W czasie, gdy w Polsce podejmowane są przez rządzących próby coraz większego ograniczania tzw. praw reprodukcyjnych, co wywołuje ostry sprzeciw społeczny (zwłaszcza wśród ludzi młodych), „Surogatkę” Jeremy’ego Hersha, nagrodzoną w sekcji Spectrum na 11. American Film Festival, ogląda się u nas trochę jak fabułę z innej planety.
Na bohaterkę swojego pełnometrażowego debiutu biały, homoseksualny reżyser wybrał czarną, heteroseksualną kobietę. Jess (Jasmine Batchelor) pochodzi z liberalnej, nowojorskiej, akademickiej rodziny i obraca się w podobnych kręgach wyższej klasy średniej (prawnicy, wykładowcy uniwersyteccy, pracownicy organizacji non-profit itp.). Jej najbliższymi przyjaciółmi jest para gejów: Aaron (Sullivan Jones) i Josh (Chris Perfetti). To dla nich zdecydowała się urodzić dziecko, a bezproblemowa postawa jaką przyjmuje wobec tej „przysługi” zadziwia nawet jej lewicująco-liberalną rodzinę i otoczenie. Wszystko idzie bardzo gładko, dopóki nie okazuje się, że dziecko będzie miało dodatkowy chromosom w 21 parze czyli tzw. Zespół Downa. Sytuacja ta burzy samozadowolenie w jaki wszyscy zdążyli już popaść. Zaczyna się ważenie racji, badanie nastawienia pozostałych stron, bardzo rzetelne i uczciwe poznanie problemu oraz dyskusje między trójką najbardziej zainteresowanych, ale również rozmowy z bliskimi oraz nowo poznanymi członkami wspólnot wspierających się w wychowywaniu dzieci z trisomią 21.
Film nie ucieka od trudnych pytań, a takie kwestie jak surogacja, aborcja, badania prenatalne i niepełnosprawność ukazane są wieloaspektowo i niekiedy w dość zaskakujący sposób. Ważna jest oczywiście wolność wyboru jednostki, ograniczona jednak umowami i kontraktami, a w tle majaczą nieustannie kwestie rasowe i klasowe, które nie są tu zupełnie bez znaczenia. W szczególnie ciekawy sposób twórcy pokazują jak bardzo na decyzji bohaterów odbija się to w jaki sposób chcieliby być postrzegani przez otoczenie, choć sami przed sobą nie chcą się do tego przyznać. Konflikt różnych racji ukazany jest w sposób bardzo uczciwy oraz z dużą dozą wyrozumiałości dla bohaterów.
Jest to jeden z tych tzw. „filmów gadanych”, opierających się przede wszystkim na rozmowach. A język, jakim posługują się niemal wszystkie postaci pojawiające się na ekranie był jednym z tych aspektów, który szczególnie mnie zafascynował w Surogatce. Otóż jest to język odznaczający się niezwykłym wręcz stężeniem nieco sztucznej, nadmiernej życzliwości, która podszyta jest lękiem przed urażeniem drugiej osoby oraz popełnieniem błędu wynikającego z naruszenia politycznej poprawności. Zaskakująco często rozmowy te nabierają jednak cech pasywno-agresywnych, co film obnaża w całej okazałości. Momenty otwartej kłótni, w której wszyscy mówią wprost to, co mają na myśli, są jak powiew świeżego powietrza.
Na koniec trzeba jeszcze koniecznie zauważyć znakomitą odtwórczynię roli głównej. Debiutująca na dużym ekranie Jasmine Batchelor jest małym objawieniem Surogatki. Zachwyca naturalnością i sprawia, że jej bohaterki nie da się nie lubić. Kibicujemy jej od początku do samego końca i jesteśmy gotowi wesprzeć ją w każdej decyzji – jakakolwiek by ona nie była. Żeby jeszcze udało się taką postawę względem kobiet przenieść do naszego realnego świata.
Surogatka
Tytuł oryginalny: „The Surrogate”
Rok: 2020
Gatunek: dramat
Kraj produkcji: USA
Reżyseria: Jeremy Hersh
Występują: Jasmin Batchelor, Sullivan Jones, Chris Perfetti i inni
Ocena: 4/5