Każdy naród nosi w sobie pierwiastek wspólnotowego lęku spowodowanego tragedią, która odcisnęła swoje piętno na jego obywatelach. Żadne wydarzenie nie połączyło i nie podzieliło jednocześnie tak mocno Polaków jak katastrofa w Smoleńsku. Francuzi wciąż muszą mierzyć się z traumami spowodowanymi przez zamach na redakcję Charlie Hebdo. W Norwegii na szczęście do polaryzacji społeczeństwa nie doszło — wszyscy zrozumieli, że atak terrorystyczny, którego dokonał Anders Breivik jest znakiem, że coś należy w społeczeństwie zmienić. Film Pokolenie Utøyi zdaje się być znakomitym zapisem tego, co zmieniło się w mentalności Norwegów podczas pierwszej dekady od tragedii.
Szczegółów wydarzeń z 22 lipca 2011 roku nie trzeba ponownie przypominać. Wszyscy dokładnie wiemy o bombie podłożonej w Oslo i masakrze, jaka dokonała się kilka godzin później na wyspie Utøya. Prób zekranizowania tego, co wydarzyło się w obu tych miejscach, podejmowano już kilka. Przed trzema laty premiery doczekały się dwa filmy traktujące o jednym z najczarniejszych dni w historii Norwegii. Zarówno Utøya, 22 lipca (2018 – NASZA RECENZJA) w reżyserii Erika Poppe, jak i 22 lipca (2018) Paula Greengrassa stanowiły próbę zarejestrowania strzelaniny, za którą stał skrajnie prawicowy fundamentalista, Anders Breivik. Wiele osób słusznie zauważyło, że filmy te uzupełniały się wzajemnie — po seansie obu z nich otrzymaliśmy pełen obraz sytuacji. O tym, jak kino ukazywało tę tragedię pisał na łamach Pełnej Sali Wojciech Koczułap.
Można pokusić się o stwierdzenie, że kolejna produkcja powracająca do tamtego dnia jest laurką dla norweskiej Partii Pracy (PP). Zwłaszcza jeśli zwrócimy uwagę na to, kiedy dokument Sigve Endersena i Aslaug Holm ujrzał światło dzienne — 13 września bieżącego roku Norwegowie pójdą do urn, by wybrać nowy parlament. W dniu pisania tej recenzji socjaldemokraci są na dobrej drodze do zwycięstwa. Kolejna opowieść o ataku na działaczy PP może uruchomić w wyborach poczucie resentymentu i konieczność uderzenia w obecne w dyskursie politycznym siły odwołujące się do ideałów skrajnie prawicowych. Partia Pracy ukazana została w tym dokumencie bowiem jako jedyne ugrupowanie, które może tego dokonać.
Pokolenie Utøyi nie jest jednak jedyną produkcją z ostatnich miesięcy opowiadającą tej tragedii. Rok temu powstał serial norweskiej produkcji — 22 lipca. Przedstawiał on wydarzenia sprzed 10 lat z perspektywy cywili, w których jedynie pośrednio uderzył ten akt terroryzmu. W pierwszej linii stanęli wówczas policjanci, lekarze, dziennikarze, psychologowie oraz szeregowi obywatele spędzający kolejny dzień w pracy. Dokument Endersa i Holm opowiada stricte o ludziach, którzy w zamachu stracili siostry, braci, ukochanych, dzieci czy przyjaciół. Twórcy oddali głos prawdziwym ofiarom, które dotychczas go nie dostały. Wracając zatem do zarzutu o prezencie dla Partii Pracy — nawet jeśli ten film nim jest, to całe środowisko, jakie skupiło się wokół tej formacji, zdecydowanie na nią zasługuje. Choćby, jak wskazują świadkowie tych wydarzeń, miałby to być wyłącznie plaster na otwarte złamanie.
Gdzie społeczeństwo zawiodło?
Mało którzy twórcy potrafią wnieść do formy dokumentalnej różnego rodzaju innowacje, jednak w tym przypadku się to udało. W Pokoleniu Utøyi nie uświadczymy „gadających głów”, ani narracji z offu moralizującej na temat prezentowanych wydarzeń. Głos należy tylko do ludzi pochodzących właśnie z generacji wychowanej przez wydarzenia z 22 lipca 2011 roku. Żadna i żaden z ukazywanych na ekranie postaci nie doda do historii zamachu nowych doniesień. Twórcy postarali się jednak oddać poczucie wspólnotowości, jaka miała miejsce pomiędzy tymi setkami ludzi, którzy spędzali wakacje na wyspie położonej 40 km od Oslo. Wspólnotowości, która tak nie podobała się Breivikowi, że ten przy pomocy karabinu oraz materiałów wybuchowych zdecydował się zabić każdego, kto stanął mu na drodze.
Patrząc z neutralnej perspektywy, jest to film polityczny. Narzuca pewien lewicowy dyskurs, przez który interpretujemy wypowiedzi bohaterów. Słyszymy o katastrofie klimatycznej to, co sądzi młodzieżówka Partii Pracy. Spotykamy się z aktywnym sprzeciwem wobec faszyzmu, a nie tylko deklaratywnym zapewnieniu o wrogiej wobec niego postawie. Członkowie Workers’ Youth League (AUF) opowiadają po prostu o sobie, wyznawanych przez siebie ideałach oraz celach, do których dążą. Mówią wprost — mój chłopak został zamordowany za to, jakie miał poglądy. Moja córka straciła życie, bo była socjalistką. W ten sposób twórcy bardzo realistycznie oddali proces godzenia się z tymi straszliwymi wydarzeniami.
Jednocześnie nikt nie stawia się dehumanizować sprawcy zamachu – Andersa Breivika, co zdarzyło się już dwukrotnie, w obu przywołanych wcześniej przykładach filmów fabularnych o Utøyi. Ocalałe z zamachu członkinie AUF wskazują, że strata bliskich dla siebie osób nauczyła ich otwartości i zrozumienia problemów innych. Jedna z nich wręcz stara się Breivika zrozumieć. Zwraca uwagę na to, jakie zamachowiec miał dzieciństwo i z jaką alienacją spotykał się przez całe życie.
Pokolenie Utøyi, co najważniejsze w tego rodzaju produkcjach, nie stosuje na widzach szantażu emocjonalnego. W sposób zachowawczy przeplata z wypowiedziami członków AUF archiwalne nagrania. Raz widzimy wiadomości, jakie uczestnicy obozu wysyłali do swoich rodziców w czasie masakry. Następnie tłumy ludzi trzymających czerwone róże w geście solidarności z ofiarami i ich rodzinami. Nieco później członków młodzieżówki podczas demonstracji antyfaszystowskiej. Twórcy postarali się, aby ich produkcja złapała widza za serce i zmotywowała do walki przeciwko skrajnościom. Najbardziej w tym budowaniu nowej narracji o norweskiej demokracji da się zauważyć proces, którego częścią stały się ukazywane nam osoby, przede wszystkim młodzi ludzie. Proces budowy nowego społeczeństwa, w którym nie ma miejsca na szowinizm, nietolerancję i motywowane nimi incydenty terrorystyczne.
Pokolenie Utøyi
Tytuł oryginalny: „Generasjon Utøya„
Rok: 2021
Gatunek: Dokumentalny
Kraj produkcji: Norwegia
Reżyseria: Sigve Endresen i Aslaug Holm
Występują: Kamzy Gunaratnam, Line Hoem, Ina Libak i inni
Festiwal: Krakowski Festiwal Filmowy
Ocena: 3,5/5