Patrzę na ciebie, Peiying – recenzja filmu „Stranger Eyes” – Pięć Smaków 2024

Jeden z najbardziej oczekiwanych filmów roku, Stranger Eyes, drugi pełnometrażowy projekt w dorobku tworzącego w Tajwanie Singapurczyka Yeo Siewa Hua trafił wreszcie za sprawą Festiwalu Pięć Smaków na polskie ekrany. Wcześniej obraz pokazywano m.in. w konkursie głównym w Wenecji i w Valladolid (Srebrny Kłos) oraz nominowano do sześciu prestiżowych nagród Golden Horse.

Singapurski twórca powraca do kręcenia po sześciu latach, od swego niezwykle udanego debiutu (Złoty Lampart w Locarno i ówczesny kandydat do Oscara), Wyśnionej krainy (pisałem o niej z 12. edycji Pięciu Smaków), unurzanego w neonach sennego neo-noiru. Yeo i tym razem serwuje widowni powolny kryminał, choć zamiast śledzić poczynania detektywa próbującego odnaleźć zaginionego chińskiego robotnika kierujemy spojrzenie w stronę podejrzanego. My patrzymy na niego, tymczasem on nie spuszcza wzroku z wnętrza mieszkania młodego małżeństwa wychowującego wspólnie córeczkę. Zresztą film odmienia przez wszystkie przypadki pojęcia jak wzrok, percepcja, podglądactwo, voyeryzm, ciekawość, obsesja. Tym samym Stranger Eyes wpisuje się w długą kinową debatę na temat relacji widza z obrazem (spektaklem), podejmowaną z różnym skutkiem przez takich twórców jak Michael Powell (Podglądacz), Alfred Hitchcock (Okno na podwórze, Zawrót głowy) i jego kontynuatorzy (Brian De Palma, Atom Egoyan) czy Krzysztof Kieślowski (Krótki film o miłości). 

Pracujący jako ochroniarz w lokalnym supermarkecie Lao Wu (znakomity Lee Kang-Sheng, aktor-talizman Tsai Ming-lianga) wiedzie szarą egzystencję w miejskiej dżungli. Pod jednym dachem mieszka z niewidomą matką, co rusz narzekającą na jego wieczny stan kawalerski. Dojrzały mężczyzna w wolnych chwilach z namaszczeniem ogląda streaming coraz popularniejszej didżejki, jednocześnie stalkując ją przez okno i pisząc do niej prywatne wiadomości przez internetowy komunikator. Oko, okna, okienka: Windows do sześcianu. Prześladowana na kilku frontach sąsiadka Peiying (Anicca Panna) zachowuje przy tym zadziwiającą powściągliwość, zapewne dlatego, że wie tylko o części z tych działań. Wejście we flirt z nieznajomym napędza coraz większa pustka w związku ze swoim partnerem, pracującym jako dozorca na lodowisku Junyangem (znany z A Sun czy pokazywanego na tej edycji Pięciu Smaków Życzę ci dobrze Wu Chien-Ho). Para ma co prawda małą córkę, ale w dramatycznych okolicznościach ich pociecha znika z placu zabaw, gdy opiekuje się nią ojciec. Rozpoczyna się wyścig z czasem: w pracy policji pomagają nagrania z monitoringu, a tymczasem poszkodowana rodzina otrzymuje płyty DVD z nagraniami bardzo intymnych szczegółów z ich życia. Konstrukcja filmu nie pozwala nam niby wątpić, że jedynym winnym może być oślizgły sąsiad z naprzeciwka, ale czy aby na pewno to on porwał niewinne dziecko?  Czy jednak prawda (też pojęcie, które zależnie od punktu widzenia jest zmienne) okaże się taka prosta, czy może ta historia kryje drugie dno?

Pomysł na fabułę Stranger Eyes narodził się ponoć w głowie Yeo Siewa Hua za sprawą, a jakże, obserwowania w parku starszego mężczyzny. Reżyser zaczął snuć narrację na jego temat, aż złapał się na tym, że projektuje własne aspiracje i cechy na swój obiekt. Przecież postrzegamy innych ludzi przez własne lęki, wiedzę i społeczne uwarunkowania. Jednocześnie, jak dodawał autor Wyśnionej krainy, wokół nas, jak wówczas w parku, stoją kamery monitorujące, non stop rejestrują, przekazują gotowy obraz, zapisują, archiwizują. Stajemy się megabajtem zajętej pamięci na dysku, ale też sami produkujemy dowody na własne istnienie i na nasze grzechy. Niedawna pandemia przesunęła wektor z obawy o wolność na dyskusję o odpowiedzialności społecznej. Samotność w wielkiej metropolii, będąca przecież tematem choćby dla Tsai Ming-lianga, zastępuje teraz poczucie wiecznej inwigilacji. W azjatyckich miastach molochach (od niekończącego się Tokio przez rosnące w zatrważającym tempie chińskie megalopolis po zatłoczone Tajpej i Singapur) do codzienności należy zaglądanie do cudzego okna, obserwacja na każdym kroku, na ulicy i w sieci. Dla Yeo jego wyspiarska ojczyzna, z jej gęstym zaludnieniem i wynikającym z zamordystycznego prawodawstwa nadzorem, jawi się jako wzorowa egzemplifikacja tego procesu.

Reżyser stawia więc pytania natury moralnej i filozoficznej. Nie tyle o przedstawione na ekranie zdarzenia, ludzkie potknięcia, domysły poszczególnych postaci i ich utracone nadzieje, ale o sam proces oglądania, powiedzmy nawet dosadniej – oglądactwa i pożerania treści. Jako czytelnicy, telewidzowie, kinomani, użytkownicy serwisów randkowych, tiktokerzy, zakochani w memach, uzależnieni od instastories celebrytów i łaknący jak kania dżdżu twitterowych wpisów polityków – sami jesteśmy w centrum cichego oskarżenia Singapurczyka. Filujemy i śledzimy, knujemy na grupkach i złorzeczymy na konfach. Era, gdy kino było domeną podglądaczy i zboczeńców przeszła już do lamusa, robimy to teraz wszyscy na swoich ekranach: telefonach, tabletach, e-czytnikach, zegarkach. Wszystkie są oknem na świat, wszystkie zniewalają nas w mroku naszych żądz. Spojrzenie zamknięte w czarnej otchłani.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

Stranger Eyes

Tytuł oryginalny:
默視錄

Rok: 2024

Kraj produkcji: Francja, Singapur, Tajwan, USA

Reżyseria: Yeo Siew Hua

Występują: Lee Kang-Sheng, Anicca Panna, Wu Chien-Ho i inni

Ocena: 4/5

4/5