„Nic nie jest takie jakim się wydaje, so don’t judge the book by its cover” śpiewała w pierwszym singlu swojego ostatniego albumu Maria Peszek. Hasło to świetnie podsumowuje także świeżego zwycięzcę festiwalu „Sputnik nad Polską” – „Serce świata” w reżyserii Natalii Mieszczaninowej.
Naszym bohaterem jest Jegor, dwudziestopięcioletni weterynarz od jakiegoś czasu mieszkający w ośrodku tresury psów i hodowli lisów pośrodku pustkowi centralnej Rosji. Samotny mężczyzna lepiej czuje się w towarzystwie zwierząt aniżeli ludzi. Przed laty jego los naznaczył alkoholizm matki. Trudne warunki bytowe, konieczność wzięcia na siebie odpowiedzialności już od bardzo młodego wieku i społeczne wykluczenie uniemożliwiły mu budowanie normalnych relacji międzyludzkich. Teraz jako dorosły jest de facto bardziej dziki niż hodowlane lisy, którymi się opiekuje. Pragnie akceptacji, opiekuńczej rodzinnej miłości, a jednocześnie boi się odrzucenia. Miota się między pożądaniem i pragnieniem uczucia ze strony Daszy, córki swego pracodawcy oraz przerażeniem i pogardą, jakie wywołuje w nim sposób zajmowania się przez nią jej nieślubnym synkiem, w którym Jegor znajduje samego siebie z przeszłości.
Bohater widzi świat, tak jak go nauczyła popkultura, dlatego często reaguje przesadnie, intensywnie poszukuje spisku czy też przejawia skłonność do dramatycznych zachowań, co szczególnie widać w finale. Przed kilku laty Taco Hemingway śpiewał: „Chciałbym powiedzieć, że uciekam przed policją / ale zapamiętaj, życie to nie Ale kino”. Nie może sobie jednak z tego zdawać sprawy ktoś, kto od życia pozostawał z różnych powodów tak bardzo oderwany. Dzięki temu Jegor wciąż dla widza pozostaje wygodnym do wcielania się protagonistą, gdyż wbrew logice sam odmawia sobie prawa do przestania być kimś nowym i obcym. Dlatego chociażby po cichu wspiera działania przyjezdnego oddziału Greenpeace, wbrew temu iż dobrze sobie zdaje sprawę z jakości traktowania zwierząt czy braku konsekwencji i programu działań miastowych. Wszak powinno się wspierać ekologów przeciwko przemysłowi zwierzęcemu, prawda?
Kariera wciąż młodej Natalii Mieszczaninowej przyspieszyła w ubiegłym roku. Krasnodarka na dobre przebiła się wtedy z telewizji na międzynarodowe festiwale, współtworząc scenariusze nagradzanych „Wojny Anny” Aleksieja Fiedorczenki, a zwłaszcza „Arytmii” Borysa Chlebnikowa – zwycięzcy zeszłorocznego Sputnika. Trudno zresztą nie zauważyć podobieństw między oboma triumfatorami warszawskiego festiwalu, Chlebnikow wszak współpisał „Serce świata”. Obie produkcje cechuje między innymi podobny sposób opowiadania o problemach współczesnej Rosji i świata, w tym odważne sięganie po humor i pozostawanie przy tym w graniach kina obyczjowego. Nie ma tu naturalistycznego pesymizmu charakterystycznego dla twórczości Zwiagincewa, Bykowa, Bałabanowa czy Łoźnicy. Jednak dużo ważniejsze wydaje się podobieństwo głównych bohaterów – wycofanych, zajmujących się medycyną i niemogących się odnaleźć w świecie.
Trzeba jednak podkreślić, że reżyserka jest dużo mniej od swego twórczego partnera przywiązana do sfery realistycznej. Dużo więcej w „Sercu świata” metafor i symboliki, treści ukrytej w niedopowiedzeniach oraz w głębi kadrów. Trzeba także przyznać, iż puszcza jest nieporównywalnie bardziej fotogeniczna od centrum miasta i współpracujący z Mieszczaninową od początku jej kariery Jewgienij Czetkow świetnie korzysta z tych możliwości. Las chwilami jawi się jak nieprzenikniona dzicz, by za chwilę rozbłysnąć pastelami baśniowej scenografii albo stać się miejscem zimowej dramatycznej (i hollywoodzkiej) ucieczki. A to dopiero początek.
„Serce świata” zapewne podobnie jak „Arytmia” polskie kina ominie, jest to jednak wzorcowy przykład festiwalowego filmu, o którym warto pamiętać i na który trzeba polować, czekając aż wzbogaci ofertę któregoś z serwisów sVoD.
Serce świata
Tytuł oryginalny: „Serdtse mira”
Rok: 2018
Gatunek: dramat obyczajowy
Kraj produkcji: Rosja, Litwa
Reżyser: Natalia Mieszczaninowa
Występują: Stepan Dewonin, Dmitrij Podnożow, Jewgenij Syty i inni
Dystrybucja: brak
Ocena: 4/5