Na co do kina? Cotygodniowy przegląd premier #9

W cieniu Nowych Horyzontów do kin wchodzą tylko 4 premiery. Dla wszystkich, którzy nie pojechali do Wrocławia, mamy kilka propozycji na kinowe atrakcje. Na ekrany trafiają: blockbuster najbardziej amerykańskiego reżysera wśród Europejczyków, komedia z podgatunku „laski idą się bawić" oraz dwa filmy europejskich stylistów.

Nie ukrywamy, że po festiwalu we Wrocławiu od razu pobiegniemy do kina na najnowszy film François Ozona (zresztą pod koniec sierpnia czeka nas kolejny jego film, czyli „Podwójny kochanek”). „Frantz” na zeszłorocznym festiwalu w Wenecji należał do faworytów krytyki. Z Włoch wyjechał co prawda tylko z laurem pocieszenia, czyli nagrodą im. Marcello Mastroianniego dla Pauli Beer. Powszechnie chwalono czarno-białe zdjęcia oraz właśnie aktorów. Niektórzy widzieli w osadzonej podczas I wojny światowej opowieści odniesień do filmów Ernsta Lubitscha (wszak to remake jego „Człowieka, którego zabiłem”) oraz do „Ścieżek chwały” Kubricka. Jeden z naszych redaktorów widział dzieło Francuza na Wiośnie Filmów i orzekł, że to „emocjonujące kino o szukaniu odkupienia, a jednocześnie kolejna opowiastka o korzeniach faszyzmu i o tym, że wojna jest bezsensowna”.

Najgłośniejszym tytułem tego tygodnia będzie zdecydowanie „Valerian i Miasto Tysiąca Planet”. To powrót Luca Bessona do stylistyki jakiej hołdował w „Piątym elemencie”, który był jego ostatnim (w miarę) spełnionym projektem. Tym razem stawia na jeszcze większy rozmach wizualny i obsadza dwójkę nieopierzonych odtwórców (nadal poszukujący swojego miejsca Dane DeHaan i gazelonoga ex-modelka Cara Delevingne). Zastanawiamy się jak powiedzie się próba wejścia drugi raz do tej samej rzeki. Wstępne recenzje nie napawają optymizmem, ale tak jak już drzewiej bywało nie zawsze są one słuszne.

„Valerian i Miasto Tysiąca Planet"

W cieniu gorąco oczekiwanych pozycji rodem z Francji do naszych kin wchodzą jeszcze (tylko) dwa kolejne filmy. Publiczność w multipleksach dostaje kolejną nisko ocenianą przez zagranicznych krytyków zachodnią komedię z rasistowskim wydźwiękiem – „Babskie wakacje”. Najnowszy film ze znaną komiczką Amy Schumer odniósł za wielką wodą duży sukces finansowy, gdyż zarobił tam już ponad 45 mln dolarów, a także umiarkowany artystyczny zdobywając 45 punktów w agregatorze Metacritic. Historia skupia się na matce i córce, które postanawiają wybrać się na wspólne wakacje do Ekwadoru, tam trafiają w ręce porywaczy i dzięki matczynej miłości i rodzinnej współpracy podejmą heroiczną i komiczną walkę o powrót do cywilizacji. Za całość odpowiada Jonathan Levine, autor „50/50” i „Wiecznie żywego”.

W tym samym czasie kina studyjne nareszcie nawiedzi najnowszy film niemieckiego mistrza – Wima Wendersa. „Piękne dni” podobnie jak „Frantz” miał on swoją premierę na zeszłorocznym festiwalu w Wenecji, jednak w odróżnieniu od nagrodzonego dramatu Ozona nie zdobył wielkiej sympatii dziennikarzy. Recenzent Indiewere zwrócił uwagę na to, że „ten film jest tak zły, że aż nudny”, ale z drugiej strony czy możemy ufać anglosaskiej krytyce? Film ma potencjał na stanie się balsamem na zabójcze upały za oknem i z takim założeniem można go zobaczyć.

PREMIERA TYGODNIA: Frantz
WYBIERAMY SIĘ: Valerian i Miasto Tysiąca Planet, Piękne dni
INNE PREMIERY: Babskie wakacje