Jeśli zaczytywaliście się kiedyś w komiksach spod znaku Marvela czy DC, a jednocześnie sądzicie, że kino superbohaterskie w ostatnim czasie zaczęło zjadać własny ogon, koniecznie wybierzcie się na “Spider-Man Uniwersum”. Jeśli uważacie że dzisiejsze animacje robione są na jedno kopyto i brak im spójnej wizji artystycznej, koniecznie wybierzcie się na “Spider-Man Uniwersum”. Wreszcie, jeśli z jakiegokolwiek powodu nie planowaliście wycieczki do kina na ten film, zmieńcie to i koniecznie wybierzcie się na “Spider-Man Uniwersum”!
Człowiek-Pająk, jako ikona Marvela, nie może narzekać na niedobór filmowej reprezentacji. Nie licząc kiczowatych adaptacji z lat 70. doczekaliśmy się sześciu poświęconych mu obrazów kinowych oraz niezliczonych ilości animowanych seriali, na czele z kultowym już “Spider-Manem” z 1994 roku, reżyserowanym przez samego Steve’a Ditko i Stana Lee. Ekranowe wyczyny tego superherosa z reguły cieszyły się uznaniem widzów, choć zwieńczenie trylogii Sama Raimiego, a następnie oba dzieła Marka Webba lekko nadszarpnęły jego reputację. Dopiero umowa Sony z Disneyem pozwalająca na implementację bohatera pod skrzydła Marvel Cinematic Universe zapewniła mu drugą młodość, a ciepłe przyjęcie gościnnego występu w “Kapitanie Ameryce: Wojnie bohaterów” zaowocowało nad wyraz udanym “Spider-Man: Homecoming”. Tym bardziej nikt się nie spodziewał, że prawdziwy powiew świeżości miał nadejść z zupełnie innej strony.
“Spider-Man Uniwersum” to bowiem nie tylko najlepszy film poświęcony Spideyowi, ale przede wszstkim rewolucja w koncepcji tworzenia komiksowej adaptacji. Tak naprawdę adaptacja nie jest tu właściwym słowem, gdyż to, co zaprezentowali tutaj producenci Phil Lord i Christopher Miller pod batutą reżyserów Boba Persichettiego, Petera Ramseya oraz Rodneya Rothmana, śmiało można określić mianem żywego komiksu. Taki efekt udało się uzyskać dzięki połączeniu technik tradycyjnej animacji z modelami 3D oraz różnorodnym zabiegom formalnym, takim jak np. zmniejszona liczba klatek na sekundę, pop-artowa, rastrowa faktura obrazu, efekt przewracania strony przy przejściach pomiędzy scenami, split screen, czy nawet wyświetlane na ekranie komiksowe onomatopeje i ramki z monologiem wewnętrznym. Oczywiście podobne próby ukomiksowienia to dla kina żadna nowość. Ang Lee w “Hulku” pokazał jak nie należy tego robić, a Edgar Wright z powodzeniem wykorzystał kilka wymienionych patentów w swoim filmie “Scott Pilgrim kontra świat”. Jednak dopiero w animacji, usuwając ograniczenia jakie niesie ze sobą film aktorski, taka forma miała szansę wybrzmieć w pełni.
Same decyzje artystyczne nie uczyniłby z „Uniwersum” rewolucyjnego filmu, gdyby nie działały tak doskonale w służbie scenariusza, a przede wszystkim narracji. To ona jest głównym wyznacznikiem jakości. Po pierwsze, dla widzów nie będących na bieżąco z komiksami, osobliwy może wydawać się fakt, że protagonistą jest inna postać niż Peter Parker. Tym, którym nic nie mówi nazwisko Milesa Moralesa, spieszę z wyjaśnieniem, że to nastolatek z Brooklynu, który przyodział pajęczy kostium po śmierci Petera Parkera w serii Ultimate, jednym z alternatywnych uniwersów Marvela. O ile w filmach spod szyldu MCU mieliśmy do czynienia z crossoverami na poziomie jednego świata przedstawionego, tak tu twórcy poszli o krok dalej i zaserwowali nam spotkanie postaci z kilku alternatywnych rzeczywistości. W ten sposób możliwy stał się miks wizji wielu twórców i kilku wariacji na temat Człowieka-pająka. Współgra to ze sobą koncepcyjnie, mimo połączenia kilku stylistyk. Art design najwięcej jednak czerpie z prac Sary Pichelli – współtwórczyni postaci Moralesa.
