Słodko-gorzka cukinia – recenzja filmu ”Nazywam się Cukinia”

Dziecko z patologicznej rodziny przypadkowo zabija swoją matkę alkoholiczkę, kiedy ta pijana próbuje wymierzyć mu karę cielesną. Osierocone trafia do domu dziecka, w którym jest prześladowane przez kolegów i koleżanki. Tak można w skrócie opisać początek najnowszej pogodnej animacji dla dzieci, która już w ten weekend zawita do polskich kin.

Claude Barras, autor filmu „Nazywam się cukinia”, zdecydował się na olbrzymie ryzyko. Założył, że pokazując świat przy pomocy kolorowej animacji poklatkowej i prowadząc narrację oczami dziecka, które nie rozumie jeszcze wielu rzeczy wokół niego, jest w stanie pokazać dramatyczną historię w sposób pogodny i wypełniający serca widzów nadzieją. Bardzo możliwe, iż jedną z jego głównych inspiracji była fenomenalna animacja „Mary i Max” w reżyserii Adama Elliota, który kilka lat wcześniej zdecydował się na podobny zabieg, czego efektem było uwielbienie jego filmu przez widzów na całym świecie.

Historia, którą Cukinia opowiada nam z pozycji narratora, dotyczy przede wszystkim trudnej adaptacji w sierocińcu. Jego dzieciństwo nigdy nie było łatwe, ale kiedy trafia do miejsca takiego jak to, w którym dzieci rywalizują o pozycje w lokalnej hierarchii, okazuje się do tego zupełnie nieprzygotowany. Zawsze był introwertykiem, co czyni go łatwym celem ataków innych dzieci. Dopiero z biegiem czasu zaczyna nawiązywać z nimi relacje, a kluczowym impulsem ku temu jest pojawienie się w placówce nowego dziecka. Uroczej dziewczynki imieniem Camille. To ona jest pierwszą osobą, z którą nasz bohater tak naprawdę chce rozmawiać, a z czasem ich znajomość przeradza się w uczucie. Komiczne, pierwsze w życiu zauroczenie bohaterów ma w sobie mnóstwo ciepła, a przy tym wywołuje salwy śmiechu, kiedy zaczynamy słuchać rozważań naszego młodego narratora, rozkosznie próbując odgadnąć realia złożonych „spraw damsko-męskich”. Bardziej zaniepokojonych rodziców mogę uspokoić, żarty skrojone są w tak dwuznaczny sposób, że wasza pociecha prawdopodobnie zauważy w nich tylko to pierwsze, bardziej przyzwoite dno, ale może się na was czasem dziwnie spojrzeć, kiedy to wy się będziecie śmiali na bajce dla dzieci.

Zresztą, jeśli faktycznie wybierzecie się na ten film z dziećmi, żarty nie będą największym problemem. „Nazywam się Cukinia” porusza naprawdę ciężkie tematy, jest to wadą i zaletą, gdyż może być impulsem do bardzo wartościowej rozmowy z dzieckiem i przy odpowiednim nakierowaniu przez rodzica mieć walory wychowawcze. Zwłaszcza że sama fabuła sprowadza się do tego, jak ważnymi wartościami w życiu są dialog czy wzajemny szacunek, a osoby wydające się na pozór wrogimi mają po prostu większe problemy niż my, a brak odpowiedniego wsparcia przekuwają w agresję.

Chociaż dzieckiem nie jestem już od dawna, jestem przekonany, że ten film nadaje się również dla dzieci. Dowodem na to jest, chociażby Nagroda Publiczności na Warszawskim Festiwalu Filmowym, sam widziałem film na pokazie w ramach tego wydarzenia i widziałem, że sale były wypełnione dziećmi, ochoczo wrzucającymi formularze głosowania do urn. Skoro dołożyły one swoją cegiełkę do wygranej w konkursie, to znaczy, że wychodziły z filmu zadowolone, tak jak ja.

Marcin Grudziąż

Nazywam się Cukinia, Plakat

Nazywam się Cukinia


Rok: 2016

Gatunek: Animacja

Twórcy: Claude Barras

Ocena: 4,5/5