The house that Joko built – recenzja filmu „Słudzy diabła”

Druga edycja przeglądu Fest Makabra przyniosła do naszych kin sporo egzotycznych horrorów. Jednym z nich jest najnowszy utwór Indonezyjczyka, Joko Anwara. Po raz pierwszy będzie miał on okazję sprawdzić się jako twórca remake'u. Jak mu wyszło, przeczytacie poniżej.

Joko Anwar jest indonezyjskim specjalistą od kina gatunków. Ma na swoim koncie kinofilską komedię romantyczną („Obietnica Joni’ego”), nadnaturalny kryminał o kryzysie męskości („Martwy czas: Kala”) oraz melodramat o podłożu politycznym („Zapis moich zmysłów”). Może nieco dziwić, że z taką paletą pomysłów sięga po remake. Zwłaszcza że oryginalni „Słudzy diabła” nie zgadzają się z jego poglądami. Nakręcony w 1982 roku horror był religijnym manifestem, ostrzegającym naród przed zgubnym wpływem ateizmu. Nie trudno jednak odgadnąć, co zauroczyło Anwara w tej produkcji. Stanowił indonezyjską odpowiedź na „Phantasm” Dona Coscarelliego, nawiązując jednocześnie do „Omenu”, „Dziecka Rosemary”, „Horroru Amityville iBeyond”. Wyobrażacie sobie ten miks? Zombie lewitowały, przedmioty się przemieszczały, a bohaterowie ginęli w okrutny sposób. To z miejsca była pozycja kultowa, stąd też lewicujący reżyser niezbyt przejmował się morałem, decydując o powtórzeniu tej szalonej historii.

Punkt wyjścia „Sług diabła” jest identyczny jak w oryginale. Wielodzietna rodzina musi pogodzić się ze śmiercią matki, a ich dom nawiedzają tajemnicze upiory. Reżyser po jakimś czasie zmienia drogę podjętą przez pierwowzór. Decyduje, by ojciec opuścił mieszkanie pod byle pretekstem, a dzieciaki zostały sam na sam ze zjawami. W ten oto sposób pragnął podkręcić dramatyzm sytuacji. Również powód nieszczęść bohaterów jest inny niż rzadkie wizyty w meczecie. Tutaj przyczyn problemu należy szukać w odległej przeszłości rodziny. Niestety kreatywność względem wersji podstawowej, nie idzie w parze z umiejętnością omijania schematów. A te są głównym grzechem omawianej produkcji.

Dotąd kojarzyłem Anwara z kinem, gdzie pod grubą warstwą rozrywki ukryto także temat do dyskusji. „Słudzy diabła” stawiają go tymczasem w roli rzemieślnika, niemającego wiele do powiedzenia. Owszem, rozwinął warsztat, coraz umiejętniej dysponując małym budżetem. Tylko co poza tym? Ten horror to standardowy straszak z masą jumpscare’ów. Niektóre bywają pomysłowe, choćby w momencie, gdy dzieciaki chcą narzucić prześcieradło na obraz swej matki. Większość niestety to do bólu przewidywalne obroty kamery nagle ukazujące zjawę czającą się poza kadrem. Otrzymujemy taśmowy ciąg tego typu sekwencji, prowadzący w ślepą uliczkę – mało satysfakcjonujący finał. Nie zatrze tego wrażenia ani niezła muzyka, ani dobrze wykonane efekty specjalne. Wręcz przeciwnie, to właśnie one podkręcą nasze oczekiwanie, które okaże się daremne.

Komu mogę polecić omawiane dzieło? Na pewno fanom horroru, niewierzącym, że w Indonezji znajdą kino technicznie nieustępujące zachodniej grozie. Pasjonaci reżysera także winni zerknąć jak rozwija się on formalnie. Obawiam się, iż większość potwierdzi smutny wniosek – to najsłabszy jego film.

Adrian Burz
Adrian Burz
słudzy diabła

Słudzy Diabła


Rok: 2017

Gatunek: Horror

Reżyseria: Joko Anwar

Występują: Tara Basro, Bront Palarae i inni

Ocena: 2,5/5