Mnie interesują miejsca dzikie i nieznane – wywiad z Bartoszem Reetzem – 2. Tramway Film Festival

Rozmawiamy z Bartoszem Reetzem, pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym Tramway Film Festival, który odbędzie się w dniach 3-6 października 2024 r. w Kinie U–jazdowski należącym do Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie

Maciej Kowalczyk: Po roku powraca Tramway Film Festival, który został przeniesiony z listopada na październik. Trudno nie zauważyć też, że inicjatywa się rozrasta: zyskaliście Partnera Strategicznego i ściśle współpracujecie z kolejnymi podmiotami (m.in. Instituto Cervantes, Lima Alterna Festival Internacional de Cine, Shahid Saless Archive), do konkursów Cine Sin Fine i Cineverso zgłoszono dużo więcej filmów (155,7% względem edycji 2023), a program sekcji pobocznych wydaje się bogatszy (wybierzemy się dzięki wam do Hiszpanii, Iranu, Peru, a nawet w kosmos!). Festiwal promuje także piękna animacja, a Jury w tym roku jest międzynarodowe. Opowiedz proszę po krótce o przygotowaniach do drugiej odsłony TFF.

Bartosz Reetz: Dziękuję za miłe słowa. Pierwsza edycja festiwalu bardzo dużo mnie nauczyła. Czymś innym jest wizyta na festiwalu w roli twórcy albo widza, a zupełnie czymś innym w roli organizatora. Przygotowania do tegorocznego TFF rozpoczęliśmy wcześniej i staraliśmy się działać zgodnie z ustalonym harmonogramem. Bardzo się cieszę, że pozyskaliśmy Partnera Strategicznego i pozostałych Partnerów oraz Patronów Medialnych, tym bardziej, że jak dotąd nie otrzymaliśmy żadnego wsparcia ze środków publicznych. Festiwal ma charakter międzynarodowy, zależało mi zatem na „wyjściu” w świat, zarówno jeśli chodzi o skład jury, jak i współpracę z mediami. Podejrzewam, że liczba filmów w kolejnym naborze będzie jeszcze większa, jednakże dla mnie najistotniejsza jest jakość artystyczna, nie zaś bicie własnych rekordów.

W tekście kuratorskim Cinemundo, poświęconej w tym roku kinematografii peruwiańskiej, piszesz o wielkim znaczeniu tamtejszej literatury w kulturalnym pejzażu Ameryki Łacińskiej. Wspominasz m.in. wiersze Césara Vallejo, eseje José Carlosa Mariátegui czy powieści Mario Vargasa Llosy. Sam przyznajesz, że lokalne kino niestety nie cieszy się taką estymą i TFF próbuje pokazać, że kipi w Andach wspaniała energia, której warto dać szansę. Jak przebiegał proces doboru filmów i jak docierałeś do peruwiańskich twórców

BR: Sam proces wyboru filmów peruwiańskich trwał nieco dłużej niż zakładałem. Wynikało to przede wszystkim z trudności w dotarciu do wielu twórców i ich filmów. Dla porównania, dotarcie do filmów litewskich przed pierwszą edycją festiwalu, było znacznie łatwiejsze. Łącznie obejrzałem blisko 200 filmów. Co mnie zaskoczyło, to proporcja szeroko pojętych filmów eksperymentalnych do klasycznych krótkich metraży fabularnych. Kino peruwiańskie nie może liczyć na tak duże dofinansowanie instytucjonalne jak choćby kino polskie, stąd twórcy więcej eksperymentują, poszukują, starają się robić filmy sposobem. Warto jeszcze zaznaczyć, że obecnie trwają protesty peruwiańskich twórców przeciwko ograniczeniom dofinansowania publicznego oraz wprowadzeniu cenzury. Trzymam kciuki za peruwiańskich twórców, jest tam spory potencjał, dlatego myślę że warto dać im szansę i pokazać ich dzieła polskiemu widzowi. Bardzo zauważalny był ich entuzjazm, gdy dowiedzieli się, że w Polsce będzie sekcja pozakonkursowa poświęcona ich kinematografii. Samo poszukiwanie tych filmów w wielkim gąszczu było niezwykle interesującą przygodą.

Bartosz Reetz, fot. Piotr Bilski („Gazeta Pomorska”)

W roku 2023 przybliżałeś polskiej publiczności najnowsze kino litewskie i węgierskie perełki (m.in. György’ego Fehéra i Jánosa Tótha), w drugiej edycji kontynuujesz swoją edukacyjną misję i przedstawiasz nam właściwie nieznane nad Wisłą dorobki Hiszpana José Val del Omara i Irańczyka Sohraba Shahida Salessa. Czemu właśnie na tych twórców postawiłeś w tym roku

BR: Istotą TFF od samego początku była chęć wypełnienia niszy w Polsce. Nie chcę pokazywać tego samego, co można zobaczyć na innych krajowych festiwalach. Mnie interesują miejsca dzikie i nieznane. Chciałbym dać szansę naszej publiczności na obejrzenie wielu wybitnych dzieł kinematografii światowej, której, z różnych względów, nigdy nie mieli i może nigdy nie będą mieli okazji zobaczyć na dużym ekranie. Podchodzę do tego też w taki sposób, że zadaję sobie pytanie: gdybym mógł wybierać, co chciałbym zobaczyć w kinie, to jaka byłaby lista tych filmów? Przyznaję, że wybór jest trudny, ponieważ mamy ograniczoną liczbę sekcji i bloków filmowych a takich „perełek” mam zapisanych w notesie już teraz na kilka kolejnych edycji festiwalu. Val del Omar w zasadzie był moim kandydatem od samego początku układania programu festiwalu. Można powiedzieć, że jednym z moich filmowych marzeń było obejrzenie Trylogii w kinie. Zarówno on, jak i Sohrab Saless są to twórcy bardzo mało znani w Polsce. Absolutnie niesłusznie. Od kilku lat filmy irańskiego reżysera są digitalizowane, jest zatem idealna okazja, ażeby wreszcie zaprezentować je polskiej publiczności. Filmem zamknięcia festiwalu będzie Time of maturity, światowa premiera jego cyfrowej wersji odbyła się na tegorocznym Berlinale, zaś premiera międzynarodowa niedawno na festiwalu w Toronto. Teraz będzie na Tramway Film Festival w Warszawie.

