Meksyk, All Inclusive – recenzja filmu „Sundown” – Nowe Horyzonty

Powiedzieć o Michelu Franco, reżyserze Sundown, że jest kontrowersyjny, to jak nie powiedzieć nic. W ojczyźnie jego filmy wpisały się w gorący konflikt polityczny dotyczący stosunku białych Meksykanów do rdzennej ludności o innym kolorze skóry. Premierze wcześniejszego projektu, Nowego porządku [NASZA RECENZJA], towarzyszyła dyskusja nad klasistowskim podejściem Franco w portretowaniu klas nieuprzywilejowanych i rasistowskim, gdy mówił o Latynosach. On sam również nie umiał ugryźć się w język – gdy nazywano go „whitexican” (nieco pogardliwe określenie na „białego Meksykanina”), skarżył się na stosowanie wobec niego rasizmu (tak, użył tego słowa), by później spokornieć przed festiwalem w Wenecji i grzecznie przeprosić. Wystartował w walce o Złotego Lwa, ale nagród nie zdobył. W tym roku zasiada w Jury konkursu głównego MFF Nowe Horyzonty we Wrocławiu.

Neil (Tim Roth, pracowali już razem przy Opiekunie) i Alice (Charlotte Gainsbourg) Bennett są bardzo dobrze sytuowanym brytyjskim rodzeństwem. Wspólnie wylatują na wakacje do Meksyku wraz z jej dziećmi, by powylegiwać się nad basenem w prywatnym apartamencie, pić drinki i cieszyć słońcem. A wtem… no właśnie – w twórczości Franco bardzo często pojawiają się gwałtowne zdarzenia zmieniające bieg akcji; w Nowym porządku była nim masowa rewolucja, tu katalizatorem jest równie nagły przewrót lecz mający miejsce w życiu osobistym głównych bohaterów. W Sundown sielankę bogaczy przerywa telefon z Wysp, na które Alice prędko chce wrócić, choć po Neilu widać, że coś kręci z połączeniami i paszportami, by na lotnisku wyszło, że swoich dokumentów finalnie nie zabrał. Czy przypadkiem, czy celowo – tego reżyser nie zdradza i słusznie, bo dzięki temu kreacja Tima Rotha staje się intrygująco odpychająca i pociągająca jednocześnie. Nieco zblazowany, choć wyzwolony, zrywa więzi rodzinne w obliczu katastrofy. Znajduje wakacyjną miłość, wyłącza telefon i korzysta z braku kontaktu ze światem.

Alice, jego siostra, po przylocie do Wielkiej Brytanii czuje się nieco oszukana, ale próbuje ściągnąć brata do siebie. W końcu się dodzwania, ten przeprasza, zapewnia, że kupuje bilety na najbliższy lot, a później znowu urywa kontakt. Dalej role się odwracają i to ona przylatuje do Acapulco, nakrywając Tima odpoczywającego na plaży, wgapionego w tymczasową wybrankę serca. Przez cały film ich rozmowom, a szerzej – relacjom, towarzyszy oschły, nieprzyjemny ton. Meksykański autor ponownie stara się satyrycznie spojrzeć na problemy swojego kraju, choć na próżno w tej historii szukać dosadnej krytyki społecznej. Podobnie jak w Nowym porządku, rzuca swoim bohaterom kolejne kłody pod nogi, jednocześnie pobieżnie traktując sytuację polityczno-społeczną.

Sundown

Wszystko jest schludnie nakręcone przez Yves Cape (współpracowali też m.in. przy Córkach Abril), osadzone w kilku powracających lokacjach. Rozłożoną na trzy akty fabułę sprawnie połączyła (przy superwizji reżysera) na stole montażowym ręka Óscara Figueroa. Autor Pragnień miłości ponownie w prowokacyjny sposób przygląda się kondycji burżuazyjnej rodziny we współczesnym świecie. Żadnych refleksji na temat źródeł konfliktu rasowego tym razem Meksykanin nie przedstawił. Może to i dobrze. Sundown stanowi u niego powrót do bardziej wyciszonej, intymnej narracji. Stroni od epatowania cierpieniem, skupia się na psychologii, choć wciąż robi to dosyć pobieżnie.

W najnowszym projekcie Franco, Meksyk znowu oznacza tyle co przemoc, strach, miejskie getta i niebezpieczne plaże, na których w każdej chwili może dojść do strzelaniny. Tym razem twórca jednak oswaja nieco białych, bogatych bohaterów z realiami społecznymi w tym kraju. Neil powraca przecież na plażę, gdzie wcześniej na jego oczach zamordowano mężczyznę. Pewnie towarzyszy mu strach, ale tam przecież przesiadują nowi znajomi, tętni życie towarzyskie, można pogapić się w łódki i pomoczyć stopy w zatoce. Nie dajmy się zwariować. Nadal u Franco biali (tym razem turyści) wyższościowo patrzą na autochtonów, a różnice klasowe stanowiące jedną z głównych osi konfliktu, nie zostają osadzone w kontekście. Możliwe, że nie pogardza innymi od siebie, a po prostu zaczyna kręcić w kółko o tym samym. W dodatku ciągle o sobie – w eksplikacji wyjaśnił, że do Acapulco przyjeżdżał na wakacje w dzieciństwie, a dziś rajskim miasteczkiem włada terror. Do zrobienia Opiekuna też ponoć zainspirowała go rodzinna historia. Być może dlatego tak niewygodna i zakrzywiona jest optyka reżysera, przesiąknięta dobrobytem oraz przywilejem.

Michał Konarski
Michał Konarski
Sundown plakat

Sundown

Tytuł oryginalny:
Sundown

Rok: 2021

Kraj produkcji: Francja, Meksyk, Szwecja

Reżyseria: Michel Franco

Występują: Tim Roth, Charlotte Gainsboroug, Henry Goodman i inni.

Dystrybucja: Gutek film

Ocena: 2.5/5

2,5/5