym ruchu społecznego #metoo i z pewnością ma rację. Myślę jednak, że głos ten nie jest na tyle przełomowy, by stanowił o całkowitej wartości dzieła. Film ma do zaoferowania widzowi, poza podstawowym wątkiem fabularnym, dużo miejsca do własnej interpretacji, analizy psychologicznej i nade wszystko niezwykle poetycki klimat.

Ania Grudziąż
Ania Grudziąż

9. Monument

Wśród najlepszych filmów półrocza nie mogło zabraknąć dzieła Jagody Szelc, która potwierdza nim, że jest naszym prawdziwym dobrem narodowym. “Monument”, choć nie tak pojemny w interpretacji jak “Wieża. Jasny dzień”, śmielej korzysta z poetyki horroru, serwując jeszcze większe pokłady grozy i niepokoju. Co prawda historia grupki studentów odbywających praktyki w tajemniczym hotelu nie sugeruje nic specjalnie oryginalnego, lecz “reżysera” rezygnuje z prostych sztuczek i subtelnie stopniuje napięcie, pogrążając bohaterów, a tym samym widzów, w surrealistycznym ciągu paranoi. Wydobywa podskórne lęki i atakuje nie jumpscare’ami, a narastającym uczuciem zagubienia. W przeciwieństwie do większości rodzimych filmowców jest świadoma równorzędnej roli dźwięku i obrazu, bombardując nasze zmysły syntezą obu tych elementów. Skoro studencka praca dyplomowa pod batutą Szelc zaowocowała jednym z najlepszych polskich filmów grozy, aż strach pomyśleć, czym nas jeszcze zaskoczy w przyszłości.

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny

8. Sauvage

Film Camille’a Vidal-Naqueta jest pełnometrażowym debiutem, czego nie widać ani trochę. To niezwykle surowa, szczera i zdyscyplinowana panorama mrocznej strony życia seksualnego osób nieheteronormatywnych. Świat prostytucji, bezdomności, choroby, upokorzenia i… miłości? „Sauvage” to obraz dużo mocniejszy niż chociażby, dziś już wcale nieszokujący i sentymentalny, „Nocny kowboj” Schlesingera, ale w całym tym brudzie i naturalizmie nie brak też miejsca na empatię, a nawet i trochę „popisówy” formalnej – pomysłowo zrealizowane sceny imprez (epileptyczna przeplatanka pustych klatek i stopklatek, z bezbłędnie zgranym dźwiękiem). Rewelacyjna i nieprzenikniona kreacja Félixa Maritauda („120 uderzeń serca”) dopełnia bardzo konsekwentny i dojrzały film obiecującego francuskiego twórcy.

Dawid Smyk
Dawid Smyk

7. Złodziejaszki

Najnowszy film Hirokazu Koreedy przyniósł mu wreszcie Złotą Palmę w Cannes. I chociaż wielu fanów tego reżysera kręci nosem, że film ten nie należy do jego najlepszych dokonań, ma on sporo wielbicieli na całym świecie. I ja do nich należę. „Złodziejaszki” potrafią bowiem głęboko poruszyć oraz dać do myślenia – a to w kinie lubię chyba najbardziej. Japoński reżyser pokazuje kolejną już „nietypową” rodzinę – tym razem składającą się z biedaków, złodziejaszków i kombinatorów, których łączą nie tyle więzy krwi, co wspólny los wykluczonych na margines społeczeństwa. Po raz kolejny Koreeda pyta o to, co buduje rodzinę, jakie więzy są najważniejsze. Tak charakterystyczny dla japońskiego twórcy oszczędny, acz czuły sposób opowiadania nie upiększa jednak opowiadanej historii. Film stawia bowiem ciekawe pytania, pokazuje jak skomplikowaną sprawą jest moralność i problematyzuje zasady, na których zbudowaliśmy nasze społeczeństwo, z rodziną jako jej podstawową komórką. W tym wszystkim jest to również film o poszukiwaniu miłości i czułości oraz o budowaniu bliskości. A opowiedzieć o tym bez nadęcia i sentymentalizmu to duża sztuka.