Sercem każdego festiwalu są konkursy, w Waszym przypadku oba krótkometrażowe: Cine Sin Fine (hybrydy fabularno-dokumentalne, eseje, filmy eksperymentalne i awangarda) i Cineverso (filmy fabularne potrafiące ożywić zastane schematy kina fabularnego, a niekiedy wręcz zbudować nowe). Zauważalną różnicą między TFF a większością konkurencji jest ilość premierowych pokazów. Na 26 shortów aż dwadzieścia będzie pokazywanych w Polsce po raz pierwszy. Jako selekcjoner Warszawskiego Festiwalu Filmowego wiem jak trudno znaleźć udane produkcje, których nikt wcześniej nie prezentował rodzimej publiczności. Rynek festiwalowy choruje na powtarzanie tych samych filmów, na hołubienie tych samych twórców, bicie kulturalnej piany, trochę w tym widzę układu, wspierania swoich, betonowania kinematografii przez rody i kliki, a trochę braku wyobraźni selekcjonerów. Jednocześnie nie mam za złe, że lokalne festiwale chcą pokazać dzieła, które wywołały dyskusję czy zaprosić reżyserów nagrodzonych na większych imprezach. Jak odnajdujesz się na polskim podwórku festiwalowym, jako dyrektor artystyczny, który przecież ma także doświadczenie jako producent i twórca krótkich metraży

BR: Rzeczywiście, mam doświadczenie z obu stron barykady. Zarówno jako twórca shortów, który samodzielnie dystrybuował swoje filmy na ścieżce festiwalowej, jak i dyrektor artystyczny festiwalu. Trudno jest mi się wypowiadać w imieniu innych festiwali, nie znam ich wizji i celów. Wierzę, że najważniejsze jest uczciwe podejście do procesu selekcji. Festiwal powinien być nieprzekupny w swojej ocenie. Dla mnie nie liczy się liczba festiwali, na których był dany film i ich ranga. Liczy się jakość artystyczna. W konkursach mamy zarówno filmy, które były pokazywane w Cannes, Berlinie, Locarno, jak i innych topowych festiwalach, ale mamy też filmy, które nie mają bogatej drogi festiwalowej. Myślę, że istotne są tutaj dwie rzeczy: wiara w swoje wybory jako dyrektora artystycznego oraz zaufanie widowni do selekcji festiwalowej. Być może jest mi łatwiej, ponieważ wszystkie decyzje i wybory artystyczne należą tylko do mnie. Nie muszę się dzielić władzą (śmiech). Ma to bardzo pragmatyczne uzasadnienie, mianowicie zachowanie spójnej wizji programowej i brak kompromisów. Wychodzę z założenia, że każdy festiwal powinien być „jakiś”. A co do samego procesu poszukiwania premier, istotne jest to, że dla mnie premiery nie są celem samym w sobie.

Skoro była łyżka dziegciu, to na koniec dla równowagi trochę miodu. Na TFF udało się w tym roku zaprosić więcej gości: na otwarcie festiwalu będzie Kuba Mikurda, występujący w podwójnej roli: twórcy rewelacyjnego „Solaris Mon Amour”, ale też członka Jury. Obok niego w kapitule zasiądą też artystka wizualna i autorka filmów Magdalena Hueckel oraz Vivien Buchhorn z Shahid Saless Archive, która będzie przybliżała twórczość perskiego reżysera. O innym bohaterze mini-retrospektywy (José Val del Omar) opowie za to dr hab. Kamila Żyto z Uniwersytetu Łódzkiego. Ponadto na widzów czekają spotkania z twórcami konkursowych krótkich metraży (Dominika Strobel, Nicole Remy, Jan Bujnowski). Rozumiem, że docelowo takich inicjatyw na festiwalu ma być coraz więcej, tak żeby po seansie była szansa porozmawiać z filmowcami czy dowiedzieć się czegoś o temacie od specjalistów.

BR: Zdecydowanie tak. Jednym z celów TFF jest m.in. zbudowanie społeczności w Polsce wokół kina artystycznego. Ażeby zbudować taką społeczność, należy robić coś więcej niż samo pokazywanie filmów. Mam tu na myśli zarówno polskich twórców, jak i widzów. Myślę, że spotkania z gośćmi pomogą widzom lepiej „wejść” w świat kina artystycznego. Czasami potrzebne jest przedstawienie odpowiedniego kontekstu. Będziemy dążyć do tego, aby na kolejnych edycjach festiwalu pojawiały się też inne wydarzenia, takie jak panele dyskusyjne i warsztaty. Chciałbym, aby w przyszłości festiwal był punktem kulminacyjnym całorocznego programu, ponieważ projekt ma objąć całe spektrum: wydawnictwo, edukację, dystrybucję, tworzenie i rozpowszechnianie, a także interakcje społeczne oraz promocję kulturalną.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk