Oj długo to zajęło, ale w końcu udało się nam podsumować listopad. Ależ to był miesiąc! Przyznaliśmy aż trzy Złote Bilety, a jeden film otarł się o to wyróżnienie. Działo się sporo i dobrze, i w arthousie, i w szeroko pojętej komercji. Jedyną łyżką dziegciu było kino polskie: pochodną fatalnej tegorocznej Gdyni okazał się prawdziwy wysyp produkcji miernych i niedogotowanych. Z rodzimych dzieł podobało się nam tylko jedno! Niemniej było co oglądać, czym się wzruszać i co interpretować - wiele z tych propozycji znajdziecie jeszcze w kinach lub na swoim Netflixie.
10. Na noże
(Knives Out)
Nowy film Riana Johnsona może nie wywołał tak skrajnych emocji jak poprzednie dzieło reżysera (obrazoburcze według niektórych Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi), ale i tak zdołał podzielić naszą redakcję. Tych zachwyconych wystarczyło jednak, aby brawurowe Na noże mogło zamknąć naszą listopadową dziesiątkę.
Średnia: 3,0625/5
8 ocen
Bardzo dobre sscenariusze są bardzo dobre. Rewelacyjna obsada, bawiłem się jak na Columbo zastanawiajać się jak detektyw udowodni to co od początku wiedziałem.
Jakkolwiek przeszarżowany, przewidywalny, nierealny, dobrze się na nim bawiłem. Tak po prostu.
Rian Johnson jest sprawnym reżyserem i udowodnił to nie po raz pierwszy, niestety pomyślał również że jest Agathą Christie, a intryga na tym ucierpiała.
Film ok (precyzyjna konstrukcja, sprawna realizacja, dobra zabawa), ale rola Craiga jest tak niemożliwie denerwująca, że sam miałem ochotę podciąć sobie gardło.
Sprawnie zrobiony, więc udany jako rozrywka, nawet jeśli nie kupiłem do końca konwencji. Ale jest też to głupie wymiotowanie i pseudo komentarz społeczny... 6-
Marnie zagrana i mało zabawna komedia kryminalna pachnąca naftaliną, która próbuje to maskować samoświadomością i diagnozą społeczną. Udaje się tylko momentami.
Miałem nadzieję, że będzie inteligentnie, przewrotnie i z humorem, a było drętwo i przewidywalnie. Nawet obsada zawodzi. I ja chyba jestem odporny na kryminały.
9. Supernova
Debiut Bartosza Kruhlika jawi się nam jako jedna z najciekawszych polskich produkcji tego roku. Doceniliśmy w nim zwłaszcza świetny koncept i doskonałą pracę kamery, choć zgadzamy się co do nietrafionego zakończenia. Na 5 osób, które obejrzały film, znalazł się jeden malkontent odsądzający Supernovą od nudnej i histerycznej.
Średnia: 3,3/5
5 ocen
Pozamiatane! Najbardziej wsiadający na psychikę film od czasu "Climaxu". Dzięki pracy kamery czułem się uczestnikiem tej greckiej tragedii w polskich realiach.
Tak się powinno debiutować, bez strachu, waląc cegłą prosto w mordę. Smarzowsko-maślonowy koncept. Uwiera tylko przesadnie pompatyczny finał.
Wrażenia podobne jak z "Monumentu": przez większość filmu super, przedostatnia scena genialna, puenta chybiona. Ale i tak wielki respekt, polskie top3 roku.
Wprawdzie nie ma tu postaci, tylko figury, a wszystkie karty są znaczone, ale na poziomie emocjonalnym zagrało mi to. Powinni to puszczać piratom drogowym.
Polscy debiutanci jak zwykle nie mają nic ciekawego do powiedznia i histerycznie przynudzają, "metaforyczne przesłanie" dało mi srogie XD.
8. Le Mans '66
(Ford v Ferrari)
Nie jesteśmy zgodni co do nowego dzieła Jamesa Mangolda (hollywoodzkiego twórcy tyleż przezroczystego, co sprawnego jako rzemieślnik). Większości z nas przeszkadza w Le Mans '66 głównie konserwatyzm przekazu i nazbyt amerykańskie podejście do światotwórstwa. Nie można jednak odmówić tego, że mimo solidnego metrażu film ma dobre tempo, a to dzięki sprawnie rozpisanemu scenariuszowi oraz znakomitemu montażowi i dźwiękowi. Nie dziwota, że sceny na torze działają tu najlepiej, ogląda się je autentycznie siedząc na rancie fotela.
Średnia: 3,4/5
5 ocen
Fanomenalna technicznie opowieść o jedności kierowcy z maszyną, ze skomplikowaną siecią konfliktów między świetnie napisanymi postaciami.
