Na szkle malowane – recenzja filmu „Przeprawa” – WFF

W Konkursie Wolny Duch na Warszawskim Festiwalu Filmowym znalazła się niezwykła francuska animacja malowana na szkle pt. Przeprawa. Film opowiada o rodzeństwie, które ucieka przed wojną ze swojej wioski, by szukać bezpieczeństwa w Europie Zachodniej. Wcześniej był pokazywany na festiwalach w Annecy, Antalyi, San Sebastián, Hajfie, Lipsku czy San Sebastián.

Przeprawa to pierwsza pełnometrażowa animacja francuskiej reżyserki Florence Miailhe. Urodzona w 1965 roku w Paryżu artystka początkowo zajmowała się malarstwem, z czasem zainteresowała się kinem i zadebiutowała w 1991 roku 9-minutowym Hammam (nominacja do Cezara, nagroda w Amiens). Kolejny obraz pt. Pierwszej sierpniowej niedzieli (2002) przyniósł jej Cezara za najlepszy film krótkometrażowy oraz laur na prestiżowym festiwalu w Clermont-Ferrand. Uznanie zyskały też inne dzieła Miailhe, w tym Opowieść o dzielnicy (2006), wyróżniona w Cannes. W roku 2015 festiwal w Annecy Francuzka otrzymała Specjalną Kryształową Nagrodą za całokształt twórczości.

Miailhe stosuje kunsztowne, a przez to pracochłonne techniki przy realizacji swoich filmów. Dość powiedzieć, że nad Przeprawą trwającą niecałe 1,5 godziny pracowała prawie 10 lat. Jej metoda polega na nanoszenia na szkło farby, pastelu lub piasku bezpośrednio pod kamerą, uzyskując w ten sposób efekt nakładania (TUTAJ możecie podejrzeć jak powstaje taki ruchomy obraz). Techniki te znane są jako animacja malarska (paint-on-glass animation) i piaskowa animacja (sand animation). Obie chętnie stosowane choćby przez Caroline Leaf. Ta pierwsza zyskuje ostatnio coraz więcej zwolenników, ale i dawniej chętnie po nią sięgano (Aleksandr Petrow, Georges Schwizgebel, Wendy Tilby, na naszym podwórku Witold Giersz).

Przeprawa

Pomysł na film powstał w głowie Miailhe nieprzypadkowo, bowiem jej babcia i dziadek w 1905 roku opuścili Odessę z dziesięciorgiem dzieci, aby uciec przed pogromami. To im właśnie reżyserka dedykuje dzieło, a także „wszystkim, którzy pewnego dnia opuszczają swój kraj, mając nadzieję na znalezienie lepszej przyszłości gdzie indziej”. Ów myśl przewodnią uzupełniła scenarzystka Marie Desplechin (emerytowana autorka literatury dziecięcej i młodzieżowej), rozeszerzając spektrum tej historii i nadając jej tym samym uniwersalnego charakteru. Przeprawa, pozostając kameralnym rodzinnym dramatem, zyskała tym samym rysu komentarza polityczno-społecznego na temat współczesnego kryzysu migracyjnego.

Jak się wyżej rzekło, fabuła filmu koncentruje się wokół losów pewnego rodzeństwa uchodźców, ale śledzimy ją oczyma starszej, 13-letniej Kyony, która w toku zdarzeń musi zadbać o swojego rok młodszego brata Adriela. Dziewczyna ponadto jest narratorką (snuje opowieść już jako staruszka) oraz ilustratorką całości. Oświadcza nam w pierwszych słowach, że malowała od zawsze, dlatego w swoim szkicowniku zachowała wizerunki sąsiadów i innych mieszkańców, którzy już nie żyją i obrazki wsi Novi Varna, która nie istnieje. Ulotną pamięć wspomagają te dziecięce bazgroły. Jednak ołówkowe, niezbyt dopracowane, jakby łapane w biegu, dzieła młodej artystki szybko zastępuje o wiele bardziej wymuskane, choć wciąż dziecięco naiwne malunki wielobarwnymi plakatówkami. Zdaje się, że Florence Miailhe oddaje hołd takim malarzom jak Henri Rousseau, Henri Matisse czy Paul Gauguin.

