Nigdy nie pytaj swojego ulubionego francuskiego reżysera o nic – recenzja filmu „To nie ja”– Nowe Horyzonty 2024

Poszukiwania drugiego Godarda nareszcie zakończone.

To miano w ostatnim pięćdziesięcioleciu nadano niezliczonej liczbie twórców, nawet gdyby zawęzić obszar tylko do krajów frankofońskich. Nie taka prosta sprawa znaleźć następcę, chodzi tu bowiem o WieLkiEgo miStRzA i enfant terrible w jednym, miłośnika obrazów, a zarazem oddanego sprawie lingwistę, najlepiej z muzyczną zajawką – ale nade wszystko połączenie egzaltowanego mędrca i kąśliwego żartownisia. Zawadiakę o wiecznie zblazowanej minie, w okularach i z papierosem w gębie; bawidamka, który na starość stał się wierniejszy niż pies. Wielu było takich, co samozwańczo krzyczeli „to ja!”, ochoczo wskakując w buty JLG. Najbardziej godardowskie zawsze jest jednak zaprzeczenie – tak oto Leos Carax wchodzi cały na czarno, prezentując odcinek 5a Historii kina.

To nie ja uświadomiło mi, jak rzadko zastanawiamy się nad zasadnością składania hołdów. Gdy jednemu zamkną się oczy, dziesięciu natychmiast otworzy mordę. Ktokolwiek by nie umarł, od razu zaczyna się wyścig pożegnań, nekrologów i epitafiów, przeważnie bezcelowych, opartych na chłopskorozumowym banale spod znaku „o zmarłych dobrze albo wcale”. W mediach to codzienność, bo papier przyjmie wszystko, ale najgorszą formą takiego symbolicznego pogrzebu jest nakręcenie filmu-sylwetki. Zwłaszcza gdy chodzi o gwiazdę kina. W ten sposób Godardowi oddawano cześć jeszcze nawet za życia. Ciarki żenady po tych kilku błahych biografiach i dokumentach wreszcie wynagrodził nam Leos Carax swoim czterdziestominutowym autoportretem zrealizowanym na zamówienie paryskiego Muzeum Pompidou. W osobistym liście żegna starszego towarzysza, jego intelektualną i artystyczną spuściznę, ale też przede wszystkim samego siebie.


Film Caraxa jest Godardowski i o Godardzie, ale nie dosłownie i nie tylko. Na To nie ja składają się bowiem wycinki z poprzednich filmów Caraxa i specjalnie dokręcone wstawki, subwersywnie wykorzystane fragmenty klasyków oraz domowych archiwów, czarne plansze, zachrypnięty głos z offu, gierki słowne zapisane nudną czcionką, refleksje nad stanem Europy, Historii i Kina. A także cały komplet żarciochów na ulubione tematy francuskich twórców – wojna, trudna miłość, pedofilia. Hitler, Netanjahu. Cięcie. Polański, Bowie. Cięcie. Oksana Szaczko z feministyczną odezwą na gołym biuście versus szklane spojrzenie bressonowskiego Baltazara. Cięcie. Denis Lavant jako Monsieur Merde versus zwłoki trzyletniego Aylana Kurdiego na tureckiej plaży. Cięcie, cięcie, cięcie. Słowo versus Obraz. Głos Caraxa versus głos Godarda. A może to ten sam głos? Kto jest kim? To ja czy nie ja? To on czy nie on?

Carax wycina, klei, dorysowuje, cytuje, powtarza, naśladuje i wymyśla na nowo przez cały czas ekranowy. Wykorzystuje wszystkie dostępne metody i narzędzia, by zmierzyć się z niełaskawym piętnem czasu. Wyzwać kalendarz na przegrany od początku pojedynek, by zadać tysiąc pytań i pomachać szabelką. Nie rozpacza jednak nad własną starością, łzy roni głównie z powodu pełzającej anachroniczności medium. „Ruchome obrazy straciły swój boski status” – prawi z ekranu, i choć brzmi przy tym jak skończony dziad, to nie sposób nie przyznać mu racji. To nie ja jest lekko spóźnionym pożegnaniem z XX wiekiem, nie epoką wojen czy totalitaryzmów, a okresem potęgi kina. Nadal zabija się przecież tak samo, rządzi też dosyć podobnie, ale kręci i ogląda się zupełnie inaczej. Co z tym faktem zrobić? Recepty Carax nie zdradza – w zamian oferuje jeszcze pięć złotych myśli i cztery kolejne dowcipy.

W swej hist(o/e)rycznej refleksji Carax wydaje się jednak nie być najbardziej rozczarowany Zagładą, dominacją wielkich mocarstw, rozwojem globalizmu czy wpuszczeniem nacjonalizmu do politycznego mainstreamu w tak zwanych krajach „demokratycznych”. Jest bardziej skupiony na sobie. Przede wszystkim niewygodnie mu, że tak jak kino, jako jednostka, artysta i myśliciel, stanowi wytwór XX wieku, a współczesny człowiek ma z nim tyle wspólnego, co Jan Paweł II miał z Charlesem Baudelairem. W związku z tym próba rozliczenia się z własnym, niemal 40-letnim, dorobkiem twórczym, zaowocowała autotematyczną komedią, a nie tyradą rozczarowanego moralisty. Bo po co spinać pośladki, skoro i tak wszyscy umrzemy?

Michał Konarski
Michał Konarski

To nie ja

Tytuł oryginalny:
C’est pas moi

Rok: 2024

Kraj produkcji: Francja

Reżyseria: Leos Carax

Występują: Denis Lavant, Leos Carax, Jekatierina Juspina, Nastia Gołubiewa-Carax i inni.

Dystrybucja: brak

Ocena: 4,5/5

4,5/5