Krwiopijcy przez wieki – omowienie sekcji Romantyczno-wampiryczna piątka Tofifest 2024

Już w przyszłym tygodniu zaczyna się 22. edycja festiwalu Tofifest, najwyższy czas zatem, byśmy zaprosili Was do drugiej sekcji objętej naszym patronatem medialnym. Romantyczno-wampiryczna piątka to podróż przez siedem dekad historii kina wraz z kolejnymi dziełami inspirowanymi książką Brama Stokera, czy opowiadaniami J. Sheridana Le Fanu. Czy nieśmiertelne zło może kochać?

Eskapadę rozpoczniemy w Niemczech roku 1922. Poobijana i upokorzona Republika Weimarska krwawi, a frustracje i lęki jej społeczeństwa na wielki ekran przelewa Friedrich Wilhelm Murnau, w prawdopodobnie najsłynniejszym akcie naruszenia praw autorskich w dziejach kina. Nosferatu – symfonia grozy, bo o tym filmie oczywiście mowa, zajęło drugie miejsce w odcinku Projektu: Klasyka na rok 1922, a tak wtedy pisał o nim Kacper Słodki:

Dzieło Murnaua do dziś potrafi również zachwycić narracyjną werwą. Na poziomie podstawowym to „po prostu” niezwykle sprawnie poprowadzona opowieść, zwłaszcza za sprawą wyczucia tempa montażu. Ponadto, jednak niezwykle ciekawym wydaje się zabieg zapośredniczenia narracji w rozmaitych źródłach. Całość filmu to de facto retrospekcja: przebieg zdarzeń udostępniony zostaje widzowi poprzez księgę epidemii w Wisborgu. Nosferatu obfituje w podobne rozwiązania: jedną z istotnych „bohaterek” jest kilkukrotnie powracająca książeczka pod wiele mówiącym tytułem „O wampirach, upiornych duchach, czarnej magii i siedmiu grzechach głównych”, los Huttera, a przynajmniej jego mało groźną powierzchnię, Ellen poznaje poprzez list mężczyzny, zaś kronika pokładowa zdradza mieszkańcom miasteczka losy statku-widmo. Ta wieloźródłowość odpowiada epistolarnemu charakterowi oryginału Stokera. Na wyróżniającą się narrację Nosferatu składa się również wspomniany już montaż, którego istotność nie kończy się na byciu medium niezwykle sprawnego opowiadania, gdyż dzieło Murnaua korzysta z elips oraz wyrafinowanego montowania równoległego, dynamizując obrazowane zdarzenia i ciekawie kojarząc je z sobą (podróż Nosferatu statkiem a piesza wędrówka powrotna Huttera po górskich ostępach).

Pięć lat później, 5 października 1927 roku w Fulton Theatre na Broadwayu swoją premierę miała sztuka Dracula, odświeżona wersja westendowego spektaklu Hamiltona Deane’a opartego na wiadomej irlandzkiej powieści epistolarnej. Mimo mieszanych albo wręcz negatywnych recenzji  przedstawienie odniosło gigantyczny sukces, a widzowie pokochali obsadzonego w głównej roli węgierskiego imigranta Belę Lugosiego. Po obu stronach Atlantyku publika oszalała na punkcie tajemniczego nietoperzego cudzoziemca, co nie umknęło uwadze filmowców. W 1931 roku swoją premierę miała oficjalna hollywoodzka adaptacja sztuki w reżyserii Toda Browninga, z kolei rok później film Wampir Carla Theodora Dreyera – obie także będziemy mogli zobaczyć w Toruniu.

Ponadnaturalna tematyka, minorowy ton i oczywiste seksualne podteksty opowieści Stockera długo odstraszały doświadczonych hollywoodzkich bossów. Sytuacja zmieniła się jednak dramatycznie dopiero po objęciu w 1929 roku pozycji szefa wytwórni Universal przez Carla Laemmle’a Juniora, dwudziestojednoletniego syna założyciela. Ekscentryczny i odważny młodzieniec miał całkowicie inną wizję kina oraz publiki i wymusił na swoim ojcu zgodę na zakup praw, oraz produkcję Draculi. Dla zmagającego się z kłopotami finansowymi Universalu 40 000 dolarów wydane na licencję oraz planowany dziesięciokrotnie większy budżet filmu stanowił prawdziwy skok wiary. Tworząc dźwiękową adaptację europejskiego dzieła mający niemieckie korzenie Laemmle zwrócił się w stronę tamtejszych ekspresjonistów. Garrett Fort pisząc scenariusz, inspirował się Nosferatu, skorzystał nawet z kilku scen nieobecnych w powieści i wymyślonych przez Murnaua, lecz kluczowym źródłem zapożyczeń był Karl Freund. Stały współpracownik Fritza Langa cieszył się wtedy ogromną estymą w USA, pomimo pracy tylko na Starym Kontynencie – w 1930 roku zaproszony został do Amerykańskiej Gildii Autorów Zdjęć, co nie dziwi biorąc pod uwagę jego ówczesne CV obejmujące m.in. Portiera z hotelu Atlantic, Metropolis, Berlin: Symfonię wielkiego miasta oraz Golema. Podobno nieodnajdujący się zbyt dobrze w kinie dźwiękowym reżyser Tod Browning, którego dwie pierwsze próby z tym medium – kryminał The Thirteenth Chair (1929) oraz gangsterskie Outside the Law (1930), zostały zmiażdżone przez krytykę i odniosły kasowe porażki, zostawił Freudowi bardzo dużo wolności twórczej. Podania głoszą wręcz, że to Niemiec przejmował dowodzenie podczas kręcenia większości scen i powinien być uznawany za współreżysera. Obsadzenie w tytułowej roli mało znanego Lugosiego, mimo jego teatralnego sukcesu jako Draculi, także nie było pewne. Pierwotnie zagrać miał Conrad Veidt, ikona niemej grozy znana z Gabinetu doktora Caligali, czy Ręki Orlaka, odmówił jednak ze względu na kompleksy związane ze słabym angielskim. Film ostatecznie stał się gigantycznym przebojem i na dekady ugruntował wizerunek Księcia Ciemności w głowach widzów, a filmowcy wciąż bezpośrednio nawiązują do wizji Browninga / Freunda / Lugosiego, dla przykładu zeszłoroczny Renfield [NASZA RECENZJA] remakował ikoniczne sceny z samego początku produkcji.

