Długość dźwięku samotności – recenzja filmu „Subete no yoru wo omoidasu” – Berlinale 2023″

Na tegorocznym Berlinale jednym z ciekawszych odkryć sekcji Forum był drugi film reżyserki Yui Kiyohary Subete no yoru wo omoidasu. Trzydziestoletnia Japonka wróciła do stolicy Niemiec po pięciu latach od swojego debiutu Watashitachi no ie. Tym razem pozwala nam śledzić jeden dzień z życia tokijskich przedmieść na przykładzie reprezentantek trzech pokoleń.

Można zaryzykować stwierdzenie, że dzielnica Tama New Town, umiejscowiona ok. 20 km na zachód od stolicy Japonii to jedna z bohaterek Subete no yoru wo omoidasu. Podczas boomu gospodarczego w 1965 roku prefektura Tokio zleciła projekt jej budowy. W tamtych  czasach było to największe tego typu przedsięwzięcie i miało pełnić rolę podmiejskiej sypialni dla setek tysięcy Japończyków. Zabudowania mieszkaniowe przypominające europejskie blokowiska były o wiele bardziej przystępne cenowo niż lokale w samym centrum, a liczne tereny zielone pozwalały uniknąć uczucia przytłoczenia betonową dżunglą. Miejsce budowy Tama New Town jest także miejscem akcji proekologicznego anime ze studia Ghibli Szopy w natarciu (1994) w reżyserii Isao Takahaty, w którym grupa pozbawionych domu jenotów sabotuje projekt. Yui Kiyohara wychowana w tej okolicy portretuje ją jako oazę spokoju i idealne miejsce do długich spacerów sprzyjających kontemplacji. 

Jak  wspomniałem przyglądamy się dniu trzech kobiet w różnym wieku i ich wędrówkom po tej urokliwej okolicy.  Chizu (Kumi Hyodo) to aktualnie bezrobotna introwertyczka po czterdziestce w typie Yoshiko z Moich słodkich trunków. Przypadkowo znaleziona kartka z dawnych czasów staje się dla niej przyczynkiem by odwiedzić rodzinne strony. Dekadę młodszą inkasentkę  gazomierzy Sanae (Minae Ohba) obserwujemy podczas codziennej pracy i przerw na pogaduszki z sąsiadami. Poruszająca się rowerem studentka Natsu (Ai Mikami) wspomina zaś wspólnie ze znajomymi swojego zmarłego przyjaciela przy okazji pierwszej rocznicy jego śmierci i puszcza ze znajomymi fajerwerki. 

Subete no yoru wo omoidasu

Gdy drogi protagonistek przypadkowo się krzyżują, najczęściej zmienia się perspektywa i kamera zaczyna podążać za inną postacią niż dotychczas. Nie uświadczymy tu nadrzędnego wątku czy spójnej fabuły, po prostu razem z bohaterkami eksplorujemy okolicę zachwycając się przeciętnością, odnajdując stoickie piękno w rutynie – przypadkowych spotkaniach ze znajomymi, small talku o wieszaniu prania, oczyszczającym samotnym tańcu w parku podpatrzonym od nieznajomej czy wspomnieniami minionych chwil. Oprócz niezaprzeczalnej warstwy afirmirmacyjnej wyczuwam w tym obrazie też podskórnie dojmujący smutek. Każdą z bohaterek dręczy pewien rodzaj samotności i choć znają one sposoby by te uczucia zagłuszyć, nie sposób ich wyciszyć całkowicie. 

Reżyserka jest też konsekwentna w kwestii formalnej. Subtelny, oparty na niezręcznościach humor oraz osobliwe połączenie muzyki akustycznej z elektroniką autorstwa zespołu Jon No Son tworzy wrażenie lekkiego odrealnienia, a szerokie plany i długie ujęcia znanej z W Pętli ryzyka i fantazji  [NASZA RECENZJA] Yukiko IIoki, nadają dokumentalistycznej wnikliwości. Jest w tym wszystkim doza ekscentryzmu, a może nawet pretensji, ale to niewątpliwie jeden z tych seansów na których można wypocząć lub przysnąć ze znużenia, w zależności od preferencji. Dla mnie był to prawdziwy relaks z wyraźną nutą melancholii. Film wręcz skrojony pod sekcję Japan Feel Good festiwalu Pięć Smaków. 

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny
Remebering every night

Subete no yoru wo omoidasu

Tytuł oryginalny:
 Subete no yoru wo omoidasu

Rok: 2023

Kraj produkcji: Japonia

Reżyseria: Yui Kiyohara

Występują: Kumi Hyodo, Minae Ohba, Ai Mikami i inni

Ocena: 3,5/5

3,5/5