Paweł Tesznar (Snoopy)
Paweł "Snoopy" Tesznar

6. Schyłek dnia

László Nemes tak jak w „Synu Szawła” znów przykleja kamerę do swojej postaci i każe widzowi razem z nią podróżować po historii. Tym razem jednak bohaterka wcale nie zna dobrze otaczającej rzeczywistości, w związku z czym razem z nami będzie odkrywać kolejne jej fragmenty. Poczujemy zagubienie, będziemy musieli zapamiętywać twarze, podsłuchiwać, kalkulować. „Schyłek dnia” stanie się testem dla naszej koncentracji, lecz nawet gdy zgubimy się w gąszczu treści, pozostanie nam przecież to, co rejestruje oko. Ten film to nieustanny ruch, splot kolorów, fotogeniczny koktajl scen, raz rodem z podręcznika, kiedy indziej ze snu. I chyba właśnie oniryzm sprawił, że polubiłem ten film bardziej niż poprzednie dzieło Nemesa. Złamanie realistycznej otoczki wcale nie odbiera historycznemu tłu autentyczności, a wręcz przeciwnie – pozwala metaforom budować pomosty między kiedyś i dziś.

Adrian Burz
Adrian Burz

5. Jutro albo pojutrze

„Jutro albo pojutrze” to nasze odkrycie 15. edycji Millennium Docs Against Gravity, zgodnie uznane przez redakcję za najlepszy film zeszłorocznego festiwalu. Obraz doceniło później nie tylko jury, ale i publiczność, a wśród następnych nagród warto wymienić choćby nominację do Oscara. Prawdopodobnie dopiero to ostatnie wyróżnienie przypieczętowało możliwość zobaczenia filmu w kinowej dystrybucji. Bo to nie tylko dzieło o jeżdżeniu na deskorolce, a przede wszystkim wzruszający zapis dorastania głównych bohaterów w świecie nieszczędzącym im cierpień i problemów. Autentyczności dodaje to, że za realizację odpowiedzialny jest jeden z bohaterów, który trzymał kamerę podczas wielu ekstremalnych wyczynów na desce. Nie obawiajcie się zatem, że to hermetyczny film tylko dla pasjonatów. To jeden z tych seansów, które długo zostają w pamięci.

Krystian Prusak
Krystian Prusak

4. Sny wędrownych ptaków

W „Snach wędrownych ptaków” o rękę ukochanej zabiega jeden z osadników kolumbijskiej wioski, Rapayet. Aby uzbierać zacny posag składający się z dziesiątek sztuk bydła, naszyjników i udekorowanych odświętnie mułów, zachęcony przez swojego kuzyna mężczyzna decyduje się prowadzić intratny biznes narkotykowy. Kuszący luksusem i komfortem zglobalizowany standard życia stanie przed nim otworem. Wybór Rapayeta odbierany jest z nieufnością przez miejscową społeczność Wayúu. Już na pierwszy rzut oka widać, że wielkim atutem tego filmu gangsterskiego będzie możliwość intymnego spotkania z nieznaną kulturą. Znaczące jest tu wkroczenie w odległy i obcy widzowi świat pierwotnych kolumbijskich klanów, jak i zetknięcia się z tradycyjnymi pieśniami i rytualnymi tańcami czy ceremoniami pogrzebowymi. Film ukazuje degradujący wpływ kapitalistycznego Zachodu na świat rdzennych mieszkańców Kolumbii. Chaos powoli wydobywa się na powierzchnię, zapowiadając krwawy konflikt. Znamionują go sceny, w których przodkowie objawiają się w snach, a za dnia pojawianie się kardynała pąsowego, ptaka o czerwonym upierzeniu, zwiastuje konieczność rekompensaty wyrządzonych krzywd. Wierzenia ludności tubylczej ujęte w otoczkę realizmu magicznego równoważą racjonalność i surowość obrazu, a całość odciąga obserwatora skutecznie od otaczającej codzienności.