Podczas gdy Amerykanie łagodzili i cenzurowali europejską wyobraźnię, by przypodobać się masowej publice, pewien, również zafascynowany sukcesem teatralnego Draculi, Duńczyk postanowił stworzyć swój dźwiękowy debiut całkowicie wbrew uznanym regułom. Jego Wampir znalazł się na drugim miejscu w odcinku Projektu: Klasyka na rok 1932, a Maciej Kowalczyk pisał o nim wtedy tak:

W ekspresjonistycznej formule wybranej przez Dreyera rzeczywistość zaciera się z fantazją. Krążący po nieznanym sobie domostwie bohater styka się z ludźmi z krwi i kości, często zniekształconymi lub zniedołężniałymi oraz z duchami i tytułowym monstrum. Allan Grey jest klasyczną postacią z kina grozy, wtyka nos w zdecydowanie za dużo zakamarków. Oniryczna atmosfera łączy się w Wampirze z przyziemną makabrą. Ktoś ląduje żywcem w trumnie, inni zostają otruci, zastrzeleni czy (tu wyjątkowo doceniam inwencję) uduszeni mąką w młynie. W przeciwieństwie do innych horrorów wampirycznych w arcydziele Duńczyka akcja dzieje się często w świetle dnia. Zło jawi się jako wszędobylskie i niepowstrzymane.

Śmierć Florence Balcombe, wdowy po Bramie Stokerze i posiadaczki praw autorskich do jego dzieł, a także zakończenie II wojny światowej i zacieśnienie gospodarczej i kulturalnej współpracy między RFN a Francją, pozwoliły w dekadzie lat sześćdziesiątych na powrót do kinowego obiegu Nosferatu – symfonii grozy. Zafascynowany dziełem Murnaua Werner Herzog postanowił złożyć mistrzowi hołd poprzez stworzenie własnej wersji jego klasyka, w czym pomógł fakt przejścia powieści do domeny publicznej w 1979 roku. Nosferatu wampir poza próbą wizualnego pożenienia niemieckiego ekspresjonizmu z gotykiem na kolorowej taśmie 35 mm zaproponował także całkowicie inne spojrzenie na transylwańskiego przybysza. Oddając głos Klausowi Kinskiemu z wywiadu udzielonego The New York Times w 1978 roku: „W filmie możemy sympatyzować z Draculą. Jest człowiekiem pozbawionym wolnej woli. Nie może wybierać, nie może zrzec się istnienia. Jest oczywiście inkarnacją zła, ale też człowiekiem cierpiącym z miłości”. W tym samym tekście wcielająca się w Lucy Harker Isabelle Adjani podkreśla, że jej postać na pewnym etapie filmu zaczyna czuć w kierunku potwora seksualną żądzę, co sprzeciwia się dominującemu do tego czasu w kinie przedstawianiu wampira jako seksualnego predatora, który wykorzystuje naiwność i słabość kobiet. Warto wspomnieć, że gwiazdorską obsadę uzupełniają tu Bruno Ganz jako Jonathan Harker oraz sam Roland Topor jako Renfield, z kolei doktora Abrahama van Helsinga w ostatniej roli w karierze odegrał austriacki aktor kina niemego oraz nazista Walter Ladegast.

Jeszcze więcej uczuć i gorących nazwisk odnajdziemy w Wywiadzie z wampirem Neila Jordana z 1994, który wieńczy tę podróż przez wieki. Adaptacja powieści Anne Rice rozkochała w sobie nastolatków wszelkich płci, gromadząc na ekranie m.in. Toma Cruise’a, Brada Pitta, Antonio Banderasa, czy Christiana Slatera. Chociaż prawa do książki zostały zakupione przez Paramount jeszcze przed jej premierą w 1976 roku, to napisany przez samą autorkę scenariusz przez lata wydawał się nierealizowalny ze względu na konieczny olbrzymi budżet. Rozciągnięty na dwieście lat film opowiada o relacji dwóch wampirów i ich przybranej córki (Kirsten Dunst), lecz tym, co najbardziej przyciągnęło do projektu Jordana było to, w jaki sposób książka ujmuje w sobie wpisane w chrześcijaństwo poczucie winy. Z budżetem 70 milionów dolarów, Wywiad z wampirem to wówczas najdroższym „wampirzym” dziełem w historii, niemal dwukrotnie przerastając koszt powstania Bram Stoker’s Dracula Francisa Forda Coppoli – czyli filmu, któremu poświęcona jest tegoroczna edycja Tofifestu i który także zobaczycie w Toruniu.