Melanocetus johnsonii – recenzja filmu „Robuste” – Cannes 2021

Chociaż nurt kina opartego o przeciwstawianie sobie dwóch skrajnie różnych postaci, najlepiej pochodzących z innych środowisk i klas społecznych, jest tak stary jak kino, to kasowy sukces francuskich Nietykalnych dał mu drugie życie i narzucił bardzo specyficzne dodatkowe warunki: różnice wieku, wymóg „upośledzenia” lepiej sytuowanego bohatera, czy różnice ras. Od linijki realizuje je pokazywane w canneńskim Tygodniu Krytyki Robuste, debiut Francuzki Constance Meyer.

Gerard Depardieu gra tu Georges’a – starzejącego się gwiazdora francuskiego kina, samotnego mężczyznę targanego atakami paniki, uzależnieniami i nadwagą, który swoje kompleksy na temat wyglądu przekuwa w bycie roszczeniowym na planie. Jego życiowa bierność, polegająca na ciągłych ucieczkach od odpowiedzialności i stresu na motorowe przejażdżki zostaje zachwiana, gdy po pijanemu powoduje drobną kolizję, a jego wieloletni asystent wyjeżdża na kilka tygodni do Afryki na pogrzeb swojego ojca. W zastępstwie do podparyskiej rezydencji artysty przybywa zarabiająca jako asystentka i ochroniarka do wynajęcia zapaśniczka Aïssa (Déborah Lukumuena). Chociaż pochodzą z całkiem różnych pokoleń i światów, to kobieta dzieli ze swoim nowym zleceniodawcą podobne strachy, na czele z kompleksami związanymi z własnym wyglądem – rosła czarnoskóra sportsmenka czuje się w towarzystwie szczupłych białych blondynek z klubu niczym potwór, tak samo jak słynący ze swojej brzydoty aktor wśród innych gwiazdorów.

Zgodnie z prawidłami gatunku przypadkowe spotkanie i współpraca musi przynieść korzyści obu stronom. W przypadku Aïssy chodzi oczywiście o zaakceptowanie samej siebie, czemu służą hodowane z czułością przez Georges’a rybki – Melanocetus johnsonii, czyli głębinowe potworki, perfekcyjnie przystosowane do istnienia na głębokościach tak skrajnych że wiecznie pozbawionych światła.

Chociaż w Robuste próżno szukać jakiejś świeżej treści, odkrywczych wniosków, czy formalnej widowiskowości, to niewątpliwie film Meyer broni się na dwóch płaszczyznach. Pierwszą z nich jest przedstawienie zaburzeń lękowych bohaterów. W pamięci zapadają zwłaszcza sceny, gdy zlany potem i łzami podczas kolejnej bezsennej nocy mężczyzna desperacko próbuje złapać oddech, jednocześnie oglądając nagrania topniejących lodowców. Takie sceny nie miałyby racji bytu, stałyby się wręcz karykaturalne, gdyby nie druga wielka zaleta tej produkcji – rewelacyjne aktorstwo. Depardieu, po wielu latach, gdy nie oglądaliśmy go w większych rolach na ekranie, pokazuje że dobrze obsadzony wciąż może zaprezentować bardzo wiele.

Na pochwały zasługuje także zrównoważony scenariusz, unikający efekciarstwa i stawiający ponad pocztówkowe ujęcia i zabawne gagi po prostu relację i samotność protagonistów. Meyer w swoim debiucie udaje się także uciec od częstej choroby francuskiego kina – rasizmu. Karta rasowa pozostaje w talii, a widz nie odczuwa dyskomfortu spowodowanego umiłowanym przez tę nację graniem na stereotypach.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Robuste

Rok: 2021

Gatunek: komedia

Kraj produkcji: Francja

Reżyseria: Constance Meyer

Występują: Gérard Depardieu, Déborah Lukumuena, Megan Northam i inni

Ocena: 3/5