Anna Strupiechowska
Anna Strupiechowska

3. Szczęśliwy Lazzaro

Co to znaczy być szczęśliwym? Dla Lazzaro szczęściem może być rodzina, przyjaciele i kubek kawy po pracowitym dniu; wspólne nocne śpiewy, a czasem samotna chwila spędzona pośród dziewiczych pagórków. Czy Lazzaro jest szczęśliwy, czy tylko naiwny? Alice Rohrwacher stworzyła dzieło niebanalne, promieniujące spokojem i ciepłem, a jednocześnie dotykające istotnych spraw współczesnego świata – miejsca pełnego wyzysku, niesprawiedliwości, chciwości. Zjawiskowe zdjęcia Hélène Louvart kręcone na taśnie 16mm łączą archaiczny styl z nowoczesnością i składają się na pastelowy portret czasów, gdy zaufanie i dobroć odbierane są jako naiwne i staroświeckie. I choć Włoszce zdarza się operować prostymi alegoriami, ocierając się o banał, to jest to poetyka równie rozczulająca co główny bohater tego pięknego wizualnie i mądrego filmu. Łagodnego i unikającego oskarżycielskich tonów, a jednak humanistycznie przejmującego. Z seansu „Szczęśliwego Lazzaro” widz nie wyjdzie wzbogacony o wiedzę, jak żyć szczęśliwie. Obserwując spokój ducha bohatera, zatęskni być może za utraconą rzeczywistością, w której dobre uczynki znaczą więcej niż garść dolarów, a uniezależnienie się od potrzeb materialnych jest prawdziwą wolnością.

Wojciech Koczułap
Wojciech Koczułap

2. To my

Druga fabuła Jordana Peele’a od początku napawała nas niepokojem. Czy komik po wybitnym debiucie przetrwa test drugiego filmu? Czy nie będzie się powtarzał? Jak, zwiększenie skali opowieści zweryfikuje jego scenopisarskie zdolności? „To my” nie tylko nas nie zawiodło, nie tylko nie pozostawiło nas obojętnym, a po prostu zachwyciło. Twórca wziął na warsztat równie stary co trudny w użyciu motyw dopplegangera i wykorzystał to jako podstawę fascynującej, jednoznacznej historii. „To my” nie jest może tak perfekcyjnie przemyślane w każdym najdrobniejszym szczególe, jak „Uciekaj”, ale wynagradza to faktem, że jest autentycznie straszne. Zwłaszcza w pierwszej części, wykorzystującej motyw kina home invasion i czerpiącej garściami z „Funny Games” Michaela Hanekego, groza nie opuszcza nas ani na chwilę. Produkcja, jak przystało na dzieło, stworzone przez standupera jest niezwykle zabawna, lecz każdy dowcip i gag coś wnosi i coś mówi. Zwłaszcza scena z klasykiem NWA „Fuck The Police” i wcześniejszą rozmową o Beach Boys zagości prawdopodobnie w historii kinematografii. Nie mniej ważne jest wybitne aktorstwo. Nagrodzona Oscarem Lupita Nyong’o gra w podwójnej roli swoją życiówkę i nie ma w jej występie ani jednej fałszywej nuty. Ale zachwyca także Winston Duke jako mąż nie czujący się najlepiej w roli głowy rodziny, czy Elisabeth Moss grająca bogatą i zarozumiałą znajomą.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

1. Faworyta

Yorgos Lanthimos pierwszy raz sięgnął po zabawę gatunkami. Dramat połączył z historią, a kostiumy z komedią. Ta mieszanka wybuchowa sprawiła, że „Faworyta” jest jednym z najlepszych filmów tego półrocza. Niesamowita gra aktorów, którzy doprowadzili swój kunszt na wyżyny, wyeksponowała soczystość scenariusza. Ewenement w historii światowego kina – trio, jakie tworzą Olivia Colman, Emma Stone i Rachel Weisz wzbudza nawałnicę wrażeń. Wisienką na torcie okazały się być drugoplanowe role męskie Nicholasa Houlta oraz Roberta Harleya. Skala absurdu i intryg została spotęgowana dzięki użyciu obiektywu szerokokątnego. XVIII wiek oczami greckiego reżysera to obraz niezwykle zabawny, uwspółcześniony z lekkim przymrużeniem oka. Fluktuacja muzyki Eltona Johna i Jana Sebastiana Bacha igra z naszym wyobrażeniem starych dziejów, w których Anna Stuart zasiadała na tronie, a kraj przez nią rządzony pogrążony był w wojnie z Francją. Najnowszy film Lanthimosa w niczym nie przypomina “Marii Antoniny” Sofii Coppoli. Ma w sobie o wiele większą klasę, udowadnia, że jeans dobrze wygląda na sukni sprzed dwustu lat.

Ola Szwarc
Ola Szwarc