Na co do kina? Cotygodniowy przegląd premier #10

Niektórzy nadal bawią we Wrocławiu na Nowych Horyzontach, ale reszta świata ma szansę zerknąć na jedną z 7 premier. Dystrybutorzy stworzyli dość szalony zestaw, choć niewiele z nich propozycji zapowiada się naprawdę interesująco. W kinach zobaczymy: adaptację sagi Stephena Kinga z gwiazdorską obsadą, kolejną odsłonę z uniwersum "Obecności", szpiegowski thriller z Korei Południowej, animację o skarpetkach, dwie komedie oraz film familijny o psie.

Z pierwszych przecieków wynika, że szykowana na hit lata adaptacja prozy Stephena Kinga czyli „Mroczna wieża” okaże się niewypałem. Rodzimy agregator ocen Mediakrytyk wskazuje na razie 4.6/10, za granicą oceny są jeszcze surowsze. Dla Duńczyka Nikolaja Arcela („Kochanek królowej’) to pierwszy tak duży projekt, do tego jeszcze za spore pieniądze od hollywoodzkich producentów. Być może wielka machina Fabryki Snów przerosła reżysera, choć słychać głosy, że po prostu scenariusz jaki miał realizować był wyjątkowo miałki. My i tak się pewnie wybierzemy, żeby sprawdzić jak bardzo jest źle. Postapokaliptyczny western zmieszany z fantasy okrasza zresztą pojedynek aktorski Matthew McConaughey – Idris Elba. Pojedynek na miny czas zacząć!

Na naszego faworyta wyrosła za to „Gra cieni”, najnowsze dzieło Jee-woona Kima. Koreańczyk należy do czołówki reżyserskiej swojego kraju, może znacie jego „Opowieść o dwóch siostrach”, „Dobry, zły i zakręcony” lub „Ujrzałem diabła”? Tym razem Kim przenosi nas w realia II wojny światowej. Dzięki konwencji kina szpiegowskiego poznamy tajniki działalności koreańskiego ruchu oporu walczącego z japońskim okupantem. Recenzje podkreślają mroczną aurę, zegarmistrzowską precyzję z jaką zrealizowano film oraz rolę Kang-ho Song (w Seulu i okolicach aktor-instytucja). Łyżką dziegciu jaką wkładają w ten słoik miodu krytycy jest zbytnie uproszczenie z myślą o amerykańskim widzu (Korea wystawiła „Grę…” w wyścigu oskarowym). Nie może to zresztą dziwić, bo Kim poprzedni film realizował w Hollywood („Likwidator” z Arnoldem Schwarzeneggerem). Liczymy jednak na udaną opowieść o szpionach!

"Mroczna wieża"

W tym tygodniu w kinach będziemy mogli zobaczyć też „tą lepszą wakacyjną komedię ze słowem Paryż w tytule”, czyli belgijsko-francuską produkcję „Paryż na bosaka”. Sympatyczna indie komedia z Emmanuelle Rivą na drugim planie zebrała entuzjastyczne recenzje na festiwalach w Cluj i Kazimierzu. Według recenzentów humor Andersona spotyka się tam ze slapstickiem Jasia Fasoli i wypada to nierówno, acz interesująco.

Jakby było wam za mało ciepłych pocieszających filmów dla całej rodziny to niezawodna Wielka Brytania zapewnia nam „Hampstead”, czyli jak z lekcji geografii wiemy „Zawsze jest czas na miłość” (#kochamypolskietytuły). Nie można jednak temu tytułowi zarzucić niedopasowania do treści filmu, bo zawiera się w nim wszystko. Starzy ludzie zakochują się w sobie i odzyskują chęć życia (przy okazji walczą z systemem to wszak angielski film – Ken Loach czuwa!). Diane Keaton i Brendan Gleeson złymi aktorami nie są i to może być jakiś powód, żeby towarzyszyć naszym mamom i babciom w kinie.

Gdy mama z babcią będą oglądały podmiejski Londyn zawsze warto wysłać na coś dzieci, w tym tygodniu dystrybutorzy przygotowali aż dwie produkcje dla tej najwierniejszej części polskiej publiki. Tym razem obligatoryjnym europejskim potworkiem 3d ze zdecydowanie za małym budżetem na tę technikę są „Niedoparki”. Może on wzbudzić zainteresowanie faktem pochodzenia od naszych południowych sąsiadów oraz tym, że opowiada o istotach zjadających skarpetki tak by zawsze psuły się pary. Koncept brzmi intrygująco, ale fakt, że film kompletnie przepadł na zeszłorocznych „Czeskich Lwach” sugeruje, żeby nastawić się bardziej na „Ostatniego smoka” niż „Nazywam się cukinia”.

"Paryż na bosaka"

Paradoksalnie więcej dobrego możemy się spodziewać po drugiej propozycji dla najmłodszych, czyli australijskimi „Moimi wakacjami z Rudym”. Jest to prequel dobrze przyjętej komedii z 2011 która dostała nagrodę dla najlepszego tamtejszego filmu roku. Tym razem historia wydaje się dużo bardziej konwencjonalna i być kolejnym odgrzewanym kotletem na temat„Lessie Wróć” ale z drugiej strony taki film trudno zepsuć więc wzięcie na niego dzieci może być niegłupie.

Dla trochę starszych dzieci nadchodzi „Annabelle: Narodziny zła” czyli prequel prequela uwielbianej przez publikę serii „Obecność”. Zwiastuny wyglądają nieźle, a amerykańscy krytycy szanują dwukrotnie bardziej niż pierwszą „Annabelle” (okolice 60 zamiast okolic 30 procent). Dlatego, jeśli ktoś lubi horrory to może niezłym pomysłem będzie danie szansy „Annabelle”. Obawiamy się, że będzie to kolejny zbiór krzyczących co jakiś czas generycznych mord w ładnych dekoracjach.

 

PREMIERA TYGODNIA: Gra cieni
WYBIERAMY SIĘ: Mroczna wieża, Zawsze jest czas na miłość, Paryż na bosaka
INNE PREMIERY: Annabelle: Narodziny zła, Niedoparki, Moje wakacje z Rudym