W imię miłości – recenzja filmu „Podrzutki”

Będący nadal przed trzydziestką Iwan I. Twierdowski należy do wąskiego grona młodych i już uznanych rosyjskich twórców. Reżyser pokazywał na festiwalu Sputnik nad Polską obie swoje poprzednie produkcje (“Klasa wyrównawcza”, “Zoologia”). Nad Wisłę wraca z nagrodzonymi w Karlowych Warach “Podrzutkami”.

Parafrazując słowa Alfreda Jarry, rzecz dzieje się w Rosji, to znaczy nigdzie, prowincja, nienazwane miasteczko. Do domu dziecka trafia niemowlak zostawiony w oknie życia przez własną matkę. I tak już w prologu dowiadujemy się pierwszego znaczenia tytułu filmu. Podrzutek Liosza, czyli Denis Polański (dla przyjaciół Den), wyrasta w przytułku na 16-letniego młodzieńca. Na pierwszy rzut oka nie różni się od innych sierot, podobnie przystrzyżony, odziany w szary drelich. Ale jednak jest wyjątkowy! Cierpi bowiem na rzadką chorobę zwaną analgezją. Objawia się ona według Słownika Języka Polskiego PWN “niewrażliwością na ból z zachowaniem innych rodzajów czucia”.

Brak fizycznych bodźców nie wyłącza jednakże sfery emocjonalnej Denisa, dlatego gdy w ośrodku zjawia się jego matka, Oksana, bez wahania decyduje się na ucieczkę. Potrzebę odmiany i radość z nowej sytuacji chłopak objawia poprzez natychmiastowe przebranie się z “więziennego dresu” w wymarzone ciuchy kupione przez rodzicielkę – jeansy, skórzaną kurtkę, czapkę z daszkiem. Upragniona mama nie tylko okazuje mu na każdym kroku miłość, oddanie, opiekę, a na dodatek w mieszkaniu urządza dla niego osobny pokój. Zyskuje własny kąt i poczucie bezpieczeństwa – myśli, że złapał Pana Boga za nogi.

Jak każda sielanka, i ta nie może potrwać długo. Oksana ma swój ukryty cel w tym, że po tylu latach przypomniała sobie o dziecku. Wciąga Dena w proceder korupcyjny, którego wszystkich szczegółów nie zdradzę, bo to nie czas i miejsce. W każdym razie główny bohater dzięki swojej niewrażliwości na ból i szkieletowi wydającemu się być zrobionym z adamantium, zostaje upatrzony przez grupę przestępczą jako znakomita przynęta na frajerów. Chłopak ma za zadanie umiejętnie rzucać się na maski samochodów bogatych Rosjan, by potem mieć możliwość zeznawania jako ofiara. Takim sposobem znowu zostaje podrzutkiem, tym razem mając na to wpływ, choć uległość wobec matki, wynikająca z tęsknoty za nią, tępi mu jasny osąd. Tylko czy jego organizm w końcu nie odmówi posłuszeństwa?

Twierdowski prowadzi swój film dość klasycznie, interesuje go przede wszystkim storytelling i emocjonalny wymiar tej opowieści. Chropowata faktura całości zostaje osiągnięta dzięki kamerze z ręki prowadzonej przez Denisa Alarcóna Ramíreza, syna chilijskiego reżysera Sebastiána Ramóna Alarcóna-Ramíreza, który urodził i wykształcił się w Moskwie. Gdzieś po kryjomu czai się tu metafora – brudna, skorumpowana Rosja pożera swoich obywateli. Hucpa z systemu sprawiedliwości, układy i układziki uosobione przez szajkę naciągaczy, “Podrzutki” jawią się w moim odczuciu jednak jako historia o bezwarunkowej potrzebie miłości. Protagonista to emocjonalny Kaspar Hauser, który nie zaznał matczynego ciepła, bezpieczeństwo czerpie z sytuacji, gdy może być blisko niej, gdy otrzyma dobre słowo lub upominek, zewsząd szuka akceptacji. Wyrwany ze  spokojnej przystani internatu rzuca się na głęboką wodę, nie ma hamulców. Czy będzie kolejną ofiarą Molocha czy może dołączy do jego kapłanów?

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk
podrzutki plakat

Podrzutki

Tytuł oryginalny: „Podbrosy”

Rok: 2018

Gatunek: Dramat

Kraj produkcji: Rosja, Francja, Irlandia, Litwa

Reżyser:  Iwan I. Twierdowski

Występują: Denis Własienko, Anna Slu i inni

Ocena: 3/5