W nieco sztampowym. hollywoodzkim stylu o pasji, dla której warto się spalać i o korposzczurach, którym nie warto ufać. Realizacja scen na torze - petarda!
Temat zupełnie mnie nie obchodzi, ale dzięki solidnej robocie twórców oglądałem to z umiarkowanym zainteresowaniem. Plus za to, że Ferrari mówi po włosku.
Nie mogę zaprzeczyć sprawności tego przedsięwzięcia (wyścigi - dźwięk, montaż, ogólnie niezły rytm), ale kompletnie minąłem się z jego zgraną formułą.
I'm too old for that bullshit. Ale wyścigówki fajnie robią wrum wrum.
7. Amazing Grace: Aretha Franklin (Amazing Grace)
Ci, którzy dali się zaprosić na historyczny koncert Arethy Franklin, nie żałują. Amazing Grace to coś więcej niż archiwalna ciekawostka. Efektem żmudnej pracy na wygrzebanych z magazynu taśmach jest możliwość uczestniczenia w niepowtarzalnym doświadczeniu utkanym z muzyki, modlitwy, profesjonalizmu i czystej pasji.
Średnia: 3,5/5
3 oceny
Muzyka jednoczy, wyzwala, oczyszcza. Gdy śpiewa Aretha, wspólnota daje się ponieść; ja niekoniecznie, ale doceniam wyborne wykonania i wartość historyczną.
Kawał koncertu, usłyszeć to po latach to cudowne doświadczenie.
Nóżka pracuje, oczy łzawią a dusza ulatuje w przestworza.
6. Angelo
Oparty na faktach dramat kostiumowy Markusa Schleinzera nie tylko przybliża niecodzienną biografię Angelo Solimana, ale też wyraźnie odwołuje się do uniwersalnych prawidłowości ludzkiej natury, aktualnych być może szczególnie w XXI wieku. Przypadła nam do gustu surowa forma i bogata treść skryta w dialogach, choć wobec emocjonalnych zagrywek mamy mieszane odczucia.
Średnia: 3,5/5
5 ocen
Jakby Haneke zrobił film kostiumowy, inspirując się "Faworytą" i "Zamą". Męczące, zwłaszcza w 3. akcie, ale konsekwentne i bogate treściowo (monologi cesarza).
Schleinzer nadal chłodno niczym Haneke czy Martel w "Zamie", konceptualnie najbliżej tu do "Drogi krzyżowej" Brüggemanna. W obrazku jak barokowe puzderko.
"Komu wystarczy być tylko dla innych?". Eksponat zamknięty w gablocie ku uciesze zarozumiałej kultury okazuje się być człowiekiem. Kręćcie się, tryby Historii!
Ładne. Sztampa, ale w żadnym momencie nie uderza w szantaż. Szanuję za wierność swojemu tempu. Zakończnie trochę too much. Sceny Angelo i Kaisera najlepiej.
Trochę drażni mnie tu mało subtelny sposób wyrażenia treści, aby na siłę spotęgować odczucia
5. Nie ma nas w domu
(Sorry We Missed You)
Na nowy film Kena Loacha wybrało się tylko czterech członków redakcji, ale zgadzamy się, że Anglik nie był w lepszej formie od lat. Nie ma nas w domu portretuje biedną rodzinę robotniczą, którą niszczą bezlitosne mechanizmy późnego kapitalizmu. Film zachwycił nas empatią, dojrzałością i autentyzmem. Dobrze wiedzieć, że mistrz kina społecznego, mimo skończonych 83 lat, wciąż ma wiele do powiedzenia.
Średnia: 3,75/5
4 oceny
Najlepszy Loach od lat (2006!). Nigdy nie wątpiłem w jego empatię i rozumienie klasy robotniczej, ale tu utrafia w sam środek tarczy.
Czyli Loach ma jeszcze kontakt z rzeczywistością. Wielkie pozytywne zaskoczenie. Smutna opowieść o niszczącej sile późnego kapitalizmu, porażająco autentyczna
Cannes wolało inną ubogą rodzinę, a akurat tym razem Loach dał radę tak opowiadać o swoich bohaterach, by nie jawili się niczym symbol kapitalistycznego ucisku.
Film o mnie. Składam CV do DHL-u, żeby wyzywać się z szefem i klientami. Loach jak zwykle przegina w trzecim akcie, ale jaki autentyzm w bohaterach!
