Ofiara miłości – recenzja filmu „Rocketman”
Dwuskrzydłowe drzwi otwierają się na oścież, na scenę sprężystym krokiem wkracza czterdziestolatek w kuriozalnym kostiumie (rogaty anioł?), światło wyostrza kontury jego sylwetki, slow motion, monumentalne uderzenie orkiestry – czyżby wejście superbohatera? „Jestem uzależnionym od seksu i zakupów bulimicznym kokainistą. Ojciec mnie nie kochał. Musiałem ukrywać swój homoseksualizm, bo by mnie zniszczyli. Cześć wszystkim, nazywam się … Dowiedz się więcej