Wyłaniające się z mroków ekranu logo Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej na nie-polskim filmie często budzi moją ekscytację, choć zdaję sobie sprawę, że obecność PISF-u nie jest bynajmniej papierkiem lakmusowym jakościowej produkcji. A jednak jestem Polakiem i mam obowiązki polskie – naturalnie czułem więc zobowiązanie wobec polskiej koprodukcji w oficjalnej selekcji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Transilvania (TIFF). Jak wypadło The Things You Kill i dlaczego tak zaskakująco dobrze?
Alireza Khatami to pochodzący z Iranu reżyser, o którym można już powiedzieć, że z niejednego pieca chleb jadł. Jego debiutanckie Wersety zapomnienia (2017) zdobyły nagrodę w sekcji Orizzonti w Wenecji, a Ziemskie wersety (2023, współreżyserowane z Alim Asgarim) brały udział w konkursie Un Certain Regard w Cannes. W swoim trzecim filmie, premierującym na Sundance The Things You Kill, Khatami dał się w końcu poznać jako twórca nieoklepany i ambitny, świadomy oczekiwań międzynarodowej publiczności wobec bliskowschodniego autora – i pozwalający sobie je naginać modernistycznymi twistami. Moje stanowisko w sprawie ryzykownych zabiegów zaburzających decorum artystycznego kina zerowego jest stałe: let him cook.

Akcja dzieje się w Anatolii, w południowo-wschodniej Turcji. Sprawa dotyczy Alego (Ekin Koç), nauczyciela akademickiego, który z jednej strony mierzy się z problemem niepłodności, a z drugiej – z postępującą chorobą matki. Oba tematy spina wątek ojcostwa: tego, które nie może się zrealizować, na czym cierpi związek Alego z Hazar (Hazar Ergüçlü), oraz tego, przez które kłębi się w bohaterze nienawiść – skierowana ku własnemu ojcu (Ercan Kesal). Dodajmy do tego tajemniczego migranta Rezę (Erkan Kolçak Köstendil), który zatrudnia się u protagonisty jako ogrodnik na jego anatolijskiej daczy, gdzieś na prowincji. Wychodzi z tego projekt ciekawy nie tylko ze względu na artyzm (o tym zaraz), ale też asamblaż dość topowych tureckich aktorów (których zasięg rozciąga się od Pewnego razu w Anatolii Ceylana po Wspaniałe stulecie) do spółki z polskim operatorem Bartoszem Świniarskim. A tego ostatniego powinniśmy kojarzyć, bo jeśli z Cichej ziemi Agi Woszczyskiej pozostało cokolwiek interesującego, to właśnie zdjęcia.
Fabularnie u Khatamiego odbywa się prawdziwa burza, a choć mnie niezwykle kusi, żeby dać nura w analizę, muszę się powstrzymać i jedynie was zajawić. Reżyser nie kłamie, gdy zdradza, że wielkim źródłem jego inspiracji, niedoszacowanym w kinie regionu, jest fraza Lynchowska. Jak w Zagubionej autostradzie, do życia klasy średniej, z jej obyczajowymi niesnaskami, zaczyna wkraczać coś mrocznego, oferującego skuteczne rozwiązanie głębszych problemów. Co uważniejszy czytelnik zauważy już pewien doppelgangerowy trop, który reżyser Alireza bezczelnie zasugerował imionami męskich bohaterów. To jeden z wielu momentów w filmie, kiedy zapaliła mi się czerwone lampka, wątpliwość, czy autobiograficzne eksploracje Khatamiego o męskości, przemocy, patriarchalnej rodzinie i braniu sprawy w swoje ręce nie uderzają w nas łopatą oczywistości. Ale mimo to The Things You Kill się broni, może trochę za sprawą tej bezwstydności, która pozwala na skupienie się na mężczyznach i nieprzejmowanie się intertekstualną grą pozorów. Ali performuje bycie feministą, partnerem dla swojej partnerki, realizującym nowoczesny model związku. Jednocześnie czuje się on jakby wykastrowany, nie mogąc wziąć sterów własnego życia, bo blokuje go fallus i ojciec (to to samo), bo dyscyplina budżetowa obetnie mu etat, bo nie jest w stanie ogarnąć ogrodu. Jak dobrze wiemy, nowoczesnego mężczyznę krępuje bycie tradycyjnie męskim. Z pomocą przychodzi mu Reza, który uosabia coś prymitywnego, brutalnego, choć nie jest w tym przesadnie nachalny. Z ich synergii dojdzie do przekroczenia.

Świniarski znakomicie operuje w plenerach, a Khatami nie przerywa mu naddatkową muzyką. Turecka prowincja to zresztą bardzo wdzięczny teren do poszukiwań męskiej samotności i władzy, zwłaszcza gdy horyzont anatolijskiego plateau przecina wertykal studni głębinowych i ropy naftowej. Choć do tej zupy spakowano całkiem sporo wątków, wżerają się one w siebie dosyć zgrabnie. Jest to w końcu thriller patriarchalny i ojcowski, w którym akt zemsty (tak, tak, jest zemsta, patrz: tytuł) odbywa się w bipolarnym rytmie chwiejności i bezwzględności. Zbrodnia jest dokonana z zimną krwią, cierpieniem i fabularną niewiarygodnością, która każe do końca kwestionować prawdziwość tego, co się zdarzyło.
Gdybym miał pisać komunałami, nazwałbym to mierzeniem się z własną przeszłością i jestestwem, ale na szczęście The Things You Kill, choć jest to kino intelektualne, bo o intelektualistach, dobrze blenduje tropy gatunkowe i refleksyjność, i nie ulega przy tym prostym rozwiązaniom. Niekiedy za dużo tu imitacji Lyncha (oniryczna klamra, która rzekomo spaja film) – imitacji niepotrzebnej, bo sklejającej Khatamiego z jego kontekstami. Niemniej film zyskał mój kredyt zaufania – i obawiam się, że może to mieć związek z maskulinistycznymi dociekaniami, których obserwatorski sznyt kojarzył mi się z mistrzem Antonionim. Dlatego: łapcie film, gdzie się da.


The Things You Kill
Rok: 2025
Kraj produkcji: Turcja, Francja, Polska, Kanada
Reżyseria: Alireza Khatami
Występują: Hazar Ergüçlü, Ekin Koç, Erkan Kolçak Köstendil i inni
Ocena: 3,5/5