Gdy wyzwanie rzuci los – recenzja filmu „Pokémon: Detektyw Pikachu”

Nie było chyba na początku XXI wieku w Polsce dziecka, które nie słyszałoby o Pokemonach. Z kilkuletnim opóźnieniem, w stosunku do japońskiej telewizji, w 2000 r. na Polsacie puszczono pierwszy odcinek anime „Pokémon” (oczywiście niewielu rozumiało wtedy ten termin) i młodsza część publiczności oszalała na punkcie Pikachu, Charmandera i innych uroczych stworków. Bardziej wtajemniczeni wiedzieli, że na konsolę Nintendo GameBoy istnieją gry „Pokémon Red” i „Pokémon Blue”, a co więcej, słyszeli legendy, że Pokemonów jest więcej niż osławione 151 gatunków. W następnych latach bowiem ukazywały się kolejne odsłony gier, sezony anime, filmy animowane, mangi, a nawet edycje kart do gry z nowymi generacjami stworków.

Podczas gdy w Polsce i większości krajów świata po kilku latach anime traciło powoli na popularności i zostało przesunięte na mniej popularne kanały telewizyjne, w Japonii szał trwał przez wszystkie te lata. Sytuacja zmieniła się diametralnie w lipcu 2016 r., gdy na smartfony ukazała się darmowa (choć z mikropłatnościami, czy tzw. free-to-play) gra „Pokémon GO”. Oferowała mało znaną do tej pory (choć, wbrew temu co mówią niektórzy, nie pierwszą) możliwość rozgrywki w rozszerzonej rzeczywistości (AR). Oznacza to, że mogliśmy łapać ukochane stworki ukrywające się w otaczającym nas świecie, na ekranie telefonu łączącym animację pokemona z autentycznym widokiem z kamery. Nie potrzebowaliśmy też żadnej z drogich konsol firmy Nintendo, która miała wyłączność na główną serię gier. Każdy, kto tylko posiadał smartfon z odrobinę wyższej półki, wychodził po pracy lub szkole do parku czy na miasto, by grać. Przechodnie z konsternacją obserwowali zbierające się chmary dzieci i dorosłych nieodrywających oczu znad komórki. Mimo iż szczytowy moment popularności i tej gry przeminął, to nadal istnieje duże grono oddanych graczy. I wbrew pozorom, w przeważającej większości są to dorośli. Dokładnie ci, którzy niecałe 20 lat temu śledzili przed telewizorami przygody Asha Ketchuma i jego wiernego Pikachu.

Hollywood nie byłoby sobą , gdyby nie wykorzystało tej sposobności. Mimo że producenci twierdzą, jakoby prace nad aktorskim filmem ruszyły przed 2016 r., to dopiero niedługo po premierze „Pokémon GO” ujawniono, że ekipa planuje wejść na plan. Ku zaskoczeniu jednak większości fanów zdecydowano się na adaptację pobocznej gry z serii, przygodowej pozycji z katalogu Nintendo 3DS opowiadającej historię Pikachu rozwiązującego zagadkę detektywistyczną. Okazuje się jednak, że mimo letniego przyjęcia przez krytyków, wśród zarzutów często pojawiało się zdanie, że historia bardziej nadawałaby się na film niż grę.

Kluczowym konceptem, na którym opierać miała się cała intryga przyszłego obrazu „Pokémon: Detektyw Pikachu”, miał być pomysł, aby Pikachu mówił ludzkim głosem i był rozumiany przez swojego partnera. Tym zaś uczyniono 21-letniego Tima Goodmana, sprzedawcę polis ubezpieczeniowych, który dowiedziawszy się o śmierci swojego dawno niewidzianego ojca wyrusza do Ryme City, by odebrać jego rzeczy. W trakcie podróży pociągiem młodzieniec (i my jako widzowie również) dowiaduje się, że miasto, w którym ojciec pracował jako detektyw, jest ostoją dla pokemonów, które żyją w harmonii z ludźmi. Wkraczamy zatem do świata, w którym w przeciwieństwie do większości gier i anime, nie ma polowania i trenowania pokemonów, a zawody organizowane są jedynie nielegalnie w podziemiach. Tim w mieszkaniu taty spotyka Pikachu, który okazuje się pomocnikiem zmarłego detektywa. Ku zaskoczeniu obojga okazuje się, że Tim jako jedyny ze wszystkich ludzi rozumie to, co pokemon mówi. Dowiadujemy się, że stworek stracił pamięć, ale jednocześnie nie wierzy, że jego przyjaciel i współpracownik nie żyje. Wspólnie ruszają zatem na poszukiwania Harry’ego Goodmana, mając za poszlakę jedynie dziwną fioletową substancję…

Film w reżyserii Roba Lettermana od początku produkcji budził skojarzenia z komedią kryminalną „Kto wrobił Królika Rogera” z 1988 r. W obu przypadkach mamy do czynienia z detektywistyczną historią z postaciami animowanymi na pierwszym planie wśród prawdziwych aktorów. Dodatkowo, dzięki elementom sci-fi wplecionym w klimatyczne ujęcia rodem z filmów noir, nieraz przez oczami kinomanów stanął zapewne „Łowca androidów”. Twórcy nie zapomnieli oczywiście o japońskim rodowodzie dochodowej franczyzy. Nie budzi zatem zdziwienia, że Ryme City przypomina nowoczesne Tokio, a w jednej z głównych ról występuje ulubiony amerykański „reprezentant” Japonii, czyli Ken Watanabe. Niestety, podobnie jak w „Godzilli” Garetha Edwardsa, nie otrzymał on dialogów godnych swojego talentu. Scenariusz to zresztą najgorszy element produkcji. O zgrozo, obok setek ogranych klisz, postanowiono wrzucić kilka absurdalnych zwrotów fabularnych, w wyniku czego, nietrudny przecież do zdobycia, laur w kategorii najlepszej ekranizacji gier w historii kina nadal czeka na godnego właściciela.

Odważnym zabiegiem producentów był trójwymiarowy design pokemonów, podobny i równie udany do tego jaki zastosowano w „Krzysiu, gdzie jesteś?” Marca Forstera. Strzałem piorunem Pikachu w przysłowiową dziesiątkę okazało się zaś obdarzenie tytułowego stworka głosem Ryana Reynoldsa, dzięki czemu otrzymaliśmy wielką niczym Snorlax dawkę humoru, chwilami niebezpiecznie zbliżającą się do wyczynów znanych z „Deadpoola” czy (może też ze względu na wygląd) „Teda” granego przez Setha MacFarlane’a. Granica oczywiście nigdy nie zostaje przekroczona, a „Detektyw Pikachu” pozostaje produkcją typowo familijną. Nie zmienia to jednak faktu, że grupą docelową wydaje się być pokolenie lat 90., dla którego upchnięto w Ryme City setki stworków z pierwszych generacji, pierwszych sezonów anime i tych wprowadzonych już do „Pokémon GO”. Gotta Catch 'Em All!

Krystian Prusak
Krystian Prusak

POKÉMON: DETEKTYW PIKACHU

Tytuł oryginalny: „Pokémon Detective Pikachu”

Rok: 2019

Gatunek: Familijny, Animacja, Akcja

Kraj produkcji: USA / Japonia

Reżyser: Rob Letterman

Występują: Ryan Reynolds, Justice Smith, Bill Nighy i inni

Dystrybucja: Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o.

Ocena: 3/5