Na tegorocznym festiwalu filmów rosyjskich “Sputnik nad Polską” wśród zaproszonych gości pojawił się Michaił Segał, reżyser filmów “Franz+Polina”, “Opowiadania” i “Film o Aleksiejewie”. Tym razem przywiózł swoje nowe dzieło “Słonie mogą w piłkę grać” opowiadający o nietypowych relacjach dojrzałego mężczyzny z nastoletnimi dziewczynami. Jednak ta historia nie jest nową “Lolitą”, lecz tkliwą opowieścią z zabawnym zakończeniem. Po obejrzeniu filmu udało mi się zadać kilka szczegółowych pytań reżyserowi i zbudować z tego mini-wywiad.
– Jak długo kręcił Pan ten film?
Film kręcono dokładnie w te pory roku, w których odbywają się kolejne części filmu. Zaczęliśmy jesienią, wróciliśmy po krótkiej przerwie zimą i ostatni odcinek był nakręcony na wiosnę.
– Powiedział Pan, że za inspirację do stworzenia filmu posłużyła historia z moskiewskiej kwiaciarni, gdzie spotkał Pan mężczyznę, który bardzo chciał zwrócić uwagę, że ma córkę i kupuje kwiaty właśnie dla niej. A jaki ma Pan stosunek do głównego bohatera?
Nie mam jakiegoś specjalnego stosunku do bohatera, bo bohater jest tylko częścią całej historii. Odnoszę się do niego tak samo, jak do innych postaci w tym filmie. Po prostu tworzę film i mówię: “O, patrzcie, miała miejsce taka historia”. Oglądając tę historię, to już widz może coś poczuć albo nie poczuć, osobiście nie mam żadnej oceny.
– No a taki stosunek, jako do człowieka, jego postawy?
Muszę powiedzieć, że do wszystkich ludzi mam dobry stosunek (śmieje się – przyp. AG). I do niego też, i do każdego w tym filmie. Co jest ciekawe – my nakręciliśmy jedną historię, o tym Dmitriju, co się u niego w głowie dzieje, ale też moglibyśmy wziąć innego człowieka z filmu i rozkręcić jego historię. Wszyscy mamy jakieś swoje potajemne historie i wszyscy, jak ten bohater, żyjemy, jak potrafimy.
– Jak Pan sam ocenia, co Panu się nie udało w filmie?
Po pierwsze nie mieliśmy zbyt dużo dni zdjęciowych, więc sceny, które wymagały dwóch dni zdjęć, kręciliśmy w ciągu jednego. Ze słabszych scen wyróżnia się kłótnia między Dmitrijem a byłym chłopakiem dziewczyny, którą Dmitrij się opiekuje. Nie wystarczyło nam czasu na to, żeby jeszcze raz, ale już lepiej ją nakręcić. W scenie, gdzie bohaterka przychodzi do pokoju Dmitrija i płacze też dużo mi się nie podoba, ale niektórzy powiedzieli, że to akurat jest najlepsza scena filmu. W ogóle przedstawiam sobie ostateczną wersję wszystkich swoich filmów jako wiadro z wodą. Jeżeli przelało się 10-15% to uważam to za dobry wynik, natomiast jak przeleje się 90% to trudno. Wtedy lepiej już w ogóle nie wprowadzać filmu do kin (znowu śmiech – przyp. AG).