Bohaterowi towarzyszy Peter Parker przybyły z klasycznej Ziemi-616 (podstawowego uniwersum Marvela), gdzie aktualnie jest brzuchatym czterdziestolatkiem po rozwodzie. Ich przewrotna relacja mistrz-uczeń okraszona jest świetnym humorem wynikającym z niechęci Petera do dzieci oraz jego kiepskiej kondycji fizycznej. Zobaczymy też Spider-Mana Noir, naszkicowanego w czerni i bieli detektywa rodem z czarnego kryminału, rzucającego egzystencjalne głodne kawałki. Na dodatek z głosem Nicolasa Cage’a. Do drużyny dołączą także Peni Parker – dziewczynka w stylu anime, zasiadająca za sterami pajęczego mecha, Peter Porker vel. Spider-Ham, antropomorficzny prosiak, jakby wyrwany ze świata Looney Tunes oraz Spider-Gwen, pierwsza miłość Parkera, która w swoim wymiarze sama przywdziała pajęczą maskę po jego śmierci. Wszyscy wymienieni bohaterowie mają swoje komiksowe serie, które twórcy tu w mniej lub bardziej bezpośredni sposób przytaczają. Fuzja tylu światów rodzi właściwie nieograniczone możliwości i usprawiedliwia nawet najbardziej nieprawdopodobne pomysły. (Ciocia May odpowiednikiem bondowskiego Q, czemu nie?)
Przy całym swoim szaleństwie, humorze typowym dla Phila Lorda, narracyjnych wygibasach i mrugnięciach okiem do najzatwardzialszych geeków, “Spider-Man Uniwersum” pozostaje kolejną wariacją historii na temat mocy i idącej za nią odpowiedzialności. Za tymi meta-żartami rodem z “Deadpoola” czy “LEGO Batmana” kryje się uniwersalna, dobrze znana opowieść o dojrzewaniu do roli bohatera. Właśnie ta warstwa wypada niestety najsłabiej, zwłaszcza w ostatnim akcie, kiedy wchodzą ckliwe tyrady z subtelnością słonia w składzie porcelany, do tego bez należytej dramaturgicznej podbudowy. O rozwinięcie aż prosi się sugestia jakoby, niezależnie od tego skąd pochodzi, w jestestwo tytułowego superbohatera wpisane jest przepracowanie traumy po stracie. Z potencjalnie ciekawego wątku został tylko MacGuffin popychający akcję do przodu.
Powyższe zarzuty są jednak niczym wobec bujającego soundtracku i niepokojącego motywu przewodniego jednego ze złoczyńców; Milesa przyklejonego nocą do ściany wieżowca w czerwono-czarnym kostiumie i stylowych Nike’ach; najlepszych scen akcji w tym roku, na czele z psychodeliczną fantasmagorią z finałowego pojedynku; a nade wszystko tego, że komiks w kinie nigdy jeszcze nie wyglądał tak zjawiskowo.
Spider-Man Uniwersum
Tytuł oryginalny: „Spider-Man: Into the Spider-Verse”
Rok: 2018
Gatunek: animacja, superbohaterski
Kraj produkcji: USA
Reżyser: Bob Persichetti, Peter Ramsey, Rodney Rothman
Występują: Shameik Moore, Jake Johnson, Hailee Steinfeld i inni
Dystrybucja: United International Pictures Sp z o.o.
Ocena: 4/5