4. Niewidoczne życie sióstr Gusmão
(A Vida Invisível)
Trudno skromnemu dramatowi z bocznej sekcji w Cannes (tegoroczny zwycięzca Un Certain Regard!) przeskoczyć netflixowych gigantów, więc brazylijski kandydat do Oscara zajął miejsce tuż za podium. Ci, którzy widzieli, zgadzają się, że to film piękny i melancholijny, emocjonalny i poetycki, monumentalny i kameralny zarazem. Dla fanów kina festiwalowego Niewidoczne życie sióstr Gusmão stanowić powinno absolutne must-see!
Średnia: 3,8/10
5 ocen
Wspaniałe, piękne, monumentalne, wzruszające. Saga życia.
Pięknie nakręcony, melancholijny; genialna scena w restauracji; chwilami trochę się ciągnie, ale gdyby go skrócić, epilog by tak nie rozwalał emocjonalnie. 8-
Film poetycki i fizjologiczny zarazem. W żadnej chwili nie przesadza ani z dokręcaniem śruby bohaterkom, ani z melodramatyzmem. Naturalny, smutny, piękny. 8+
Nie jest to najlepszy feministyczny film z motywem Eurydyki tego roku, ale na pewno najlepszy o odcieniach zieleni. Piękne, choć czasem nazbyt oczywiste.
Dwie papużki w klatce rodzinnych opresji. Pięknie (kolejna śliczność Helene Louvart), kameralnie, emocjonalnie o siostrzanej relacji. Melodramat roku?
3. Historia małżeńska
(Marriage Story)
Gwiazdorsko obsadzony i koncertowo zagrany dramat Noaha Baumbacha zamyka podium naszego podsumowania miesiąca. Już od pierwszej sekwencji daliśmy się wciągnąć w tę sieć subtelnie splecionych emocji i razem z bohaterami brnęliśmy przez rozwodowe piekło. Najlepszym dowodem na to, że Historia małżeńska poruszyła większość z redaktorów, jest oczywiście przyznany jej Złoty Bilet.
Średnia: 3,85/5
10 ocen
"Walka żywiołów" ery insta. Jak dogasające ognisko, niby już nam zimno, a można się nadal oparzyć, co pięknie łączy się z tematem filmu. Aktorski popis
Baumbach na poziomie "Walki żywiołów". Perfekcyjnie zagrane, cudownie codzienne a przy tym wyjątkowo uchwycone. Sequel do niebyłego zakończenia La La Landu.
"You were happy, you just decided you weren't now"
Bardzo równy, niezależnie od temperatury emocjonalnej scen. Johansson i Driver rewelacyjni (z lekkim wskazaniem na nią); Dern i Liotta to szwarccharaktery roku.
Film, który postanowił wysłuchać obu stron i nie bawić się w sędziego.
Nie jest to potrzebny film, mimo iż zaangażowany społecznie ALE bardzo dobrze zagrany przez co mimo iż jest to seans trudny czuć szacunek dla kunsztu.
Baumbach miał wszystko, żeby mnie zniszczyć emocjonalnie, a pozostawił jedynie z chłodnym uznaniem. Tak pięknie rozwodzą się tylko w filmach.
Wspaniały początek; potem trochę więcej chłodu i dystansu, momentami sztuczności. Bardzo dobrze zrobiony film, który w gruncie rzeczy nie jest wyjątkowy.
Widziałam lepsze historie małżeńskie
Sprawa Barberów. Jedno z lepszych dokonań Baumbacha. Świetnie napisane, zagrane i wyreżyserowane. Kilka scen to perełki.
2. Irlandczyk
(The Irishman)
Długo oczekiwane dzieło wielkiego Martina Scorsese spełniło pokładane w nim nadzieje. Nawet redakcyjni sceptycy są co najmniej usatysfakcjonowani tą piękną demitologizacją mafii, kameralną, wyciszoną perspektywą oraz wieńczącym długą podróż gorzkim epilogiem uciekającym od nostalgii. Wielkie kino i kolejny dowód na to, że mistrz nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Irlandczyk zasłużył u nas na drugie miejsce i Złoty Bilet.
Średnia: 4/5
10 ocen
Piękna rzecz, tylko czemu taka krótka? Ostateczny pogrzeb romantyzacji mafii. Wybitni Pesci i de Niro. Jak ktoś mówi, że wtórny to się nie zna.
Na początku myślałem, że to geriatryczne "Goodfellas", ale okazało się, że tu Scorsese w pięknym stylu demitologizuje gangsterkę. Wybitny epilog.
Stare wiarusy znów pokazały na co ich stać. Wielkie kino, jak „za starych dobrych czasów”, ale nie jest to jakieś odcinanie kuponów i żerowanie na nostalgii.
Świat mafii wyciszony i chyba dzięki temu jeszcze groźniejszy niż wcześniej. DeNiro tylko na początku wygląda à la Mme Tussauds. Genialny Pesci, świetny Pacino.
