Black Lives Matter – recenzja filmu „Till”

Chinonye Chukwu, amerykańska reżyserka nigeryjskiego pochodzenia, w swoim najnowszym filmie sięgnęła po ikonę ruchu praw obywatelskich, Emmetta Tilla, czternastolatka brutalnie zamordowanego na tle rasistowskim w 1955 roku w Missisipi. Wbrew przewidywaniom obraz opowiadający o walce o prawdę i sprawiedliwość nie jest utkany wyłącznie z patosu, a jego twórczyni wie, w którym momencie wcisnąć pauzę, żeby nie popaść w banał czy karykaturę.

Ameryka lat 50. Nastoletni Emmett Till (Jalyn Hall) wyjeżdża na wakacje do kuzynów mieszkających w Missisipi. Urodzony w mniej restrykcyjnym pod względem segregacji rasowej Chicago nie zna zagrożeń bardziej radykalnego południa Stanów Zjednoczonych Ameryki. Charakterność i pewność siebie, wynikające w dużej mierze z oczytania i bystrości, każą jego matce, Mamie Till-Mobley (Danielle Deadwyler), przestrzec syna przed zachowaniami białych z tej części kraju. 24 sierpnia 1955 roku w lokalnym sklepie między nim a ekspedientką, żoną właściciela, Carolyn Bryant (Haley Bennett), dochodzi do incydentu. Niewinna zaczepka, która w przypadku chłopaka o białym kolorze skóry skończyłaby się brakiem konsekwencji, Emmetta będzie kosztować życie. Następnego dnia zostanie zabrany przez właściciela sklepu, Roya Bryanta i jego przyrodniego brata, J.W. Milama, z domu swojego ciotecznego dziadka, Mosesa Wrighta (John Douglas Thompson). Przez kolejne trzy dni trwać będą jego poszukiwania, które skończą się odnalezieniem ciała chłopaka w rzece, zmasakrowanego do stopnia niemal uniemożliwiającego identyfikację. 

Chukwu w swojej narracji skupia się na kilku aspektach. Na pierwszym planie umieszcza życie rodziny Tillów – pełne radości, wręcz nienaturalnie lukrowe, jakby wyjęte z przesadnie optymistycznego musicalu. Co jakiś czas sielankę przerywają segregacyjne procedury przypominające, gdzie jest miejsce niebiałych. Wypraszanie z ekskluzywnych sklepów czy zmuszanie czarnoskórych pasażerów podróżujących pociągiem do przesiadki do osobnego wagonu w miarę zbliżania się do południowej części kraju, nie pozostawiają wątpliwości, że skrupulatnie budowana rzeczywistość może szybko runąć. To właśnie otaczający świat jest drugą warstwą filmu – wykluwająca się postępowość i akceptacja będą potrzebowały jeszcze dekad na autentyczny progres – o którego istotę pytamy w zasadzie do dziś, chociażby w kontekście śmierci George’a Floyda. Kształt rasistowskiej rzeczywistości wyznaczał wtedy między innymi strach przed zeznawaniem Afroamerykanów przeciwko białym. Ci związani z tą sprawą musieli zresztą opuścić po procesie Missisipi z powodu pogróżek suprematystów. Wiąże się z tym kolejny obszar historii, skoncentrowany na samym morderstwie i pokazowej rozprawie sądowej, w której ławę przysięgłych wypełniały osoby o wiadomym kolorze skóry. Bezprecedensową kwestię stanowił upór Mamie Till-Mobley – najpierw co do wydania ciała syna, potem do zamieszczenia fotografii jego zdeformowanych zwłok w prasie, a następnie w dążeniu nie tyle do sprawiedliwości, leżącej wtedy całkowicie poza zasięgiem, ile do pokazania skali okrucieństwa wobec czarnoskórych obywateli i konieczności solidarności całej społeczności wobec Praw Jima Crowa stanowiących echa niewolnictwa, bo choć uznających jego zniesienie, to opowiadających się za radykalnym oddzielaniem ras od siebie.

Choć Till opowiada o brutalnym wydarzeniu, samą przemoc zostawia poza kadrem. Naznaczone ciosami i wodą ciało stanowi tu jedyny ślad nienawiści, przełamujący wyważone kadry autorstwa Nicolasa Loira. Chukwu historię opowiada dość subtelnie, pozostawiając widza z konkretnymi sytuacjami, nie wartościując ich jednak osobiście, jak choćby w przypadku zeznań Carolyn Bryant zestawionych z prawdopodobną wersją wydarzeń, popartą słowami, jakie wypowiedziała 62 lata po domniemanym zajściu, przyznając się do zmyślenia sytuacji, w której czternastolatek miałby ją najpierw złapać za rękę, a następnie wejść za ladę i chwalić się kontaktami z kobietami. Dzięki temu film pozostaje swojego rodzaju pomnikiem wystawionym Emmettowi, a nie jego sprawcom.

Obraz ten działa głównie w kontekście pamięci o człowieku, którego całkowicie bezsensowna śmierć zapoczątkowała zmiany w dyskursie dotyczącym praw czarnoskórej ludności. Jednakże sam ważki temat nie czyni jeszcze filmu jako sztuki dziełem wyjątkowym. Jeśli macie przeczucie, że Till jest obrazem z oscarowego generatora, skrojonym pod określone reakcje emocjonalne, zapewne nie będziecie zawiedzeni swoją intuicją. Sama jego stylistyka, kontrastująca szczęście sprzed tragedii z histerycznie zobrazowanym bólem po zdarzeniu, jest zabiegiem tyleż oczywistym, co dość wtórnym. Autorka nie ma dorobku dającego nadzieję na wyjście poza ramy poprawnej opowieści – nie znajdziemy tutaj zatem odwagi do eksperymentów narracyjno-formalnych, wszystko jest utrzymane w bezpiecznych ryzach przystępności dla masowego widza. I być może w kontekście ciągłej konieczności przypominania, że najpiękniejsza w tym świecie jest jego różnorodność, taki rodzaj opowieści, adresowany do mainstreamowego widza, jest zwyczajnie potrzebny.

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska

Till
Tytuł oryginalny:
Till

Rok: 2022

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Chinonye Chukwu

Występują: Danielle Deadwyler, Jalyn Hall, Haley Bennett, Whoopi Goldberg

Dystrybucja: Forum Film Poland

Ocena: 3/5

3/5