Homo viator – recenzja filmu „Pomiędzy słowami”

Samotność w wielkim mieście. Emigracja. Powrót ojca marnotrawnego. Problemy z tożsamością narodową. A to wszystko skąpane w czarno-białych kadrach. Brzmi nieciekawie? Nic z tych rzeczy! Proszę Państwa, oto "Pomiędzy słowami" Urszuli Antoniak.

Najnowszy film reżyserki, na stałe mieszkającej poza granicami Polski, opowiada historię młodego adwokata Michaela (Jakub Gierszał), który tuż po maturze wyjechał ze swojego kraju, by spróbować sił na obczyźnie. Berlin stał się dla niego domem, a przeszłość przestała istnieć. Mężczyzna wiedzie spokojne życie i dzięki ciężkiej pracy sprawia, iż zacierają się granice pomiędzy nim oraz niemieckimi kolegami. I wszystko byłoby w porządku, gdyby uznany za zmarłego ojciec, Stanisław (Andrzej Chyra), nie pojawił się w progu jego mieszkania.

„Pomiędzy słowami” rozpięte jest na dwóch płaszczyznach wzajemnie się przenikających. Bohater, wraz ze spotkaniem rodzica, na nowo staje się Michałem, a zbudowana przez niego rzeczywistość rozpada się niczym domek z kart. Musi zatem na nowo sobie odpowiedzieć, kim jest. Konflikt pomiędzy przeszłością naznaczoną polskością a kosmopolitycznym życiem w Niemczech znowu przybiera na sile. Następuje rozdarcie godne powieści Gombrowicza.

Zwłaszcza że Michał nie do końca wie, co począć ze Stanisławem. „Swojskość” ojca uwiera niczym kamyk w bucie, którego jednak nie sposób się pozbyć. Mężczyźni próbują zbudować relację, jaka wiele lat temu powinna między nimi zaistnieć. Niby są wobec siebie szczerzy, a jednak wciąż dzieli ich mur nie do przeskoczenia. Niby obaj się starają, a i tak w najważniejszych momentach wolą asekurancko milczeć. Wiedzą, że stąpają po cienkim lodzie, dlatego też uważają na wypowiadane słowa, ponieważ jedno nieroztropne wyrażenie może być ostatnim. Mimo lęku, podejmują walkę.

Antoniak znakomicie udało się sportretować relację ojca z synem. Delikatnie i w pełni świadomie poprowadziła aktorów, przygotowując dla nich ciekawe dialogi, jak również nie zrzucając na ich barki ciężaru gatunkowego nie do udźwignięcia. „Pomiędzy słowami” nie jest bowiem filmem, za którego sprawą reżyserka chce wyrwać emocjonalne trzewia i rzucić je w twarz widzowi. Woli subtelnie przyglądać się rodzinnemu pojednaniu, tworząc przestrzeń do stworzenia interesujących postaci. I tak się właśnie dzieje. Gierszał z Chyrą stanowią niezwykle zgrany duet. Widać, że nie pierwszy raz współpracują ze sobą przed kamerą. Starszy aktor ze swadą kreśli portret mężczyzny złamanego życiem, który nadal i przekleństwem potrafi rzucić, i za młodszą kobietą się obejrzeć. Za to młodszy, biegły w zmienianiu się niczym Zelig, zrzuca niemiecką skórę i ubiera się we wstydliwy, zakompleksiony polski kostium. Jest to jednak przebranie do niego pasujące, bo znacznie lepiej znane, dzięki czemu łatwiej mu również pozwolić sobie na niekłamaną radość u boku ojca.

Poszukiwanie przez Michała narodowej tożsamości jest przedstawione w poważniejszej tonacji. Na szczęście Antoniak udało się uniknąć jednoznacznych deklaracji. Wprawdzie można w jej dziele dostrzec trochę negatywny stosunek do „polskich” cech, niemniej jednak zdaje się sugerować, iż jest to piętno, którego nie można się pozbyć. Kod kreskowy służący do szybkiej kategoryzacji jednostki. Cóż z tego, że bohater nie chce w tym uczestniczyć, skoro jego niemiecki kolega potrafi szybko mu przypomnieć, kto jest u siebie w domu, a kto tylko przyjechał do pracy. Kontrapunkty w postaci polskiej kelnerki (Justyna Wasilewska) oraz przybysza z Afryki dowodzą, że chęć bycia „zniemczonym” przez Michała nie mogła zostać zrealizowana. Jak gdyby emigranci byli tułaczami skazanymi na samotność, na poczucie wykorzenienia. Jak gdyby w ludzkim DNA zapisane były granice nie do przeskoczenia, które zawsze będą dzielić na „naszych” oraz „obcych”.

Przedstawienie historii w monochromatycznych barwach okazało się strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu zabiegowi reżyserka stworzyła bardzo liryczny klimat. Berlin, w obiektywie operatora Lennerta Hillege, prezentuje się jako melancholijne miasto, nieczułe na rozterki głównego bohatera. Można albo zanurzyć się w nurcie i płynąć razem z innymi, albo być obezwładnionym dojmującym poczuciem alienacji. Jak gdyby stolica Niemiec była dla każdego, kto kupi bilet wstępu zwany zapomnieniem.

Niezależnie od fatalnego zakończenia, trudno nie zachwycić się najnowszym obrazem Urszuli Antoniak. Mimo że emigracja to bardzo aktualny temat, udało się uniknąć publicystycznego tonu. Reżyserka stworzyła uniwersalną historię o poszukiwaniu własnego miejsca w świecie. Nie wchodzi w polityczną narrację, a od strony czysto ludzkiej ukazuje dramat niedopasowania. Robi wrażenie subtelnością w kreśleniu bohaterów, jak i umiejętnością przekłucia balonika tam, gdzie patos zaczyna niebezpiecznie się rozrastać. Pozwala widzom na chłonięcie obrazu i przeżywanie razem z bohaterami ich problemów. Zamiast zbudowania ideologicznych zasieków, woli z empatią pochylić się nad człowiekiem samym w sobie. „Pomiędzy słowami” to film, który na pewno nigdy się nie zestarzeje.

 

Marcin Kempisty
Marcin Kempisty
Pomiędzy słowami

Pomiędzy słowami


Rok: 2017

Gatunek: Dramat

Twórcy: Urszula Antoniak

Występują: Jakub Gierszał, Andrzej Chyra, Justyna Wasilewska i inni

Ocena: 4/5