„Smak zemsty. Peppermint” w żadnym momencie nie ukrywa, czym jest. I ta szczerość jest jednym z czynników, za które tak szanuję ten film, który do naszych kin wszedł przed kilkoma dniami za sprawą Monolith Films. Zapraszam do recenzji najlepszego filmu akcji, jaki trafia do naszych kin od co najmniej kilku miesięcy.
Rzecz zaczyna się niczym współczesny remake „Porucznika Columbo”. Na szczycie piętrowego parkingu dochodzi do morderstwa, następnie obserwujemy oprawczynię aż do jej powrotu do slumsów, gdzie okazuje się miejscową bohaterką. W tym momencie wchodzi ultrakiczowate intro niczym z taniego kryminalnego procedurala. Już wiemy, że zabawa będzie przednia.
Fabuła w „Smaku zemsty” idzie dwutorowo. Z jednej strony towarzyszymy brutalnej mścicielce Riley North (Jennifer Garner), która po pięciu latach powraca do Los Angeles, by wziąć odwet na ludziach odpowiedzialnych za śmierć jej córeczki i męża. Jednocześnie śledzimy, zastanawiających się co z tym fantem zrobić, policjantów, na czele z dobrym detektywem Stanem Carmichaelem (John Gallager Jr.).
Ta bardzo prosta historia bazuje w dużej mierze na charyzmie Garner, niczym nieskrępowanej woli usatysfakcjonowania widza. Od początku wiemy, gdzie zmierza fabuła, twisty są grubo ciosane (choć przyznaję, że na jeden z nich dałem się złapać), postaci proste. To kinowy hołd dla dawnego, kiczowatego kina akcji, a przy tym świetne przeniesienie do Stanów europejskiej szkoły tworzenia sensacji im. Luca Bessona. „Smak zemsty” to film komponujący się z „Uprowadzoną”, „Non-Stop” czy „Pasażerem”, a Garner to prawdziwy kobiecy Liam Nesson. Pomysłowością i zaciętością pokonujący liczniejszych oraz lepiej uzbrojonych złoli.
Jest to seans po pierwsze satysfakcjonujący. Satysfakcja jest celem nadrzędnym scenariusza. Ludzie na co dzień uwięzieni w obowiązkach i szarościach życia codziennego, w ambitności wielowymiarowego kina artystycznego tu mają zapewniony stały dopływ dopaminy i radości. Źli ludzie dostają po pysku, dobrzy trzymają się razem, a wzajemny szacunek jest ważniejszy niż cokolwiek innego.
Wielkim plusem produkcji jest jej czas trwania. W latach, gdy ktoś sobie ubzdurał, że kino akcji nie powinno trwać poniżej dwóch i pół godziny, tu dostajemy dynamiczną dziewięćdziesięciominutową zabawę, która mija niepostrzeżenie. Mam nadzieję, że ten film jak najszybciej trafi do telewizji, bo podczas seansu z lektorem na mniejszym ekranie może tylko zyskać na klimacie, ale mimo to polecam Wam jak najszybciej wybrać się do kina. Lepszej zabawy nie dostaniecie nigdzie.
Smak zemsty. Peppermint
Tytuł oryginalny: „Peppermint”
Rok: 2018
Gatunek: kino akcji
Kraj produkcji: USA
Reżyser: Pierre Morel
Występują: Jennifer Garner, John Gallager Jr., John Ortiz i inni
Dystrybucja: Monolith Films
Ocena: 3,5/5