Życie w świecie, gdzie każdy najmniejszy drobiazg: strzęp papieru, zapomniana zabawka czy nawet niedokończony posiłek, ma swoją historię i staje się elementem domowego wystroju, może wydawać się abstrakcyjne. W miarę jak kolejne przedmioty piętrzą się w ciasnych przestrzeniach, tworzą nie tylko fizyczne przeszkody, ale i ciągnące się przez całe życie labirynty wspomnień, bólu oraz niewypowiedzianej tęsknoty. Debiutująca brytyjska reżyserka Luna Carmoon w filmie Skarby przy wykorzystaniu metafory fascynującego, a zarazem przerażającego świata syllogomanii, podobnie jak choćby Charlotte Wells w Aftersun opowiada o dojrzewaniu w cieniu traumy.
Patologiczne zbieractwo często dotyka osoby cierpiące na inne zaburzenia psychiczne, w tym schizofrenię. Idąc tym tropem, Brytyjka, obierając perspektywę kilkuletniej Marii (Lily-Beau Leach), córki cierpiącej na syllogomanię Cynthii (Hayley Squires), ukazuje zagracony dom jako niemal idylliczne, baśniowe królestwo rządzące się swoimi prawami, gdzie wszystkie walające się dookoła rupiecie mają swój ściśle określony zapach i teksturę. Matka, przy biernej akceptacji córki, nadaje im niemal magiczne znaczenie, a do tego często porozumiewa się z nią za pomocą dziecięcych rymowanek. Choć Maria czuje, że rodzicielka skazuje ją przez takie życie na ostracyzm, wypełniony przedmiotami dom pełni dla niej funkcję azylu, chroniącego przed zewnętrznymi zagrożeniami. Później, jako wchodząca w dorosłość nastolatka (rewelacyjna Saura Lightfoot Leon), będzie musiała uporać się z dziecięcym urazem, uświadamiając sobie, jak wiele zachowań wpojonych przez matkę odcisnęło na jej psychice nieusuwalne piętno.
Kino jako sztuka audiowizualna rzadko tak (nomen omen) namacalnie eksploruje doznania węchu i dotyku, jak robią to Skarby. Od pierwszych scen, kiedy widziałem Cynthię i małą Marię przeszukujące kontenery na śmieci, dosłownie czułem zapach gnijących odpadów. W celu intensyfikacji bodźców zespołu aktorskiego Carmoon potajemnie stosowała na planie perfumy Secretion Magnifique, imitujące zapach krwi, spermy, śliny i potu. co potęgowanie przez pracę kamery, opartej na częstych zbliżeniach oraz wyrazistych dźwiękach, udziela się też widzom. Dotyk jest w filmie równie istotny. Każdy rupieć wypełniający dom Cynthii ma specyficzną teksturę. Maria, już jako nastolatka, podświadomie próbując przepracować stratę, sięga po te same przedmioty, odbierając czucie jako nośnik pamięci, budzące wspomnienia o niewypowiedzianej miłości, krzywdzie, żałobie, ale też rodzące pożądanie. W końcu każdy, kto kiedykolwiek przebijał palcami folię bąbelkową przyzna, że ma to w sobie coś ekscytującego. Ostatni raz reminiscencja przez zmysły zadziałała na mnie równie mocno we francuskiej animacji Zgubiłam swoje ciało, w której odcięta dłoń przemierzała ulice Paryża w poszukiwaniu właściciela, dążąc do cielesnej i emocjonalnej koherencji.

Żałoba w Skarbach nie jest jedynie emocjonalnym doświadczeniem – staje się fizyczna, dająca się dotknąć. Po śmierci Cynthii Maria nie tylko traci matkę, ale także materialną manifestację ich relacji w postaci rupieciarni zwanej katalogiem miłości. Każda znajoma tekstura i zapach łączy się z wypartymi bolesnymi wspomnieniami. Próba odbudowy tej utraconej więzi prowadzi dziewczynę na granicę obłędu, gdzie smród i brud i przekraczanie granic cielesności staje się sposobem na wyrażenie głęboko skrywanej tęsknoty. Nasuwa się zestawienie z Wilgotnymi miejscami Davida Wnendta, w których granice między obrzydliwością a intymnością są naruszane w jeszcze większym stopniu. Filmy te podobnie eksplorują tematy zazwyczaj skrywane za zasłoną społecznych norm i poczucia estetyki, a eksperymenty z fizycznością bohaterek obu dzieł stają się wyrazem buntu i poszukiwania tożsamości. Mimo pewnej dozy skąpanej w wydzielinach obleśności Carmoon z turpistycznym wdziękiem estetyzuje naturalizm, nie chowając się przy tym za fasadą body horroru. Choć zapewne jedną z najczęściej przywoływanych scen filmu będzie ta z konsumpcją prochów zmarłej osoby, całości bliżej do quirky kina inicjacyjnego niż jakiejkolwiek ekstremy.

Kluczowy wątek stanowi bowiem osobliwa relacja Marii ze starszym od niej Michaelem (Joseph Quinn). To on staje się katalizatorem zmian w jej życiu po rozłące z jedyną przyjaciółką Laraib (Deka Hekmat), trzymającą ją przy zdrowych zmysłach. Bohaterka, dryfująca strumieniem wspomnień o matce i nostalgią za utraconym azylem, znajduje w Michaelu przewodnika po zatopionych zakamarkach swojej duszy. Jego dotyk, początkowo obcy i niepokojący, staje się dla niej symbolem akceptacji i wyzwolenia. Ich relacja ewoluuje z nieokreślonych spojrzeń na intensywne akty fizyczności, odzwierciedlając złożoność pragnienia zbliżenia, zwłaszcza jeśli uznawane to jest za tabu. W scenach, gdzie Maria i Michael angażują się w ekstremalne zachowania, jak bitwa na jedzenie czy eksperymenty z okaleczaniem ciała, ich relacja przypomina jakiś pradawny rytuał inicjacyjny. W tym wzajemnym eksplorowaniu granic intymności reżyserka podkreśla, że czasem to, co odpychające, może być jednocześnie oczyszczające.
Skarby stają się filmem niekoniecznie o gromadzeniu przedmiotów, a wspomnień tworzących trudny do przebicia emocjonalny pancerz. To opowieść o tym, jak zmysły mogą stać się pomostem między przeszłością a teraźniejszością, pozwalając poczuć na nowo to, co zostało utracone, i być może znaleźć ukojenie w żałobie. Nie dziwi zatem Nagroda Publiczności na Nowych Horyzontach, bo to jeden z ciekawszych brytyjskich debiutów ostatnich lat.


Skarby
Tytuł oryginalny: Hoard
Rok: 2023
Kraj produkcji: Wielka Brytania
Reżyseria: Luna Carmoon
Występują: Hayley Squires, Joseph Quinn, Saura Lightfoot Leon i inni
Dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Ocena: 3,5/5