Drogocenne wspomnienie – recenzja filmu „Amazing Grace: Aretha Franklin”
Bóg najwyraźniej kocha muzykę. Dla Niego Elvis przestawał kołysać biodrami, ponad piski podfruwajek stawiając cichy płacz w kaplicy, Little Richard schował nabrzmiałe seksualną potencją wrzeszczące laudacje dla niewiast o dwusylabowych imionach i został pastorem, a Johnny Cash zamiast kręgu ognia wypatrywał uczty niebieskiej. Dla odmiany talent Arethy Franklin narodził się w Kościele. Pierwsze nagrania czternastoletniej … Dowiedz się więcej