Historia dosłownie dzieje się na naszych oczach. Kyona i Adriel harcują po lesie, wspinają się po drzewach, podjadają wiśnie. Dziewczyna widzi ich rodzinną miejscowość i szkicuje czym prędzej ten pejzaż. Jednak nagle sielski obrazek, zabudowania wpisane między pagórki, łąki i lasy, zmienia się. Ze znanych doskonale domostw unoszą się kłęby dymu. Pożoga trawi cały ekran, gdy bohaterowie biegną zaniepokojeni do domu, sprawdzić co z ich bliskimi. Na miejscu zostają niestety zamaskowanych napastników z bronią. Na oczach ukrytych Kyony i Adriela krzywdzą bezbronnych mieszkańców, bijąc, kopiąc i złorzecząc im, nie zważając przy tym na wiek czy płeć ofiar. Wróg szuka kosztowności, ale nie znalazłszy niczego odchodzi, wciąż wygrażając. Rodzice nastolatków postanawiają zabrać ich z Novi Varny do Arcata, gdzie mieszka ich rodzina. By tam dotrzeć muszą kierować przez góry, a następnie zdać się na łaskę przemytników. Zaczyna się tytułowa podróż.

Przeprawa

Jak wiele uchodźczych historii także ta nie ma prostego przebiegu, dość powiedzieć, że już na początku drogi Kyona i Adriel są zmuszeni oddzielić się od reszty rodziny i kontynuować ją na własną rękę. Na drodze i na dworcu kolejowym napotykają innych nieboraków, którzy również umykają przed prześladowaniami i wojenną zawieruchą. Są tu różne narody, plemiona, wyznania. Wszyscy wypatrują szansy po drugiej stronie, tam w Europie Zachodniej, krainie mlekiem i miodem płynącej. Zupełnie jak ludzie koczujący obecnie na granicy polsko-białoruskiej, jak Ci, którzy ryzykując utratę zdrowia i życia podejmują się wyprawy pontonem do Hiszpanii czy Włoch przez Morze Śródziemne, jak jeszcze inni (lathrometanastes), którzy przemykają przez Turcję ku Helladzie.

Jak tłumaczy sama reżyserka, choć wieś z jakiej wyruszają jej bohaterowie wygląda na ukraińską  we wczesnej fazie industrializacji, to jednak film nie zostaje zdefiniowany ani geograficznie, ani czasowo. Padają tu co prawda zmyślone nazwy miejscowości kojarzące się odpowiednio ze słowiańskimi językami (Novi Varna) i tymi, które wywodzą się z łaciny (Arcata). Rzuca się w oczy jednak, że obserwowana przez nas rodzina złożona jest brunetów o oliwkowej cerze. Według jednak z interpretacji mogą to być zatem mieszkańcy z jednego z krajów Bliskiego Wschodu. W tym zdestabilizowanym regionie nie brakowało w ostatnich latach przecież konfliktów zbrojnych jak w Syrii czy prześladowań całych grup religijnych i narodowościowych (Palestyńczycy w Izraelu, Jezydzi na terenie tzw. Państwa Islamskiego). Tym ostatnim poświęca sporo uwagi Gianfranco Rosi w swoim najnowszym dokumencie pt. Notturno (NASZA RECENZJA). Włoch skupia się głównie na psychicznym piętnie jakie pozostawiły tragiczne wydarzenia na najmłodszym pokoleniu. Dzieci wojny pamiętające prześladowania, wypędzenie, nierzadko śmierci bliskich, teraz bardzo powoli dochodzą do siebie, choć nigdy nie będą już beztroskie, coś im bezpowrotnie odebrano.

Florence Miailhe w Przeprawie także podejmuje kwestię utraconego dzieciństwa w skutek przeżyć związanych z ucieczką z rodzinnych stron. Francuska reżyserka wpisuję ten proces gubienia niewinności i przeżywania traumy po szeregu doznań emigracyjnych w konwencję współczesnej baśni. Konstrukcja filmu wynika także z tego, że rodzeństwo napotyka na swojej drodze szereg postaci o bardzo odmiennych strategiach względem Obcego. Według deklaracji twórców wiele z tych historii, choć niewątpliwie są na potrzeby kinowego spektaklu udramatyzowane i podkoloryzowane, miały miejsce w prawdziwym życiu, Desplechin i Miailhe odbyły bowiem szereg konsultacji z uchodźcami, którzy chętnie dzielili się swoimi przeżyciami. Wbrew obawom, że może to być kolejny film białej Paryżanki litującej się na pokaz nad osobami, o których czytała przy porannym café au lait, Przeprawa okazała się szczera w swoich założeniach. Zapewne dzięki biegłości realizacyjnej i oprawie wizualnej dotrze do większej liczby odbiorców niż kolejny beznamiętny reportaż na ten sam temat, a w przyszłym roku być może zmierzy się na Oscarach z duńskim animowanym dokumentem Przeżyć Jonasa Pohera Rasmussena, w którym bohater ucieka z Afganistanu.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk
Przeprawa plakat

Przeprawa

Tytuł oryginalny:
La traversée

Rok: 2021

Gatunek: animacja

Kraj produkcji: Czechy, Francja, Niemcy

Reżyseria: Florence Miailhe

Ocena: 3,5/5