Równocześnie najzabawniejszy Scorsese od lat i apogeum nihilizmu. Bez szans na odkupienie i nostalgię w końcowej goryczce.
Epicki i zarazem kameralny, świetnie się ogląda - Marty nadal umie inscenizować. Epizodyczność, CGI czy szarże Pacino wybijały z rytmu. Wielki Pesci.
Ta charakteryzacja na młodego De Niro.. ugh. Ogólnie to niezły film gangsterski jakich wiele, tyle że nie zapomina że przestępcy też na koniec srają w pieluchy.
CGI się nie udało, ale to film potężny nie tylko metrażowo. Martin wyprawia swoim gangsterom pogrzeb w zielonej trumnie. Ostatnią godzinę lubię najbardziej.
Z początku typowe "od zera do gangstera" z dodatkiem CGI i autoparodystycznego aktorstwa. Jednak gdy film zwalnia jest już tylko lepiej.
1. Lighthouse
(The Lighthouse)
Drugie dzieło Roberta Eggersa utwierdziło jego pozycję w awangardzie nowego kina grozy, wprawiając w zachwyt niemal całą redakcję. Zjawiskowy formalnie i skrywający bogactwo treści Lighthouse to nie tylko ambitny psychologiczny horror, ale po prostu fascynujący audiowizualny spektakl zachwycający bezbłędnymi kreacjami wielkiego Willema Dafoe i udowadniającego ostatecznie o swojej klasie Roberta Pattinsona. Prawdziwy diament, który na pewno znajdzie się w czołówce najlepszych filmów roku.
Średnia: 4,15/5
10 ocen
Cudowny, od formy (1.19:1, dźwięk) przez aktorów po przebogatą treść (m.in. walki kogutów, greckie mity, psychoanaliza). Zabawny i frapujący jednocześnie.
Filmy powinny zostać zakazane jako szkodzące tkance społecznej, porządkowi społecznemu i ludzkiej psychice.
Psychoanalityczny horror najwyższej próby. Niesamowity dźwięk. Najciekawsza eksploatacja motywu latarni w sztuce od czasu Van Der Graaf Generator.
Ludzkie ćmy ciągną do surowej bryły latarni; szalejąca burza bezlitośnie obnaża ich skrywaną naturę, a duch walczy z ciałem. Hipnotyczny audiowizualny spektakl.
Mewy nie są tym, czym się wydają. Czyli Eggers pędzi z prędkością 100 kryzysów męskości na minutę i serwuje największe audiowizualne przeżycie tego roku.
Dawno nie wystawiono na ekranie męskich instynktów na próbę w tak naturalistyczny,pozbawiony złudzeń sposób. Wizualnie zachwyt. Ephraim wybrakowany = prymitywny
Arcydzieło audiowizualne, które kryje w sobie mnóstwo przepysznych treści do odkrycia.
Lovecraft odwiedza psychiatrę, a później seksuologa. Grzebanie w mózgach bohaterów, które przy okazji dobrze się ogląda, bo ciągle coś się dzieje.
The gulls are not what they seem. Nastrojowe dzieło, imponujące formalnie i otwarte na interpretacje. Pattinson bardzo dobry, Dafoe obłędny (życiówka?).
Warsztatowo perfekcyjny, ale niestety sprawia na mnie wrażenie, jakby głównym jego celem było namieszać odbiorcy w głowie. A może po prostu mnie przerósł...
Pozostałe filmy:
Midway – 1 ocena, średnia: 3,50/5
Stan wyjątkowy – 3 oceny, średnia: 3,00/5
Doktor Sen – 3 oceny, średnia: 3,00/5
Serce Jamajki – 2 oceny, średnia: 3,00/5 NASZA RECENZJA
Kult. Film – 2 oceny, średnia: 2,75/5 NASZA RECENZJA
Terminator: Mroczne przeznaczenie – 3 oceny, średnia: 2,50/5
Ukryta gra – 5 ocen, średnia: 2,20/5
Kraina lodu 2 – 3 oceny, średnia: 2,17/5
Dziura w głowie – 1 ocena, średnia: 2,00/5
1800 gramów – 1 ocena, średnia: 2,00/5
Last Christmas – 1 ocena, średnia: 2,00/5
Proceder – 3 oceny, średnia: 1,50/5 NASZA RECENZJA
Solid Gold – 2 oceny, średnia: 1,50/5
Żelazny most – 2 oceny, średnia: 1,50/5
Jak poślubić milionera? – 2 oceny, średnia: 1,25/5
#M. Misfit – 1 ocena, średnia: 1,00/5
Nieplanowane – 2 oceny, średnia: 0,50/5