Abel Ferrara w dalekiej przeszłości dał nam naprawdę wspaniałe filmy – „Miasto strachu”, „Króla Nowego Jorku”, „Złego porucznika”. W XXI wieku jednak się pogubił, jego produkcje reprezentowały raczej niski poziom. Próbą powrotu do lepszych czasów było dla niego zacieśnienie współpracy z Willemem Dafoe i eksplorowanie bardziej osobistych tematów. Próby z „Pasolinim” i „Tommaso” poniosły jednak moim zdaniem całkowite klęski artystyczne. Czy obecna w konkursie głównym Berlinale „Siberia” przełamie ten zły trend?
Aby was nie trzymać w niepewności, odpowiem na to pytanie natychmiast – nie przełamie. Możemy ją traktować jednak jako całkiem dosłowny sequel Tommaso, które niedawno na ekrany polskich kin wprowadziło Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. Po brutalnym finale tamtego dzieła postać Willema Dafoe odchodzi od świata realnego na rzecz spirytualnych podróży. W filmie poznajemy go, tu dla odmiany ma na imię Clint, kiedy prowadzi zajazd w syberyjskiej głuszy, w którym Inuici oraz przyjezdni upijają się i ogrzewają kawą rozpuszczalną.
Szybko porzucamy jednak realistyczną stronę opowieści na rzecz swoistej psychoterapii reżysera (wszak tajemnicą poliszynela jest, że w ostatnich produkcjach Ferrary bohater Dafoe jest jego ekranowym wcieleniem). Przez 90 minut widz ogląda losowe sceny i wizje, pozbawione jakiejkolwiek przyczynowości i logiki. Czasem szalenie zabawne w swojej absurdalności (jak martwa ryba przemawiająca do bohatera po inuicku), czasem konfundujące (jak nagłe pojawienie się nagiej niskorosłej kobiety na wózku inwalidzkim), a także niepokojące (Dafoe obmacujący bez słowa dopiero co poznaną kobietę w ciąży przy jej matce) i niesmaczne (długa sekwencja jak Dafoe spółkuje z różnymi dużo od siebie młodszymi kobietami).
Całość wydaje się efektem jakiegoś przyspieszonego kursu psychoanalizy dla opornych połączonym z kiczowatymi wyobrażeniami o tym, co jest mistyczne. Bohaterowie rzucają na prawo i lewo określenia takie jak dusza, czarna magia, ego, osobowość. Przerzucają się nic nie znaczącymi dialogami, pojawiają się nagle i znikają bez słowa. Dafoe dochodzi do wniosku, że jedyną rzeczą, jaką zrobił w życiu źle, to za bardzo kochał swoją żonę. Fascynująca jest też sama podróż Clinta przez świat, w którą w pewnym momencie wyrusza. Przemierza pustynię, połoninę, puszczę i nowojorskie apartamenty cały czas ubrany w dość grubą bluzkę i zimowe buciory oraz otoczony stadkiem świetnie bawiących się huskych.
Osobny akapit należy się warstwie wizualnej Siberii, gdyż jest ona sporym osiągnięciem. Trudno inaczej nazwać sytuację, gdy doświadczony reżyser dostaje piękne alpejskie plenery i wspólnie z operatorem (tu Stefano Falivene, znany z Zatrzymanego życia i Uwodziciela) udaje mu się sprawić, by całość wyglądała szpetnie. Po części to zasługa przedziwnego nasycenia barw, w zimowych scenach wszystko jest zielonkawe, po części fatalnych wyborów jeśli chodzi o kadry, a po części montażu. Montażu, który powinien być pokazywany studentom filmówek jako przykład, jak nie budować filmu. Oczywiście jest możliwość, że pokazanie nam dramatycznej i niepokojącej sceny w ciemnej górskiej jaskini, po czym szybkie cięcie i kilkunastosekundowe ujęcie zgrai psów ze zdziwionymi minami (przypominającej publikę w tym momencie).było celowym zagraniem komicznym. Ale ja bym na to pieniędzy nie stawiał.
Trudno pisze się o filmie, który nie ma żadnych zalet, a taka jest niestety sytuacja Siberii. To skrajnie nieudany eksperyment, który ponosi porażkę zarówno jako poważne kino psychologiczne (jest bełkotliwy i kuriozalny), jak i jako komedia do ironicznego oglądania (jest szalenie męczący i nudny). Dużą zasługą tego filmu dla wszystkich kinofili jest obalenie tezy, że Willem Dafoe nie jest zdolny do zagrania złej roli. Jednak jest. Abel Ferrara chciał tu stworzyć swoje dzieło życia, prywatną opowieść przełamującą granice rzeczywistości i eksplorującą ludzką psychikę, tak jak Šarūnas Bartas w Domu czy Andriej Tarkowski w Zwierciadle. Jak głosi przysłowie, z wysokiego konia spada się najboleśniej i to właśnie spotkało Amerykanina. Przy całej sympatii dla jego twórczości, mam nadzieję, że to był już jego ostatni film w głównym konkursie jakiegokolwiek poważnego festiwalu.
Siberia
Rok: 2020
Gatunek: dramat
Kraj produkcji: Włochy, Niemcy, Meksyk
Reżyseria: Abel Ferrara
Występują: Willem Dafoe, Dounia Sichov, Simon McBurney, Daniel Giménez Cacho i inni
Ocena: 0,5/5