Ingmar Bergman zmarł 30 lipca 2007 roku, pozostawił po sobie pięć byłych żon, dziewiątkę dzieci, czterdzieści osiem filmów pełnometrażowych oraz widmo swojej legendy, które wciąż krąży nad światowym kinem. Liczni świadkowie donoszą, że kolejne nawiedzenie miało miejsce w minionym tygodniu w legendarnym Grand Theatre Lumière w Cannes. Sprawę podobno przyjechali zbadać jacyś hipisi z gadającym psem, lecz podejrzane zjawy, kryjące się pod pseudonimem Sentimental Value miały już uciec za granicę, zabierając ze sobą bezcenną statuetkę Grand Prix.
Gustav Borg (po raz kolejny wspaniały Stellan Skarsgård) jest starzejącym się szwedzkim reżyserem. Niedawno zmarła jedna z jego byłych partnerek, norweska psycholożka, z którą miał dwie córki: aktorkę Norę (Renate Reinsve, jak zwykle w tej samej roli) oraz historyczkę Agnes (Inga Ibsdotter Lilleaas). Obie kobiety przekroczyły już trzydziestkę, pogrążone są w depresji, daddy issues i pułapce rozgrzebywania przeszłości w celu zrzucenia z siebie odpowiedzialności za błędy teraźniejszości. Trochę jak my wszyscy. Film jasno mówi, że rozstanie rodziców na zawsze skrzywdziło psychikę córek. Młodsza zdążyła jeszcze wystąpić w roli głównej w holocaustowym dramacie ojca, a potem zajęła się naukowo zgłębianiem mrocznych kart rządów Quislinga i tortur, jakich doświadczyła jej babcia. Jakby chciała zaimponować jemu i sobie samej swoją wiedzą. Starsza została gwiazdą popularnego serialu i trafiła na największe norweskie sceny teatralne, choć za każdym jednym razem tuż przed wyjściem na scenę panikuje od tremy. Chciała pokazać swój talent w zawodzie rodzica, lecz nie potrafiła udźwignąć odrzucenia i buzującego syndromu oszusta.
Prolog, opowiedziany głosem narratora z poprzedniego i dużo bardziej spełnionego obrazu Joachima Triera, obiecuje widzowi film o domu. Lokacji, budynku, miejscu pochodzenia, świadku historii, źródle i korzeniu. O rozważaniach, jakie wokół pomalowanej na brzydką czerwień konstrukcji snuła dziewięcioletnia Nora, jak w personifikowaniu jej szukała drogi do psychicznego odseparowania się od ciągłych kłótni rodziców czy lata później przepustki do szkoły filmowej. Posiadłość przepełniona jest teraz żałobnikami kotłującymi się na stypie, różnymi pokoleniami zanurzonymi w przyciszonych dyskusjach przy winie i skromnym posiłku. Pojawienie się Gustava obiecuje Zemeckisowskie Here, podróż przez pokolenia traum i sekretów pogrzebanych na przedmieściach Oslo, albo chociaż Kotkę na rozgrzanym blaszanym dachu – niechcianą konfrontację z prawdami, które wygodniej przemilczeć. Autor Reprise Od początku, raz jeszcze… metaforę przestrzeni reagującej na narzucane przez ludzi warunki wykorzystał jednak jako kolejne à rebours ludzkiej psychiki, dostosowującej się do napotkanych okoliczności. Kolejny raz w twórczości wnuka „jedynego przedstawiciela nowej powieści” norweskiego kina Erika Løchena metafora staje się jedynie pretekstem do opowiedzenia o millenialskiej depresji, uniwersalnych bólach i poczuciu pustki. Z Malle’a czerpał w Oslo, 31 sierpnia, z Pollacka w Głośniej od bomb, z Baumbacha w Najgorszym człowieku na świecie [NASZA RECENZJA], teraz przyszła pora na Bergmana. Wszyscy uwielbiani twórcy i ich kino położeni zostają na ołtarzu utożsamiania się przez widza z ciężarami i problemami bohaterów, tworzenia obrazów bliskich, przytulających, niby filmoterapia skłaniających do projektowania swoich przeżyć na dramaty bohaterów.

Niesławny patriarcha do kraju fiordów nie powraca jednak tylko przez żałobę i spadek (rozwód okazał się niesfinalizowany prawnie). W teczce trzyma (podobno wybitny) scenariusz napisany z myślą o Norze, opowieść o samotności wśród rodziny, ciężarze traumy i samobójstwie. Lęki przed przeszłością są jednak silne, a rolą niezwykle zainteresowana jest tutejsza Sydney Sweeney, wielka popkulturowa gwiazda poszukująca artystycznego przełomu (urzekająco autoironiczna Elle Fanning). Czyż może istnieć piękniejsza metafora rodzinnych nieporozumień i zmagania się z własną tożsamością niż inne podejście do sztuki i kina? To czy Pianistka Hanekego dana dziewięciolatkowi jest ostrzeżeniem, radą, żartem czy obietnicą?
Pewien polski memiarz filmowy nieświadomie podsunął mi idealne porównanie dla Sentimental Value – to Jeszcze w zielone gramy w wykonaniu Darii Zawiałow. Bardzo dobrze wykonany cover klasycznej piosenki, która już w momencie powstania była muzycznie i tematycznie wtórna, chociażby względem Chiquitity Abby. Nie ma nic dziwnego we wtórowaniu piosenkarce z Koszalina jej przebojowego wykonania, któremu muzycznie nic nie brakuje, ale jednocześnie ekscytacja nim wydaje się po prostu dziwna, bo to muzycznie banalny standard o potrzebie dalszego życia i niepoddawania się, znaczeniach, które bez większej gimnastyki intelektualnej możemy przypisać nawet Bogurodzicy. Podobnie ma się sytuacja w przypadku rozliczeniowości Triera, kina tworzonego na wyczuciu vibe’u i pożyczonej nostalgii do arcydzieł sprzed lat. Przy seansie laureata Grand Prix tegorocznego Cannes nie mogłem się pozbyć wrażenia, że gdyby zamiast pupilka Twittera podpisał go Sven Svensson, a premiera odbywała się w Rotterdamie, to nie tylko pies z kulawą nogą nie zwróciłby na ten film uwagi, ale i reakcje publiki byłyby całkowicie inne.
Nie znaczy to, że film szwedzkiego Jana Kowalskiego byłby zły, tak samo jak rzucane na lewo i prawo dychy nie oznaczają wybitności najnowszego dzieła autora Najgorszego człowieka na świecie. Sentimental Value najbliżej jest do zeszłorocznego Jego trzy córki Azaela Jacobsa. Podobnie jak w opublikowanym na Netflix dramacie, wszystko rozgrywa się w ograniczonym czasie i przestrzeni między nieobecnym ojcem a reagującymi na jego brak w różne kompulsywne sposoby potomkiniami. Aktorstwo jest pierwszej klasy, scenariusz sprawny, dynamiczny i czerpiący z klasyki kina, zaś widz zapłakany. Amerykańska produkcja wciąż pozostaje jednak anonimowa, a norweska wymieniana była w gronie faworytów do Złotej Palmy.


Sentimental Value
Tytuł oryginalny: Affeksjonsverdi
Rok: 2025
Kraj produkcji: Norwegia
Reżyseria: Joachim Trier
Występują: Renate Reinsve, Stellan Skarsgård, Inga Ibsdotter Lilleaas, Elle Fanning i inni
Dystrybucja: M2 Films
Ocena: 3/5