Kamień na kamieniu – recenzja filmu „Prawdziwy ból”

Roman Roy i Mark Zuckerberg jadą do Krasnegostawu - brzmi to jak początek kiepskiego dowcipu, a uznać to można za najkrótszy opis nowego filmu Jessego Eisenberga. Reżyser materiału na swoje drugie dzieło nie musiał szukać daleko. Prawdziwy ból oparty jest o historię jego rodziny oraz doświadczenia związane z poszukiwaniem swoich korzeni. Eisenberg w licznych wywiadach otwarcie przyznaje jak emocjonalnie zaangażowany był w prace nad tą produkcją i sam nazywa ją „listem miłosnym do Polski”.

Jesse Eisenberg rozwija swoją karierę aktorską od ponad dwudziestu lat. Na stałe zapisał się w świadomości kinomanów rolami takimi jak, wspomniana wcześniej, w Social Network (2010), u Joachima Triera w Głośniej od bomb (2015) czy jako Lex Luthor w Batmanie v Supermanie: Świcie sprawiedliwości (2016). Szlakiem wielokrotnie przetartym (i przecieranym coraz częściej) karierę aktorską postanowił uzupełnić działalnością scenopisarsko-reżyserską. Owocem tego był debiut z 2022 roku – When You Finish Saving The World. Obraz został przyjęty dość ciepło, choć bez większego entuzjazmu. Eisenberg dał się poznać jako reżyser o solidnych warsztacie, mający rękę do postaci, jednak bardzo niechętnie wychodzący poza utarte szlaki w obrębie scenariusza. Dwa lata to dużo czasu, a koronnym tego dowodem jest właśnie Prawdziwy ból.

Duet bohaterów poznajemy na lotnisku, tuż przed wylotem do Warszawy. David (Jesse Eisenberg) i Benji (Kieran Culkin) są kuzynami, trzecim pokoleniem emigrantów w Stanach Zjednoczonych, którzy nigdy nie odwiedzili kraju swoich przodków. Zobowiązani obietnicą daną zmarłej babci, biorą udział w zorganizowanym wyjeździe śladami Żydów w Polsce. Bohaterowie stanowią dwa skrajne żywioły. David to introwertyk, kochający mąż, dumny ojciec, posiadający stabilną pracę archetyp osoby trzymającej się zasad, podążającej według planu. Z drugiej strony Benji,człowiek spontaniczny, szczery, emocjonalny i nieprzewidywalny. Jest duszą towarzystwa, przyćmiewającą swojego kuzyna temperamentem. Z każdym dniem podróży postać Culkina ujawnia coraz większy ból, z którym się zmaga, a ten uderza w niego tym mocniej w Polsce, gdzie pamięć o narodzie żydowskim i jego cierpieniu jest tak namacalna. Benji stanowi nie tylko przeciwwagę dla postaci Davida, ale jest również kontrapunktem wobec całej grupy amerykańskich Żydów, z którymi dzieli doświadczenia. Zwraca on uwagę na fakt, że podążając śladami tragicznej historii swoich przodków korzystają ze wszelkich dostępnych wygód, traktując kolejne obiekty w swoim planie wyjazdu jako eksponaty, nie świadectwa egzystencji konkretnych osób. Jako jedyny swoimi uwagami otwiera drzwi do polemicznej krytyki, która zazwyczaj spychana jest w nicość przez wygodę osób, których dotyczy.

Nie jest łatwo pogodzić wątki komediowe i dramatyczne w filmie podejmującym temat szeroko pojętego bólu. Jesse Eisenberg bardzo sprawnie porusza się w tej mozaice. Elementy komediowe nie czynią z Prawdziwego bólu zbioru tanich gagów poprzeplatanych emocjonalnym szantażem. Postacie Davida i Benjiego nadają dynamiki filmowi w niemanieryczny i naturalny sposób. Ich relacja jest wiarygodna i angażująca. Eisenberg odgrywa bezbłędnie swoją rolę (pytanie czy w tak autobiograficznym filmie jeszcze uznać można to za rolę?), ale to Kieran Culkin błyszczy na ekranie. Uderza on w tony, które możemy już znać z jego kreacji w Sukcesji (2018-2023). Komplementowanie stóp kuzyna, bezpośredniość w kontaktach z innymi czy emocjonalność w trudnych sytuacjach idealnie wpisują się w emploi Romana Roya. W omawianej produkcji Culkin ma okazję lepiej wyeksponować swój talent i bez wątpienia z tej szansy korzysta. Interesujące jest podejście reżysera-aktora do wątków związanych z Shoah. Najlepiej obrazują to sceny z obozu koncentracyjnego na Majdanku. Nie goszczą na ekranie długo i opatrzone są szczątkowym komentarzem oprowadzającego. Wszak zdjęcia z komór gazowych czy krematoriów mówią same za siebie i nie potrzebują żadnych wybiegów dramatycznych.

Prawdziwy ból stanowi formę terapii – dla Eisenberga, Benjiego a także nas – widzów. Nie wskazuje palcem, unika siermiężnego dydaktyzmu, a mimo to pozostawia odbiorców z przestrzenią do refleksji. Tytułowy ból nie jest zaklęty (tylko) w symbolach przeszłości, tragicznej historii, ale (przede wszystkim) żyje w nas i kładzie kamienie na naszej codzienności.

Maciej Kulpik

Prawdziwy ból

Tytuł oryginalny:
A Real Pain 

Rok: 2024

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Jesse Eisenberg

Występują: Jesse Eisenberg, Kieran Culkin, Will Sharpe, Jennifer Grey i inni

Dystrybucja: Disney

Ocena: 4,5/5

4,5/5