Był sobie chłopiec – recenzja filmu „Serce z kamienia”

Islandia stanowi dla mnie prawdziwy fenomen. Państwo, które swoją populacją nie przekracza liczby mieszkańców Lublina, a jednak regularnie potrafi zachwycać cały świat. Jej reprezentacja piłkarska potrafiła wyeliminować anglików z mistrzostw starego kontynentu, a ich kinematografia to ostatnio pasmo sukcesów. W ostatnich latach Polacy pokochali „Barany”, „Fusiego” czy „Wróble”, a teraz do naszych kin trafia „Serce z Kamienia”, które niektórzy mogli obejrzeć, chociażby podczas ostatniej edycji Warszawskiego Festiwalu Filmowego, gdzie został bardzo ciepło przyjęty.

Guðmundur Arnar Guðmundsson w swoim pełnometrażowym debiucie zabiera nas do niewielkiej islandzkiej wioski, której większość mieszkańców zajmuje się rybołówstwem. Brzmi to, jak typowy niezależny dramat, lecz w „Sercu z kamienia” wyjątkowe jest to, że lokalną społeczność poznajemy głównie z perspektywy mieszkających tam dzieci, a wszystkie dorosłe sprawy są raptem tłem do niesamowicie uniwersalnej historii o dojrzewaniu.

Głównym bohaterem historii, o ile faktycznie można takiego znaleźć, jest młody chłopiec imieniem Thor. Wychowuje się on w dość specyficznym domu, w którym trójką rodzeństwa opiekuje się samotna matka, nieszczególnie zainteresowana swoimi dziećmi. W takich okolicznościach bohater najczęściej szuka swojego miejsca wśród rówieśników z podwórka, co często pcha go w mniej lub bardziej kłopotliwe sytuacje. Najczęściej towarzyszem jego przygód jest nieco starszy kolega Kristjan, który w całej historii odgrywa nie mniejszą rolę niż Thor.

Najważniejszym tematem całego filmu jest dojrzewanie bohaterów, szukanie własnego miejsca w świecie i odkrywanie własnej seksualności. W tak niewielkiej i ciasnej społeczności, przy burzy hormonów związanej w wejście w wiek dojrzewania, można w dużym uproszczeniu powiedzieć, że każdy chłopiec startuje do każdej dziewczynki. Oczywiście wiąże się to z pewną bezradnością wynikającą z braku doświadczenia, niewystarczającej pewności siebie, czy z faktu, że każda nieudana próba zaimponowania przedstawicielce płci pięknej z pewnością stanie się pożywką dla żartów serdecznych kolegów.

Z czasem kluczowym dla fabuły staje się uczucie, które rodzi się między Kristjanem, a Thorem. Wątek ten wprowadza w ten dość sielankowy świat filmu prawdziwy dramat. Homoseksualizm jest tematem tabu w mocno patriarchalnym środowisku niewielkiej Islandzkiej miejscowości. ­Jednak stanowczo przestrzegam przed kategoryzowaniem „Serca z kamienia” jako kolejnego filmu, którego jedynym celem jest promocja tolerancji wobec środowisk LGBT. To zdecydowanie coś więcej. Guðmundsson potrafił genialnie zbudować szeroką gamę nastoletnich bohaterów, którzy pochodzą z różnych rodzin, reprezentują inne wartości, a ich charaktery mocno od siebie odbiegają. To wszystko bez wchodzenia w klisze i uciekania w banały. Finalnym efektem jest niesamowicie uniwersalna historia o dojrzewaniu o niezwykle silnej wymowie, której nie sposób zarzucić umoralniania widza, czy promowania jakiejkolwiek ideologii. Poza fabułą warte uwagi w „Sercu z kamienia” są niesamowite zdjęcia, wyciągające głębie obrazu z Islandzkich plenerów i niespotykanie fachowa gra młodych aktorów. Genialny film, który w swojej kategorii może konkurować chyba tylko z „Boyhood” Linklatera.

Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż
Serce z Kamienia - Plakat

Serce z kamienia

Tytuł oryginalny:
Hjartasteinn

Rok: 2016

Kraj produkcji: Islandia, Dania

Reżyseria: Guðmundur Arnar Guðmundsson

Występują: Baldur Einarsson, Blær Hinriksson i inni

Dystrybucja: Bomba Films

Ocena: 5/5